Św. Paweł Apostoł Narodów/Znamiona Apostolstwa

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Teodorowicz
Tytuł Św. Paweł Apostoł Narodów
Data wyd. 1930
Miejsce wyd. Lublin
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II.

Znamiona Apostolstwa.


Własności duszy i przymioty św. Pawła wycisnęły charakter na jego całem apostolstwie.
Duch, jaki go ożywia w jego pracach, ma swoje wybitne rysy i znamiona. Szczególniej uwypuklają się dwa przymioty przecenne w jego apostolstwie misyjnem.
Pierwszy z nich kojarzy gorliwość dla wielkich spraw z pieczołowitą troską o najdrobniejsze nawet kwestje i szczegóły. Drugi znowu przymiot łączy w św. Pawle nieustępliwość w zasadzie z szeroką wolnością ducha.
Przyjrzyjmy się wpierw tej pierwszej właściwości apostolskiej duszy św. Pawła.
Jak już wspomniałem, mówił Apostoł o sobie, że go przyciska „troska” o wszystkie kościoły. Weźmy teraz do ręki jego Listy, przejdźmy je, a one nam dadzą odpowiedź na to, jaką to była u niego ta troska i ta pieczołowitość.
Z jego wynurzeń, jak i z jego wskazań, możemy sobie łatwo urobić obraz o olbrzymiem rozpięciu prac i zabiegów Pawłowych. Orlemi prawdziwie skrzydły obejmował on wszystkie zagadnienia tworzącego się Kościoła. Co tylko w problemach należało do zagadnień wielkich, co było obliczone na trwałość stuleci, to wszystko zaprząta i duszę Pawłową i jego działalność. Pośpieszy on wraz z innymi Apostołami na pierwszy Synod do Jeruzalem. Będzie wespół z nimi rozstrzygał kwestję zasadniczą w sprawie obrzezania; będzie układał linje wytyczne w ukształtowaniu hierarchji Kościoła. Cały się on odda wielkiej, twórczej pracy kształtującego się uniwersalnego Królestwa Chrystusowego na ziemi. Obok św. Piotra, który jest tego Kościoła głową, wszędzie znać w tej pracy, i rękę, i serce, i duszę Pawłową. Była to praca tak olbrzymia, że kto się jej oddawał, ten miał wszelkie prawo powiedzieć sobie, iż już go nie stać na pomniejsze organizacyjne dzieła. Taki mógł sobie z czystem sumieniem przypisać zasadę, ujętą w przysłowie rzymskie, i oprzeć się na niej: „De minimis non curat praetor”. Troska pretora już nie ujmuje drobiazgów, skoro ma on wyższe zadania do spełnienia.
Tymczasem w Listach św. Pawła mamy równocześnie obraz tej duszy, tak zaprzątniętej najdrobniejszemi sprawami, jakgdyby właśnie drobiazgi wypełniały wyłącznie jego serce. Ileż to drobnych spraw zajmuje Apostoła Narodów: tu idzie o wydalenie jakiegoś członka z gminy chrześcijańskiej; tam znowu o kolektę na kościoły w Jeruzalem; ówdzie o strój kobiet w kościołach; te i tysiączne inne lokalne sprawy, kwestje i kwestyjki podnosi on raz po raz w swoich Listach, a nieraz dla nich odbywa dalekie nawet podróże i odwiedza swe kościoły, ażeby być w nich rozjemcą, nauczycielem i sędzią.
Możnaby śmiało powiedzieć o św. Pawle, nie przesądzając w niczem roli św. Piotra, iż tkwił w nim naprzemian duch wielkiego Papieża, ale równocześnie wioskowego proboszcza. Ożywiała go żarliwość, w najmniejsze wnikająca sprawy, jakgdyby jego pasterska miłość nie znała różnicy między wielkiemi a małemi sprawami. Nic dla niej nie było nazbyt małem, nazbyt drobnem i drobiazgowem.
Jakiż to prześliczny i wspaniały mamy przykład w tej trosce Pawłowej, która dla największych rzeczy nie poświęci nigdy troski o najmniejsze; i znowu na odwrót; dla małych, szarych i codziennych spraw nie zapomina on wielkich zagadnień powszechnych.


