Święty Franciszek Seraficki

>>> Dane tekstu >>>
Autor Edward Nowakowski
Tytuł Święty Franciszek Seraficki
Pochodzenie Kalendarz Katolicki Krakowski na Rok Pański 1883
Wydawca Księgarnia Katolicka Władysława Miłkowskiego
Data wyd. 1882
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
ŚWIĘTY FRANCISZEK SERAFICKI.
Wspomnienie z powodu 700-letniej rocznicy przyjścia Jego na świat.
separator poziomy
I.

Czasy dzisiejsze przedstawiają nam szczególniejsze zjawisko. Gdy z jednéj strony postępym w naukach, zwłaszcza przyrodniczych, i wydobyte na jaw tajniki natury, i z nich poczynione zastósowania zdają się na pozór podnosić ludzkość na najwyższy szczyt cywilizacyi, z drugiéj zupełna i powszechna niemal niewiara, — i zapoznanie elementarnych zasad religii i prawd moralnych, coraz bardziéj zanurza tę ludzkość w bezdenną toń wszelkiego rodzaju nieszczęść i grozi jéj jakby ostateczną, niechybną zgubą.
Zapewne! bramy piekielne nie przemogą, i prawda z czasem tém większy na gruzach niedowiarstwa odniesie tryjumf. Z tém wszystkiém coraz gorzéj na świecie się dzieje. Wszyscy to czują i wszędzie szukają ratunku, i niestety, wszędzie znajdują w końcu tylko zawód. Zapewne, jedynie w Wierze świętéj zbawienie, ale któż nam tę wiarę w niedowiarstwie naszém zaszczepi? W dzisiejszych naszych czasach mamy pod wielu względami wielu znakomitych ludzi. Jednych tylko nam niedostaje, właśnie takich, jakich głównie nam potrzeba, mianowicie świętych. Z ich serc przebłogosławionych już tyle razy na świat płynęło zbawienie. Pan Bóg ich zawsze na ratunek w ostatniéj potrzebie zsyłał, i oni to właśnie zawsze, kiedy ludzkość błądziła po bezdrożach, na tory właściwe ją sprowadzali, w ręku Stolicy Apostolskiéj w niezrównanęj pokorze swojéj, potężne narzędzie Opatrzności Boskiéj. Prawda to historyczna, a jeśli nie wszystkim wiadoma, to tylko dlatego, że nie przez wszystkich zgłębiona.
Wszystkie nieszczęścia świata zawsze płynęły i płyną w skutek zerwania z Bogiem i z ustanowionym na ziemi Kościołem Bożym, przez który utrzymuje się jedność ludzi z Bogiem. Święci podejmowali ten trud odnowienia zjednoczenia. Uposażeni nadprzyrodzonémi darami, swoja pokorą, swoim zaparciem się, swoim poświęceniem, swoją anielską dobrocią i cudowną działalnością jednali sobie ludzi, i zjednanych sprowadzali do Kościoła, do stóp Stolicy Apostolskiej, która w swą koléj, tuląc marnotrawne dziatki do łona swego, przywracała im spokój, szczęście, i z Boskiém błogosławieństwem wszelką, nawet doczesną pomyślność. Takim świętym, takim aniołem w ludzkiem ciéle, który każdego, do kogo się tylko zbliżał, ujmował sobie swoją słodyczą niebieską, i który w swoim czasie, stawszy się podporą Kościoła i Stolicy Apostolskiéj, przekształcił świat i zaszczepił w nim najwznioślejsze cnoty, a nawet dał pocżątek, jak świadczy znakomity francuski uczony profesor Ozanam téj poezyi, która w Dantem znalazła swoje uwieńczenie — był święty Franciszek Seraficki, którego teraz właśnie Kościół obchodzi siedmsetletnią rocznicę przyjścia na świat.

II.

