[42]Zasnąć już!...
Zasnąć już!... Noc ta pochmurna, bezgwiezdna,
Posępnych widzeń krynicą jest bez dna —
Zasnąć już, skłonić na nirwany łono
Głowę płonącą, bez miary zmęczoną...
Przepłynął przez nią strumień myśli długi,
A jedna była smutniejszą od drugiej,
A wszystkie były smutne bezlitośnie — —
Chcę spać, choć wiem, że ciągu myśli dośnię...
Ha!... Tłum okropny mar ciśnie się białych,
W szatach zwalanych ziemią i zbutwiałych,
Tańczą wokoło z szalonym pośpiechem,
Szyderczym w twarz mi wybuchając śmiechem.
Widok ich trupich czaszek mię przeraża,
Dusi mię zgniła, wstrętna woń cmentarza,
A ten śmiech strasznej ironii się wwierca,
Jak tępa śruba, w głąb mojego serca.
[43]
Tłoczą się ku mnie ohydną gromadą,
Trupie swe ręce na czoło mi kładą,
I spruchniałemi szczękami klekocą
Najokropniejsze z wszystkich pytań: Po co?!...