Kantyczki (Miarka)/Kolędy i pastorałki/całość
>>> | Dane tekstu||
Tytuł | Pieśni na Boże Narodzenie | |
Pochodzenie | Kantyczki. Kolędy i pastorałki w czasie Świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane z dodatkiem pieśni przygodnych w ciągu roku używanych | |
Redaktor | Karol Miarka | |
Wydawca | Karol Miarka | |
Data wyd. | 1904 | |
Miejsce wyd. | Mikołów — Warszawa | |
Źródło | Skany na Commons | |
| ||
Indeks stron |
I chwałę Bogu, mir ludziom głosi; * Posłuchajcie.
Pospieszcie, pastuszki, do stajenki; * Gdzie się narodził Jezus maleńki; * Chrystus, Pan świata dziś się narodził, * By z grzechów cały świat wyswobodził, * Nie bójcie się!
Pójdźmy do stajenki Betleemskiej, * Ujrzeć, co głoszą chóry anielskie; * Co tam znajdziemy, światu powiemy, * Potem zagramy i zaśpiewamy: * Alleluja!
O jak wesoła dla nas nowina; * Panna powiła Boskiego Syna; * Będziemy mieli pokój na ziemi, * Za to oddajmy z ludźmi wszystkiemi: * Cześć dzieciątku.
Ach! biada, biada mnie Herodowi, * Utrapionemu wielce królowi: * Żem jakiemu czasowi złemu, * Popadł kłopotowi.
Doszła mnie jakaś dziwna nowina, * Mojej żałości wielka przyczyna, * Pojawiła się, narodziła się, * Przedziwna Dziecina.
Rozmaicie to różni udają, * Czyli to prawda, czyli też bają: * Że ma królować, Żydom panować, * Tak mi powiadają.
Ach! biada, biada mnie Herodowi, * Utrapionemu wielce królowi: * Wierna czeladzi, czynić nie wadzi, * Co ku kłopotowi.
Tę teraz wierność ukażcie swoję, * Słudzy, dworzanie, żołnierstwo moje, * Bierzcie broń w ręce, pałasze, miecze, * Niechaj się nie boję.
Na koń co prędzej wszyscy wsiadajcie, * A do Betleem miasta biegajcie: * Tam dla jednego Dzieciątka małego, * Wszystkie wycinajcie.
Ach! biada, biada mnie Herodowi, * Utrapionemu wielce królowi: * Wierna czeladzi, czynić nie wadzi, * Co ku kłopotowi.
Wszakże Ty to leżysz wielce zgłodniały; * O wielkież to zbytki * Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
Ty, który niebem i światem władniesz, * Pokarmu teraz od stworzenia pragniesz. * O wielkież to zbytki * Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
Obrałeś najniższy stan niewygody, * Samochcąc rzuciwszy niebieskie gody. * O wielkież to zbytki * Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
Jeść Ci co Matunia nie ma zgotować, * Bo wszystko dla Ciebie trzeba kupować. * O wielkież to zbytki * Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
Lecz ani szeląga Dziecino moja, * Nie ma Rodzicielka przy duszy Twoja. * O wielkież to zbytki * Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
A więcże ja Ciebie już sam posilę * W tę tak nieszczęśliwą światową chwilę. * O wielkież to zbytki * Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
Podam Ci ja chleba z słodkim cukierkiem, * I drobnej kaszeczki zgotuję z mleczkiem. * O wielkież to zbytki Dziecino Twoje, * Że ledwo pojmują to zmysły moje.
Urwę Ci z cnót świętych pięknych jagódek, * Abyś mej poświęcił duszy ogródek. * Dam Ci dam mój Jezu, me śliczne Dziecię * Zgłodniałe, spragnione na tym tu świecie.
Albo też mych oczu piękne powieczki, * Ugotuję Ci winnej poleweczki. * Dam Ci dam mój Jezu, me śliczne Dziecię * Zgłodniałe, spragnione na tym tu świecie.
Wina choć z łez gorzkich sobie utoczę, * Migdałów skruszonego serca przyłączę. * Dam Ci dam mój Jezu, me śliczne Dziecię * Zgłodniałe, spragnione na tym tu świecie.
W afekcie gorącym będę gotować, * A słodką miłością będę cukrować. * Dam Ci dam mój Jezu, me śliczne Dziecię * Zgłodniałe, spragnione na tym tu świecie.
I tak Cię Jezu mój, Panie Niezmierny, * Nakarmię, napoję sługa Twój wierny. * Dam Ci dam mój Jezu, me śliczne Dziecię * Zgłodniałe, spragnione na tym tu świecie.
A cóż z tą Dzieciną będziem czynili, * Pastuszkowie mili, * że się nam kwili? * Zaśpiewajmy Jej wesoło * I obróćmy się z Nią w koło, * Hoc, hoc, hoc, hoc.
Podobno Dzieciątko że głodne, płacze; * Dlatego tak z nami nie rado skacze: * Więc ja Mu dam kukełeczkę, * I masełka osełeczkę, * Pa, pa, pa, pa.
Czy bez Matuleńki płacze Dziecina? * Więc Ją do miłego zaprośmy Syna: * Mama, mama do Dziecięcia, * Utul tego płacz Panięcia, * Ma, ma, ma, ma.
Czy dlatego płacze ma Złota Duszka, * Że niema Józefa w domu staruszka: * Więc Józefa zawołajmy, * I ciesząc Je zaśpiewajmy: * Ta, ta, ta, ta.
Albo Pacholęciu w dudki zagrajmy, * I na piszczałeczkach rozweselajmy: * Li li li li moje dudki, * Skacz Robaczku mój malutki. * Li, li, li, li.
Nie tak, nie tak cieszcie miłą Dziecinę, * Ja Mu wnet laleczkę piękną uwinę: * Lala, lala moje Dziecię, * Lala, lala moje życie. * La, la, la, la.
Jeszcze i kąpiołkę Mu nagotujmy, * Na kąpiel serdecznych łez nie żałujmy; * O Dziecino hul hul hul hul, * Ja już płaczę, Ty się utul. * Hul, hul, hul, hul.
Jużci nie chce płakać Dziecina dłużej, * Ale ukojone oczęta mruży: * Więc Ją włóżmy w kolebeczkę, * Zaśpiewajmy Jej piosneczkę. * Lu, lu, lu, lu.
Ale drżysz od zimna mój Aniołeczku, * Leżąc w tym kamiennym, zimnym żłóbeczku: * Więc z osiołkiem oraz z wołem, * Chuchać będziem na Cię społem. * Chu, chu, chu, chu.
Pókiż tego będzie? dość tego dzieci; * A czemuż nie idzie spać drugi, trzeci? * Dosyć osieł i wół beczy, * Budzą Dziecię, nie do rzeczy. * Spać, spać, spać, spać.
Angelus tak polonis mówi właśnie his verbis: * Nuntio vobis wielkie wesele. * Zrodzony w ludzkiem ciele, * Zgodę wam przywróci.
Cui że my wierzymy, Ergo się dziś cieszymy; * I idziem do Waszmość po kolędzie, * Łaska Pańska niech będzie * Nam co ofiarować.
Raz to do roku bywa, Omnibus niech nalewa, * Quis łaskaw: miodu, wina nalewaj, * Nam kolędę dobrą daj, * Felix na świecie trwaj.
Jak nam nie dasz kolędy, będziem cię ganić wszędy, * Dicentes: skąpy, sknerka, nic nie dał, * Choć pieniędzy multum miał. * By taki nie bywał.
Gdy kolędę weźmiemy, * Wychwalać cię będziemy, * Dicentes: largus, datny, cnotliwy, * Daj Boże miłościwy, * By tutaj longe żył.
Przez Twoje narodzenie, * Daj grzechów odpuszczenie, * Któryś się dla nas na świat narodził, * Abyś nas wyswobodził * Z piekła gorącego.
Anieli w niebie śpiewają, * Bogu cześć, chwałę, oddają, * Wesele opowiadają, Wszemu światu znać dawają, * kolęda.
Narodził się nam Zbawiciel, * Wszego świata Odkupiciel: * Izajasz prorokował, * Że się z Panny narodzić miał. * Kolęda.
Otóż się nam już narodził, * By świat z grzechów wyswobodził: * Anioł pasterzom objawił, * Że się na świat Jezus zjawił. * Kolęda.
W Betleem żydowskiem mieście, * Tam się do Niego pospieszcie: * Leży w żłobie łzy roniący, * Zbawiciel nasz Wszechmogący. * Kolęda.
Wdzięczna to nowina była, * Panna Syna porodziła: * Śpiewajmmyż Mu nowe pienie, * Za to Jego Narodzenie. * Kolęda.
Cześć, chwała na wysokości, * Pokój ludziom na nizkości: * Niech Bóg pochwalony będzie, * W niebie na ziemi i wszędzie. * Kolęda.
Jezu mocny Królewiczu, * Użycz z Twej szczodrej prawicy, * Gospodarzowi i temu * Domowi jego wszystkiemu. * Kolęda.
Błogosław na wszystkiem szczodrze, * Niech się ma z łaski Twej dobrze, * Z dziatkami, małżonką jego, * Niech nie doznają nic złego. * Kolęda.
W tym roku i w innych wiele, * Póki dusza jest w ich ciele. * Gospodarzu szczodry Panie, * Przyjmij od nas to śpiewanie. * Kolęda.
A podaj nam rękę szczodrą, * A już zatem miej noc dobrą: * Daszli wiele, uniesiemy; * Daszli mało, nie wzgardzimy. * Kolęda.
Jeśli nie dasz, nie łaj jednak, * Słowo dobre pójdzie nam w smak. * Za kolędę dziękujemy, * Inszym czasem co weźmiemy. * Kolęda.
Banek. A śpis Bartek, Symek, Wojtek, Maciek, Walek, Tomek, Kuba, Stachu? * Ozwijze się pzecie ktury z was, bo umrę od wielkiego strachu. * Ono coś takiego, jak słońce jasnego, świeci na niebie.
Wojtek. Obyześ spał! cego wrzescys? cy cię pono niefortuna łupi? * Spis a gadas, mazy ci się lada Judas, a ty bajes głupi: * Zeć się coś zjawiło, znać ci się pzyśniło, ześ widział słońce.
Banek. Oj nie spięć ja muj Wojtalu, ani ci tez lada cego prawię, * Juz to chwila, jak nie pzez sen światłość widzę, lec na scerym jawie: * Słysę i śpiewanie i pześlicne granie, hań za górecką.
Wojtek. Nie pleć plotka, nie budź drugich, tak ci się to cusi pzywidziało; * Ktuzby śpiewał? sowy kzycą, wilków się tez znać dość nazbiegało : * I tak się im ocy przy pochmurnej nocy, błyscą jak świecki.
Banek. Nie sowyć to, ani wilcy, znam ja wilków, znam dobze i sowy, * Pojzyj jeno mój Wojtalu, jakeś sumny, tylko podnieś głowy, * A pzypatz się łonie, która w onej stronie okryła niebo.
Wojtek. Gdziez ta łuna? Banek, Oto widzis, jak się niebo łyska bez przestanku. * Wojtek. Prawdęć mówis, widzę; ale cóz to z tego będzie miły Banku? * Pódźmy stąd, bo trwoga, pobudźmy dla Boga i drugich bratków.
Banek z Wojtkiem. Gwałtu! gwałtu! niebo gore; cy się pono świat zajął bratkowie? * Przebóg wstańcie, a cemprędzej uciekajcie, bo idzie o zdrowie: * Jeśli nie wstaniecie, wsyscy poginiecie, prec do jednego.
Walek, Maciek. Cóz to, cóz to, gore kędyś? prawcież! cy się co gdzie złego stało? * Wojtek. Patrzcie jeno, kto z was widział, zeby niebo tak kiedy gorzało: * Przeto uciekajwa, bracia postradajwa, już i tych owiec.
Walek. Stójcie bracia; gdzie chcecie iść? a bydełko jako zostawiemy? * Dyć pockajcie, az wprzód co to są za dziwy, dobrze zrozumiemy: * Oto się nasego Bartosa starego spytajmy, co to.
Miły Bartos, ty najlepiej mozes wiedzieć jako cłowiek stary, * Wiem ześ mądry, boś ty z młodu słycham chodził z tablicą do fary: * Więc jako rozumny, powiedz nam mój sumny, co to takiego?
Bartos. Dobrze, wnet wam powiem, tylko pocekajcie, az cłek pomiarkuje, * Co to: pudźmy jeno bliżej owdzie, gdzie się cęsto połyskuje. * Juz wiem, co to znacy; tak jest nie inacej, jako wam powiem.
Słyseliście, jako w Raju Jewa wdawsy się w rozmowy z wężem, * Z jego rady, przestąpiła zakaz Boski z Jadamem swym mężem: * Jabłko zjadłsy sama, ogryzkiem Jadania pocęstowała.
Za co Pan Bóg węza pzeklął, wygnał z Raju Jadama i z żoną * Jego Jewą, lec się jako Pan i Stwórca łaskawy nad oną * Ich nędzą zmiłował, bo im deklarował Syna Swojego.
Posłać na świat, który zeby owym grzechem, całe ludzkie plemię * Zarażone mógł uzdrowić, w zywot Matki miał zstąpić na ziemię, * Potem się narodzić i nas wyswobodzić z mocy satańskiej.
Otóz się to ten Syn Bozy, a Mesyas z dawna obiecany * Ojcom nasym, zjawił teraz, będąc na świat od Ojca posłany: * Przyjął na się ciało, aby się dość stało, za grzech Jadama.
