Żabusia (dramat, 1903)/Akt III/Scena V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gabriela Zapolska
Tytuł Żabusia
Podtytuł sztuka w trzech aktach
Część Akt III, Scena V
Pochodzenie Teatr Gabryeli Zapolskiej
Wydawca Redakcya Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1903
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Akt III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała sztuka
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SCENA V.
MILEWSKI, FRANCISZKA, później BARTNICKI.

Franciszka. Niech starszy pan pozwoli! Ja zaraz pana zawołam.

Milewski. Rozdarłem sobie palto.

Franciszka. A czegóż to starszy pan przez kuchnię przyszedł?

Milewski. Żeby ciebie zobaczyć.

Franciszka. Ojej, także zachcenie. (Idzie do Bartnickiego i woła). Proszę pana, starszy pan już przyszedł.

(Idzie do kuchni).


Bartnicki. A!... nareszcie... wie dziadzio... ten szubrawiec wyjechał.

Milewski. A cóż miał innego do zrobienia. Zawsze w takich razach mężczyzna wyjeżdża.

Bartnicki. Ale ja go odnajdę. Dziadzio mi dopomoże.

Milewski. A czego ty właściwie chcesz od niego?

Bartnicki. Chcę mu uszy obciąć!

Milewski. W takim razie nie spiesz się zbytecznie. Ja myślałem, że ty masz inne plany.

Bartnicki. Jakie?

Milewski. Ja myślałem, że ty chcesz wpłynąć na tego pana i na twoją siostrę... zgodnie i dodatnio.

Bartnicki. Jakto? niby żeby Mańka przebaczyła?

Milewski. Aha.

Bartnicki. I poszła za niego?

Milewski. Naturalnie. Skoro go kocha i ponieważ to już było ułożone...

Bartnicki (krzycząc). Ale dziadzio zapomniał, że on ją zdradził!

Milewski. O!... zaraz zdradził, zdradził. Mężczyzna nie zdradza, tylko... się zapomina. A zresztą można Mani wytłómaczyć, że się pomyliła, że to wszystko nie prawda!... W kobietę wszystko można wmówić!... Ona tylko na to czeka.

Bartnicki. Inna kobieta — nie Mańka.

Milewski. Głupi jesteś... Niema innych kobiet... są tylko kobiety.

Bartnicki. Mańka nie przebaczy.

Milewski. Przebaczy! Gadanie!... A zresztą cóż znowu tak strasznego?

Bartnicki. Jakto co strasznego? Był zaręczony i miał kochankę!

Milewski. Wielka historya!

Bartnicki. Dla mnie wielka historya.

Milewski. Bo ty, oprócz Żabusi już innej kobiety na świecie nie widzisz... Nic dziwnego — bo też takiej Żabusi na świecie nie znajdziesz. Ale też panna Mania... to nie Żabusia. Daruj mój drogi, ale twoja siostra to czysty pastor w spódnicy. Cóż dziwnego, że młody chłopiec tego... ten...

Bartnicki. Dziadzio go uniewinnia.

Milewski. Spodziewam się. Wszystko zależy od usposobienia. Ty masz takie usposobienie a ktoś inne. Cóż ja winien naprzykład, że mnie ciągle coś za babami ciągnie... Czy to moja wina, że nie umiałem się kochać tylko w babci całe życie? Ha!... A czy przez to babcię mniej kocham? co? nie. A czy może babcia nie jest szczęśliwa? bo nic nie wie... O! w tem cała filozofia... trzeba ażeby i ona nic nie wiedziała. Zdradzać można tylko tak, ażeby to na wierzch nigdy nie wyszło. Jak nie wyjdzie to i wilk syty i owca cała.

Bartnicki. E!... prawda jak oliwa na wierzch wypływa.

Milewski. A ot u mnie nie wypływa... Dwadzieścia sześć lat... i babcia przysięgłaby, że jestem wzorem mężów. Trzeba umieć dobrze łgać. O!... tu cała sztuka!... i nigdy się nie przyznać. Co do mnie, jestem przekonany, że Mania przebaczy i że będziemy jeszcze na weselu. Gdzie Żabcia? chcę się z nią pożegnać i chodźmy do cukierni. Pogadamy jeszcze po drodze... Zamiast obcinania uszów, kup lepiej obrączki...

Bartnicki. Nigdy!...

Milewski. Głupi jesteś. Wierz staremu... ja wiem co jest żyć!... chodź!...

Bartnicki. Żabusia!...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gabriela Zapolska.