Żywot Józefa/I
ROZMOWCE PIRWSZEJ SPRAWY:
JAKÓB — RACHEL — JÓZEF — JDDAS —
JAKÓB dziękuje Panu Bogu za rozliczne
błogosławieństwa, które nad nim okalać raczy.
A to jest pirwsza sprawa żywota
Józefowego.
dziwnie wszytko sprawujesz,
A rozlicznie swojemi
dobrodziejstwy szafujesz.
Jako i mnie dziś raczysz
I gdzież ja to zasłużę
twej świętej miłości?
Opatrzywszy już mój stan
w niemałej zacności,
w wielkiej obfitości:
Dałeś dziatki poczciwe
ku mojej radości,
Wywodząc mię wielekroć
Niechże tobie ze wszego
cześć i chwała będzie,
Ho ją muszę wysławiać
na wszytek świat wszędzie;
i to moje ciało
Za twoje dobrodziejstwo
nigdyby nie stało,
Które hojnie każdemu
A dziwne miłosierdzie wszytkim okazujesz.
Boś rozliczne hojności
rozlicznie wszem sprawił,
od wszytkich zostawił.
RACHEL takież, żona jego, dziękuje, przypominając
też i dziatki swoje:
I jąć bych też tak mogła rzec:
A z kłopotów rozmajitych
Dosyć radości obfitych.
Kiedy patrzę na twe[1]dziatki,
Ony stoją jako kwiatki.
Co się pirwej działo o mnie:
Zwłaszcza Józef, dziecię twoje,
Dziwnie cieszy serce moje:
Bo ta szlachetna uroda
Prawe książę między tymi
Naszemi dziećmi drugiemi.
Raczy-ż nas w nim cieszyć Panie,
Gdyż to jest nasze kochanie.
JÓZEF dziękuje matce za błogosławieństwo:
Jeśliże co po mnie baczysz,
ma łaskawa pani,
Wszytkoć się to snadź stało
za twemi cnotami,
z mJodości chowała,
Teżeś od niego hojne
upominki brała.
Bo iście ten Pan wszytkiem
A kto mu stały w wierze,
nikt na tym nie traci.
Alem dziś dziwny sen miał,
com tej nocy widział:
jakieś snopki stawiał.
Wstawszy z ziemie mój snopek,
gdychmy je stawiali,
Stanął prosto a drudzy
RACHEL Józefowi sen wykłada:
Ach! mój synu namilejszy,
Iście to jest znak nie mniejszy
Ku wielkiemu powyższemu
Bo to iście wielkie znamię,
Iż tak twój stan snadź powstanie,
Iż ociec, bracia i ja mać
Będziemyć się wszytcy kłaniać...
By twój stan tak zacny był,
A my tego doczekali,
W radości się w tym kochali.
JAKÓB śle Józefa do braciej na pole:
jako nic nie wiemy,
Co się dzieje na polu
też z drugiemi syny.
Dobież, miły Józefie,
Jeśliby im potrzeba
z domu posłać czego.
A co się z nimi dzieje
niechaj mi znać dają,
jako się tam mają.
JÓZEF już idzie do braciej:
Natychmiast, panie ojcze:
teszno mię też było,
tu nie słychać było.
Prosto do nich pobieżę,
wszytko ine minę,
A powim ci, dali Bóg,
JUDAS brat młodszy, ujrzawszy Józefa, grozi:
Ono-ż ci on królewic,
co go matka pieści;
Nalepiaj by, aby tu
Boć oni tak mnimają,
bychmy im nie dzieci,
Jedno ten łotrzyk u nich
sam na wszytkiej pieczy.
dziwne sny wymyśla,
A matka mu żegnając
wszytko po łbie kryśla,
Winszując mu nad nami
Nie doczeka, dali Bóg, naszego kłaniania!
RUBEN brat starszy, rozradza, aby go nie tracili:
O, nie daj tego Boże,
Miała mnie gdy pokropić,
i tak wiele złego.
