[164]V.
Cudowna nocy, słodka i kojąca,
Oto ma dusza znużona i blada
Na łono twoje bezsilnie upada
Pod blask miesiąca.
Ciche ją światło obejmuje całą,
Usta jej pieszczą łagodne promienie,
I dziwne schodzi senne zachwycenie
Na półomdlałą.
Zwolna ramiona zmęczone rozszerza,
Otacza niemi słup światła przeźroczy,
I upojona, światłem sycąc oczy,
Płynie w bezmierza.
Zbłąkany w drodze na jej bladej skroni
Gwiazdy spoczywa promień modro-złoty,
Niosąc jej z sobą marzące tęsknoty
Ku wielkiej toni...
[165]
I zdaje mi się, że tam skądś, z ciemności,
Wychodzi postać jakaś jasna, cicha,
I do mej sennej duszy się uśmiecha
Pełna miłości.
Zda mi się, jakby wychodziła ku mnie
Ta moc, co w wodach jest, górach, błękicie,
Gwiazdach i kwiatach, wszędzie — — która życie
Obudza w trumnie.