A śpis Bartek, Symek, Wojtek (1904)
<<< Dane tekstu >>> | |
Tytuł | A śpis Bartek, Symek, Wojtek |
Pochodzenie | Kantyczki. Kolędy i pastorałki w czasie Świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane z dodatkiem pieśni przygodnych w ciągu roku używanych |
Redaktor | Karol Miarka |
Wydawca | Karol Miarka |
Data wyd. | 1904 |
Miejsce wyd. | Mikołów — Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały dział I |
Indeks stron |
Banek. A śpis Bartek, Symek, Wojtek, Maciek, Walek, Tomek, Kuba, Stachu? * Ozwijze się pzecie ktury z was, bo umrę od wielkiego strachu. * Ono coś takiego, jak słońce jasnego, świeci na niebie.
Wojtek. Obyześ spał! cego wrzescys? cy cię pono niefortuna łupi? * Spis a gadas, mazy ci się lada Judas, a ty bajes głupi: * Zeć się coś zjawiło, znać ci się pzyśniło, ześ widział słońce.
Banek. Oj nie spięć ja muj Wojtalu, ani ci tez lada cego prawię, * Juz to chwila, jak nie pzez sen światłość widzę, lec na scerym jawie: * Słysę i śpiewanie i pześlicne granie, hań za górecką.
Wojtek. Nie pleć plotka, nie budź drugich, tak ci się to cusi pzywidziało; * Ktuzby śpiewał? sowy kzycą, wilków się tez znać dość nazbiegało : * I tak się im ocy przy pochmurnej nocy, błyscą jak świecki.
Banek. Nie sowyć to, ani wilcy, znam ja wilków, znam dobze i sowy, * Pojzyj jeno mój Wojtalu, jakeś sumny, tylko podnieś głowy, * A pzypatz się łonie, która w onej stronie okryła niebo.
Wojtek. Gdziez ta łuna? Banek, Oto widzis, jak się niebo łyska bez przestanku. * Wojtek. Prawdęć mówis, widzę; ale cóz to z tego będzie miły Banku? * Pódźmy stąd, bo trwoga, pobudźmy dla Boga i drugich bratków.
Banek z Wojtkiem. Gwałtu! gwałtu! niebo gore; cy się pono świat zajął bratkowie? * Przebóg wstańcie, a cemprędzej uciekajcie, bo idzie o zdrowie: * Jeśli nie wstaniecie, wsyscy poginiecie, prec do jednego.
Walek, Maciek. Cóz to, cóz to, gore kędyś? prawciez! cy się co gdzie złego stało? * Wojtek. Patrzcie jeno, kto z was widział, zeby niebo tak kiedy gorzało: * Przeto uciekajwa, bracia postradajwa, już i tych owiec.
Walek. Stójcie bracia; gdzie chcecie iść? a bydełko jako zostawiemy? * Dyć pockajcie, az wprzód co to są za dziwy, dobrze zrozumiemy: * Oto się nasego Bartosa starego spytajmy, co to.
Miły Bartos, ty najlepiej mozes wiedzieć jako cłowiek stary, * Wiem ześ mądry, boś ty z młodu słycham chodził z tablicą do fary: * Więc jako rozumny, powiedz nam mój sumny, co to takiego?
Bartos. Dobrze, wnet wam powiem, tylko pocekajcie, az cłek pomiarkuje, * Co to: pudźmy jeno bliżej owdzie, gdzie się cęsto połyskuje. * Juz wiem, co to znacy; tak jest nie inacej, jako wam powiem.
Słyseliście, jako w Raju Jewa wdawsy się w rozmowy z węzem, * Z jego rady, przestąpiła zakaz Boski z Jadamem swym męzem: * Jabłko zjadłsy sama, ogryzkiem Jadania pocęstowała.
Za co Pan Bóg węza pzeklął, wygnał z Raju Jadama i z żoną * Jego Jewą, lec się jako Pan i Stwórca łaskawy nad oną * Ich nędzą zmiłował, bo im deklarował Syna Swojego.
Posłać na świat, który zeby owym grzechem, całe ludzkie plemię * Zarazone mógł uzdrowić, w zywot Matki miał zstąpić na ziemię, * Potem się narodzić i nas wyswobodzić z mocy satańskiej.
Otóz się to ten Syn Bozy, a Mesyas z dawna obiecany * Ojcom nasym, zjawił teraz, będąc na świat od Ojca posłany: * Przyjął na się ciało, aby się dość stało, za grzech Jadama.
Narodził się, jako z głosu Janielskiego zrozumieć mozecie: * Ot zem wam juz wytłumacył, co to znacy; cegóz więcej chcecie? * Jeśli nie wiezycie, to tu zobacycie wnet co nowego.
Stach. Juzci tobie miły Bartos, jak mądremu, my wsyscy wierzymy, * Ale jesce jednej rzecy wyrozumieć dobrze nie możemy: * Cego ci Janieli, co się hań zlecieli, po nas ządają?
