[159]ZIELONY BALONIK — MUZEUM NARODOWEMU.
hołd jubileuszowy, połączony z ukonstytuowaniem
sal Jana Michalika jako XXII-ej filii tegoż Muzeum.
Nuta: La Mattchiche
Dość było w Polsce gratów
Od antenatów,
Lecz się walały w kątku
Tak bez porządku —
Ażeśmy zbrzydli Bogu
Bez katalogu,
Więc zesłał nową erę
Dał nam Koperę.
Dyrektor nie dla formy
Wszczyna reformy,
Sprężysty chociaż słodki
Zmienia gablotki,
Heblują się deszczułki
Na nowe półki,
W wielki dzwon bije ON
Sztuce polskiej wznosi tron.
Najwięcej pożarł cyfer
Sam kaloryfer
[160]
Pozycja też nie cienka
Schludna łazienka;
Jest wszystko od A do Zet:
Angielski klozet;
Są także z ludzkiej łaski,
Jakieś obrazki.
Są skarby w tej kolekcyi Na wszystkie gusta: Jest urna aż z elekcyi Króla Augusta; Choć inni znawcy sądzą (Może i błądzą) Że ją miał Leszek biały, Kiedy był mały.
Są różne fotografie I etnografie, Kamienie co przetrwały Z lat dawnej chwały; Są bijące zegary, Cenne puhary, Co kto ma niechaj da Niech skarbnica rośnie ta.
|
⎫ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎬ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎪ ⎭
|
Z demonstracyami i projekcyami świetlnemi.
|
Śpiewajmy więc Te Deum:
Mamy Muzeum,
Co już ćwierć wieku całe
Porasta w chwałę;
[161]
Dziś doszło do zenitu
Swojego bytu:
Dalej więc, wznieśmy krzyk
Na zdrowie mu — A...a psik!
Słowiański świat
Dziś krzyczy mu: wiwat!
Niech nam sto lat
Do grata zbiera grat!
Więc schodzą bratnie nacye
Się na kolacyę:
Jedzą pieczeń cielęcą,
Dzień wielki święcą;
Muzyka rżnie od ucha
Z Wesołej wdówki,
Radcy pchają do brzucha
I kropią mówki.
Potem wydaje festyn
Czynciel Celestyn
Na wiekopomnym dachu
Swojego gmachu,
A w końcu Jan Michalik
Wyprawia balik:
Swoich sal wręcza klucz
Łzy mu słodkie ciekną z ócz.
— Ten pokój pan opustosz:
Tu będzie kustosz;
[162]
Tam w sieni będzie stało
Dwóch woźnych z pałą;
Trochę się to zagraci,
Czechów się sprosi,
Potem Szukiewicz Maciej
Odczyt wygłosi.
Więc wznieśmy krzyk:
Niech żyje Michalik!
Handelek znikł,
A filia wstaje w mig...
Po filii filia rośnie
Jak długi Kraków:
Witają je radośnie
Serca Polaków:
Aż ta stolica cała
Wreszcie się stała
Z rozkwitem nowej ery
Filią Kopery.
Przechodniów już nie straszy
Policyant groźny,
Stolicy strzeże naszej
Uprzejmy woźny:
Prezydent abdykuje,
Rządy sprawuje
Przebrany Pagaczewski
W mundur niebieski.
[163]
I – Boże daj,
Przemieni cały kraj
W antyków raj
Jemu w to tylko graj!
Więc pierś okrzykiem wzbiera:
Wiwat Kopera!
Niech długo nam gromadzi,
Spisuje, ładzi,
Skupuje, segreguje,
Kataloguje,
A gdy kto, za lat sto,
Znów odwiedzi cudo to:
Dyrektor z twarzą słodką Prowadzi gości Gdzie wiszą za gablotką Malarzy kości; Ostatnie to zabytki Tej rasy brzydkiej Z głodu zdechł — trudno, ech! Taki widać miał już pech!
|
⎫ ⎪ ⎪ ⎬ ⎪ ⎪ ⎪ ⎭
|
Z demonstracyami i projekcyami świetlnemi ! ! sensacyjne ! !
|
Śpiewajmy więc Te Deum:
Mamy Muzeum!
Niech znów przez wieki całe
Porasta w chwałę;
[164]
Obrazów zakupami
Niech się nie splami,
A dojdzie do zenitu
Swego rozkwitu!
I cały świat
Wykrzyknie mu: wiwat!
Niech setki lat
Do grata zbiera grat!
Pisane w r. 1909.