[359]ŻEGNAJCIE SIOŁA.
Żegnajcie sioła, zielone zagony,
Kwitnące łany, doliny i gaje,
Już ja nie wrócę do was w te strony,
Duch mój ulata w przyjaźniejsze kraje.
Kędy szczęśliwy, wiosenny maj świeci,
Słowik brzmi pieśni wesołe w natchnieniu,
Do was na skrzydłach jeno myśl uleci,
Jak gwiazdka błyśnie w lazurowem drżeniu.
Żegnajcie sioła, które mi złowroga,
Ręka bezczelna wytrąciła z dłoni,
Spokój w domowej skłóciła ustroni,
Zdeptała ludzkie, święte prawa Boga.
[360]
Miałeś rozlicznych przyjaciół w twem kole,
Gdyś poił roskosz, goił rany serca,
Tulił do łona nie jedno pacholę —
Dziś każden zdrajca, obłudny oszczerca.
Więc czas już w drogę, o kiju wędrownym
Twarde przygody znosić trud niedoli;
Wzgardy piosenkę nuć w duchu pogodnym,
Jako wygnaniec z twej chaty i roli.
Jam wszystko stracił dla szczęścia współbraci;
Błądzę dziś w świecie wśród okrutnych wrogów,
Co mienie skradli — i szczęście z mych progów
Wynieśli zdrajcy, podlejsi jak kaci.
Żegnajcie sioła z płaczącemi drzewy,
Mojemi łzami wypieszczone dzieci —
Już czas iść w drogę, bujne siać posiewy,
Po grudnej wiośnie latko wnet przeleci.
Pustka do koła — życie-no męczeńskie,
Zgraja szatanów w swe szpony porwała;
Stargała śluby kościoła małżeńskie,
Gdy ona duszę djabłu zaprzedała.
[361]
Żegnajcie błonia, nadnotećkie wody,
Sielska siedzibo burzami zwichrzona —
Już nie zawita w twe polskie ogrody,
Pielgrzym do swego nie przyciśnie łona.
On szcześliw zawsze, gdy jasne sumienie
Wyniósł w swej duszy z rozszarpanej strzechy!
I żadnej chmurki nie sięga go cienie —
Dusza przeczysta przebacza wam grzechy.
I ludzie po nim ach długo płakali,
Jakby po ojcu, co dzielił ich dolę —
Z parobkiem razem chodził orać pole,
Śpiewając piosnki po powietrznej fali.
Pies jeno wierny, patrząc na ich zdrady,
Zawył okropnie u bramy z rozpaczy,
Jak pan odarty, znękany i blady,
Po drodze szeptał: coś będzie inaczej.
Zostawił dziatwę na tłumu tam łasce —
Ludzi bez serca, co nie cenią ducha,
Jeno się mizdrzą w fałszywości masce,
Boże ty wielki! — któż krzywd tych wysłucha.
[362]
Niegdzie nie spojrzał — po drodze zmęczony
Siadł na murawie, ważąc los na szali:
Żegnał raz jeszcze rodzinne swe strony,
Poszedł odpocząć w świat dalej, gdzieś dalej.
J. Andrzejewski.