Bartos. Wsak słysycie, dla cego się ci Janieli radują na niebie, * Ze Mesyas przysedł na świat, więc nam w tejze wesołości siebie * Kazą naśladować, do sopy wędrować, przywitać Pana.
Symek. Toć to słusna, zeby i my To Paniątko święte przywitali, * Ale kędyz Jego sukać i kogo się w ciemnej nocy Oń będziem pytali: * My drogi nie wiemy, jesce gdzie zbłądzimy do srogiej kaźni.
Bartos. Przecie z ciebie Symku prostak, kiedy jesce nie rozumies tego, * Co Janieli dość wyraźnie powiadają, ze narodzonego * Pana, który z nieba przysedł, sukać trzeba w Betleem Judzkiem.
Tamze idźmy jak na pewne, wprzódy jednak nizeli pójdziemy, * Gospodarzów ze zostaną przy bydełku, sobie uprosimy: * A ci z parobkami, takze z kundysami, będą strzedz trzody.
Tomek. Juzci to iść jak iść mniejsa; ale z cem iść, to stuka; co damy * Tak wielkiemu Panu, kiedy nic godnego dla Niego nie mamy: * Chyba jak charłacy, ze Mu z nasej pracy co darujemy.
Bartos. Nie takić to Pan, jak nasi, azeby miał cego potzebować; * Ma On wsystko, bo jest Bogiem; co das, tem się będzie kontentować: * Bo On na ochotę i chęć, nie na złote patrzy podarki.
Więc o to się, ze to z wielkim Panem sprawa, najmniej nie turbujmy, * Lec kazdy das co mas w domu, a podarki cemprędzej gotujmy: * Co mało cy wiele, zabrawsy w kobiele, ponieśmy Panu.
Ja najpierwej na co mnie stać, co mogę mieć u siebie, cielątko * Zaniosę Mu. A ty Kuba co das? Kuba. Oto dam Mu pstre koźlątko. * Banek. Toć ja na ofiarę kapłonów Mu parę tłustych zaniosę.
Griger. A ja skopa najlepsego Temu Panu nie będę żałował. * Wojtek. Tyś pan; ja jako ubogi, jagniątko Mu będę ofiarował. * Walek. Ja gęsi kilkoro. Janek. A ja sześcioro dam kurcąt młodych.
Bartos. Maciek Mu tez da jędyków z parę; Tomek kackę i kacora; * Symek z Antkiem na klusecki mąki dadzą Mu choć po pół wora: * Stach Mu tatarcanej, a Sobek jaglanej kasy przyniesie.
Wy tez drudzy dajcie, co się któremu z was będzie podobało. * Przyjmiej Ten Pan wsystko, który tak za wiele jako i za mało * Zapłaci stokrotnie; tylko Mu ochotnie dajcie, co macie.
Parobcy tez, jeśli będą chcieli przejść się do Betleem z nami, * Tedy trzeba, zeby i ci nie chodzili z próznemi rękami: * Lec kazdy dla Tego Panica małego, przyniósł co z sobą.
Parobcy. Dobrze! mili gospodarze; prosimy was, niech z wami idziemy * Przywitać to Paniątecko; juz Mu się na dary zdobędziemy: * My, co nic nie mamy, Dzieciątku zagramy, na cem kto umie.
Jadamek. Mam ja w domu sumne jabłka i gruski, to Mu na opałce * Grusek kopę, drugą jabłek tez zaniosę; a ty Mu w kobiałce * Jaj świeżych z pół kopy weź z sobą do sopy, na poleweckę.
Pawełek. A ja na tę poleweckę daruję Mu garcek polewany. * Jędrek. To ja łyskę. Frącek. A ja miskę. Kuba. Ja zaś wezmę Mu słodkiej śmietany: * Ty mleka dzbanusek, a ty weź garnusek masła młodego.
Pieś. Ja Mu będę ofiarować miodu scerej patoki faseckę; * Idko. Ja mędrzyków z kilkanaście; Krystek. A ja Mu dam z koprem gomułeckę: * Misiek. A ja naostatek, wabiów kilka klatek, daruję
Panu.
Bartos. Nu toście juz podarunki nalezycie wsyscy rozrządzili; * Teraz trzeba, zebyście je jak najprędzej bracia poznosili: * Idźciez, za pas nogi zatknąwszy, niech drogi cas nam nie ginie.
Pasterze z Parobkami. Juześmy się wsyscy ześli; idźmyz teraz, przywitajmy Pana. Bartos. A słuchajcie, jak tam przyjdziem, upadnijcie zaraz na kolana. * A potem wasemi cołami grzesnemi bijcie przed Panem.
Symek. Ucynimy tak, jak mówis miły Bartos; tylko cię prosimy, * Chciejze ty być oratorem od nas wsystkich, bo my nie umiemy * Jakoby Go witać; ty umies, boś cytać ucył się w skole.
