Śpiew Piktów
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Śpiew Piktów |
Pochodzenie | Puk z Pukowej Górki |
Wydawca | Wydawnictwo Polskie |
Data wyd. | 1935 |
Druk | P. Mitręga |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Józef Birkenmajer |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Rzym, gdy stąpa, nie baczy po drodze
i nie zważa na żaden jęk głuchy,
gdy kopyta rumaków tak srodze
nasze głowy tratują i brzuchy...
Jego straż mija rzeszę wzgardzoną,
a my czas na naradach mitrężym,
chcąc wziąć odwet orężny — choć pono
język naszym jedynym orężem...
Mały, słaby z nas lud... Nienawiści
ni miłości niewiele budzimy,
ale kiedyś czas taki się ziści,
iż ujrzycie, że zwalim — olbrzymy!
My jesteśmy, jak robak pod korą,
jako grzyby, zgnilizna i pleśnie,
jak zaraza, co trawi krew chorą,
cierń, co stopę uraża boleśnie!
Mól, co niszczy kosztowną tkaninę,
krzew jemioły, co dębu ssie drewno,
szczur, co gryzie okrętową linę,
swemu dziełu są rade napewno!
Tak, podobnie my, ludek malutki,
nasze dzieło spełniamy wciąż skrycie,
niewidocznie, podziemnie... Lecz skutki
tej roboty — po latach ujrzycie!
O, nie! Ludek my mały, bezsilny!
Znamy Ludy, co pełne są siły!
Szlak zdradziecki im wskażem, niemylny,
by w okrutnej was wojnie zniszczyły!
Cóż, że nowe nas jarzmo przygniecie?
myśmy z losem już zżyci poddańczym!
Ale wy... wy haniebnie zginiecie!
my na waszych mogiłach zatańczym!
Mały, słaby z nas lud... (i tak dalej...)