Narodził się, jako z głosu Janielskiego zrozumieć mozecie: * Ot zem wam juz wytłumacył, co to znacy; cegóz więcej chcecie? * Jeśli nie wiezycie, to tu zobacycie wnet co nowego.
Stach. Juzci tobie miły Bartos, jak mądremu, my wsyscy wierzymy, * Ale jesce jednej rzecy wyrozumieć dobrze nie możemy: * Cego ci Janieli, co się hań zlecieli, po nas ządają?
Bartos. Wsak słysycie, dla cego się ci Janieli radują na niebie, * Ze Mesyas przysedł na świat, więc nam w tejze wesołości siebie * Kazą naśladować, do sopy wędrować, przywitać Pana.
Symek. Toć to słusna, zeby i my To Paniątko święte przywitali, * Ale kędyz Jego sukać i kogo się w ciemnej nocy Oń będziem pytali: * My drogi nie wiemy, jesce gdzie zbłądzimy do srogiej kaźni.
Bartos. Przecie z ciebie Symku prostak, kiedy jesce nie rozumies tego, * Co Janieli dość wyraźnie powiadają, ze narodzonego * Pana, który z nieba przysedł, sukać trzeba w Betleem Judzkiem.
Tamze idźmy jak na pewne, wprzódy jednak nizeli pójdziemy, * Gospodarzów ze zostaną przy bydełku, sobie uprosimy: * A ci z parobkami, takze z kundysami, będą strzedz trzody.
Tomek. Juzci to iść jak iść mniejsa; ale z cem iść, to stuka; co damy * Tak wielkiemu Panu, kiedy nic godnego dla Niego nie mamy: * Chyba jak charłacy, ze Mu z nasej pracy co darujemy.
Bartos. Nie takie to Pan, jak nasi, azeby miał cego potzebować; * Ma On wsystko, bo jest Bogiem; co das, tem się będzie kontentować: * Bo On na ochotę i chęć, nie na złote patrzy podarki.
Więc o to się, ze to z wielkim Panem sprawa, najmniej nie turbujmy, * Lec kazdy das co mas w domu, a podarki cemprędzej gotujmy: * Co mało cy wiele, zabrawsy w kobiele, ponieśmy Panu.
Ja najpierwej na co mnie stać, co mogę mieć u siebie, cielątko * Zaniosę Mu. A ty Kuba co das? Kuba. Oto dam Mu pstre koźlątko. * Banek. Toć ja na ofiarę kapłonów Mu parę tłustych zaniosę.
Griger. A ja skopa najlepsego Temu Panu nie będę żałował. * Wojtek. Tyś pan; ja jako ubogi, jagniątko Mu będę ofiarował. * Walek. Ja gęsi kilkoro. Janek. A ja sześcioro dam kurcąt młodych.
Bartos. Maciek Mu tez da jędyków z parę; Tomek kackę i kacora; * Symek z Antkiem na klusecki mąki dadzą Mu choć po pół wora: * Stach Mu tatarcanej, a Sobek jaglanej kasy przyniesie.
Wy tez drudzy dajcie, co się któremu z was będzie podobało. * Przyjmiej Ten Pan wsystko, który tak za wiele jako i za mało * Zapłaci stokrotnie; tylko Mu ochotnie dajcie, co macie.
Parobcy tez, jeśli będą chcieli przejść się do Betleem z nami, * Tedy trzeba, zeby i ci nie chodzili z próznemi rękami: * Lec kazdy dla Tego Panica małego, przyniósł co z sobą.
Parobcy. Dobrze! mili gospodarze; prosimy was, niech z wami idziemy * Przywitać to Paniątecko; juz Mu się na dary zdobędziemy: * My, co nic nie mamy, Dzieciątku zagramy, na cem kto umie.
Jadamek. Mam ja w domu sumne jabłka i gruski, to Mu na opałce * Grusek kopę, drugą jabłek tez zaniosę; a ty Mu w kobiałce * Jaj świeżych z pół kopy weź z sobą do sopy, na poleweckę.
Pawełek. A ja na tę poleweckę daruję Mu garcek polewany. * Jędrek. To ja łyskę. Frącek. A ja miskę. Kuba. Ja zaś wezmę Mu słodkiej śmietany: * Ty mleka dzbanusek, a ty weź garnusek masła młodego.
Pieś. Ja Mu będę ofiarować miodu scerej patoki faseckę; * Idko. Ja mędrzyków z kilkanaście; Krystek. A ja Mu dam z koprem gomułeckę: * Misiek. A ja naostatek, wabiów kilka klatek, daruję
Panu.
Bartos. Nu toście juz podarunki nalezycie wsyscy rozrządzili; * Teraz trzeba, zebyście je jak najprędzej bracia poznosili: * Idźcież, za pas nogi zatknąwszy, niech drogi cas nam nie ginie.
Pasterze z Parobkami. Juześmy się wsyscy ześli; idźmyz teraz, przywitajmy Pana. Bartos. A słuchajcie, jak tam przyjdziem, upadnijcie zaraz na kolana. * A potem wasemi cołami grzesnemi bijcie przed Panem.
Symek. Ucynimy tak, jak mówis miły Bartos; tylko cię prosimy, * Chciejze ty być oratorem od nas wsystkich, bo my nie umiemy * Jakoby Go witać; ty umies, boś cytac ucył się w skole.
Bartos. Mniejsa o to, tylko idźmy; nie bawmy się; tędy bracia droga. * Walek. Tam to pono Bartos idziem, gdzie się błyscy jasność ona sroga. * Bartos. Tam
bracia idziewa, wkrótce tam staniewa, z Boską pomocą.
Ot ześmy tu; teraz nuże kazdy dobądź podarunku swego * Z swej kobiałki. Matus. A kędyś Pan? wsak nie widać domostwa żadnego. * Bartos. Oto w tej stajence. Maciek. Cóz zaś tam Panience ma być spocnienie?
Bartos. Tamci pewnie; wnijdźcie jeno, a ze tak jest, na ocy ujrzycie. * Cóz skłamałem? cym powiedział prawdę? jakże? co na to mówicie? * Klęknijcie porządkiem, pzed świętem Dzieciątkiem, a mówcie ze mną:
Zawitajze, powitajze, Dzieciątko wielki Królewicu: * Nieba, ziemi i wsech rzecy najprawdziwsy nas wsystkich dziedzicu; * My Twoi poddani na nędze skazani, za grzech Jadama.
Ciebie Pana mościwego i Dziedzica nasego witamy; * Tobie pokłon nas poddański, jako Panu oddając, rzucamy * Się pod Twe nózecki, w święte pielusecki, Twe uwinione.
Dziękujemyć po tysiąckroć za tak wielkie dobrodziejstwo Twoje, * Ześ Ty Sobie będąc Panem, Bogiem, Stwórcą, na wszechmocność Swoję * Nic nie respektował, aleś się darował, nam mizerakom.
Porzuciłeś ślicne niebo, tak pięknemi osute gwiazdami; * Opuściłeś i Janiołów, a tu między temi bydlętami * Racys lezeć w złobie, mogąc wselką Sobie zrobić wygodę.
Robak biedny ma swój kącik, mają swoje łozyska zwierzęta; * Ryby w wodzie lochy, gniazda w krzakach mają wygodne ptasęta: * A Ty Pan stworzenia wsystkiego, skłonienia słusnego nie mas.
Nie mógłześ se to przynajmniej ciepłej jakiej obrać izdebecki; * Nie tę sopę gdzie na sianku leząc, musis drżeć bez pościołecki: * A tu zewsąd wieje, biedkę cię zagrzeje, ten osioł z wołem.
Ale ześ sam tak chciał, tak się świętej Twojej podobało woli, * Cierpiąc nędzę, byleś tylko wyzwoliwsy nas ludzi z niewoli * Carta przeklętego, w niebie nas na jego osadził miejscu.
Bądźze Panie za tę łaskę od wszystkiego pochwalon stworzenia, * Ze przez Ciebie z Bogiem Ojcem pojednani, naszego zbawienia * Pewni być mozemy, jeśli zyć będziemy, tak jak należy.
Jakże Ci to odwzięcymy? jak za to Ci Panie oddamy? * Ty wies lepiej, ze zawdzięcyć byś na miazgę zbił nas nie zdołamy: * Więc na jakie stanie nas podarki, Panie! takieć dajemy.
Przyjmijze je wdzięcnie od nas; wsak wies, żeśmy ubodzy pastusy; * Na cośmy się mogli zdobyć, toć dajemy, chętnie z serca, z dusy: * Wybac, naostatek, patrząc nie na datek, lec chęć dających.
Pódźciez tez i wy parobcy, a na wasej muzyce zagrajcie, * A którzy z was podarunki jakie macie, to je tez oddajcie: * Kładźcie je ostroznie, a wy tez nabożnie grojcie Dzieciątecku.
Nie ciśnijcie się jako bydło pod sam cebuch z swojemi basami; * Ty zaś Jaros i z Kasperkiem z drugiej strony stańcie ze skrzypkami: * A ty Sobku chudy, podle nich graj w dudy, a zgadzajcie się.
To juz nam nic nie zostaje, tylko jesce żebyśmy ślicniuchne * To Dzieciątko pozegnali, niz pójdziemy i Jego Matuchnę * I staruska tego, a potem do swego sedł kazdy domu.
Więc klęknąwsy mówcie za mną: zegnamy Was nase święte Państwo, * My pastusi z parobkami, wierne Wasych Miłości poddaństwo; * Juz od Was idziemy, bo się tez spiesymy do nasej trzody.
Wprzód jednak: niz stąd pójdziemy, prosimy was a najbardziej Ciebie, * Utajony w małem ciałku Wielki Bozę, aby nam na chlebie * Nigdy nie schodziło, wsystko się darzyło, po nasej myśli.
Lec to fraska; o coś więcej prosimy Cię nas Boze Jedyny: * Ucyńze to dla Staruska tego i Twej Matuchny przycyny: * Jak światu pomrzemy, niech z Tobą żyjemy na wieki w niebie.
Juz ze idźmy; a kto się nas w drodze pytać będzie, skąd idziemy, * To co się stało w Betleem, o tym Panu kazdemu powiemy: * Ze się Bóg narodził, by nas wyswobodził od wsego złego.
A to co ziemianie! * Bóg leży na sianie: * Leży, leży Dzieciąteczko, * Śliczne miłe Paniąteczko, * Do ludzi się uśmiecha.
Pasterze weseli, że Boga ujrzeli: * Podarunki Mu składają, * Przyśpiewują, przygrywają, * Z wielką wszystkim uciechą.
I my tam pójdziemy, cieszyć się będziemy: * Zaśpiewamy piosnkę społem, * Uderzymy o żłób czołem, * Ucieszmy Dziecinę.
Ale cóż Mu damy, kiedy nic nie mamy: * Ja barana poprowadzę, * A ja koźlę na się wsadzę * Oddamy za zwierzynę.
A potem przy żłobie wyskoczymy sobie: * Hoca, hoca bracia mili, * Ucieszmy się przy tej chwili, * A kochajmy Dziecinę.
A wczora z wieczora, * z niebieskiego dwora, * z niebieskiego dwora. * Przyszła nam nowina; * Panna rodzi Syna.
Boga Prawdziwego, * Nieogarnionego * Za wyrokiem Boskim, * W Betleem żydowskiem.
Pastuszkowie mali, * W polu wtenczas spali, * Gdy Anioł z północy, * Światłość z nieba toczy.
Chwałę oznajmując, * Szopę pokazując, * Gdzie Panna z Dzieciątkiem, * Wołem i oślątkiem.
I z Józefem starym, * Nad Jezusem małym, * Chwalą Boga tego * Dziś narodzonego.
Natychmiast pastuszy, * Radzi z drogiej duszy, * Do onejto budki, * Bieżą wziąwszy dudki.
Chcący widzieć Pana, * Oddają barana, * Na kozłowym rogu, * Krzyczą chwałę Bogu.
Sam śpiewa i będzie * Ludziom po kolędzie, * W żydowskiej krainie * O cudownym Synie.
Niebiescy duchowie, * Z daleka królowie. * Pragnąc widzieć swego * Stwórcę Przedwiecznego.
Dziś Mu pokłon dają, * W ciele oglądają, * Z Czystą Panną w szopie, * To maluczkie Chłopię.
Cieszą podarkami, * Więc i piosneczkami: * Witaj Zbawicielu * I Pocieszycielu.
Witaj Królu nowy, * Synu Dawidowy: * Ty masz nas wybawić * I w niebie postawić.
W otchłaniach Ojcowie * I Patryarchowie, * Dawno Cię czekali, * Rorate wołali.
O szczęśliwy żłobie, * Gdy Mesyasz w tobie, * W pieluszkach związany, * Z dawna obiecany.
Jezu najmilejszy * Ze wszech najwdzięczniejszy, * Zmiłuj się nad nami, * Grzesznymi sługami.
A witajcież pastuszkowie, toć goście mili * Bóg wam zapłać, żeście nas tu dziś nawiedzili. * Hej, hej dzisiaj zbyt rano, dzisiaj zbyt rano * Pasaliśmy tam nad smugiem, gadaliśmy jeden z drugim, * Tu nam kazano, tu nam kazano.
Co tam słychać między ludźmi i co się dzieje, * Jeżeli mają o pokoju dalszym nadzieję, * Hej, hej jam ci strzegł wołów, jam ci strzegł wołów, * Bartek owiec, Kuba koni, będzie, pokój jako łoni * Głos był Aniołów, głos był Aniołów.
A o rogatem też bydle, co za wieść będzie? * Jeśli go też nie ranią głodni niedźwiedzie? * Hej, hej powiem nowinę, powiem nowinę: * Kiedy krowa stawi rogi, a wół ryknie, niedźwiedź w nogi, * Idzie w gęstwinę, idzie w gęstwinę.