Lecz, gdy tak już chcecie mieć,
iż go stracić mamy,
wżdy wołać nie damy;
Wpuśemyż go w one studnią,
co tu w lesie stoi,
A niechaj się nie mnożą
JÓZEF bracia wita, na pole przyszedszy:
Zdarz wam Pan Bóg szczęsny czas.
braciszkowie mili,
Wszytkiście nas tam doma
Iż o was już kilka dni
nic słyszeć nie było,
Barzo smętnemu ojcu
to było niemiło...
co rychlej wyprawił,
Bych go o waszym zdrowiu
co napewniej sprawił.
JÓZEFA w studnia bracia wpuścili:
i sławny proroku!
A snadź już nie doczekasz
tu onego roku,
Kiedychmy się przed tobą
Bochmy to z onych snopków
tak wyrozumieli —
Już tam w studni racz siedzieć,
gdyć się tak trefiło,
coć się będzie śniło...
RUBEN lituje Józefa już w studnia wsadzonego:
Ach, nie mogęć wycirpieć,
gryzie mię sumnienie,
na swe pokolenie!
A pan Bóg to nam srodze
i z obcem zakazał,
Aby żądny cudzą krwią
swoich rąk nie mazał...
niewinnej krwie jego,
Alem śmierci przyczyńca
i zdrajca ojca swego.
kto zdradzi obcego;
A tak proszę i prze Bóg
poniechajmy tego!...
JUDAS radzi, aby ji przedali:
boć to o nas idzie,
Boć nam jednak już przedsię
to na złe wynidzie:
Kiedy powie przed ojcem,
Odrzeczeć się nas wiecznie,
bo już jednak zdradzon.
Ale nie chcemyli dać
tej śmierci przyczyny,
gdzie w cudze krainy,
A suknia baranią krwią
jego pokropiemy,
A iż go zwierzę zjadło,
Owożci prawie k rzeczy,
coś idą za kupcy...
Snadź Izmaelici,
a to silni głupcy...
zapłacą sowito,
Niechajż tam prorokuje,
bodaj ji zabito!
JUDAS kupców woła:
postój mato z nami!
Widzę, iżeś zdaleka
z swojemi kupiami...
Niechciałbyś u nas kupić
A już ci go przedamy
za więźnia wiecznego...
Naciężej ci snadź będzie
tu z nim z granic wynić,
tam możesz uczynić.
COROBON Izmaelita targuje Józefa:
Barzo to rad uczynię,
jedno go ukażcie,
pieniądzmi odważcie;
Bo chociaż go ja teraz
wam drogo zapłacę,
Przedsięć ja jednak na tym
BRACIA oddają Józefa kupcowi:
Owoż ji masz, aleć się
teraz skaził w nędzy;
Lecz chceszli nam dwadzieścia
Weźmi-ż go już tam wiecznie,
a chowaj ji sobie
Tak jako się nalepiaj
będzie zdało tobie.
Owoż macie pieniądze,
a co się targować —
Zaż go też przy sobie
będę długo chować;
tam kto zacny sobie...
Ale mu snadź żal od was,
bo się w głowę skrobie.
JÓZEF narzekając bracia żegna:
moi braciszkowie?
Cóżeście upatrzyli
na tej nędznej głowie?
Dziwnej pomsty nademną
Zkądże wżdy tak okrutne
przyrodzenie macie?
Widzę, żeście się na me
gardło nasadzili,
okrutną wsadzili
Teraz mię już nędznika
przedajecie marnie!...
Snadź się zewsząd nieszczęście
Cóż wam ta nędzna mucha
na świecie wadziła?
Na czym-że was którego
wżdy kiedy zdradziła?..
że Bóg sprawiedliwy
Nie rad patrzy na krzywdę —
wie to każdy żywy.
Bo dziwnie ten swe sprawy
Każde ludzkie mnimanie
zawżdy opak sądzi;
Co sobie dobrze tuszą,
śmieje się on z tego,
wspomaga nędznego.
Owa iście i mnie też
nędznika wspomoże;
A z was, nie wiem, co sobie
Żeście wzięli nędzny płat
za mnie niewinnego...
Przyjdzie ten czas że i wam
będzie lito tego...
inak nie może stać —
Płaczą oczy, serce drży,
ciężko mi się rozstać
Z przyjacioły, z ojczyzną
Bo sroga rzecz kogo z niej
poniewoli wiodą...