Życia jego niesposób w kilku słowach zamknąć; owszem, każdy szczegół jego żywot tyle w sobie zawiéra prawd wielkich, że sam jeden starczyłby za przedmiot do napisania całych tomów. A wreszcie niepodobna należycie ocenić wielkiego znaczenia świętego Franciszka bez uprzedniego poznania przed przyjściem jego, stanu świata. Krótka więc wzmianka o tym świętym w każdym razie musi być bardzo niedostateczną i składać się może tylko z gołosłownych, że tak powiem, wyrażeń i ogólnikowych orzeczeń. Na wstępie zatém radzimy czytelnikom naszym nie zadawalniać się niniejszą, pobieżną wzmianką, lecz przeczytać dwutomowe dzieło Ojca Prokopa o świętym Franciszku, najlepsze, jakie dotąd posiada literatura. Jestto dzieło pomnikowe i gruntownością swoją i wyższém światłem przewyższa wszystkie inne, najznakomitsze, jakie się tylko znajdują w tym rodzaju, we wszystkich językach, i nadto posłużyć może za studyjum do poznania epoki, mającéj największą doniosłość, i tak bardzo do naszéj podobnéj.
Epoka Karola Wielkiego, a następnie ogólne powiérzchowne nawracanie całémi masami nowych narodów, i w ślad zatém wielkie uposażenie kościołów i jeszcze większe znaczenie duchowieństwa, i jego wpływ przeważny na wszystkie bieżące sprawy, sprawiły, że do stanu duchownego napłynęło mnóstwo ludzi bez powołania. Następstwem tego hyło największe rozprzężenie karności w duchowieństwie, upadek zupełny ducha religijnego w społeczeństwie świeckiém, i potworzenie się najprzewrotniejszych sekt. Podjęte przez Stolicę Apostolską, mianowicie przez Ś-go Grzegorza VII usiłowania w celu naprawy złego spotkały we wszystkich stanach podtrzymywany przez cesarzów niemieckich opór, niemal powszechny. Wielki Papiéż, nie znalazłszy wykonawców swoich wielkich planów, niepojęty i niezrozumiany przez wiek swój, w opuszczeniu umarł na wygnaniu, wymawiając owe pamiętne na zawsze słowa: dilexi justitiam, et odivi iniquitatem, propterea morior iu ecdlio, Pycha bez granic, chciwość bez miary i zmysłowość pogańska ogarnęły świat cały. Zostały tylko pozory i formy zewnętrzne Chrześcijaństwa. Chrześcijan tak jakby nie było: byli tylko z imienia, bez ducha Chrystusowego. Trzeba więc było niejako odtwarzać Chrześcijaństwo w ludach, i w tym celu przygotować materyjał, pojedyńczo nawracając każdego. Jeden człowiek oczywiście temu zadaniu wielkiemu podołać nié mógł. Owóż Opatrzność święta natchnęła św. Franciszka myślą utworzenia zakonu, któregoby członkowie, wykształceni w szkole świętéj, jako apostołowie nowi, rozszedłszy się po świecie całym, podjęli pracę mozolną poszczególnych nawracań.
Nadto upowszechnione i przez to samo niejako uprawnione niektóre zgubne zwyczaje musiały wywołać, w celu naprawy złego, odpowiedne oddziaływania, przez użycie stósownych do tego środków. To było powodem Ś-go Franciszkowi do ułożenia pewnych przepisów i reguł życia dla osób, zjednanych sprawie zbawienia. Stąd powstał zakon trzeci, ludzi zostających w świecie, czyli tak zwane Tercyjarstwo. Dosyć porównać stan świata przed św. Franciszkiem, z tym, jaki był w chwili jego zejścia ze świata, żeby ocenić opatrznościową misyją tego wielkiego świętego. Największa jego zasługa w tém polega, że stał się w rękach Boskich powolném narzędziem wyższych przeznaczeń. Sprawa bowiem ta święta, dokonana przez niego, nie była jego własną: była to sprawa Boska. Jak słońce, które świat oświéca, nie dlatego oświéca, że jest słońcem, lecz że mu Pan Bóg nadał tę własność świécenia, tak i Święty Franciszek nawrócił świat, bo go Pan Bóg wybrał i uposażył w tym celu darami swémi. On był tylko wiernym Bogu, wiernie spełniając Boskie rozkazy. A na dowód, że Zbawiciel nasz przyjął tę sprawę Ś-go Franciszka za swoję własną, wyraźném świadectwem są te cudowne na jego świętém ciele wyryte blizny — odwzorowane stygmata męki Przenajświętszéj. Były one jakby aprobatą, jakby niebieską pieczęcią, zatwierdzającą posłannictwo Ś-go i dokonanego wielkiego zbawienia dzieła — w nim i przez niego. Zapewne, nie samemu tylko świętemu Franciszkowi należy przypisać to wszystko, co się wówczas stało dobrego. Ś-ty Bernard, Ś-ty Dominik i inni wielcy święci również wielkie w tym czasie położyli zasługi; z tém wszystkiém sama stolica Apostolska przyznaje Ś-temu Franciszkowi piérwszorzędne w téj naprawie świata znaczenie. O cnotach świętégo, o jego wielkiéj pokorze, o jego ubóstwie ewangieliczném, o jego gorącéj miłości Boga i najtkliwszéj czułości dla ludzi, i o wpływie, jaki w swoim czasie za życia wywiérał na wszystkich, można wnosić chociażby z tego tylko, co czuje każdy, czytając opisy, jakie o nim pozostały. Uwielbienie, chęć naśladowania go, podniesienie ducha, światło nadprzyrodzone, cudowne i niedające się wyrazić działania łaski Bożéj ogarnia wszystkich, którzy nawet chwilowo w myśli swojéj go uprzytomnią, i odtworzą z czytania tych opisów w swém sereu obraz tego świętego.

