<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Konopnicka
Tytuł 4/VII 1890 r.
Pochodzenie Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom VIII
Redaktor Jan Czubek
Wydawca Gebethner i Wolf
Data wyd. 1915
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa, Lublin, Łódź, Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
II. 4/VII, 1890 r.


Kiedy w Wenedów[1] obóz przyniesiono
Królewską harfę, pieśni złoty zdrój,
Potężną siłą wezbrało im łono
Na nowe życie i na nowy bój!

A król oślepły, w klęski swej koronie,
Co stał pod błyskiem piorunowych łun,
Z krzykiem wyciągnął drżące swoje dłonie
Do czarodziejskich złotej harfy strun.

I wznieśli czoła wodzowie boleśni,
I w zachwyceniu stanął cały lud...
On czuł i wierzył, że w ojczystej pieśni
Jest słowo życia i zwycięstwa cud!

O Polsko moja! oto wraca tobie,
Tułactwa swego otrząsnąwszy pleśń,
Ta, która była niemą w swoim grobie,
Królewska harfa, ducha twego pieśń!

Każda jej struna żarem życia płonie,
Każda jej struna wiarą w życie drga...
Polsko, wyciągnij umęczone dłonie,
Oto ci wraca złota harfa twa!


Oto zaklęta moc twoja i siła
I twa nadzieja w przyszłość lepszych dni...
Oto się wielka otwarła mogiła,
Pieśń nieśmiertelna oto wraca ci.

O, wznieś swe serce, z prochu podnieś głowę,
Niech u twej trumny cały stanie lud!
Przez pola życia twego pogrobowe
Duch dziś przechodzi, duch zasiewa cud!

Może dziś ślepi mękę twą obaczą,
Może dziś głusi posłyszą twój jęk,
Może wyschnięte źrenice zapłaczą
Na onej harfy zmartwychwstałej dźwięk.

Może osłabli dźwigną się z niemocy,
Może bezwładni odzyszczą swój ruch,
Może się z grobów podniosą prorocy,
Kiedy ich dotknie żywy słowa duch.

On to świt nowy, dzień nowy obwoła
Po całowiecznej, długiej nocy snach;
On grody twoje rozbudzi i sioła,
Co małodusznie posnęły w swych snach.

On twoje ziemie i twoje dzielnice
Zestroi w jeden wszechpotężny ton,
I żywej pieśni otworzy krynicę
I serc miljona rozkołysze dzwon!

On po twych miedzach rozszeleści grusze
I skowronkowy łanem puści głos,
I zbudzi senną ludu twego duszę
I błyśnie ostrzem wysrebrzonem kos...

On pójdzie wichrem w puszcze starej Litwy
I pójdzie szumem przez odwieczny bór,

I poczną dęby szeptać swe modlitwy
I sosny groźnie zawiodą swój chór,

Jak Wernyhory[2] rumak niekiełznany,
Przeleci ziemię życia dreszcz i moc
Przez sine stepy, przez smutne kurhany,
I z bielejących kości strząśnie noc.

I brzękną pieśnią srebrne one liry,
Co zardzewiałe drzemią w proch już,
I siwych orłów odezwą się skwiry
I step zakipi życiem wszerz i wzdłuż,

Duch, co się kiedyś pieśnią stał natchnioną,
Znowu się wróci w złote źródło swe,
W siłę narodu, w nadzieję wskrzeszoną,
W bicie serc bratnich, w uścisk, w okrzyk, w łzę.

A to, co wzięte było z skarbca ludu,
Słowo potężne, jak stworzenny wiew,
Tajemniczego znów się mocą cudu
W ciało narodu zamieni i krew!

A zdroje życia, co skróś ziemi biły,
Nim je w błękity tchem swym podniósł wieszcz,
Znowu w podziemne powrócą się żyły
I serca wzmocnią, jak majowy deszcz.

I jedna iskra nie będzie stracona,
Wzięta ze znicza narodowych wiar,
Ale płomieniem obejmie znów łona,
W stygnących piersiach życia niecąc żar.

Jako jednego łańcucha ogniwa,
Duszę narodu i pieśniarza duch

W ogniu boleści łączy siła żywa
W jedną potęgę, w jeden życia ruch.

Jego my, bracia, i nasz on rodzony!
A drogi proch ten to przyszłości siew
Na chleb łamany pomiędzy miljony,
Zaprzysiężone na życie i krew!

Ołtarzem będzie grób ten dla narodu,
Modlitwą będzie pieśń jego i cześć;
Z mroków niewoli i z niewoli chłodu
Myśli i czucia — tu będziemy nieść.

I nie ostygnie i nie spopieleje
Serce, co tutaj przyjdzie szukać tchu,
A nieśmiertelne narodu nadzieje
Zmartwychpowstaną i ożyją tu!






  1. Wenedzi w tragedyi Słowackiego »Lilla Weneda«.
  2. Wernyhora — słynny w podaniach ukraińskich kozak-wieszczbiarz, odtworzony w postaci Michała Czajkowskiego pod tymże tytułem i na obrazie Matejki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.