A które po kryształowej pływają wodzi * Ryby z sobą, jeśli żyją w wielkiej swobodzie? * Hej, hej to coś od bydła, to coś od bydła, * Ryby z sobą jak najlepiej, lecz ich często dużo tępi * Wydra przebrzydła, wydra przebrzydła.
A tym, którym lądy Swe dała ręka Trójcy święta? * Jeśli z sobą w zgodzie żyją małe ptaszęta? * Hej, hej te się nie trują, te się nie trują. * Kozioł z wilkiem, lew z sarną, a sum z rysiem między drzewy. * Wespół z nią żyją, wespół z nią żyją.
Jeśli też pokój chowają z sobą te zwierze, * Jeśli summa wespół z wilkiem trzyma przymierze? * Hej, hej zgoda jest wszędy, zgoda jest wszędy. * Z indykami igra kura, tchórz im stanie za patrona, * Nie trzeba grzędy, nie trzeba grzędy.
Podziękujcież pastuszkowie Memu Synowi, * Który się wam narodził ku pokojowi, * Hej, hej zagrajmy we flety, zagrajmy we flety, * Bądź pochwalon dobry Panie, któryś złożony na sianie, * Za pokój święty, za pokój święty.
Ażard to gracki[2], śmierć grzech w tem, zadała * Naturze ludzkiej, kontr wypowiedziała: * Na kontra graćby potrzeba, * By płatki nie przegrać nieba, * Po gracku do dwóch niech kto ażarduje, * By nas śmierć nie ograła.
W raju przy wetach, ta gra się zaczęła, * Tam szczęścia szalę śmierć ludziom odjęła: * Któż się tedy rezolwuje, * Kto przegranej po we tuje, * By nas odegrał, których Pancerolą * Grzechu, śmierć pozyskała.
Dajcie Triony, dajcie nieba na tę * Grę losy, kto grać będzie o tę stratę, * Bo naród ludzki spaszował, * Pójść w Remis już deklarował, * Trzeba lepszą po tej, co w tem dała * Śmierć na naszą niedolę.
Ale dziś ze trzech jeden gracko godzi, * Jedna z trzech Osób Bóstwa, gdy się rodzi: * Do dwóch raczy ażardować, * By śmierć gracko zdewinkować, * Do dwóch dziś bierze, kiedy dwie natury * Boską z ludzką przyjmuje.
Daje w tem Bóstwa swego Pancerolę, * W szopie na sianku leżące Pacholę: * Zakłada się o wygraną, * Stawia na to żłób, łzy, siano, * Śmierci i piekła, vae, vae rekontruje, * Płatkę nieba odbiera.
Ty za to Bogu, że twoja wygrana * Dałaś o ziemio! tylko wiązkę siana: * Wszak wygrał skarb arcydrogi, * Na cóż tak nagi, ubogi * Leży w natury ludzkiej łachmanie * Chłodno, głodno, Dziecina?
Dwie grackie, co dziś do nich ażardował * W jakiej konserwie masz i gdzieś je schował? * O świecie! Bóstwem wzgardziłeś, * Człowieczeństwo w kąt wtrąciłeś, * Dałeś dał za Tron szopę; wieszże komu? * Wtórej Boskiej Osobie.
Idź w Remis sercem i mów: moja wina, * A nauczy cię grać w tę grę Dziecina: * Daruje ci Swe zasługi, * Byś wypłacił wieczne długi, * W które cię wprawił świat, czart, śmierć i ciało * Dawszy ci w Ten, Partaczu.
Betleem podła mieścina, w niej się zjawiła Dziecina: * Która Swą ślicznością i Boską pięknością * Ma światu wszystkiemu panować.
Całe niebo z Aniołami, wszystka ziemia z mieszkańcami * Na przyjście takiego Monarchy nowego, * Co żywo, wesołą być zechce.
Śpiewają Mu Aniołowie, przygrywają pastuszkowie * Na lirach, piszczałkach, na dudkach, fujarkach, * Wesoło z muzyką tańcują.
Pasterki wkoło biegają, na Dziecinę poglądają, * A z wielkiej radości i przy wesołości * Dyszkantem z Maryą śpiewają.
Skacz i ty babko z młodemi, biegaj w kółko za drugiemi, * Nóżkami, rączkami, szukaj afektami * Jezusa małego, miłego.
Uśmiechnęła się Dziecina, że tak wesoła drużyna: * Radaby skakała, z pieluszek wyrwała, * Rączkami, nóżkami przebiera.
Gdy tak wdzięczne pląsy były, mniszeczki się przebudziły: * Łóżeczek odbiegły, do Betleem biegły, * Dziecinę Jezusa przywitać.
Tam przy żłóbeczku usiadły, do nóżek Jezusa padły: * Tu nam żyć, tu umrzeć, tu się zawsze cieszyć, * Z Jezusem Dzieciątkiem Maluchnem.
Tak sobie potem śpiewały, gdy Jezusa kołysały: * Rozpal nas w miłości, chowaj w zakonności, * Niech Ciebie samego kochamy.
Niechże i ja taką będę, u nóżek Twoich usiędę, * Przy kolebce Twojej, a w klauzurze mojej * Z Tobą się zamykam na wieki.
Biegnę z rana zmordowana, * Betleem pokaż mi Pana: * Jest w stajence przy Panience, * Święte Go piastują ręce.
Dziecineczko, Pieścidłeczko, * Witaj Jezu ma Rybeczko: * Synu Boga, Perło droga, * Witam Ciebie dziś uboga.
Mój Baranku w róży wianku, * Lulaj położony w sianku: * Mnie zbawienie, odkupienie, * Twe przyniosło narodzenie.
Me Pieszczoty, żeś z ochoty * Przyszedł, lulaj Jezu złoty: * Już zawierasz Swe oczęta, * Lulaj Dziecineczko święta.
Pomnij na mnie me Kochanie: * Niechże Cię tu chwalę, Panie: * Niech i w niebie chwalę Ciebie, * Choć nie dla mnie, daj dla Siebie.
Bóg Dziecina w żłobie leży, * Na tem zimnie bez odzieży; * Rzecz od wieków niesłychana; * Sługa z Pana.
Pójdźmyż wszyscy na te dziwy, * Gdzie Bóg człowiek ledwie żywy. * Drży Niemowlę, mróz srożeje, * Nikt nie grzeje.
Koral jagód wybledniały, * Boże lica zawiędniały, * Kryształ w oczach już się ścina, * Panny Syna.
Skoczmy rześko po pacholę, * Nie chuchaj Nań z osłem wole; * Zagrzejem to Dziecię, dziatki, * W domu Matki.
Tatuleńku po kolędzie, * Niech u ciebie Jezus będzie: * Niesieć dary na Swem łonie, * Na twe skronie.
Z tem Dzieciątkiem dzieciom Twoim, * Pozwól Matko być wesołym. * Zabawiem się, poigramy, * Potańcujem, zaśpiewamy.
Bóg się na świat zjawił, * Aby lud Swój zbawił, * Szczęśliwie, * Ludzkie ciało z nędzą w czasie * Wzięło Boskie Słowo na się, * O dziwie!
Już nie w majestacie, * Ani w drogiej szacie, * Okryty: * Leży, w żłóbku na sianeczku * W ludzkim nieznacznem ciałeczku, * Bóg skryty.
W stajence ubogiej, * Przy Mateńce drogiej, * Przebywa. * Śliczne Boskie Dzieci ąteczko, * Maluteńkie Paniąteczko, * Spoczywa.
Już śpi, już się śmieje, * Już płacze, już zieje, * Mży oczy, * Ach, człowiecze! toć to dziwy, * Pan nad pany, Bóg prawdziwy, * Łzy toczy.
Cud to niepojęty, * Jako ten Pan święty, * Wszedł w pęta! * Drży na mrozie; ogrzewają, * Chu chu chu chu, nań chuchają, * Bydlęta.
Czego nie uznali * Ludzie źli, zuchwali, * Poznają * Wołek, wołek, oj dwurogi, * Osieł biedny, człek ubogi, * Klękają.
Bóg wam zapłać! Panie Gospodarzu za tę kolędę, * I wam także moja Gospodyńko, niech się tak stanie: * W domu i na polu, w ogrodzie, na roli, * Jabłka, pszenica, owies, jarzyca[3].
Każda krówka niech się wam ocieli, zber[4] mleka dawa, * Każda kurka trzy razy kurczątka w roku oddawa. * Świnie i prosięta, jagnięta, cielęta, * By się mnożyły a tłuste były.
Góra wasza, stodoła, sypanie niech pełne będą, * Konie także i wasze źrebięta, niechaj wierzgają: * Wszelkie zatem szczęście, daj to Panie Boże, * Gospodarzowi dobrodziejowi.
Gospodyńce, dziatkom, przyjaciołom, zdrowie daj Panie! * Niechże każdy od Pana Jezusa łaski doznaje: * Parobek i dziewka, poganiacz, pasterka, * By się cieszyli, a was słuchali.
Chara Deum soboles uczciwe Paniątko, * Leżysz inter armenta veluti jagniątko. * Byś człowieka przywrócił pristino honori, * Qui comparatus erat jumentis z obory.
Salve pia Genitrix, Najświętsza Marya, * Matką i Panną jesteś sine invidia. * Tyś nam Deum zrodziła hominis w osobie, * Pro salutis Autore dziękujemy Tobie.
O Mater Virginei ozdobo pudoris, * Niech Cię wychwala język Angelici oris. * Panną będąc poczęłaś, Virgo genuisti, * Panną po narodzeniu filii mansisti.
Boże nasz involute carne puerili,* Ciebie omnes wyznawamy cum prece humili. * Wołając miserere, miserere nobis, * Matko Boska z Józefem orate pro nobis.
Abyśmy Deo nato ochotnie służyli, * Jemu laudes debitas na ziemi pełnili. * Prosząc od Niego pacem, niech zawita wszędzie, * A po śmierci omnibus salus niech przybędzie.
Chato bydlęca zazdrościć ci trzeba, * Że Ten, którego nie dosięgły trony * Spoczywa w tobie dziedzic ziemi, nieba, * Ledwo przyjęty, ubogo złożony.
Nie przyjął świat Zbawcy, biadam z Apostołem, * I tylko Mu służą biedny osioł z wołem. * Narzekać trzeba, na niewdzięczne syny, * Pan nieprzyjęty od własnej dziedziny.
O wy Jasełeczka, jakżeście szczęśliwe, * Gdy piastujecie Boga i człowieka, * My Mu w przybytek dajmy serca żywe, * Tych od nas pragnie, tych jedynie czeka.
Uczyńmy ochoczo dla Boskiej Dzieciny, * Ze żłóbka do serca niech ma przenosiny; * Aby tam znalazł dla Siebie dar luby, * Wiernie przysięgłe chowajmy Mu śluby.
Jeżeli Go znamy Stwórcą wszech rzeczy, * Że wszelkie dobro, mamy z Jego ręki, * Więc winnej dani, niech Mu nikt nie przeczy, * Godzien wszak Dawca, każdego odwdzięki.
Aczkolwiek dar wszelki od Niego pochodzi, * Cóż to jest, że w stajni ubogo się rodzi? * To narodzenie, świat cały zbogaca, * Raj utracony stajnia nam przywraca.
Cieszmy się wielbiąc, narodzenie Boże, * Wszak korzystamy z łask Jego zamiaru, * Mamy z Nim wszystko, bo Ten wszystko może, * Który jest Dawcą wszelakiego daru.
W powinnej daninie, darujmy Mu serce, * Ucieszym na ziemi, Pana w poniewierce. * Za hołd wdzięczności śpiewajmy Mu pienie, * Za to przedziwne Jego narodzenie.
Czemże my ludzie Tobie, wielki Panie * Ten dar Twej łaski, zawdzięczyć zdołamy, * Żeś przyszedł do nas w niemowlęcia stanie, * Że Zbawiciela świata w Tobie mamy?
Za zbytek dobroci, śpiewać Ci będziemy, * Lulajże a nie płacz, my płakać będziemy. * Zasypiaj mile, serc naszych Pociecho, * Zasypiaj, takie posyłajmy echo.
Chwała Bogu w wysokości, * Chwała na ziemskiej nizkości; * Tak Aniołowie śpiewają, * O przyjściu Pana znać dają.
Chwała Panu naszemu, Nowonarodzonemu; * A wam pokój na tej ziemi, * I życia i zdrowia życzymy.
Błogosławieństwa na ziemi, * I życia wiecznie z Świętymi. * Niech Wam Nowonarodzony * Chojnie ze swoich łask udzieli.
Abyście wszyscy najdłużej żyli, * Bogu naszemu wiernie służyli; * Bo to Pan, On da wam:
I życie i zdrowie, pieniądze, dobytek, * Błogosławieństwo na ziemi, * I życie wieczne z Świętymi.
Co jest tego za przyczyna, że się Słowo rodzi * W czasie na świat z Matki, które z ust Ojca pochodzi * Przedwiecznego, który słowem świat stworzył i ziemię, * Słowo zesłał, aby ludzkie przemówiło plemię.
Niemota to na człowieka ciężka padła była * Kiedy przez dyskurs ciekawy Ewa wykroczyła: * Słowo było wymówione początkiem do złego, * Trzeba było dla naprawy Słowa Wcielonego.
Dokument to jest miłości przeciwko stworzeniu * Boga, że się tak uniżył w Swojem narodzeniu: * Ukrył Bóstwa Swój majestat w maleńkiem ciałeczku, * Dał się poznać człowiekowi w bydlęcym żłóbeczku.