A tak już Panu Bogu
nędzę swą poruczam,
żałośnie was żegnam.
RUBEN żałuje, co się stało:
Ach, jakoż to nam przydzie
psiną oczy zakryć,
ojca swego patrzyć!
Ale wżdy pódźmy k niemu,
chociaśmy zbroili,
Bo ten iście z żałości
umrze w krótkiej chwili.
JUDAS radzi, aby szli ku ojcu:
A cóż czynić? już ci się,
acz nie dobrze, stało...
I samemuć mi się już
Podaj wżdy tę sukienkę,
iż ją krwią pokropię...
Alboć nam czart nagodził
to nieszczęsne chłopię!...
tobieć wżdy uwierzy...
Ach, gorzkiż mu będzie kęs
w dzisiejszej wieczerzy!
A cóż nieboga matka!...
Skoro ujrzy sukienkę,
padnie jako drewno!...
RUBEN mówi ku Jakóbowi:
Zdarz, panie ojcze, pan Bóg —
Jakoż się wżdy raczysz mieć
po swojej chorobie?
Bowiem my się najwięcej
tym jedno cieszemy,
a często patrzemy.
JAKÓB się pyta po Józefie:
Już dobrze, chwała Bogu,
gdy was zdrowe widzę...
z kim to na zad idzie?
A czemu to nie przyszedł
tu pospołu z wami?
Porwono wszemu złemu,
Jestliżeście dlatego
dziecię zostawili —
Nadobnieście ty rzeczy
iście rozprawili!...
Nie troszcz się, miły panie,
będzieć i dziecię wczas;
Wszakciechmy wszytko dzieci.
cokolwiek jest tu nas...
drugich nie dostało;
Stanieć Pan Bóg za szkodę
gdy nas tak nie mało...
JAKÓB się lękł:
snadź rzeczą mylicie!...
Prze miły Bóg, czemuż mi
prawdy nie powiecie?
Albo się rozraziło,
Albo mu się co złego
tam potrefić mogło?...
Oczy mi czemuś płaczą
a drży wszytko ciało...
już prawie struchlało...
RUBEN cieszy ojca:
O mój namilejszy ojcze!
pomni, iżeś człowiek,
krótki każdemu wiek:
Wszytko Pan Bóg chce chować
w jednostajnej mierze,
Tak stare, jako młode,
A snadź błogosławiony,
kogo w niewinności
Tu na świecie zastawszy
weźmie k swej radości...
na świecie frasuje,
Wielką mu potym tego
łaską nadstawuje.
Pamietajże też na to,
Nie rad żadnego widzi,
kto mu się sprzeciwi.
Nie frasuj że swych czasów,
a bądź dobrej myśli,
zdrowo k tobie przyszli.
RACHEL żałobliwa narzeka usłyszawszy to:
Ach niestotyż rnnię nędznicy!
Poglądająć na się wszytcy...
Nie długo być ze mną duszy!..
Już moje oczy biegają,
Snadź krwawe łzy wylewają,
Podobno się i spadają
Ach, me namilejsze dziecię!
I czemuż mi nie powiecie,
Żywoli wżdy, czy umarto?
Jużbych snadź i moje garło
By wiadomość jako była.
JUDAS cieszy Rachel:
Prze Bóg, pomni ty słowa,
które Ruben mówił,
tak Pan Bóg połowił.
Kiedy bychmy z żałości
jeszcze mieli zdychać, Zwłaszcza gdy je on na nas
Nie odstępuj, proszę cię,
od swego baczenia;
Wiesz, że każda niewiasta
mdłego przyrodzenia.
A cóż się to wżdy ma dziać,
czemuż nic powiecie?
I gdzież się wżdy podziało
moje miłe dziecię?
więcej przysparzacie,
A prawię mię chcąc żywo
sami umarzacie.
RUBEN powiada, iż ji zwierze zjadło:
a nic się nie lękaj,
Panu Bogu w opiekę
już wszytko poruczaj...
Kiedyś go do nas posłał,
Lecz gdy nam powiedziano,
wszędychmy szukali.
