Śpiewnik kościelny/Któż z ziemnorodnych, przez wieki odbyte

<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Któż z ziemnorodnych, przez wieki odbyte
Pochodzenie Śpiewnik kościelny
Redaktor Michał Marcin Mioduszewski
Data wyd. 1838
Druk Stanisław Gieszkowski
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 

Cały tekst

Indeks stron

PIEŚŃ X.
O Męce Pańskiej.
Melodyja jeszcze niewiadoma.

Któż z ziemnorodnych, przez wieki odbyte
Przyjął to w uszy, lub komu odkryte
Ramię jest Pańskie z wieczności głębiny,
By nagie widzieć mogły ludzkie syny,
Ramię wszechmocne, co niebo w obłoki,
Ziemię w kwiat żywy, ocean w opoki
Stroi przedzi wnie, na dłoniach swych mieści,
Co tylko żyje w swej dobroci pieści.
Ach! ach! o święty Syonie!
Dziś, dziś, król twój we łzach tonie:
Pot krwawy w ogrójcu, ofiaruje Ojcu,
Za naród zginiony, chce być obwiniony
Na śmierć przed Piłatem, dziś się żegna z światem.

TrzydziestoleLnie skończywszy prac drogi,
Krwią ścieszki broczy, uczniom zmywszy nogi,
Za upominek serce swe w pszenicy,
Krew dał za wino, pot olej w tęsknicy:
Pada na ziemię za świat czyniąc dzięki,
Ojcu ścieląc się gotowy na męki,
Widząc że grzesznik samochcąc w złem ginie,
Prosi: niech Ojcze ten mnie kielich minie.
Ach! ach! Ach Ojcze łaskawy!
Patrz, patrz, na ten pot mój krwawy.

Ludzkich grzechów brzemię, tłoczy mnie na ziemię,
Lecz widzę Anioła, ten z kielichem woła:
Gdy Syn nie wypije, już świat nie ożyje.

W stań, wstań nadziejo wszech dziatek Adama,
Wypij ten kielich, w którymci śmierć sama;
Jeśli nie przyjmiesz za grzeszników śmierci,
Owce twe wilcy rozszarpią na ćwierci:
Bo któż ich wyrwie w skonaniu od zwierza,
Gdy opuszczone zbłądzą od Pasterza.
Pasterzu dobry I co kładziesz swą duszę
Za grzesznych ludzi, wyrwij ich z katusze.
Ach! ach! jeśli być nie może,
Już, już, bądź wola twa Boże.
Ja Adama sługi sam popłacę długi,
Krwi mojej monetą, lecz niewdzięczni przeto
Na sądzie zawyją, gdy grzechów nie zmyją.

Xiąże ciemności co świat pojmał łupem,
Widząc że Jezus grzesznych jest okupem,
Herszta swych złości łakomstwem Judasza,
By Pana przedał z obłudą zaprasza:
Z pocałowaniem zbliżyć się nie wstyda,
Aż krew niewinną w ręce katom wyda,
Którzy zazdrością na jego śmierć dyszą,
Że za nim cały świat pójdzie, gdy słyszą.
Ten, ten, jak Józef przedany,
Samson, w powrozy związany:
Idzie już na męki, gdzie z niebożnej ręki,
W najpierwszej ofierze, policzek odbierze:
Patrz Stwórco coś zlepił, jak to grzech oślepił.

Jak tylko poznał świata gospodarza,
Że Jezus z grobu ożywia Łazarza,
Wraz zły duch wzruszył wszystko swe naczynie,

Hardych, łakomych, nieczystych przy winie,
Fałszywe świadki, zazdrosne, morderce,
Chcąc tak odrazić Jezusowe seree,
By nic chciał cierpieć dla swego stworzenia,
By na świat wydał dekret potępienia.
Ach! ach! dobroć niepojęta,
Krzywd, krzywd, swoich nie pamięta:
Znosi już cierpliwie, chociaż go zelżywie
Annasz z Malchem wita, gdzie są ucznie pyta:
Kaifasz rad w ćwierci rwać, że godzien śmierci.

Lecz co czynicie ulepki znikome,
Gdy życia dawcę, słowo niewidome,
Na śmierć sądzicie, by ten z waszej ręki,
Co was uzdrawia śmierć podjął i męki.
Podjął się mówią nasze płacić winy,
Umrze jak człowiek Syn Boży jedyny.
Lecz niesłychana ta niewdzięczność serca,
By wykupiony, pierwszy był morderca.
Ach! ach! co się dzieje z światem,
On dziś, Stwórcy swemu katem.
Zważ jak serce boli, tych wyrwać z niewoli,
Co z Bogiem nieszczerze, a z djabłem przymierze,
Czynią przez swe grzechy złym duchom pociechy.

Józef do studni od braci wrzucony,
Jezus król chwały w ciemnicy zamkniony,
Cierpi tam nocleg w smrodliwej katuszy,
By tych wprzód wyrwał co w grzechach po uszy
W skrytości leżą, zawaleni w studnie,
Za czystych ludzi mając się obłudnie:
Widząc to bydło tuczone do targu,
Jezus w ciemnicy budzi ich z letargu.

Ach! ach! porzućcie to łoże,
Już, już, czarci ostrzą noże,
By z was lłuste ćwierci, na potrawę śmierci
Czynili z igrzyskiem, dla piekła pastwiskiem;
Wzywa was z ciemnicy Jezus Syn Dziewicy.

Już też zaświtał ów krwawy zaranek,
Gdy od Mojżesza znaczony baranek,
Zabit za przejście przez czerwone morze,
Krwią swą lud bronił o północncj porze.
Dziś już Jezusa, przed Piłata wleką,
Jako baranka, nie strzygą lecz sieką:
Już Herod wyśmiał, potem wieńczą w ciernie,
Zbiwszy ukrzyżuj wołają, sądź wiernie.
Ach! ach! Sędzio sprawiedliwy,
Któż, któż, widział takie dziwy:
By niewinność święta na krzyżu rozpięta,
Zgasła światłość nasza, a złość Barabbasza
Sama w świecie żyła, niewinnych gubiła.

Dwie strony krzyczą jak na Salomona
W sądzie Piłata, jedna własna żona,
Niech Jezus żyje, nie sądź go dla Boga,
Druga ukrzyżuj wrzeszczy Synagoga:
Krew jego na nas i na nasze syny,
Gdy go wypuścisz, nie będziesz bez winy.
Zmyłem był mówi ręce gdy to słyszę,
Przez wzgląd cesarski wam dekret podpiszę.
Ach! ach! niewinność umiera,
Krzyż, krzyż, za łóżko obiera:
Jezus na nim spocznie, po pracach widocznie,
Raj odda Łotrowi, a Matkę Janowi,
Ojcu w ręce ducha, wszystkim skłoni ucha.

Już skłonił głowę, oczy z krwią zamrużył,
Ten co trzydzieści lat nam wiernie służył.
Tak to po pracach, Boga i człowieka,
Skonać za miastem złość ludzka wywleka.
.Niech pozna niebo, kto śmierci przyczyna,
Niech widzi Ojciec zabitego syna:
Syn za grzeszników prosi gdy przewinią:
Odpuść im Ojcze, nie wiedzą co czynią.
Ach! ach! wy słońce, obłoki,
Skryjcie, w rozpadłe opoki
Krew moją i rany by tych zagniewany
Ojciec nie uderzył, kto we mnie uwierzył,
Ja im z mego boku, wydam światłość oku.


Znak domeny publicznej
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).