Uważ proszę świecie, co to Bóg czyni dla ciebie, * Ustępuje ganić nieba, sam się w plewach grzebie; * I będzieszże tak niewdzięczny, iż nie uznasz tego? * Nie będzieszże kompensował dobra tak wielkiego?
Zdumiewaj się na tak wielkie zadatki miłości, * Do wzajemnej poczuwaj się Bogu uczynności; * Daruj serce uniżone w rękompensę Bogu, * Strzeż się grzechu jak zarazy i złego nałogu.
Ćwicz się w cnotach, popraw życie, chowaj przykazania, * I pilnego w nabożeństwie dokładaj starania: * Chroń się świata obłudnego i jego marności, * Kontent będzie Jezus z takiej od ciebie wdzięczności.
Zakonniku a ty ubogi, co też oddasz Panu Twemu, * Dla zbawienia twego w stajni w żłobie leżącemu? * Daj przysięgłe posłuszeństwo, czystość i pokorę, * A tak szczodrze Jezusową wzbogacisz oborę.
Ubóstwo, szczerość, cierpliwość i ścisłe milczenie, * Skromność w oczach, statek w myśli, ciała umartwienie * Chowaj, a tak Maleńkiemu podobać się będziesz, * I doskonałości takiej z ochotą nabędziesz.
Teraz Ci już zaśpiewawszy wesoło mój Panie, * Dobrą wolę i pragnienie dajęć na posłanie; * Serce czyste i skruszone przyjmij po kolędzie, * Tobie chwała, nam zaś żywot wieczny niechaj będzie.
Coście nieba straciły, to świat nie ogarnie, * Pustki Boga złowiły i Pasterza owczarnie. * Darmo gwiazdy świecicie, na stratę się żarzycie, * Żyć Mu z nami ziemianami, żyć Bogu nie marnie.
Co zamyślał od wieków, to wykonał w czasie; * Sercem przylgnął do człeka, kształt jego wziął na się. * Nieobjęty drobnieje, Wszechmogący maleje; * Żyć Mu z nami ziemianami, wszakże podoba się.
Zbiegajcie się niebiescy Książęta, Hetmanie, * Mocarz nieba w powoju, Bóg Dziecina w łez znoju, * Być Mu z nami ziemianami, jak u zdroju łani.
W zimnej chacie trętwieje, szturm roztwiera wrota, * Delikatne łzy sieje ubogi sierota: * Co doświadcza to chwali, w niedoli się nie żali, * Żyć Mu z nami ziemianami, żyć Bogu ochota.
Na niewczasy hartuje serce wdzięczności, * Ludziom niebo daruje nam w stateczności: * Rączki do Matki sili, do pokarmu się kwili, * Żyć Mu z nami ziemianami, to Jego słodkości.
Gminem serca ludzkości przystawajcie mili, * Z całym rzućcie się światem, niech zna Boga świat, bratem; * Żyć Mu z nami ziemianami, jako w złotej chwili.
W Betleemskiej brożynie, kto głowy nie zwije, * Serca nie da Dziecinie, nie godzien że żyje: * Cukier Jezus w słodyczy, głos Marpejski dziedziczy, * Żyć Mu z nami ziemianami, Jego delicye.
Coś nowego na Nowy Rok; słuchajmy a czemprędzej w skok * Z naszej pospieszmy doliny, obaczyć, co za nowiny, * Na nowy rok.
Miało być coś nowego i w ciele ubóstwionego * Między ludźmi i bydlęty, od którego świat zaczęty * I nowy rok.
Już to tydzień jak się stało, gdy się światło pokazało * Nad szopą w Judzkiej krainie, gdym w nocy siedział na tynie. * Już nowy rok.
Słychać było melodyę, pewnie, że Panna Syna powiła, * Ta, z której ziemia, Anieli, pasterze byli weseli * Na nowy rok.
Aż słyszę, że jak w organy milszy głos, niźli membrany, * Tam tylko wtór prosty mają, tu zaś po Anielsku grają. * Szczęśliwy rok.
Słychać było melodyą, pewnie, że nie jak wilcy wyją; * Miał każdy swą partyturę, głos podnosząc coraz w górę; * Wesoły rok.
Waśko pasł owce na tłoku, Chryć był natenczas przy miechu, * Gryl za kosy na ugorze, Iwan gniótł dojki w oborze; * Obfity rok.
Fedor, Kuźnia wtenczas spali; Kisiel, Kuchał w karty grali; * Łupek bryndzę tłoczył w fasy, Jurek nadziewał kiełbasy, * Hej tłusty rok.
Jak się o tem dowiedzieli, że są nad szopą Anieli * I na skrzypcach, na oboi grają, Waśko dudy stroi. * Hej nowy rok.
Cieszą się postronne kraje, gdy im słyszeć dostaje, * Iż zawitał w ludzkiem ciele, a stąd na ziemi wesele * Na nowy rok.
Całe niebo swe muzyki, trąby wesołe okrzyki * I inne posyła stroje, grając Panu i w oboje * Na nowy
rok.
Wtem Chryć prędko do fujary; Grygiel zaś dobiera miary; * Fedor, Kuźnia, Kisiel, Kuchał, co siły miał, w dudy dmuchał. * Wesoły rok.
Panna i Józef się śmieje, wół z osłem Dziecinę grzeje; * Których i Anielskie granie, rozśmieszyło miły Panie * Na nowy rok.
Lecz że Mu się owe trele, trwogą stały, mówić śmiele * Każdy o Jezusie może: posłał Mu świat twarde łoże * Na nowy rok.
Łzami Mu powieki płyną, Matka stoi nad Dzieciną; * Mojżesza Go lud katuje, dobry nam wiek obiecuje * Na nowy rok.
Tego fortunne fluenta, niech spłyną Dziecino święta; * W rodowite nasze rzeki, niechaj spłyną złote wieki * Na nowy rok.
Niech w Twoim żłóbku jak nawie, spływają na nas łaskawie, * pokój, obfitość annony, za nasze mizerne tony, * Na nowy rok.
Co to nowego, * Niesłychanego! * Anieli śpiewają, * Wesoło się mają, * Hopsasa!
W Betleem mieście, * Narodziło się * Z panienki przeczystej, * Dzieciątko szlachetne, * Hopsasa!
My tam tam pójdziemy, * Dary weźmiemy, * Kęs chleba jasnego, * Barana tucznego, * Hopsasa!
My was dzierzymy, * A nie puścimy, * Aż nam dacie piętak, * Bo obyczaj jest tak, * Hopsasa!
Co to za gość, co za Dziecię * W szopie leży? czy nie wiecie? * O biedaż, o biedaż moja, o biedaż moja!
Ten to, który Salwatorem * By był, stał się dezertorem * O biedaż i t. d.
Z nieba na świat dla nas schodzi, * W pustej szopie dziś się rodzi. * O biedaż i t. d.
Patrzcie serca co się dzieje, * Jezus w szopie leżąc, mdleje * O biedaż i t. d.
Ostre sianko trze Dziecinę, * Ciałko i członki niewinne; * O biedaż i t. d.
Rączki, nóżki posiniały, * Śliczne oczka łzy zalały * O biedaż i t. d.
Jezusowe wszystkie sprzęty, * Cztery ściany, żłóbek piąty * O biedaż i t. d.
Nie masz ognia zagrzać wody, * Leżą wkoło śniegi, lody, * O biedaż i t. d.
Patrząc na to, Józef wzdycha, * W Matki sercu krew usycha. * O biedaż i t. d.
Jeść Dzieciątku dać nie ma co, * Trzeba kupić, nie ma za co * O biedaż i t. d.
Piersi dając opłakuje, * Jezusowe łzy tamuje. * O biedaż i t. d.
Ach krwi moja, moje Dziecię, * Lulaj, lulaj moje życie * O biedaż i t. d.
Nie płacz, nie płacz Serce moje,* Bo ja piję te łzy Twoje. * O biedaż i t. d.
Patrz kto kochasz Pańskie życie. * Na Jezusa, na to Dziecię * O biedaż i t. d.
Mów: Twe Jezu życie takie, * A moje tak ladajakie * O biedaż i t. d.
Daj, być serce me służyło, * By na wieki nie mówiło: * O biedaż i t. d.
Co to za odmiana wielkiego Pana, * Głoszą z nieba Anieli: * A to co? ho ho ho! * Żłób majestat nieskończony, * Przed którym klękają trony * Tego Panięcia. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Przyjdą Królowie i Monarchowie, * Pokłon oddać Panięciu * A to co? ho ho ho! * I pasterze i ptaszęta, * I wszystkie dzikie zwierzęta * Tego Panięcia. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Pan idzie z nieba, czołem bić trzeba, * Ludziom wszystkim na ziemi: * A to co? ho ho ho! * Godzien od nas wielkiej chwały, * Bóg i Człowiek, Pan nie mały, * Bo nieba i ziemi. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Pan z nieba idzie, świata obłudzie, * Oddać Vale należy * A to co? ho ho ho! *. Dobrze służyć Panu temu, * Który nam nie po złotemu * Wiernie płacić będzie. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Żaden mieć głodu nie będzie, ni chłodu * U nowego Panięcia, * A to co? ho ho ho! * Szata łaski wnet okryje, * Szczęśliwy ten, który żyje * Na dworze Panięcia. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Prędko wysłuży i szczęścia płuży, * Hej na służbę Panięcia * A to co? ho ho ho! * Serca wszystkich kontentuje, * Każdy kto chce to wetuje * Co stracił na świecie. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Bóg ci to widzę, więc się już brzydzę * Świata tego marnością. * A to co? ho ho ho! * Dobra służba, rekompensa, * I na całą wieczność mensa, * Tego Panięcia. * A to co? ho ho ho ho ho ho ho ho!
Wszystkich nas, Panie, Wieczny Hetmanie, * Przyjmij za sług życzliwych * A to co? ho ho ho! * Wiecznie Ci służyć będziemy, * Za to nieba nie miniemy, * Wszak tak nasz Panie.
Cóż się to dzieje! czyż to na jawie * Wdzięcznym widokiem serce me bawię? * Dziecię leży bez odzieży, * Kalwakata z nieba bieży, * Tłum ku nam Aniołów.
Dość w lichej szopie i opuszczonej, * Na wiatry ze wszech stron wystawionej. * W szczupłem ciałku Bóg się mieści; * Panna Syna tuli, pieści * Cud wprzód nieznany.
Jakże nie patrzeć na ten cud z nieba? * Więc nam też spieszyć do szopy trzeba; * Któremu przez czas tak długi * Bydlęta świadczą usługi; * Wół, muły chuchają.
Patrzaj stworzenie na takie dziwy, * Że Bóg zastępów, co bywał mściwy, * Miasto ognia, siarki, kuli, * Do Mateńki się Swej tuli, * By był byt zmieniony.
Sama natura dziwić się musi, * Na co i piekło jadem się krztusi, * Że Panna matką zostaje, * Zdrowie przez płód światu daje, * Świat w kwiat kształtując.
Więc już dziś zrzucaj grube Twe szaty * Córko Syońska, a strój się w kwiaty: * Z pastuszkami witaj Pana, * Poprawiając w żłobie siana, * Wal, pal ofiary.
A za te Twoje życzliwe chęci, * Bóg cię mieć będzie zawsze w pamięci: * I już na dokument tego, * Pozwalać ciałeczka Swego * Rznąć wziąść bezpiecznie.
Cóż takiego? dla Boga! wielka na nas tu trwoga * Zewsząd widzę nadchodzi; ktoś nas oszukać godzi. * Nie praw Bartosu, nie puszczaj głosu, * Dyć się nam tu zaśpiewać godzi.
Wszakże w szopie Anieli, śpiewali se weseli, * I ubodzy pasterze grali skoczno na lirze; * I my śpiewajmy i wykrzykajmy, * Niech z nas każdy głosu dobierze.
Tylko ochrapiał Bartos, a Wawrzek śpiewa przez nos; * Szymek zaś krzywi gębę, ja też śpiewać nie będę; * Więc spocząć trzeba, przekąsić chleba, * Niech sobie tu dobrze usiędę.
Siedzący zaś zagrajmy i zgodliwie śpiewajmy; * Tylko przecie słuchajcie, lada czego nie bajcie; * Słuchaj Bartosie i Krzywonosie, * Ze mną głosy dobrze wydajcie.
Teraz bracia krzykajmy, hoca, hoca, wołajmy; * Niech się cieszą panowie, my jako ich sługowie, * Ochoty dodajmy, szklanki spełniajmy * Za wszystkich Panów naszych
zdrowie.
Wiwat, wiwat wesoło, gdy się nam grzeje czoło, * Prędko bracia spijajmy, hoca, hoca pląsajmy, * Hoca hoca hoc, hoca hoca hoc, * Nie będzie się nam cnąć i przez noc.
Ale się spieszyć trzeba, bo już śnieg pada z nieba; * Więc nam zasypie drogę, w nocy chodzić nie mogę: * Pij prędko bracie, to i ja za cię * Spełnić szklankę za zdrowie muszę.
Wiwat, wiwat Panowie, już mamy dosyć w głowie, * Bośmy sobie podpili, pięknie się ucieszyli; * Więc przepraszamy, dzięki składamy, * Żeśmy sobie tu pozwolili.
Niechże Jezus maleńki, wyciągnie swe rączeńki, * Przeżegna z miłością; życzym tego Ichmościom, * By sto lat żyli, łaskawi byli, * Na nas z swojej szczodrobliwości.
Co za nowina, że Bóg Dziecina, na świat się narodził. * Pan Dobry, Święty i Niepojęty, lud Swój oswobodził.
Czegóż nam trzeba, gdy już i nieba chwałę wyśpiewują, * Że od poranku, w szopie na sianku, Zbawcę wynajdują.
