Żywot Józefa/II
POTYFAR, hetman króla Faraona.
COROBON, Izmaelita, kupiec.
JÓZEF, młodzieniec.
POTYFAR już w Egipcie ujrzawszy Izmaelity
Hej, hej, posłuchajcie mało,
towarzysze mili!
Znać, iżeście w dalekich
gdzieś krainach byli.
i cóż z sobą macie?
Owa się co spodoba, tedy mi przedacie...
COROBON Izmaelita, kupiec:
u nas nie wąskiego,
Bo by trzeba na wasz stan
mieć co osobnego.
Ty jedno proste rzeczy
Których wam snadź nie trzeba:
wszak was dobrze znamy.
POTYFAR ujrzawszy Józefa pyta, co jest:
A to co za pacholę
Znać, że nie z naszej ziemie:
komu je chowacie?
A znać, iż to musi być
jednak coś dobrego,
i osoba jego.
COROBON Józefa chwali:
Tuchmy, panie, na drodze
też tego dostali:
zań srebrników dali.
Ale wierę nam nie żal
nic nakładu tego,
Bo iście z niego mamy
Iż mało sami wiemy
tam o której rzeczy,
Mało on już nie wszytko
tam ma na swej pieczy.
Proszę was, chciejcie mi się
tym chłopcem zachować,
A w rychle to poznacie,
iż wam to chce oddać.
tak wiele pieniędzy;
A iścieć u mnie w żadnej
też nie będzie nędzy.
A będzieli mi się tak
Nie zachceć mu się zasię
rychło do macierze.
IZMAELITA, kupiec:
Panie, mychmy też radzi,
Bowiem się nam we wszytko
foremnie przygodził.
Ale, gdy się wam tak zda,
sobie go wziąć raczcie,
nam życzliwość baczcie.
POTYFAR dawa pieniądze za Józefa:
Owoż weźmicie pieniądze,
towarzysze mili,
teraz uczynili.
I od tej drugiej kupiej
już dam za was myto,
A nagrodzi się wam to
Już przedany JÓZEF pana prosi, aby był nań
łaskaw:
Gdyż tak Pan Bóg raczył mieć,
mój łaskawy panie,
bądźże łaskaw na mię.
Iścieć mnie nic nie zejdzie
na każdej pilności,
Jedno mało sfolgować
Jestlibyś z mej prostoty
co nie k myśli baczył,
Proszę, abyś do czasu
z łaską karać raczył.
Zkądeś jest a któregoś,
powiedz mi, narodu?
Albo wżdy też, któremu
tam służycie Bogu?
myśleć o swem rodzie,
A stara się, aby był
zawżdy na swobodzie.
JÓZEF wysławia Boga swego i naród:
mój panie łaskawy,
Jakiego Boga mamy —
bo dziwne jego sprawy.
Co stworzył niebo, ziemię,
Bo to jest Bóg nad Bogi,
o tym pewnie wiemy.
A z rodum żydowskiego,
cnotliwego domu,
nie powiem nikomu:
Bo snadźby kto słuchając
chciałby o tym szydzić,
A ja bych się za swą krew
POTYFAR oddawa klucze Józefowi:
Niechcę się ja nic pytać
o twojej przygodzie.
To mi miło, iż dobrze
Wyznawasz też poczciwość
na wszem domu swego:
Ja nie tuszę o tobie
iście już nic złego.
klucze od wszytkiego;
Bądźże wiernym szafarzem
już dobra mojego;
A poznamli cię wiernym
Iście łacno nagrodzisz
przeszłych przygód swoich.
JÓZEF się być wiernym obiecuje:
Dali Bóg to, mój panie,
Mój Bóg, któremu dufam,
nademną to sprawi.
Choć sprawy nie dostanie
mnie w mojej młodości,
iście na wierności.
A ty jako mądry pan
mnię przepuścić raczysz,
Gdy z prostoty, nie z chuci,
Bo snadź i Bóg, co nigdy
w swych sprawach nie błądzi,
Ten więcej złościwam myśl,
JÓZEF swe więzienie Panu Bogu porucza:
jedyny na niebie,
Wiem, że gdy kto na pomoc
wiernie wzywa ciebie,
nigdy nie omyli,
A dozna dziwnej łaski
każdy w krótkiej chwili.
Zwłaszcza w świeckich pomocach,
Ci są twojej opiece
wszytcy poruczeni.
Nie opaszcząjże, Panie,
twej nędznej siroty.
wżdy moje kłopoty...
A wszak twoja cześć, chwała.
ztąd nawięcej słynie,
Iż ten, ktoć wiernie ufa,