[120]ŻYDOWIE POLSCY.
1861.
1.
Ty jesteś w Europie, poważny narodzie
Żydowski, jak pomnik, strzaskany na Wschodzie,
Swojemi gdy złamki wszędzie się rozniesie,
Na każdym hieroglif unosząc odwieczny —
A człowiek północny, w sosnowym gdy lesie
Napotka cię, odbłysk zgaduje słoneczny
Ojczyzny, co kędyś w niebieskim lazurze,
Jak Mojżesz, się w wodzie pławiła nilowéj,
I mówi: «Jest wielkim, kto bywał tak wgórze,
I upadł tak nisko, i milczy, jako wy». —
2.
Północne my syny z włosami płowemi,
Wschodowej historji my śnieżne obłoki —
Za kabał granicą, odrazu, wprost z ziemi
Patrzący na niebios przybytek wysoki;
Jak Agar synowie, przez kraju istotę,
Jak Sary synowie, przez ojców robotę, —
My pierwej niż inni, my wcale inaczéj
Pojrzeliśmy ku wam, bynajmniej z rozpaczy:
Boć herbem gdy z wami szlachetny się łamał,
Krzyż bywał w przełomie tym — i on nie kłamał!
3.
Aż oto, że dzieje pozornie są zamęt,
Gdy w gruncie są siła i ładność szeroka!
Aż oto, że dzieje są jako testament,
Którego cherubin dogląda zwysoka,
Więc znowu Machabej[1] na bruku w Warszawie
Nie stanął w dwuznacznej z Polakiem obawie.
I kiedy mu ludy bogatsze na świecie
Dawały nie krzyże, za które się kona,
Lecz z których się błyszczy — cóż? Przeniósł on przecie
Bezbronne, jak Dawid, wyciągnąć ramiona!
[121]4.
Poważny narodzie, cześć tobie w tych, którzy
Mongolsko-czerkieskiej nie zlękli się burzy[2]
I Boga Mojżeszów bronili wraz z nami
Spojrzeniem rycerskiem, nagiemi piersiami,
Jak starsi w historji, co, ręką na dzicze
Kiwnąwszy zwysoka, wołają: «Dotrwałem!
Chorągwi się badam, nie chłopy twe liczę,
Bo, kiedyś był nicość, ja mleko już ssałem —
Naturę znam dawniej! — Więc przeklnę wędzidła,
I staniesz na koniu jak pastuch — bez bydła».