∗             ∗

Jaki to wzór i przykład ma dla siebie w św. Pawle apostolstwo wszystkich czasów i wieków; a dla wszelkiej akcji katolickiej, jaka stąd wielka płynie nauka.
Chciejmy tylko odbyć ze sobą dobry rachunek sumienia i zapytać się: czem się to dzieje, że tyle programów akcji szeroko rozdzwonionych, szumnie rozpoczętych, nie wydało i nie wydaje trwałych owoców? Czem się to dzieje, że dzieła, rozpoczęte dziś, a związane z wielkiemi nadziejami, a łudzące krasą życia, jutro już słabną, mdleją i w niepamięci giną?
Czem się to dzieje? — pytamy. Oto w tem szukajmy rozwiązania zagadki tego zjawiska, że ludzie, biorący się u nas do dzieł, wyczerpują się na same programy — nieraz wielkie i szumne, ale nie zniżają się do praktycznych zagadnień drobnych, ściśle jednak z wielkim programem związanych.
Wielu jest takich, którzy kołyszą swoją wyobraźnię dalekiemi planami i upajają się niemi, ale zbywa na tych, którzy w poświęceniu codziennem oddają się cali miłości sprawy. Poryw i zapał wyprowadził na widownię niejeden program i czyn, który jak ognik rozbłysnął, ale i wkrótce zagasnął. Zabrakło bowiem temu dziełu piastunki i matki, zabrakło mu serca, wzorowanego na sercu Pawłowem, któreby z uporną miłością nawracało właśnie ku lekceważonym, pozornym drobiazgom, z jakich się jedynie wywija wszelka realna i trwała budowa.
Niechże więc św. Paweł będzie w tem dla nas przykładem, modelem i wzorem.