W moment tak miły, gdy nasze siły, razem z pastuszkami, * Witają Pana, nucąc od rana, pospieszą z darami.
Wszak nas uraczy, gdy kto zobaczy, Galilejskiem winem, * Gdy wino z wody, zrobi na gody, zdziwi świat tym czynem.
O wino święte, dajesz ponętę do tej wesołości, * Że śpiewa wdzięcznie, każdy z nas zręcznie, z serca obfitości.
Poczekajmyż jeno, a pijmy to wino, a miło nam będzie, * Gdy Pan Wcielony, przyjmie uczczony, wiwat po kolędzie.
Cud się zjawił, Bóg się wsławił w Judzkiej krainie; * W jednem słowie któż opowie? dziś na dolinie; * Hej w pustej stajence.
Pan nad pany dziś z ziemiany * Przez dzieciństwo w pobratymstwo * Skolligowany.
Panna rodzi, w wieńcu chodzi; — cuda wcielone * W Człowieczeństwie i w Panieństwie — dziś utajone, * O dziwne zrządzenie!
Wszech rzeczy Stworzyciel i świata Zbawiciel * W śród niewymownej radości pomiędzy nami tu gości; * Stąd okrzyki wesela.
Wstyd rumieńcem Oblubieńca Cnego pokrywa, * Że Bóg zstępuje i ciało przyjmuje; — Pociecha żywa * W żłobie spoczywa.
Cud miłości! bo Dziecka kości ubóstwione, * Acz świat nie poznaje ani wyznaje, * Że z Panny zrodzone.
Dziecię płacze, Matka skacze, Józef się śmieje; * Bóg się w czasie mlekiem pasie; — Cóż się to dzieje? * Hej pociechy wiele.
Cherubiny, Serafiny i Wy wszystkie Niebiany! * Onej słodyczy, któryż z was nie życzy * Choć kroplę skosztować.
Któryż z Was szczęśliwe Duchy, widząc dziś owe pociechy * Świata krwią Jezusową odkupionego i z niewoli czarta wyzwolonego, * Nie przyzna nam słuszności?
O tak! Wy ogłosiliście, Wy to nam oznajmiliście, * Że ów ubogi a przecież drogi — Nazaretański Kwiatek dla nas dziatek * Już rozkwitł na ziemi.
Drżysz na sianku mój Kochanku — pieści Staruszek, * Panna ściele sianka wiele — zamiast poduszek; * A w górze śpiewanie.
Rączki wznosi i grac prosi; mruga oczkiem, rzuca boczkiem, * Jezus Dziecina: że błoga nowina a szczęśliwa godzina ... * Ewy plemię zbawiła.
Przed Jezuskiem osieł z wołkiem — nizko klękają, * Bo z natury kreatury Pana poznają; * Bierz przykład człecze.
One pilnie nadskakują, niczego Mu nie żałują; * Czczą majestat Jego w żłobie, choć w podłej ludzkiej osobie... * Uniż się pyszny świecie.
Pastuszęta niebożęta ze snu się porwali; * Słysząc głosy pod niebiosy, z biedą powstali... * I do szopy biegali.
Cud zastawszy, przywitawszy, na co ich stanie, * Dają dary na ofiary, i przyjm je od nas Panie... * A okaż Swe zmiłowanie.
Piotr najstarszy, łzy otarłszy, — i śpiewa wesoło: * Iż nam radzi, nie zawadzi -— obrócić się wkoło..., * I ucieszyć Pana.
Kuba z Stachem, — Bartos z Wachem * Strójcie dutki, — niech Malutki Wyskoczy Sobie.
Ty zaś Jonecku — bez frasunecku * Zechciej orędować, — A pochwał nie żałować, * Temu Paniątecku.
Nas Kochanecku! — ślicny Synacku! * Tyś z Matuchny ubozuchny, — Z Ojca Nieskońcony i Nieogarniony, * Prawy Bóg-Człowiek.
Ja owiecka błędna; — Alem w siłach biedna, * Już wyrzekam się świata — I przeklętego kata;... * Tobie chcę służyć.
Do Twych nóżek padamy i o łaskę błagamy: * Nie wypuścis nas z opieki, Aż wprowadzis na wieki * Do pałaców niebieskich.
Maryo Niepokalana! — Matko od wieków wybrana! * Przez wzgląd na Ubogiego w żłobie, Pociągnij mą dusę ku Sobie * Do raju wiecnego.
Cztery lata zawszem pasał W tej tu dolinie W tej tu dolinie * Jako żywot niesłyszałem o tej nowinie o tej nowinie.
By Synaczka Panieneczka miała porodzić, * By panieństwo z macierzeństwem miało się zgodzić.
A tu wczoraj kompanija tak se mówiła: * Że Panna Syna na sianku w żłobie powiła.
Potwierdzają tę nowinę i Aniołowie, * Wyśpiewują dziś Gloria wdzięczni posłowie.
Chwała Bogu nieskończona na wysokości, * Za te miłe charaktery z swojej litości,
W Nazareńskiej oraz Czystej, ślicznej Panience, * W gwiazdolitej dziś słonecznej jasnej stajence.
Pójdźmy widzieć wielki widok nie dyskurując, * Eazem bracia do Betleem w skok poskakując:
Witać Pannę oraz Matkę Boga Człowieka, * Bo nas pewnie tam niebieska zapłata czeka.
Z czemże się tam pokażemy my pastuszęta, * Gdy nie mamy nic godnego my niebożęta.
Torby próżne, w nich ni sera nie masz, ni chleba, * Dla Panięcia zesłanego nam wszystkim z nieba.
Weźmy z sobą z trzody naszej choć po baranie, * Przyjmie od nas malusieńkie to śliczne Panie.
Wreszcie i serca naszego Mu nie żałujmy, * Niem Panicza po kolędzie dziś udar ujmy.
Witaj Panie i Hetmanie, nasz dar nad dary, * Oto od nas wszystkich przyjmij serca ofiary.
Jeżeli chcesz i tłustego tego barana, * Niechaj będzie serce nasze wdzięczne dla Pana.
Czołem bijem przy daninie Tobie Paniczu, * Pieluszkami skrępowany nieba Dziedzicu.
Niech Ci będzie wieczna chwała od kompanii * Całej naszej, Józefowi także Maryi.
Dnia jednego o północy * Gdym zasnął w ciężkiej niemocy * Nie wiem czy na jawie czy mi się śniło * Że wedle mej budy słońce świeciło.
Sam się czemprędzej porwałem, * I na drugich zawołałem: * Na Kubę, na Macka i na Kaźmierza, * By wstali czemprędzej mowie pacierza.
Nie zaraz się podźwignęli, * Bo byli bardzo zasnęli: * Alem ich po trochu wziął za czuprynę, * By wstali przywitać Boga Dziecinę.
Kaźmierz bowiem wszystko słyszał, * Bo na słomie w budzie dyszał: * Ale nam od strachu niechciał powiedzieć, * Na Maćka skazywał, ten musi wiedzieć.
Nu Macieju, ty nam powiesz, * Ponieważ ty sam wszystko wiesz: * Widziałem, widziałem dziwne widzenie, * Słyszałem, słyszałem Anielskie pienie.
Bo mi sam Anioł powiedział, * Gdym na słomie w budzie siedział: * Nie bój się, nie bój się, Maćku pastuszka, * I jać to i jać to jest Boski służka.
Zwiastując wesołe lata, * Że się wam Zbawiciel świata, * W Betleem narodził, tak sławnem mieście, * Więc Jego czemprędzej przywitać bieżcie.
Niech weźmie Stasiek fujarę, * A Szymek gołąbków parę; * A Maciek będzie stał u drzwi z obuchem, * Bo się tam nie zmieści z swym wielkim brzuchem.
Porwawszy się biegli drogą, * Gdzie widzieli jasność srogą: * W Betleem miasteczku, gdzie Dziecię było, * Które się dla wszystkich z nieba zjawiło.
Wbiegliśmy zaraz do szopy, * Uściskaliśmy Mu stopy: * Jam dobył fujary a Kuba rogu, * Graliśmy co żywo na chwałę Bogu.
Stach do brony wiązał strony, * Sobek skakał jak sparzony: * A Maciek musiał stać u drzwi z obuchem, * Bo się nie mógł zmieścić ze swoim brzuchem.
Jacek chudy zagrał w dudy, * A my w taniec wkoło budy: * A ty też Michale zagraj na flecie, * A za to kolędę dobrą weźmiecie.
Szymek w taniec stroił minę, * Wymuskał sobie czuprynę: * Bo mu się zagrzała w szopie czupryna, * Wyciągnął do kropli pięć garcy wina.
Na niczem nam nie zbywało, * Z szopy nam się iść nie chciało: * Aleśmy ustąpić w prędce musieli, * Gdyśmy trzech Monarchów jadąc ujrzeli.
Pójdźmyż i my tam ostatni, * Czeka nas tam bal dostatni: * Pastuszków ochota, królewskie dary, * Które z rąk Jezusa będziemy brali.
Dobry wam dzień! Gospodarzu nasz miły; * Już dzisiaj rok, jakeśmy tu nie byli.
Radzi wy nas bez pochyby widzicie, * Bo niedarmo rękę w kapsie dzierżycie.
Żegnaj wam Bóg! gospodarzu nasz miły, * Byście i nam kolędę udzielili.
Dokąd pastuszkowie spieszycie w zawody, * Opuściwszy liczne bydła swego trzody? * My spieszymy do tej szopy, * Z której to już lecą snopy; * Cała przeźroczysta, * Wiatr w niej, gdzie chce, śwista. * Ho ho ho ho ho ho itd.
Co czynić będziecie? ciekawość mnie bierze; * Opowiedzcie, upraszam, opowiedzcie szczerze. * Upadniemy na kolana, * Witający z nieba Pana, * Który jest w żłóbeczku, * W Betleem miasteczku * Ho ho ho ho ho ho itd.
Na co instrumenta muzyczne bierzecie? * Czy nie było zostawić w komorze je przecie? * I toć się to może nie przyda, * Wszakże Bartos dobrze dyda. * Kuba dmie na rogu, * Będzie chwała Bogu * Ho ho ho ho ho ho itd.
Czy jakich podarków nie niesiecie Panu, * Każdy według swego pasterskiego stanu? * Damy Mu na co stać chłopa, * Barana, kozę lub skopa: * Mleka lub śmietany, * Serek podpuszczany, * Ho ho ho ho ho ho itd.
Z jaką ceremonią wszystko odprawicie, * Chcąc przywitać godnie, to niebieskie Dziecię? * Nie traćże nam darmo czasu, * Chcesz wiedzieć, siedźże w szałasu; * Jak się powrócimy, * Wszystkoć opowiemy, * Ho ho ho ho ho ho itd.
Czy wolny i wspólny mieli przystęp w szopie, * Czy z fukiem i pukiem nie mówiono chłopie? * Nietylko nic nie mówiono, * Ale zaraz przypuszczono, * Choć byli Anieli, * Stojący tam w bieli * Hi hi hi hi hi hi itd.
Stąd krzyki i huki i wesołe pienia? * Skąd głosy w niebiosy idą bez spocznienia? * Oddaliśmy Dzieciąteczku * Pokłon, które jest w żłóbeczku; * Stąd sobie wesoło, * Wykrzykujem wkoło * He he he he he he itd.
A dary, ofiary czy daliście przecie? * Czy czołem wesołem przyjęło to Dziecię? * Jak Dziecina ta miluchna, * I święta Jego Matuchna, * Tak staruszek mile, * Przyjął w tejże chwile. * Hu hu hu hu hu hu itd.
A na lirze szczerze, czyście grali Panu, * Pląsając, chulając od nocy ku ranu? * I gra była i śpiewanie, * Tak, że aż niebieskie Panie * Rączkami klaskało, * Nóżkami tupało. * Ho ho ho ho ho ho itd.
A z blizka igrzyska nie zrobili Panu, * Grając i skakając od nocy ku ranu? * Gdy Stach blizko czynił pląsy, * Paniczyk go łap za wąsy. * Gdy krzyczeć poczyna, * Śmiała się
Dziecina. * Ha ha ha ha ha ha itd.
Czy mogę w tę drogę ja się puścić śmiele, * Do szopy w te tropy Boga widzieć w ciele? * Spiesz się, nie przerywaj chwały, * I daj onę przez wiek cały. * Chcemy nieba Pana, * Od nocy do rana. * Ho he hi ha ho he itd.
Do nóg Twoich się zbliżamy, upadamy * Jezu w tym żłóbeczku, * Złożon na sianeczku! * Byś nas raczył błogosławić * Przytem od szkody wybawić * Trzody, owieczki.
A mój miły wziąwszy Franek obwarzanek, * Stach masła garnuszek * Kuba worek gruszek * Niesie Panu po kolędzie, * Jeśli tego mało będzie * Przydam jabłuszek.
Mazur woła! hojze moja! do oboja, * I do piscałecki, dla tej Dziecinecki: * Zagram ci mu wdzięcnie, miło, * By się z nami uciesyło, * To Paniątecko.
Rusin mówi hałłyłuja, pomyłuja * Odnych zakłykaty, druhych poprachaty, * By wsichutko prychodyły, * Knyszy, pyrochy znosyły, * Panu dawały.
Moskalowi gdy znać dano, nakazano: * Kak stupaj batiuszka, rodytsia Dytiuszka, * Drugich braty zakłykaty, * Sołdat braty poprahaty, * Stupaj w Betlehem.
Litwin z łasa, jak kiełbasa, hasa, hasa, * Przyprawia boćwinę, by karmił Dziecinę, * A kałuchę kraje palcem, * Kądluch stawia razem z smalcem, * Wiotalis kieptas.