III.

Święty Franciszek ur. 4 paźdz. 1182 r. w Assyżu. Ojciec jego pochodził z dawnéj florenckiéj szlachty, osiadłéj w tém mieście, był bardzo zamożnym kupcem i prowadził na wielką skalę handel z Francyją suknem, i w tym celu odbywał dalekie podróże. Matka jego była uosobieniem dobroci i czułości. Jéj to, po Bogu, zawdzięczał nasz Święty swój nastrój religijny ducha i swoje miłe usposobienie, które mu jeszcze przed rozpoczęciem życia wyłącznie religijnego jednało powszechną miłość, i wpływało na chętne poddanie się jego przewodnictwu. W młodości swojéj był wzorem dla młodzieży i kierował wszystkiémi w tém mieście zabawami w najwyższych towarzystwach. Był bardzo pięknéj i ujmującéj postaci; miał bardzo dystyngowane ułożenie, które wyrażało jego duszę szlachetną i jego czyste i najcnotliwsze obyczaje. Mówił doskonale po francusku i dlatego przezwany został Franciszkiem; na chrzcie bowiem miał sobie nadane imię Jana. W wojnie, jaka się toczyła między Assyżem a Perużią występował w obronie ojczyzny z bronią w ręku; w końcu atoli dostał się był do niewoli, w któréj przez cały rok zostawał, i był jedynym, który wśród ogólnego więźniów smutku, zachował był spokój wewnętrzny, pogodę duszy i wesołość, niczém niedającą się naruszyć. Jakoż pocieszał swoich towarzyszów niedoli w ich cierpieniach i osładzał im przykry ich tam pobyt. Po wyjściu z więzienia ciężko chorował i to mu posłużyło do większego skupienia ducha. Następnie, gdy wstał z łóżka, miasto w pole dla przechadzki i dla oddychania świéżém powietrzem. Tam, wśród przecudnéj okolicy, wpatrując się i zachwycające się pięknémi widokami, począł myśl swą przenosić od rzeczy stworzonych do Stwórcy, i rozważać o wieczności. Togo zaprowadziło do kościoła i usposobiło do głębszéj niż przedtém modlitwy. W modlitwie téj doznawał wyższych natchnień i objawień. Razu jednego, we śnie, widział wspaniały pałac, pełen zbroi, i na zapytanie czyj to pałac? otrzymał odpowiedź że jego, i że ta broń przeznaczona dla jego towarzyszów, którym będzie przewodził. Biorąc literalnie objawienie to, wybrał się był na wojnę, w drodze atoli otrzymał wyższe upomnienie, żeby nie literalnie, lecz duchownie rozumiał dane sobie objawienie. Niezwłocznie tedy powrócił i oddał się wyłącznie modlitwie. Przebywając ciągle samotnie w kościele, w jednéj z takich modlitw usłyszał w duszy głos Boski, nakazujący mu naprawę Kościoła. Nowe to objawienie znowu wziął literalnie i odrestaurował trzy kościoły.
W trakcie tego zaszło nieporozumienie jego z ojcem, który jakkolwiek dawniéj nie żałował. wydatków na stroje i na potrzeby światowe syna, chlubiąc się jego w wyższych towarzystwach odznaczaniem się, skąpy się bardzo okazał dla rzeczy świętych, i obawiając się hojności syna dla kościoła, zażądał od niego publicznie, przed biskupem, wyrzeczenia się wszelkich, mogących na niego przyjść spadków. Święty Franciszek uczynił to najchętniéj, ciesząc się że niezwiązany teraz sprawami ziemskiémi, będzie mógł wyłącznie poświęcić się sprawom niebieskim. Jakoż odtąd — Bóg, zbawienie ludzi, całopalna ofiara całego życia — były treścią jego dalszego życia. Niedługo znalazł naśladowców, i ułożył dla nich regułę zakonną, którą Stolica Apostolska zatwierdziła.