∗             ∗

Jeśli teraz przejdziemy do rozważania drugiego rysu duszy Pawłowej, to zobaczymy, jak w nim powiązane są harmonijnie osobliwe przeciwieństwa.
Bo wiąże się u św. Pawła nieustępliwość niczem niewzruszona, gdy idzie o zasady, z giętkością, z darem przystosowania się tam, gdzie idzie o dusze, które św. Paweł pragnie pozyskać.
Patrzmy na niego, jak to on, obracając się ustawicznie pośród wiru najprzeróżniejszych, dybiących na niego, prądów, pośród pokuśnych próśb i żądań, pośród natarczywych nacierań i gróźb, nigdy na chwilę nie zniży się do żadnego kompromisu, nigdy nie zejdzie ze swej prostej linji.
Zeznaje on w liście do Galatów, na jakie to trudności np. był narażony ze strony tych żydów, którzy pozornie, przyjąwszy Chrystjanizm, poto łudzili wiernych maską, włożoną na swoje oblicze, ażeby Pawła samego zniewolić do ustępstw na rzecz żydostwa. Przyszli oni, a raczej wtargnęli do wnętrza Kościoła, ażeby, jak mówi Paweł św. — „nas w niewolę podbili”[1].
Ale jak we wszystkich wypadkach, tak i w tym szczególnie trudnym, Paweł św. stanął niewzruszenie: „My — powiada św. Paweł — dalecy od ulegania im, nie ustąpiliśmy ani na chwilę, iżby prawda Ewangelji pozostała u was nienaruszoną”[2].
Paweł św. wogóle nie znosi i nie cierpi wszelakiego kompromisu, gdy idzie o zasady; nie znosi on żadnej połowiczności do tego stopnia, że nawet upomni św. Piotra o to, gdy ten w rzeczy choć formalnej, idzie za daleko w ustępstwach swoich dla względu ludzkiego. Pisze on: „A gdy przybył Kefas do Antiohji, sprzeciwiłem się mu wobec wszystkich, gdyż był wart nagany”, zanim bowiem przyszli byli niektórzy od Jakóba, z poganami jadał: a gdy przyszli tamci, usunął się od nich i odłączył z obawy przed tymi, którzy byli z obrzezania. A gdym obaczył, iż nie prosto szli według prawdy Ewangelji, powiedziałem Kefie przed wszystkimi: Jeżeli ty, będąc żydem, żyjesz zwyczajem pogan czemuż zmuszasz pogan, by żyli obyczajem żydów”?[3]
I ktoby to myślał! Ten właśnie tak twardy, tak nieugięty człowiek, który tam, gdzie idzie o kompromis moralny, nie wybaczy niczego ni sobie, ni drugim, — on to właśnie staje się jak wosk miękki, gotowy do ulania w każdą formę, gdy chodzi o wielką sprawę pozyskania Chrystusowi dusz.
Ten sam Paweł, któregośmy przed chwilą słyszeli wołającego, że nie odstąpi od zasady na chwilę, ten sam głosi maksymę praktyczną swego apostolstwa, której był wierny przez całe swe życie: „Nie zależąc bowiem od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, abym ich co najwięcej pozyskał. I stałem się dla żydów jako żyd, abym żydów pozyskał: dla tych, co są pod zakonem, jakbym był pod zakonem (chociaż pod zakonem nie byłem), abym tych, co byli pod zakonem, pozyskał; dla tych, którzy byli bez zakonu, jakbym był bez zakonu (chociaż bez zakonu Bożego nie byłem, alem był w zakonie Chrystusowym), abym pozyskał tych, co są bez zakonu. Dla słabych stałem się słabym, abym słabych pozyskał. Dla wszystkich stałem się wszystkiem, abym wszystkich ratował. A wszystko czynię dla Ewangelji, abym i ja wespół z nimi stał się uczestnikiem Ewangelji”[4].
I ten strażnik graniczny linji, która oddziela Chrystusa od Antychrysta, ten się stał naprawdę dla wszystkich wszystkiem; ten wchodzi w umysłowość, w nastroje, w upodobania i w uczucia tych, którym kazał; ten zdawał się przemieniać w tysiące form i kształtów, ażeby do każdego przemówić jego językiem i djalektem jego duszy i jego świata.
Jak to umie św. Paweł wczuć się, i wżyć, i odgadnąć nastroje ludzi, na których działa! Kiedy go np. nienawistnie oblęgają masy żydowskie i gdy nań nacierają, on zamiast po grecku, przemówi do nich w ich języku aramejskim i w oka mgnieniu tłum uciszy.[5] Kiedy mu zależeć będzie na pozyskaniu niektórych faryzeuszy z Sanhedrynu, to się powoła przed nimi na to, że i on był faryzeuszem, a więc jednym z nich.[6]
Ale najlepsze było to, jak na tem samem zebraniu św. Paweł, widząc razem przeciw niemu idące obozy faryzeuszy i saduceuszy, rzucił między nich kwestję, między nimi sporną i rozjątrzającą ich umysły: była to kwestja zmartwychwstania, którą uznawali faryzeusze, a nie uznawali saduceusze. Nagle pośród sporu z obu obozami, pada z ust Pawłowych słowo: „Wierzę w Zmartwychwstanie”... Podziałało ono jak iskra, rzucona na prochy. W oka mgnieniu cel zamierzony przez Pawła zostaje osiągnięty. Bo się natychmiast poczęły między sobą kłócić obie strony, a św. Pawłowi nietylko dają pokój, ale dostaje mu się jeszcze nadto pochlebny epitet: „A niektórzy ze stronnictwa faryzejskiego zerwali się i spierali, mówiąc: Nic złego nie znajdujemy w tym człowieku; może w istocie jakiś duch lub anioł do niego przemówił”.[7]
Kiedy zaś przemawia do pogan, to wtedy jego styl, jego zwroty, nawet jego porównania, utrafiają w umysłowość pogańskiego audytorjum.
I przesuwają się wówczas nam przed oczyma w Listach Pawłowych porównania, to ze starożytnych wyścigów, to z biegów w zawody, to ze zwycięstw i nagród. Starożytne wyścigi, tak wstrętne każdemu żydowi, on, dawny faryzeusz, wcieli w swoje kazanie, ażeby wyobraźnię poganina, ujętą tem, co jej jest tak swojskie, prowadzić na wyżyny Chrystusowej prawdy. Nie zawaha się on nawet sięgnąć po zwrot popularny u Rzymian, a przystosowany do Cezarów: Sotér — zbawca, — ażeby wydrzeć pogaństwu jego własne, magiczne słowo i przenieść je na Chrystusa.
On to każąc na Areopagu ateńskim, opowiadanie swe osnuje na kolorycie filozofji stoickiej; on się ośmieli nawet wskazać na ołtarz pogański, wystawiony Bogu nieznajomemu, i mówi o nim, aby stąd wyprowadzić pojęcie jedynego Boga; on po trzykroć będzie przerywał swoją mowę, ażeby przetykać ją i wplatać cytaty pogańskich pisarzy; czyni to raz gdy przemawia do Ateńczyków, potem po raz drugi w piśmie do nawróconych Koryntjan, a w końcu w poufnym swym liście do Tytusa[8].
I któż to nie widzi, jak dla wszystkich stał on się wszystkiem, byle umysły i serca podbić Chrystusowi.