Naleźlichmy to miestce,
gdzie go zwierzę zjadło;
bodaj się zapadło!
Owo jest i sukienka
rozdrapana jego,
A wszytka krwią skropiona...
A o nim ani znaku,
kędy się sam podział...
Panie Boże, tej naszej
przygody się pożal!
Ach, niestotyż, dawno to
moje serce zgadło!
Niewiem, jestli z żałości
tam się nie rozpadło...
pokarał nędznego,
Że snadź w płaczu dokonam
żywota swojego!..
Snadź już łzami wypłyną
Serce się strachem trzęsie,
dobrze nie wyskoczy...
O nie szlachetne zwierzę,
cóżeś to sprawiło,
tak marnie zbawiło?
Ach, moja miła Rachel,
pomni się ty ale,
Boć we mnie mego zdrowia
RACHEL matki smętne narzekanie:
O jakoż się ja mam pomnić?
I któż więtszą żałość ma mieć?
Już nie czuję, mam-li duszę...
Ach, moje smutne odzienie,
Gdzie jest moje ucieszenie?
Jedno widzę kęs krwie jego...
Marnieś straciło samego...
Jestliżeś jest sprawiedliwy
Weźmi-ż matkę, gdyś wziął syna...
Wszak tego słuszna przyczyna.
Sam to, miły Panie, obacz,
Boć mię to iście nie minie,
Iż sobie co złe uczynię...
RUBEN upamiętawa Rachel:
Ale cóż się wżdy ma dziać,
Iście i Pana Boga
na się obrazicie.
Wszak wiecie, jako to jest
Pan Bóg na wszem prawy...
tego dziwne sprawy?
Owa to on k waszemu
snadź lepszemu czyni;
A wielki to występek
Wielkim to miłośnikom
jego się przygadza,
Aleć, on to sowito
rad zasie nagradza.
wszytko poruczajcie,
A zdrowie z jego łaską
społu zachowajcie.
JAKÓB cieszy Rachel i sam siebie:
acz to jest trudna rzecz,
By się serce żałości
już tej miało ostrzedz,
Wiem, że już nama przydzie
Ukracaj, kędy możesz,
wżdy smętku swojego...
Bowiem to jest nawiętsze
lekarstwo w żałości,
w bezpiecznej stałości.
A kiedy się która rzecz
nie może już odstać,
Cóż działać? jedno Panu
Cieszwa się przedniejszemi
strasznemi szkodami,
I inych wiele zacnych
ludzi przygodami:
też mu wolno pobrać,
Dziwnie on swemi skarby
tu raczy szafować.
A tak już jemu wszytko
Siebie i swe żałości
na opiekę dajwa:
Boć jemu zawżdy łacno
smętnego rozśmieszyć,
umie i pocieszyć...
RACHEL Panu Bogu porucza swą żałość:
Łacnoć tobie, żeś mężczyzna!..
Aleć nie ta smętna blizna
Bo się barzo w sercu broi...
Już się i oczy zaćmiły:
A snadź przydzie w krótkiej chwili,
Poruczywszy Bogu ciebie,
A Boże daj, aby teraz, —
Wszak nie dwakroć mrzeć, jedno raz,
A niźli tak w tym żywocie
Mam mieszkać w wiecznym kłopocie;
Zadrży we mnie każda żyła,
Gdy wspomionę dziecię twoje...
Tak jest smętne serce moje!
Acz jest panu wszytko wolno,
A trudnoć mię ma rozśmieszyć,
Chociać umie smętne cieszyć...
Ale któż go skarać może...
Już tak Jakóbie nieboże,
Aż się śmierci dopłaczewa;
Ta już wszytkiego dokona,
Bo to jej rzecz przyrodzona.
A Pan Bóg, gdyż tak mieć raczy,
Ty, co nas tu żywo gniecie,
Nagrodzi na onym świecie...
Bo nie wiem, by kto ugodził.
Aby to na tym nagrodził...
Tożby mię smętną rozśmieszył...
Gdyż tak chciał mieć, a cóż mu rzec?
Jedno w tej żałości umrzeć!