Główną cechą, odróżniającą tę jego regułę od wszystkich innych, jakie podówczas istniały, było postanowienie najsurowsze, aby należący do jego zakonu, nietylko żadnéj osobistéj własności nié mieli, ale żeby nawet i nie przyjmowali w jałmużnie pieniędzy, lecz tylko rzeczy, potrzebne do życia, i co większa, żeby nawet klasztory nieposiadały wcale żadnych majątków, a nawet i Do reguły świętego Franciszka należą:
Franciszkanie, Bernardyni, Reformaci i Kapucyni z których ci ostatni w wielu ze swoich Klasztorów piérwotną ścisłość téj reguły, bez żadnych zwolnień, zachowują.
Prócz tego zakonu założył święty Franciszek zakon żeński, podobnéjże reguły, późniéj od świętéj Klary, piérwszéj przełożonéj, Klaryskami zwany; a także i trzeci zakon, Tercyjarzy i Tercyjarek, nadając im ustawy, odpowiednie osbom żyjącym na świecie.
Zakon ten w średnich wiekach ogarnął był prawie świat cały, przez co ten święty Patryjarcha zakonów tak wielki i zbawienny, jak wyżéj wspomnieliśmy wpływ swój na całe społeczeństwo chrześcijańskie rozciągnął.
Gdy te trzy zakony ustalił, spragniony korony męczeńskiéj, dwa rązy udawał się na Wschód, pomiędzy niewiernych, lecz wrócił stamtąd tylko z zasługą pragnienia śmierci za wiarę.
Prowadził życie nadzwyczaj ostre: pościł bezustannie, i do chleba lub saméj jarzyny, których jedynie używał, domieszywał zwykle popiół lub piołun, Każda jego modlitwa, szczególnie przez kilkanaście lat ostatnich życia, była zachwyceniem. Często w objawieniach rozmawiał z Panem Jezusem i Matką Bożą, do któréj najszczególniejsze miał nabożeństwo i przez pośrednictwo któréj największe łaski i dla siebie i dla całego świata pozyskał w jéj kościołku Porcyjunkulą zwanym. Gdy wpadł w zachwycenie, widywano go tak wysoko w powietrze wyniesionego, że niekiedy znikał z oczu obecnych temu cudowi. Cnoty pokory był jakby uosobieniem, i w skutek tego nie chciał przyjąć święceń kapłańskich, pozostając tylko dyjakonem. Był największym swoich czasów cudotwórcą. Papiéż Grzegorz IX podczas kanonizacyi jego zaświadczył publicznie, jak przytacza Rohrbaher w swojéj Historyi (IX str. 439) że w Niemczech, przez wstawienie się Świętego Franciszka, był nawet wskrzeszony jeden umarły. Na dwa lata przed śmiercią otrzymał blizny Pana Jezusa, i odtąd już sam, stawszy się jakby ciągłym, cudem chodzącym i żywym męczennikiem, obnoszony po miastach i wioskach, samym widokiem swoim nawracał ludzi, i do pokuty pobudzał. Gdy zbliżał się do jakiego miasta, we wszystkie dzwony uderzano, i duchowieństwo z ludem wychodziło naprzeciw niego.
Widząc się bliskim śmierci prosił, aby go zanieśli do jego celki przy kościołku Najświętszéj Panny Maryi Anielskiéj, i tam, gdy już miał ten świat opuścić, kazał położyć się na ziemi. Poszedł do nieba 4 października 1226 r. W poczet świętych wpisany został przez Grzegorza IX, Papieża 1228 roku 16 lipca. Dla niezmiernéj miłości Boga, którą jego serce pałało, przezwany został Serafickim.
Oto modlitwa, którą najczęściéj odmawiał:
Niech siła miłości Twojéj, o mój Jezu, ogarnie duszę moję: abym umarł dla miłości Twojéj o Panie, któryś raczył umrzéć dla mojéj miłości.

Edward z Sulgostowa.
separator poziomy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edward Nowakowski.