Bartos. Mniejsa o to, tylko idźmy; nie bawmy się; tędy bracia droga. * Walek. Tam to pono Bartos idziem, gdzie się błyscy jasność ona sroga. * Bartos. Tam
bracia idziewa, wkrótce tam staniewa, z Boską pomocą.
Ot ześmy tu; teraz nuże kazdy dobądź podarunku swego * Z swej kobiałki. Matus. A kędys Pan? wsak nie widać domostwa zadnego. * Bartos. Oto w tej stajence. Maciek. Cóz zaś tam Panience ma być spocnienie?
Bartos. Tamci pewnie; wnijdźcie jeno, a ze tak jest, na ocy ujrzycie. * Cóz skłamałem? cym powiedział prawdę? jakze? co na to mówicie? * Klęknijcie porządkiem, pzed świętem Dzieciątkiem, a mówcie ze mną:
Zawitajze, powitajze, Dzieciątko wielki Królewicu: * Nieba, ziemi i wsech rzecy najprawdziwsy nas wsystkich dziedzicu; * My Twoi poddani na nędze skazani, za grzech Jadama.
Ciebie Pana mościwego i Dziedzica nasego witamy; * Tobie pokłon nas poddański, jako Panu oddając, rzucamy * Się pod Twe nózecki, w święte pielusecki, Twe uwinione.
Dziękujemyć po tysiąckroć za tak wielkie dobrodziejstwo Twoje, * Ześ Ty Sobie będąc Panem, Bogiem, Stwórcą, na wszechmocność Swoję * Nic nie respektował, aleś się darował, nam mizerakom.
Porzuciłeś ślicne niebo, tak pięknemi osute gwiazdami; * Opuściłeś i Janiołów, a tu między temi bydlętami * Racys lezeć w złobie, mogąc wselką Sobie zrobić wygodę.
Robak biedny ma swój kącik, mają swoje łozyska zwierzęta; * Ryby w wodzie lochy, gniazda w krzakach mają wygodne ptasęta: * A Ty Pan stworzenia wsystkiego, skłonienia słusnego nie mas.
Nie mógłześ se to przynajmniej ciepłej jakiej obrać izdebecki; * Nie tę sopę gdzie na sianku leząc, musis drżeć bez pościołecki: * A tu zewsąd wieje, biedkę cię zagrzeje, ten osioł z wołem.
Ale ześ sam tak chciał, tak się świętej Twojej podobało woli, * Cierpiąc nędzę, byleś tylko wyzwoliwsy nas ludzi z niewoli * Carta przeklętego, w niebie nas na jego osadził miejscu.
Bądźze Panie za tę łaskę od wszystkiego pochwalon stworzenia, * Ze przez Ciebie z Bogiem Ojcem pojednani, naszego zbawienia * Pewni być mozemy, jeśli zyć będziemy, tak jak należy.
Jakże Ci to odwzięcymy? jak za to Ci Panie oddamy? * Ty wies lepiej, ze zawdzięcyć byś na miazgę zbił nas nie zdołamy: * Więc na jakie stanie nas podarki, Panie! takieć dajemy.
Przyjmijze je wdzięcnie od nas; wsak wies, ześmy ubodzy pastusy; * Na cośmy się mogli zdobyć, toć dajemy, chętnie z serca, z dusy: * Wybac, naostatek, patrząc nie na datek, lec chęć dających.
Pódźciez tez i wy parobcy, a na wasej muzyce zagrajcie, * A którzy z was podarunki jakie macie, to je tez oddajcie: * Kładźcie je ostróznie, a wy tez naboznie grojcie Dzieciątecku.
Nie ciśnijcie się jako bydło pod sam cebuch z swojemi basami; * Ty zaś Jaros i z Kasperkiem z drugiej strony stańcie ze skrzypkami: * A ty Sobku chudy, podle nich graj w dudy, a zgadzajcie się.
To juz nam nic nie zostaje, tylko jesce żebyśmy ślicniuchne * To Dzieciątko pozegnali, niz pójdziemy i Jego Matuchnę * I staruska tego, a potem do swego sedł kazdy domu.
Więc klęknąwsy mówcie za mną: zegnamy Was nase święte Państwo, * My pastusi z parobkami, wierne Wasych Miłości poddaństwo; * Juz od Was idziemy, bo się tez spiesymy do nasej trzody.
Wprzód jednak: niz stąd pójdziemy, prosimy was a najbardziej Ciebie, * Utajony w małem ciałku Wielki Boze, aby nam na chlebie * Nigdy nie schodziło, wsystko się darzyło, po nasej myśli.
Lec to fraska; o coś więcej prosimy Cię nas Boze Jedyny: * Ucyńze to dla Staruska tego i Twej Matuchny przycyny: * Jak światu pomrzemy, niech z Tobą żyjemy na wieki w niebie.
Juzze idźmy; a kto się nas w drodze pytać będzie, skąd idziemy, * To co się stało w Betleem, o tym Panu kazdemu powiemy: * Ze się Bóg narodził, by nas wyswobodził od wsego złego.