Węgier kusy z olejkami, z kropelkami * Do szopy przybywa, w tór głosu dobywa: * Legem, legem malatana, * Sem prynosim tu dla Pana, * Zdrowe olejki.
Niemiec bieży marsz w te tropy, do tej szopy, * Ach, ach, ach, mejn Kinder in dem grossen Winter, * Ist geboren, auserkoren, * In der Krippe nicht erfroren, * In Betlehem sztal.
Holenderczyk gdy przybywa, z sobą wzywa * Pobliższe narody, * Do szopy w zawody, * Angielczyka i Duńczyka, * Kieynenig: wart ein wenig, * Tuch und Gold ist da.
Włoch z daleka nadskakuje, wykrzykuje: * Dovet e syniore, nostro grand amore, * Aportato un bel piato, * De lirnoni, makaroni, * Per i bambini.
Hiszpan słucha, w niebo dmucha, koło ucha, * Pyta, czy w Madrycie, narodzone Dziecię, * Valga dios, senior mios, * Tele geros kawaleros, * Sicero meciu.
Francuza choć nie proszono, obaczono, * Mon diu! co się dzieje, w Betleem jaśnieje: * Notr Dam święta Panieneczko, * Witam twego Jezuseczko, * Bą żur o bą diu.
Cygan bieży z dary swemi za drugiemi. * Furdyt sołonynka dla Bożoho Synka: * Dziassa prindi dziakulina, * Pereskoczyt i dolina, * Do Betleemu.
Także żydom nakazano i znać dano, * By Pana witali, do szopy biegali, * Pokłon Jemu oddawali, * Mesyasza wyznawali, * Winnym ukłonem.
Żydzi mówią: skąd Mesyasz, to Pan nie nasz, * Nie tak On psichodzi, jak w Bublii chodzi: * My Go czekamy wielkiego, * Wy Go macie maleńkiego, * Win der Dziciątko.
Łacinnik śpieszy, hukając i śpiewając: * Verbum caro factum, nobis Coelo datum, * Atque genti confidenti, * Et in terra permanenti, * Salus aeterna.
A od Wschodu trzej Królowie, monarchowie, * Do Betleem jadą, ofiary swe kładą: * Narodzonego witają, * Innym ochoty dodają, * By się cieszyli.
Przyjmijże nas za Twe sługi, na wiek długi, * Jako Twych poddanych, Jezu Tobie danych: * Przyjmij i to co dajemy, * Bo się więcej nie możemy, * Czem Ci przysłużyć.
Dziecina mała Bóg Stwórca nieba! * A kędyż nam go szukać potrzeba. * W stajence w Betleem powiła z weselem * Marya Syna piękna nowina.
Opiekun Józef był ukochanym, * Ojcem Jezusa był domniemanym: * Garść siana suchego położył pod Niego, * W zimnym żłóbeczku, a nie w łóżeczku.
Małe Pachole! mój Jezu drogi! * Jakże wytrzymasz ten to mróz srogi: * Wół z osłem chuchają, parą zagrzewają, * By Dziecię spało a nie płakało.
Anioł pasterzów, co trzody strzegli * Wzywa, ażeby do szopy biegli: * Pasterze biegajcie, Pana powitajcie, * Leży w żłobie w małej Osobie.
Gdy pastuszkowie głos słyszą taki, * Iwan porywa z kobielą ptaki; * Wojtek wziął dwa skopy, pobiegli do szopy * Przywitać Pana, paść na kolana.
Upadłszy wszyscy pod nogi Boga, * Kuba dobywa swojego roga; * A drudzy śpiewali, na multankach grali; * Razem tańczyli, Dziecię cieszyli.
Potem swe dary ofiarowali, * Co który przyniósł, Panu oddali; * Józef i z Maryą za dary dziękują, * Jezus łaskawy, im błogosławi.
A trzej Królowie ochotnie spieszą, * W Betleem w szopce Jezusa cieszą: * Składają korony, oddają ukłony, * Króla witają, dary oddają.
Pójdźmyż też i my przywitać Tego * Króla nad królmi, Pana naszego. * Biegnijmy z ochotą, weźmy czystość z cnotą; * Oddajmy Temu narodzonemu.
Bądźże pochwalon nasz Wieczny Panie, * Któryś złożony na gołem sianie; * Wszyscy Cię witamy, dać Ci co nie mamy; * Tyś Panem nieba, masz coć potrzeba.
Dziś przed świtaniem, wdzięcznem wołaniem * W obłokach, i skokach, * Kogoś Aniołowie, * Niebiescy Duchowie, * Chwalili.
Gdy się dziwuję i przypatruję * Zdumiany, stroskany: * Widzę Dziecię w żłobie, * Przy Niem dwie osobie * Stojące.
Bóg to Wcielony, tak uniżony * Dla ludzi; gdyż służy * Jemu osioł z wołem, * W stajni pod okołem * Hołdują.
Więc Kuba brachu, śmiało bez strachu * Przygrywaj i śpiewaj * Chwałę Panu Temu, * Dziś narodzonemu * W Betleem.
I ty Michale nie stój na wale! * Weź miarę w fujarę: * Wdzięczną melodyą * Jezusa z Maryą * Wychwalaj.
Wy pastuszęta i wy bydlęta, * Klękajcie, oddajcie * Honor należyty, * Gdy ludzkiem zakryty * Bóg ciałem.
Eja po kolędzie, po kolędzie! * Niech wesoła każda będzie, każda będzie. * Zaśpiewajmy i zagrajmy, jejmość Xienię powitajmy : * Skrzyp, skrzyp, skrzypce weźmy i wiolę, * Ciesz, ciesz, cieszmy się dziś w pięknem kole, * Niech zabrzmi wesoło nasza melodya. * Wiwat nam Pan Jezus, wiwat i Marya.
Więc tu wszystkie stańmy, wszystkie stańmy, * Po kolędzie przybywajmy, przybywajmy. * Gratulujmy, aplaudujmy, Jejmość Xienię kontentujmy: * Fa fa fa fa, fa fa fa fa, * Fagot weźmy i fujary, * Ba ba ba ba, ba ba ba ba, * Balet grajmy lecz nie stary. * Wiwat Dobrodziejka nasza Panna Xieni! * Niechaj się jej afekt ku nam nie odmieni.
Wszak to dziś kolęda, dziś kolęda, * Jejmość Xieni kolędę da, kolędę da; * Nie próżnujmy ale strójmy, koncertujmy nie kontrujmy; * W du du du du, du du du du, * W dudy, basy i cymbały. * Pa pa pa pa, pa pa pa pa, * Pannie Xieni będziem grały. * Be be be, be be be, będziem grać pospoły, * Me me me, me me me, menuet wesoły.
Eja! tu zebrane, tu zebrane, * Siostry moje ukochane, ukochane, * Zabawcie się i zagrajcie, i wesoło zaśpiewajcie: * Daj daj daj daj, daj daj daj daj, * Dajno winka Wikaryo, * Niech niech niech niech, niech niech niech niech, * Niech się siostrzyczki napiją. * Wiwat Jejmość Xieni, która tak nam sprzyja, * Wiwat starsze Panny, wiwat Wikarya. * Wiwat dobrodziejko nasza Panna Xieni, * Wszystkie się kłaniamy jak najuniżeniej.
Ej bracia czy śpicie, czy wszyscy baczycie, * Dziwy niesłychane: * Trwoga! dla Boga co się dzieje? * Jasność w nocy choć nie dnieje: * Jasność itd.
I my też baczymy, ale się bojemy, * Patrząc na te Jziwy, * Trwoga dla Boga co się dzieje? * Od strachu serce truchleje.
Niebo otworzone, wojsko niezliczone, * Anielskie widzimy, * Trwoga! dla Boga co się dzieje, * Od strachu serce truchleje.
Hej bracia słuchajcie, nic się nie starajcie * Coś to wesołego, * Niechaj minie od nas trwoga, * Posłowie to są od Boga.
Anieli śpiewają, nam opowiadają, * Pokój pożądany, * Więc się już nic nie lękajmy, * Bogu z niemi chwałę dajmy.
Hej pasterze mili, dzisiaj o tej chwili, * Chrystus się narodził. * Trwoga! dla Boga niechaj minie, Nowina ta kiedy słynie.
Do Betleem bieżcie, tam Dziecię znajdziecie, * W żłobie położone, * Pójdźmy, pójdźmy nie mieszkajmy,* A Dzieciątko oglądajmy.
Hej nie bój się Kuba, nie potka nas zguba, * Od wilka srogiego, Trzody Bogu polecajmy, * A w drogę się pospieszajmy.
Wszak drogi nie wiele, pójdźmy jeno śmiele, * Do Betleem prosto, * Pójdźmy, pójdźmy nie mieszkajmy, I Dzieciątko poszukajmy.
Otóż pożądane miejsce ukazane, * Stajnia z Dzieciąteczkiem, Za to Bogu pokłon dajmy, * Dzieciąteczko przywitajmy.
Lecz wprzód Staszku śmiele, Zajrzyj co się dzieje, * Po cichu z daleka. * Byśmy w czem nie przeszkodzili, * Dzieciątka nie przebudzili.
Stajnia nie zamkniona, wszystka napełniona, * Światłością niebieską, * Aniołowie usługują, * Wielką radość pokazują.
Nie wzgardzi i nami, chociaż pastuszkami, * Pan ten narodzony. * Boć do Niego przystęp mają, * Bydlęta, co Mu cześć dają.
Bądź zdrowa Matuchno, Ty coś ubożuchno, * Boga porodziła, * Puśćże nas do Syna Twego, * Z Ciebie dziś narodzonego.
Pójdźcie, oglądajcie, Trójcy pokłon dajcie, * W ciele maluchnemu, * Cuda dziwy niesłychane, * Bóstwo na ziemi widziane.
Witaj Dzieciątko, małe pacholątko, * Z dawna pożądane, * Witajże nasz Zbawicielu, * Dusz naszych Odkupicielu.
Bardzośmy pragnęli i sobie życzyli, * Narodzenia Twego, * Dziś się z Niego weselemy: * Tobie dzięki oddajemy.
Żeś się nam objawił, wesela nabawił, * Prawie niebieskiego, * Niechże Twe pocałujemy, * Paluszki, niż odejdziemy.
Już się powracajmy, hej hej wykrzykajmy, * Z miłości ku Bogu, * Wesoło wszyscy śpiewajmy, * Zbawiciela wychwalajmy. Amen.
Ej byliśmy bracia pastuszkowie w Betleem; * Widzieliśmy Dziecię, Deum natum et Regem, * Jezusa z Maryą, śliczną jak lilią. * Ej kolęda kolęda, * Ej kolęda kolęda.
Gdy Panna Marya Jezusa porodziła, * Zaraz Go powiwszy w żłóbku położyła; * Służy Mu tam społem, osiołek też z wołem. * Ej kolęda itd.
Aleć to tam szopka bardzo licho pokryta, * A po większej części wcale nie poszyta; * Wiatry ostre wieją, ogrzać się nie dają. * Ej kolęda itd.
Pójdźże ty Bartosu, poszukaj w domu słomy; * A jeżeli nie znajdziesz, pożyczymy u Tomy; * Snopków narobiemy, szopkę poszyjemy. * Ej kolęda itd.
Drudzy bracia wozy, jakie mają; niech włożą * Mierzwy, gnoje, śmiecie, prochy niech wywożą; * Choć to tam ubogo, ale chędogo. * Ej kolęda itd.
Witaj Paniczu, narodzony nasz Boże! * Pójdziemy koleją w dzień i w nocy na Stróże; * Szczypek narąbiemy, wody przyniesiemy. * Ej kolęda itd.
Jezu w małem cielę, Boże Prawy, Żywy * Przyjmij od nas to pienie i afekt prawdziwy * Z miłości ku Tobie, żeś złożon dla nas w żłobie. * Ej kolęda itd.
Masła, sera Tobie gospodynie przyniosą, * Bo od Ciebie mają Panie tę Boską rosę; * Twoimi darami, pożywże się z nami. * Ej kolęda itd.
Dziewczęta wianuszki Tobie Jezu uwijają. * Pocieszże ich, pociesz, z Twoją Matką Maryą; * Staną z nami wkoło, zaśpiewają wesoło. * Ej kolęda itd.
Witaj że Paniczu! narodzony nasz Boże; * Przyszedłeś na ten świat, któż to pojąc może? * Stałeś się ubogim, choć jesteś tak drogim. * Ej kolęda itd.
Klękaliśmy przed Nim tak rzecz wymagała, * Bo to jest Bóg wielki, choć Dziecina mała; * Daryśmy oddali, cośmy z sobą pobrali. * Ej kolęda itd.
Potem my Mu ślicznie i wesoło zagrali; * Józef też z Maryą, tem się kontentowali; * Dziecina się śmiała, a nas radość brała. * Ej kolęda itd.
Wszystko to na chwałę Tobie Jezu Chryste, * Daj nam tu żyć dobrze, byśmy wiekuiste * Życie otrzymali, w niebie Ci śpiewali. * Ej kolęda itd.
Emanuelu, Synu Maryi! * Co jest powodem Twej mizeryi? * Żal mi Cię żal Serce, gdy Cię w poniewierce * Widzę, i w tej nędznej kondycyi.
Nazywasz się Emanuelem, * Za cóż Twoim gardzisz Karmelem? * Za co w komitywie wół, muł, a prawdziwie * Znajdują się w Twojej stancyi?
Wszak Emanuel znaczy Bóg z nami. * Za cóż wół, muł, są assystentami? * Za co miły Panie, masz w szopie mieszkanie, * Drżysz i zlewasz się ach! łzami?