∗             ∗

Patrzaj, Młodzieży! — Oto Twój wzór i przykład. Ty dziś wyciągasz swe ramiona i otwierasz swoje serca dla płomiennej idei apostolstwa. Niechże Ci świta taki ideał, jaki masz naszkicowany w życiu Apostoła; niechże on nosi na sobie podwójne oblicze: twarde, nieustępliwe i groźne tam, gdzie idzie o zasady, — a pełne uśmiechu miłości tam, gdzie masz burzyć w umysłach przeszkody i zawady, zamykające im drogę do Chrystusa.
Gdzie jest sprawa zasad w grze, tam niechaj brzmi w uszach Twoich twarde i silne słowo Pawłowe i jego nakaz: „Nie ciągnijcie jednego jarzma z niewiernymi; albowiem co wspólnego sprawiedliwości z nieprawością? Albo, co za umowa Chrystusa z Belialem?”[9]
Wsłuchaj się też i w strofy poezji naszej, Młodzieży, a obaczysz jak z niej bije echo tych potężnych słów Pawłowych, gdy poeta woła: „Kto chce iskier z czarta kuźni, by pozyskać czarta moc, — ten świat spycha w gorszą noc, ten mądrości większej bluźni”. (Krasiński).
Posłuszeństwo tym wskazaniom Pawłowym do nieustępliwości, które są wyrazem jego życiowej zasady, ochroni Cię, Młodzieży Kochana w przyszłości, w Twojem życiu publicznem, jak osobistem, od wielu złudzeń i zawodów.
Ty idąc za wzorem Pawłowym, już nie będziesz potrzebowała dopiero po zawodach i rozczarowaniach leczyć się z ran, zadanych Twej duszy przez niebezpieczne sojusze i złe kompromisy. Wierzaj mi, — mówię z długoletniej mojej obserwacji, — kompromisy wszelkie z radykalizmem smutny mają dla wyznawców Chrystusa epilog. Bo zamiast uchrześcijanienia w tej spójni radykalizmu przez synów światłości, dzieje się odwrotnie: chrystjanizm idzie w niewolę i służbę złych prądów i sam się radykalizuje.
Zanim jeszcze przyjdzie otrzeźwiające doświadczenie, Ty je już uprzedzisz, pouczona przykładem i nauką Pawłową. Ona Cię uchroni przed niebezpieczeństwami fałszywych ideałów, jak i wszelkiego zgubnego radykalizmu.
Bądź więc, Młodzieży droga, naprzemian jednem i drugiem: nieporuszoną i wiotką; nieustępliwą i dostosowującą się do wszystkich.


∗             ∗

Jeśli z takim naciskiem nakłaniam Cię, Młodzieży, do nieodchylania się od zasady Chrystusowej, to niemniej pragnę, ażebyś wnikała więcej, a więcej w przestronność duszy Pawłowej. Naśladuj ją! — i stań się na wzór jego wszystkiem dla wszystkich, ażeby wszystkich Chrystusowi pozyskać.
Dla wielkich celów apostolstwa, zapoznawaj się, tak, jak św. Paweł z umysłowością dzisiejszą, z prądami, które przez społeczeństwa i dusze przebiegają, z upodobaniami i smakiem tych, dla których apostołujesz, ażebyś umiała trafić do serc i byś, odważając swe słowa w duchu umysłowości współczesnej, pozyskiwała ją sobie, a potem wpływała na nią.
Szukaj dlatego wszędzie nie tego, co dzieli, ale tego, co skupia i łączy, pomna na maksymę wyjętą z ducha Apostoła narodów, a wyrażoną przez św. Augustyna: „In necessariis unitas, in dubiis libertas, in omnibus charitas”: W tem, co konieczne — jedność; co wątpliwe — wolność, a we wszystkiem miłość.


∗             ∗

Wychowana na ideałach Pawłowych, bądź, o Młodzieży, pod tym względem wzorem dla naszego tak dziś rozbitego społeczeństwa, które tak często staje na dwu wręcz odmiennych biegunach od myśli i zasady Pawłowej, gdyż tam, gdzie ustępować niewolno, bo w grze jest zasada chrześcijańska, czy to w życiu rodzinnem, czy społecznem, czy państwowem, — tam u nas tak wielu skłonnych jest do ustępstw; idą oni tak często na lep niedozwolonych kompromisów, choćby tylko dla przelotnych, albo wątpliwych korzyści; i dają się niebacznie wprzęgać w rydwan radykalizmu, służąc mu aż do czasu, gdy kapryśny ten pan, wycisnąwszy z sojuszu korzyść dla siebie, odprawi precz swojego sojusznika.
Ale w tem samem społeczeństwie, w którem tak łatwo o prądy i dążenia do zacierania linij, które dzielą Chrystusa od Antychrysta, jest naodwrót tak trudno o zdrową spójnię. Ludzie, powołani do łączności w imię wspólnych ideałów, silą się nieomal na wynajdywanie tego, coby ich dzielić mogło. I w tem, niestety, tkwi największy szkopuł u nas dla powodzenia wszelkiej katolickiej akcji, gdyż tysiączne sztuczne antagonizmy, próżno usprawiedliwiane różnicą politycznych, czy socjalnych, czy innych odcieni, wytwarzają obozy i oboziki, zwalczające się namiętnie i zaciekle z iście fanatycznem zaślepieniem, a nawet nienawiścią.





  1. Gal. II, 4
  2. Gal. II, 5
  3. Gal. II, 11—12 14
  4. 1 Kor. IX, 19—23
  5. Dz. Ap. XXI, 40
  6. Dz. Ap. XXIII, 6
  7. Dz. Ap. XXIII, 9
  8. Dz. Ap. XVII, 28; 1. Kor. XV, 33; Tyt. I, 12
  9. 2. Kor. VI. 14—15





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Teodorowicz.