Śmierć. Studyum/8 marca
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Śmierć |
Podtytuł | Studyum |
Pochodzenie | Pisma Ignacego Dąbrowskiego, tom I |
Wydawca | Jan Fiszer |
Data wyd. | 1900 |
Druk | Warszawska Drukarnia i Litografja |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Jestem niespokojny trochę o Zosię: pomimo obietnicy, nie była wczoraj wcale. Prosiłem wieczorem Stacha, żeby poszedł do niej dowiedzieć się, co zaszło, — ale on się przyznał, że właśnie stamtąd wraca. Straciła biedna jakieś dwie lekcye, choć mniej popłatne, to ją zmartwiło bardzo; a że nie chciała sprawiać mi przykrości swoimi kłopotami, więc wolała sama się biedzić ze smutkiem, nie czując się na siłach zataić to przede mną. Wdzięczną była Stachowi za odwiedziny i prosiła, żeby mię przygotował do tej niepomyślnej wiadomości.
Tak mi Stach opowiadał. Jednakże czuję, że oni coś tają przede mną. Wszystko nie zgadza się jakoś strasznie z charakterem Zosi. Nie przeczę, że utrata dwóch lekcyi mogła ją zasmucić trochę, ale skądże znów ta dziwna obawa o mnie? Żeby mnie nie zmartwić? To po cóż mi o tem powiedzieli? Wreszcie skąd się wzięła ta niebywała u Zosi refleksya? Ona zawsze zwierzała mi się z najdrobniejszej swej przykrości lub pomyślności, czując instynktowną potrzebę dzielenia się ze mną wszystkiem, najczęściej, aby zaczerpnąć otuchy. Z naiwnym egoizmem nie zważała, jak ja przyjmę tę lub inną jej przykrostkę, zresztą zawsze niesłychanie dziecinną, — a tu naraz takie machinacye z jej strony! I jaka ona naiwna jeszcze! Jeżeli to prawda z temi lekcyami, to czyż sądzi, że mię ta wiadomość aż przerazić potrafi? Ona będzie miała mniej, toć mogę ja mieć więcej, a sztukę dzielenia posiedliśmy już dawno.
Naturalnie najgorsza rzecz w tem, że ja, niedołęga, nic teraz poradzić nie mogę. Ach, ta choroba, ta choroba! Już mi kością w gardle stanęła. Od tygodnia wszystkie wydatki na Stacha i Zosi głowie. Jeżeli to dłużej potrwa, trzeba się będzie do szpitala wynosić. Oni słuchać o tem nie chcą, — no, ale ja przecież nie mogę ich wyzyskiwać.