Jeżeliś Bóg, na cóż Ci łzy, żale, * Jak Jonasza na morzu fale, * Atakują? w żłobie ubożuchny Sobie * Okryty leżysz centonami.
Bóg z nami, wiemy co to już znaczy, * Iż Jezus z nami dziś cierpieć raczy; * Za nasze ubóstwo, Swój majestat, Bóstwo, * Z nami grzesznikami frymarczy.
Bóstwo i ubóstwo nie wielą, * Tylko się literką już dzielą ; * Bóg się stał ubogim, by człowiek był bogiem; * Tak! z nami chce być nie inaczej.
Ach! jaki afekt do nas, jakie ma * Serce Bóg, kiedy w szopce systema * Obrał Sobie, z nieba wszedł do domu chleba, * Do Betleem, i w niem wina że ma.
Domyślać się już więc potrzeba, * Że się narodził w domu chleba; * A to ta przyczyna, że do chleba, wina * Apetyt i chęć człek każdy ma.
Wabiłeś niebem człeka do Siebie; * Ale on ani myślał o niebie: * Więc na to fortelu o! Emanuelu * Szukasz, by nie stronił od Ciebie.
Wiedząc, że to człowiek chleb woli, * O niebo nie dba dla swej woli, * Ty pragnąc od wieku, byś mieszkał w człowieku, * Zamknąłeś się w Betleem chlebie.
Dałeś nam chleba Jedyny Boże; * Dziękujemy Ci w serca pokorze: * Dlategoś się takim stał dla nas Robakiem, * Co chleb toczy święty, gdy może.
Daj nam też dziś chleba i wina, Pociecho serc naszych jedyna; * Daj nam w niebie potem, a dziś mówię o tem: * Daj nam dziś nasz Ojcze Przeorze.
Daj nam, daj nam daj, godna przyczyna; * Jezus się rodzi, daj nam węgrzyna * Ojcze nasz Przeorze, wszakże jest w klasztorze; * Nadgrodzi to Jezus, Dziecina.
Bo jak winka często łykniemy, * Prosie Maleńkiego będziemy, * Aby Przeorowi, jak namiestnikowi, * Dał Swoją świętą Benedykcyę.
Gdy chciwa zazdrość Państwa Żydowskiego, * Zajrzysz Dziecięciu, przez Heroda złego: * Uchodzić muszę w Egipskie krainy, * Pójdę od ciebie, broniąc mej Dzieciny; * Już idę, już idę.
Niewdzięczna ziemio: kiedy Stwórcy twemu, * Pozwolić nie chcesz dziś narodzonemu * Miejsca u siebie i wyganiasz Boga, * Nie przyjdę więcej do ciebie, boś sroga; * Nie przyjdę, nie przyjdę.
Weźmij Królowo owoc Twej czystości; * Kiedy nas nie chcą mieć za wdzięcznych Gości, * Pójdziem w kraj lepszy; niechaj tu złośliwa * Panuje zazdrość, krwi Dziecięcej chciwa; * Wsiadajmy, wsiadajmy.
Tylko co z miasta wyszli na równinę, * Zaraz witały niebieską Dziecinę * Pola, chyląc się pełnymi kłosami, * I wyrażały swymi ukłonami: * Witamy, witamy.
Znać potem było, że się ubiegały, * Aby Mu drogę swoich barw usłały; * Łąki w zielone kolory przybrane, * I od natury w kwiecia malowane, * Bieżały, bieżały.
Lasem się wielkim przeprawować mieli, * Wtem dwa zajączki z owsa wybieżeli; * Grozi im Dziecię: nie ruszcie cudzego! * Wstydał się każdy, że był w oczach Jego * Zuchwały, zuchwały.
Już się do łasa dobrze przybliżyli; * A kiedy w jego gościeniec wchodzili, * Wszystkie im drzewa czyniły ukłony, * Topola z liścia zielone zasłony * Uwiła, uwiła.
Sosna na drogę szyszek nasypała, * Bo się tak zacnych Gości nie spodziała: * Lipa je zaraz okryła liściami, * Żeby nie kłuły idących ościami, * Okryła, okryła.
Wysokie dęby kiedy się rozchwiały, * Na wszystkie strony mile powiewały, * By nie szkodziły słoneczne promienie, * Wiatr ich wolniuchny tak chłodził przyjemnie, * Wiewając, wiewając.
Oliwne drzewa od wielkiej radości * Rozpływały się z wrodzonej tłustości; * Ziemia pachniała wonnym napojona * Likworem, Pana swego uniżona * Witając, witając.
Palma daktyle od wierzchu samego * Spuszczała w rączki Dzieciątka małego; * Rozmaryn pachniał, cyprys kędzierzawy, * Ścieżki umiatał, z podróżnej kurzawy, * Wokoło, wokoło.
Inne co mniejsze, wziąwszy się parami, * Czyniły skoki pięknemi kołami; * Właśnie je radość w skoczki przemieniła, * Przed swoim Stwórcą w takt chodzić uczyła * Wesoło, wesoło.
Lis z wilkiem przybiegł, przyniósłszy żywego * Panu baranka, kładł przed nogi Jego, * Mniemając, że się wielce przysłużyli; * A Pan ich łajał: źleście uczynili! * Nie będziem, nie będziem.
Wtem się ozwała kukaweczka blizko; * I szukała jakoby igrzysko * Czyniąc z ptaszęty; wszędzie się im kryła, * Potem ich hukiem do siebie wabiła. * Przybędziem, przybędziem.
Gdy się zleciały szukać swej kukawki, * Słyszą szepcące po gościńcu kawki: * Pan idzie! zaraz stadem przyleciały, * I ze wszystkich drzew na ziemię spadały, * Witając, witając.
Potem zaś sobie rozdały muzyki * Na chóry różne głośne czyniąc krzyki: * Trudno wyrazić ludzkiemi słowami, * Jako las wszystek zdobiły pieniami, * Śpiewając, śpiewając.
Kanarek rytmy śpiewał wyuczone, * Cudownie słowa wyrażał złożone; * Że to Bóg, światu wesoło ogłaszał, * A co raz wiwat! wesoło powtarzał, * Niech żyje, niech żyje.
Słuchały jego głosu ptactwa mniejsze, * A pilnowały taktu poważniejsze; * Kiedy na wiwat przyszło, na przemiany * Wszystkie krzyczały, w głos uformowały: * Niech żyje, niech żyje.
Czyżyczek mały, że go słowik głuszył, * Mniemając, że się Panu nie przysłużył, * Przyleciał i siadł na ucho osłowi; * Dopieroż krzyczał nowemu Królowi: * Niech żyje, niech żyje.
Gil się z kolorem swoim popisował, * Ale go dziędzioł upstrzony celował, * Szczygieł w kapturek ubrał purpurowy * Głowę, a przydał maści kaczorowej * Do szyi, do szyi.
Wychodząc z lasu, przyszli gdzie brzegami * Rzeka płynęła pełnemi wodami; * Zaraz swe wody na dół przepuściła, * A miejsce wolne podróżnym zrobiła * W suchości, w suchości.
Potem spostrzegłszy, że był upragniony * Osiołek Pański, zaraz z jednej strony * Chłodne strumyki do niego spłynęły, * Lejąc się w nozdrza, jego napoiły * Z ludzkości, z ludzkości.
Ryby nie rychło postrzegłszy co było, * Zaraz się mnóstwo onych przybliżyło; * Różne przed Panem igrzyska czyniły, * Znać dając, że się z Jego ucieszyły * Bytności, bytności.
A kiedy większe na wierzch wypływały, * Józefowi się na obiad dawały; * Nie wytrwał ślizyk, skoczył do kieszenie, * Ofiarując się sam na pożywienie * Z radości, z radości.
Już się czas dobrze miał ku południowi, * Już też odpocząć trzeba osiołkowi, * Podać obroku; więc wszyscy szukajmy * Gospody; Pannę z osiołka zsadzajmy, * Tłomoczki
zbierajmy.
A jakaż może gospoda wdzięczniejsza, * Temu to Państwu być i przyjemniejsza, * Jako pokorne serca uniżone? * W tych rado spocznie Dziecię ubóstwione * Z Józefem, z Maryą.
Gdy przybiegli pasterze, pasterze, * Do Betleem szopy, do Betleem szopy, * Uścisnęli Dzieciątko, Dzieciątko * Maleńkie za stopy, maleńkie za stopy; * Przynieśli z sobą dary, serc uprzejmych ofiary, * Jezusowi Panu.
Przyszedł Kuba z dudami, z dudami, * Zagrał Panu szczerze, zagrał Panu szczerze, * A Hawryło z Banachem, z Banachem, * Grali Mu na lirze, grali Mu na lirze, * Jurgaszek na wioli, smyczkiem se wąsy goli, * A gomółką mydli.
Matus woła: bratkowie, bratkowie, * Hej zagrajcie skoczno, hej zagrajcie skoczno! * A my będziem skakali, skakali, * Ze wszystkich sił mocno, ze wszystkich sił mocno. * Zagrajcież dobry taniec, a mazura na koniec. * Hoca, hoca, hoc, hoc.
A zaś Maciek z Bartosem, z Bartosem, * Nierychło przybieżał; nierychło przybieżał; * Bo sobie brzuch obepchał, obepchał, * Aż na drodze leżał, aż na drodze leżał. * Zjadł dwie ćwierci pamuły, ze sperkami na poły, * Miarkę żuru z bobem.
Stach spóźnił, bo gotował, gotował, * Z gęsiną karpiele, z gęsiną karpiele; * Potem dobył łyk z torby, łyk z torby, * Naprawiał Kurpiele, naprawiał Kurpiele: * Siedział sobie przy wodzie, a zbierał pchły po brodzie, * Do torby je wsadzał.
A gdy przyszli do szopy, do szopy, * Bartos stary z Maćkiem, Bartos stary z Maćkiem, * Poszedł Maciek tańcować, tańcować, * A miał torbę z plackiem, a miał torbę z plackiem: * Gdy się w taniec zapuścił, wiatru złego napuścił, * Aże pfe, wołali.
O ty Maćku plugaczu, plugaczu, * Polityki nie masz, polityki nie masz, * Obepchałeś brzuszysko pamułą, * Rady sobie nie dasz, rady sobie nie dasz: * A Matus go w tej rzeczy, aż pięć razy przez plecy * Batogiem przełupił.
Tak nieborak od bólu, od bólu, * Na biedę narzekał, na biedę narzekał, * By mu się brzuch nie rozpukł, nie rozpukł, * Czemprędzej uciekał, czemprędzej uciekał: * W chołośniach się sznur zerwał, na brzuchu się pas przerwał, * Z ostatkiem umknął.
A gdy się już pasterze, pasterze, * Wszyscy ucieszyli, wszyscy ucieszyli, * Podziękujmy Panięciu, Panięciu, * Tak sobie mówili, tak sobie mówili: * I wszyscy poklękali, Dzieciątku pokłon dali, * I Matce też Jego.
Gdy Wojtek znużony snem w polu spoczywa, * Słyszy, że go z budy głos jakiś wyzywa: * Porywa się jak sparzony, * Sądząc, że wilk zakradziony * Owce mu zabrał.
Lecz jak przetrze oczy i nadstawi ucha, * Aż mu Anioł mówi, bież się do kożucha; * Weź fujarę, idź do szopy, * Pod Betleemskie okopy, * Abyś tam zagrał.
On nieborak strachem na wylot przeszyty, * Nie zrozumiał tego, i stanął jak wryty; * Tylko wołał: Stanisławie, * Wstań, wspomóż mnie, bo w tej sprawie, * Sam nie dam rady.
Ledwo zaczął krzyczeć, aż każdy z swej budy * Wyskakuje pasterz, wziąwszy swoje dudy, * Mówiąc wzajemnie do siebie: * Ten, co zbudził mnie i ciebie, * Nie był bez zdrady.
Jeden przecież mędrszy od nich mówić zaczyna: * Bracia, mnie wy wierzcie, z nieba to nowina: * Patrzcie tylko, jaka łuna * Nad Betleem, a to strona, * Gdzie iść kazano.
Pójdźmy przeto prędzej oglądać to dzieło; * Być musi koniecznie, że się coś poczęło; * Co nam wszystkim pożądane, * Od wieków przyobiecane, * Które wskazano.
Weź każdy fujarę dla rozweselenia * Tego, co znajdziem, płaczu utulenia: * Zagrawszy skoczno, wesoło, * Sami przed Nim pójdziem wkoło, * Chociaż po sianie.
To, gdy się uprzykrzy, śpiewać Mu zaczniemy, * Każdy swoją piosnkę, jakie ta umiemy; * Przyjmie od nas po kolędzie, * Niech wesołość zabrzmi wszędzie, * A płacz ustanie.
Gloria, gloria, in excelsis Deo; in excelsis gloria, gloria, * Et in terre pax hominibus bonae voluntatis, gloria, gloria.
Słyszysz Kuba, co to jest? ja się go bardzo boję, * Co to woła Gloria; we mnie drży dusza moja; * Spytaj się go, czego chce, by nam nie zajął owce; * Gadaj ty z nim, ja nie
śmiem, i co za jeden nie wiem. * Zawdy woła Gloria, we mnie drży dusza moja.
Gloria, gloria itd. * Jać się go także boję, ledwo na nogach stoję; * Patrzeć nie śmiem na niego, idzie wielki strach z niego; * Coś nowego powiada, jakąś nam radość zjawia: * Że się ten miał narodzić, co nas miał wyswobodzić * Z mocy czarta do nieba; przywitać nam Go trzeba.
