[524]
Będąc osławiony przez ludzkie języki,
A nie mając znikąd pomocy,
Gdy mnie z każdej strony zawziętych krytyki,
Dokuczają we dnie i w nocy,
Serce się lęka, dusza stroskana,
Chyba poręka świętego Jana,
Z zastawionych sideł wybawi.
Już nie miłe życie w takowych obrotach
Inszej folgi nie masz na serce;
Tylko płakać skrycie w codziennych kłopotach,
I modlić się za swe oszczerce:
Gdy łez nie stanie a serce mdleje,
W cudownym Janie składam nadzieję,
Że podarty honor naprawi.
Wiem źe łzy wylane przy czystem sumieniu,
Pociechą się z nieba nadgrodzą:
Potwarze rzucane ku bliźnich czernieniu,
Samemu potwarcy zaszkodzą;
Bo Chrystus mówi, każdy to wierzy,
Że jaką miarą kto komu mierzy,
Taka się też jemu dostanie.
Niech tedy pamięta, kto cudzym honoecm
Trząsa bez żadnego respektu,
Że gęba zawzięta i z swoim aktorem,
Doczekać się może despektu:
Gdyż plama sławie ludzkiej zadana,
W samym oszczercy bywa karana;
Bo Bóg karze chociaż nierychło.
[525]
Przecież ja o Panie błagam twej dobroci,
Za przyczyną mego Patrona;
Daj upamiętanie, nicch się zły nawróci
Co cnotliwych szarpał imiona:
I niech się jemu nigdy nie zjści,
Co on bliźniemu dla nienawiści,
Rozpożyczył na złe oddanie.
Śmiało stanę teraz przy mym Protektorze,
Z łez otarłszy gorzkich powieki;
Bo gdym płakał nieraz skrzywdzony w honorze,
Zawszem doznał jego opieki:
I znów po chmurach ujrzę pogodę,
Po imposturach sławy nadgrodę,
A złe wszystko pójdzie na stronę.