[91]ŚWIAT DUCHÓW.
Już za górami słońce skonało:
Jakaż to wsparta na grobie,
Oczy zakrywszy chusteczką białą,
Płacze dziewica w żałobie?
Po kim to może płakać tak rzewnie? —
Ach! z niespłonionych jéj liców.
Z łez nietajonych, zgaduje pewnie,
Że to mogiła rodziców! —
Lecz oto słowik zamilknął w lesie,
Zdrój bliski ciszéj szeleści: —
Echo tłumiony głos ku nam niesie,
Słuchajmyż głosu boleści!
„Szczęśliwszy, kogo zaraz z powicia
„Los na sieroctwo przeznaczy!
„Bo choć nie dozna słodyczy życia,
„Nie dozna mojéj rozpaczy.
[92]
„Szczęśliwszy! kogo w młodości kwiecie
„W grobowéj zamknęli cieśni!
„Wesele tylko znając na świecie,
„O niém i śmierci sen prześni.
„A gdy go wreście po długiém spaniu
„Obudzi trąba Anioła,
„Wszystkich, co płakał przy pożegnaniu,
„Razem obaczy dokoła! —
„Lecz ja, niestety! w lat mych rozkwicie
„Szczęścia zgubiłam już drogę;
„Świat mi pustynią, ciężarem życie,
„A jednak umrzeć nie mogę! —
„O! Boże! czémże mogłam zasłużyć.
„Żeś moje prośby odrzucił:
„Ani dni szczęścia nie chciał przedłużyć,
„Ni dni boleści nie skrócił? —
„Gdzież jest ta dobroć, ta Twoja litość,
„W którem tak szczerze ufała?
„Gdybyś serc ludzkich przenikał skrytość,
„Czyżbyś mógł...“ — „Nie kończ, zuchwała!“
Krzyknął pustelnik, co już przez chwilę,
Wprzód się zbliżywszy nieznacznie.
Słuchał, na bliskiéj wsparty mogile,
A teraz mówić tak zacznie:
[93]
„Nie bluźń, szalona! zkąd ci ta śmiałość:
„Sąd woli Bożej rozbierać?
„O cóż Go wini bezbożna żałość? —
„Człowiek się rodzi umierać.
„Jednaż ty dźwigasz sieroctwa brzemię,
„By w grzeszne wpadać rozpacze? —
„Patrz, co tu grobów okrywa ziemię,
„Nad każdym grobem ktoś płacze!
„Zaprawdę, żalu ni łez twych rzewnych
„Usta me ganić nie mogą;
„Lecz i ja miałem rodziców, krewnych,
„A teraz nie mam nikogo.
„Co mnie kochało, co ja kochałem,
„Wszystko grób połknął głęboki;
„Płakałem nad nim — lecz nie szemrałem
„Na święte Boga wyroki.
„On téż pokornéj ulżył żałobie,
„I gdy mię żal zbyt dociskał,
„On mi pokazał drogę ku Sobie,
„I w Nimem wszystko odzyskał!
„A gdy goryczą zatrute lata
„W dzikiéj pustyni zamknąłem;
„A gdy umarły powabom świata,
„W Nim nowe życie zacząłem:
[94]
„On wzrok mój przetarł z omamień mroku,
„Duch z ziemskich wyrwał łańcuchów;
„On śmiertelnemu odsłonił oku
„Tajny śmiertelnym kraj duchów.
„Tam opłakanych łzami gorzkiemi
„Znowum obaczył przytomnie,
„Jako w powietrzu, skrzydły jasnemi,
Ulatywali kolo mnie.
„Bo kogo w życiu lubego mieli,
„Kto o nich pomni statecznie,
„Z tym oni zawsze; — śmierć ciała dzieli,
„Lecz związek duchów trwa wiecznie.
„I duchy widzą, i duchy czują,
„Gdy ich tu pomną i płaczą;
„Lecz uciekają, lecz odlatują,
„Przed nierozważną rozpaczą. —
„Więc gdy ci teraz wolniéj łzy płyną,
„Gdy ich twa rozpacz nie płoszy:
„Czyż nie doznajesz — wyznaj, dziewczyno!
„Jakiéjś tajemnéj rozkoszy?
„Widzę ją, widzę, jak się objawia
„W blasku twych oczu i liców;
„Czujesz — lecz nie wiész co ci ją sprawia,
„Nie widzisz lubych rodziców:
[95]
„Nie widzisz, jako w blasku miesięcznym
„Płyną schyleni ku tobie;
„Jak żal twój kojąc uśmiechem wdzięcznym,
„Cieszą się z żalu po sobie.
„Oni twych stróżów pełniąc powinność,
„Zawsze cię widzą i słyszą;
„Z radością każdą piękną twą czynność
„W księgę cnót ludzkich zapiszą.
„A gdy ich godna wytrwasz do końca,
„Wtenczas cię z ziemskich padołów,
„Strojni w weselne promienie słońca,
„Wzniosą w orszaku Aniołów! —
„Więc chociaż piękna żałość dziecinna,
„Ty i w sierocéj żałobie,
„Pomnij coś Bogu, pomnij coś winna
„Światu, i bliźnim, i sobie! —
„A teraz z Bogiem wracaj do domu!
„Lecz com ja tobie powiedział,
„Żeś mnie widziała — nie mów nikomu,
„Żeby nikt o mnie nie wiedział.“ —
1824.