[213]
W PORANEK.
Z Jarmuty mgła spada, jak rąbek z dziewczyny,
Po niebie obłoczek przewija się siny,
Za chwilę wschodzące
Spromieni go słońce
I tronem on będzie jutrzence...
Wcześniejszy od świtu, ciemniejszy niż zmierzchy
Wszedł góral w swej guni, z siekierką na wierzchy;
Nim dzionek rozbłyśnie,
On zagrzmi, zaświśnie,
I echa rozbudzi w piosence.
O cicho... o cicho! schylony na skale
Utopił źrenice w powietrza krysztale
I liczy jak skarby,
Omszone te garby,
Rodzinnych gór swoich przyczoła...
— Prechyba... Petrańczyk i Wilcze zielone...
Tu moja sadyba i gniazdo rodzone...
Jam z wiatrem tam latał
I z orłem się bratał,
Znam wszystkie smereki dokoła...
Tu Kunia, Opołta, a tam Koszarisko...
Ej! dalneż to wierchy, choć widzą się blizko!...
[214]
Pieniężna, Czerteże,
Gdzie skarbów złe strzeże,
Gdzie rogi nie jęczą pastusze...
Ej, byłoż mi świata po skalne te ściany,
Dopókim nie poznał wietrznicy Marany,
Co miga mi w oczach,
Po łanach, po zboczach,
A śmiechem zabiera mi duszę!...
Wróżyła cyganka: »Złe dnie z Sokolicy!
Ej! nie chodź pod okno Marany wietrznicy,
Bo serce wyśpiewasz,
I Boga zagniewasz,
I pójdzie twa dola na marne!«
Nie chodzić? A także! Od świtu się włóczę,
Gdzie dziewczę zaplata warkocze swe krucze...
Och!? wróżby... wróżbity...
Jam wesół i syty,
Gdy w oczy popatrzę się czarne!
Nie będzie mnie chciała? Ej, znam ja wąwozy,
Gdzie strzelcom z pod kulki z wichrami mkną kozy...
Ot Rogacz... Homole...
Wybieram, co wolę...
Przepaści, jak śmierć, tam głębokie!
Ej, słońce ty, słońce, pospieszaj ze wschodem,
Bo trudnoż mi z sercem stęsknionem i młodem...
Och! ani pamięta,
Że ziemia ta święta,
A nad nią jest niebo wysokie!