[621]
3. Śmierć i starzec.
Śmierć nie podchwyci nigdy cnotliwego
Ani ubieży mędrca ostrożnego;
Taki wie dobrze, że umrzeć potrzeba:
To prawo nadał Pan wszechmocny nieba;
I żeby się nikt umrzeć nie wymawiał,
Bóg, będąc człekiem, umarł, gdy nas zbawiał.
To wiedząc, mądry zawsze jest gotowy,
Młody czy stary, chory czyli zdrowy.
W każdy dzień, raczej i każdej godziny,
Nauczają nas czekać tej nowiny:
Skoro zatrąbią, że się trzeba ruszyć,
Darmo narzekać, na to się i suszyć;
Tego momentu, co otworzym oczy,
Patrzyć potrzeba, kiedy śmierć przyskoczy.
Choćbyś się złotą ty koroną składał,
Choćbyś wymownie, jak Cyceron, gadał,
Choćbyś pożyczył twarzy u Heleny,
U Orfeusza melodycznej treny,
I cnota sama, nawet młodość biedna,
[622]
Nic to: Śmierć wszystko zabiera bezwstydnai
Tę nieomylność prawdy wszyscy czują7
A przecie najmniej na śmierć się gotują.
Lecz dosyć będzie tej świętej morali,
Której doznają i wielcy i mali.
Był jeden starzec, a o stu lat starzec,
Ten, przeskoczywszy setny (patrzaj!) marzec,
Tandem umiera, i śmiertelne łoże
Napomniało go iść w śmierci podróże,
A nie tak łoże, lecz przyszła Śmierć sama,
Owa koścista prosi w taniec dama;
„Wychodź, — nań krzyknie — nażyłeś się, dziadu!
„Ledwoć to życia takiego przykładu“.
Starzec moj westchnie i skarży się strasznie,
Że tej godziny umierać mu właśnie
Każe Śmierć, mówiąc: „Cóż to? i momentu
„Nie dasz, napisać mi i testamentu?
„A czyż to będzie sprawa sprawiedliwa,
„Bez odpowiedzi że naglisz straszliwa?
„Trzeba mi wnuka jeszcze postanowić,
„Pałac dokończyć, i żona owdowieć
„Nie chce; otoś mię nie przestrzegła zgoła,
„Raptem umieram“. Śmierć wtedy zawoła:
-„Jam nie przestrzegła? o, mój dziadu drogi!
„Czy trzebaż lepszej nad starość przestrogi?
„A pokaźne mi o stu leciech w mieście
„Starca drugiego, albo też w niewieście!
„Każdy rok twojej głębokiej starości
„Przestrzegał w czasie blizkim śmiertelności.
„Gdybyś pamiętał na te to momenta,
„Wygotowałbyś dawno testamenta,
„Rozporządziłbyś był dobrze i wnuki!
[623]
„Próżne wymówki, daremne twe sztuki.
„A zaż cię i to dość nie przestrzegało,
„Kiedy na zmysłach wszystkich ci zbywało?
„Kiedy ni dojrzeć, ni dosłyszeć mogłeś?
„Kiedy i piórka podnieść ledwo zmogłeś?
„Kiedy ni smaku, snu nie albo mało?
„Wszystko to Śmierci cię upominało.
„Nuż, kiedyś widział codzień pełne groby
„Młodszych od siebie, nie dośćże to próby
„Na ciebie było, abyś się gotował
„Ani przed rzeczą nieuchronną chował?
„Miałeś dość czasu, zakończ durne swary,
„Bez testamentu furt, dziadu, na mary!“
Miała Śmierć racyą; i jam zdania tego,
Że człek, dożywszy wieku tak długiego,
Powinien jeszcze pięknie podziękować,
Jako za bankiet, ni się ekskuzować,
Ale z ochotą iść w śmiertelne cienie,
Nie czekając, aż Śmierć gwałtem wyżenie.
O, głupi starcy, którzy na Śmierć mruczą!
Czemu od młodych tego się nie uczą,
Co samej śmierci po wojnach szukają
Ani przed kulą głowy umykają?
Ale to darmo z tą nauką moją:
Najpodobniejsi Śmierci barziej broją.
J. S. Jabłonowski.
|