[113]Zegarki.
Pewien jegomość miał zegarek złoty,
Perłami wysadzany i pięknej roboty;
Lecz niedawno go dostał, nie znał jego cnoty.
Chciałby się więc dowiedzieć. Na miasto wychodzi.
Otóż i zegar w oknie. — Czy mnie wzrok zawodzi?
U mnie dopiero druga, tu już pół do trzeciej!
Eh, nie, to być nie może, jak szalony leci! —
Tak mówił i szedł dalej. Patrzy, drugiej niema.
Nie — rzecze — i ten próby z moim nie wytrzyma,
Bo druga już być musi... Cóż znowu za żarty?
Na poblizkim zegarze widzi pół do czwartej.
[114]
Nie wierzy, idzie dalej. Źle idą zegary,
Ten się spóźnia, bo nowy, ten śpieszy, bo stary.
Aż niespodzianie w uboczy
Znowu w oknie zegar zoczy,
Ten go dopiero z błędu wyprowadza!
Otóż to jest najlepszy, bo się z moim zgadza.
Mówiąc szczerze, między nami,
Czy tak nie sądzimy sami?
Kto grzeczny, światły i w cnoty ozdobny?
Ten, co do nas jest podobny.