Gloria, gloria itd. * O witaj że Paniczu! z nieba prawy dziedzicu; * Czemu ubogo leżysz, zimno, wielki mróz cierpisz? * Jać daruję owieczkę, Kuba masła faseczkę; * Krzystek przyniósł barana, dla Ciebie, swego Pana; * Nie chciej nas zapominać, kiedy będziesz królować.
Godzina z północy, gdy miesiąc w swej mocy * Oświecił dolinę, słyszałem nowinę.
Pasterze wstawajcie, do szopki biegajcie; * Leży tam Bóg w żłobie, w dziecięcej osobie.
Przyszedł tu na ziemię, gdzie jest ludzkie plemię, * Szukając zgubionej, owcy ulubionej.
Woła: pójdź do siana, masz w niem ze mnie Pana; * Owieczko zgłodzona, będziesz nasycona.
Dlatego pastuszkom, wam ubogim służkom, * Najprzód się ogłasza, do siebie zaprasza.
Ten pasterz prawdziwy, wam wszystkim życzliwy, * Dziękujcież bez miary, przynosząc Mu dary.
Ty Tomku nieboże! Bóg ci dopomoże, * Bierz co masz w koszałkę, a ja też w kobiałkę.
Zanieśwa coprędzej Panięciu w tej nędzy, * W stajni leżącemu, dla nas Ubogiemu.
Masz i ty Michale ów kożuch na bale; * To go daj Dziecięciu przy tłustem jagnięciu.
A ty Szymku kusy nie masz nic przy duszy; * Choć kawałek soli daj Mu z dobrej woli.
Ja zaś Kuba stary takie wezmę dary: * Krówkę z cielątkiem, owieczkę z jagniątkiem.
Ba! przyznać się muszę, że Mu dam i duszę; * Więcej żyć nie żądam, kiedy Go oglądam.
Przyjmij to Rybeczko, Boża Dziecineczko, * Od lichych pastuszków; zapomnij ich dłużków.
Jest ich wór niemały, grzechy go napchały: * Już się ich żalimy, służyć Ci wolimy.
W stajence i wszędy, choć nie dasz kolędy; * Daj odpust i skruchę, dosyć na pastuchę.
Gore gwiazda Jezusowi w obłoku, w obłoku; * Józef z Panną asystują przy boku, przy boku: * Hojze ino dyny dyna, narodził się Bóg Dziecina * W Betleem, w Betleem.
Wół i osieł w parze służą przy żłobie, przy żłobie, * Huczą, buczą, delikatnej osobie, osobie. * Hojze ino i t. d.
Pastuszkowie z podarunki przybiegli, przybiegli; * Wkoło szopę o północy obiegli, obiegli, * Hojze ino i t. d.
Anioł Pański sam ogłosił te dziwy, te dziwy, * Których oni nie słychali jak żywi, jak żywi. * Hojze i t. d.
Anioł Pański kuranciki wycina, wycina; * Skąd pociecha dla człowieka jedyna, jedyna. * Hojze ino i t. d.
Już Mary a Jezuleńka powiła, powiła, * Nam wesele i pociecha stąd miła, stąd miła. * Hojze ino i t. d.
Gospodarz wesoły, ochoty pozwoli, * Przy obecności jego, nie mamy nic smutnego; * Nuż teraz co żywo, i wino i piwo * Wypijmy wszyscy śmiele, życzliwi przyjaciele.
Na stronę hałasy, na bory, na lasy, * Gdzie dosyć dają trunku, nic po żadnym frasunku. * Prędko nalewajcie, i chyżo spełniajcie, * Na kogo przyjdzie kolej, jeden drugiemu dolej.
Tu się ucieszymy, dobrze podochocimy, * Przy hojnym pańskim stole, niepomarszczonem czole. * A jak to skończymy, dobrze popijemy, * Uderzymy wesołem, Jezusowi w żłobie
czołem.
Gość z nieba oto, to to to to to, * Przyniósł z Sobą traktaty; * Przyszedłeś dziś po to, to to to to to, * By nas wyrwał od straty. * Z łask kalwakatą zszedł z nieba na to, * Ubogi bez prywaty.
Więc temu Panu, nu nu nu nu nu, * Na salwę zaśpiewajmy; * Dobywszy tonu, nu nu nu nu nu, * Gościa tego witajmy; * Wszak łatwo o to, zakonna roto, * Wiwat, wiwat wołajmy.
Wesołe echo, ho ho ho ho ho, * Niech się wszędzie rozchodzi; * Tryumf z uciechą, ho ho ho ho ho, * Niech się prowadzić godzi; * Wesołe nuty z serca ochoty * Śpiewaj, gdy się Bóg rodzi.
Pewna kolęda, da da da da da, * Od tego gościa będzie, * Ojciec Przeor da, da da da da da, * I żałować nie będzie; * Medyolanu sługom i Panu, * Lub węgrzyna dobędzie.
Któż wino pija? ja ja ja ja ja, * Dawać każe gość z nieba; * Ochota czyja, ja ja ja ja ja, * Pomocy tu potrzeba. * Są tu szafarze, dodać rozkaże * Biszkoptowego chleba.
Zacznijże kolej, lej lej lej lej lej, * Ojcze prokuratorze! * Z łaski swej nalej, lej lej lej lej lej, * Bądź podczaszym na dworze, * Jezusa tego narodzonego; * Ojciec
Przeor pomoże.
Tego nie trzeba, ba ba ba ba ba, * Ten gość tego nie pragnie; * Wam też nie trzeba, ba ba ba ba ba, * Nie składnie tak, nie składnie; * Jeżeli będziemy mieć, czego chcemy, * Podziękujemy ładnie.
A jak łajani, ni ni ni ni ni, * Będziem, gdy się porzniemy; * Bracia kochani, ni ni ni ni ni, * Alboż my to nie wiemy: * Że miarą kocie, bo idzie o cię, * Znać się na
tem będziemy.
Wielka pociecha, cha cha cha cha cha, * Dla gościa tak ślicznego, * Bo się uśmiecha, cha cha cha cha cha, * Winszujemy sobie tego: * Żeśmy dożyli, za zdrowie pili, * Tego gościa miłego.
Ty Zbawicielu, lu lu lu lu lu, * Naszych pociech Autorze! * Twego Karmelu, lu lu lu lu lu, * Pokryj winy o Boże. * Jeśli wykroczy, że dziś ochoczy, * Bo Cię kocha jak może.
Gwałtu! gwałtu! Pastuszkowie * Słyszcie! słyszcie! co wam powiem: * Ogień się błyska, a droga ślizka. * Uciekać!
Strachy! strachy nad strachami! * Jasność bije piorunami: * O tak do kata! już koniec świata, * Źle z nami.
Cicho! cicho! Wojtku łysy, * Bo się zlęknie, kto usłyszy. * Czy cię złe ciska, nie zawrzesz pyska, * Kudłaczu.
Dajno pokój miły Basza, * Dyć to widzę dobra nasza: * Kwiat się rozwija, niech fantazya * Nie ginie.
Wschodzi, kwitnie, śliczne Panię, * Nędza z biedą w łeb dostanie: * Radość nastaje, patrzcież hultaje, * Bóg Dobry.
Narodził się Synek Boży, * Bierzcie z sobą owce, kozy: * Biegajcie chłopy, do onej szopy * W Betleem.
Nuże dalej, pójdźcie w skoki, * Odkładajcie serem boki; * Także kiełbasy kładźcie za pasy * Co prędzej.
Weźcie z sobą basy, dudy, * Pospieszajcie do tej budy: * Rznijcie na kozie w tym ciężkim mrozie * Dzieciątku.
Upadnijcie na kolana, * Przywitajcie swego Pana: * Wiwat Dziecino, daj z beczką wino * Za drogę.
Hej! hej! hej! * Weselmy się, radujmy się, * Pożądany narodził się. * Hej, hej, hej, hej, hej, hej.
Hej, hej, hej. * Anieli się w niebie cieszą, * Pasterze do szopy spieszą. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Opuścili swe bydlęta, * A pobrali instrumenta. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Do Betleem gdy przybiegli, * Szopę w szystkich stron obiegli. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Poustawiali się w szyki, * I wzięli się do muzyki. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Stach najpierwszy na swym rogu * Rozpoczął rznąc chwałę Bogu. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Nuż w swe dudy Walek chudy; * Wit w multanki, Jach w organki. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Banach w parze na fujarze, * Bartek z Senku na bębenku. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Kopet kraje w szałamaje, * Wach na lirze rześko gmyrze. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Jacek Krupa w dromle chrupa; * Jarosz bzdurzy na bandurzy. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Sobek sobie w kobzę skrobie; * Wojtek ryczy na basicy. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Wawrzko mały tnie w cymbały; * Knapik wali na regali. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Szczęsny chełcze po Surmerce; * Kasper goli na wioli. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Kuba Łyczek złamał smyczek; * Grześ wpadł w dołek, zgubił kołek. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Szymek Chruściel kwintę spuścił; * Wciąż od ucha smyczkiem rucha. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Niema czem smyczka smarować; * Kolfonii nie chciał schować. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Ruśniaczkowie, śpiewaczkowie: * Fiedor Jantor pierwszy kantor. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Hawrył hoży podkantorzy; * Petr z Banasem ryczą Basem. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Zaś dyszkantem Jur z Walantem; * Dymitr Warga w uszy targa. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Kontraalty i Tenory * Podzielili na dwa chóry. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * I trębaczów na partye; * Ów nad tego lepiej wyje. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Stasiek z Dębni w kotły bębni; * Fabijanek trąbi w dzbanek. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Kurantów z konwie dobywa, * Temu, owemu nalewa. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Tomek łamie na puzonie; * Furgał doi na oboi. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Fili plecie na kornecie; * Krzyś bełkocze na fagocie. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Misiek dzwoni na bassoni; * Jaś wybornie na waltorni. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Piotr na torcie trze paznokcie; * Michner smyrze na fajferze. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Marcis z Gorce na Amorce: * Stefko smutny gra na lutni. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Arfy z sobą nie przynieśli, * Naprawić ją dali cieśli. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Z tubmaryną Bartek prostak, * Idąc przez wieś, w karczmie został. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * A gdy się już dość nagrali, * Pokłon Panu oddawali. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Potem każdy do swej trzody * Wrócił, nie doznawszy szkody. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * Na to Boże Narodzenie * Wesel się wszystko stworzenie. * Hej, hej itd.
Hej, hej, hej. * I my się dzisiaj weselmy, * Wypijmy po szklance pełnej. * Hej, hej itd.
PANNIE ZAKRYSTYANCE.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Cna Zakrystyanko, * Jezusa kochanko, * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Pełna pobożności, * I wszystka w miłości: * Hej, hej, kolęda! *
Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Coś oddana zgoła, * Ozdobie kościoła: * Hej, hej kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Stroisz go kwiatami, * A siebie cnotami, * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Posłuchaj kolędy, * Bo ten zwyczaj wszędy. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Gdy grają pasterze * Na rogu na lirze: * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Kuba gra piszczałkę, * A Stasiek w fujarkę; * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Iwan gniecie dudy, * Wojtal chociaż chudy; * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Co ma gardła krzyczy, * Bartos na basicy * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Chwałę Bogu dają, * Wesoło śpiewają. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * I my też śpiewajmy, * Małemu cześć dajmy: * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Aby nas na wieki * Nie spuszczał z opieki. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * A Pannie gorliwej, * O kościół troskliwej, * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Dał w nagrodę Siebie, * I ozdobił w niebie. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
DLA PANNY KSIENI.
Kolędnicy przybywszy do klasztoru Panien Zakonnych, Śpiewają przy fórcie Pannie Przełożonej i urzędniczkom klasztornym następujące kolędy:
Tylko przed pierwszą strofą ten wiersz śpiewa się.
Hej, hej, kolęda! Hej, hej, kolęda! * (Jeden śpiewa). Nowy rok nadchodzi, * Wszystko dobre rodzi. * (Wszyscy śpiewają). Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Niechaj Pannie Ksieni * W złoto się zamieni. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Niech jej zdrowie służy, * Niech fortuna płuży. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Za naszą kolędę * Da nam wina w gębę. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Śpiewajmy co siła, * By nam długo żyła: * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Aby żyła wieki, * A Bóg ją z opieki * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Swojej nie wypuszczał, * Ani też dopuszczał * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Żadnej przeciwności. * By żyła w miłości * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Oblubieńca swego, * Jezusa miłego. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Niech dni Nestorowe * Płyną jej perłowe. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Niech Jezus maleńki * Złote upominki * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Na ręce jej złoży, * A niebo otworzy. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
PANNIE KUCHMISTRZYNI.
Hej, hej, kolęda! * Kuchmistrzyczko nasza, * Dobra kiełbasa * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Będzie po kolędzie, * Bo oto nie wszędzie * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Będziem kolędować, * Znacznie profitować. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Naładuj nam dobrze * Wszystkie torby szczodrze. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Pan Bóg ci poszczęści, * Kiedy nam ze sześci * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Jędyków darujesz, * Sakwy napakujesz. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
A za twą ochotę, * I znaczną szczodrotę * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Pan Bóg ci zapłaci, * I niebem wzbogaci * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
PANNIE EKONOMCE.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda, * Mościa Ekonomko, * Nasza opiekunko. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Bądźże nam dziś rada, * Bo próżna parada. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Śpiewać po kolędzie, * Kiedy nic nie będzie. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * I smutna kolęda, * Kiedy sucha gęba. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Pasterze też mali * Tutaj się zebrali. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Wzięliby po mierze * Grochu, i po spyrze. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Obdarz ich kolędą, * A trzody strzedz będą. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * I Jezus maluchny, * Bardzo ubożuchny; * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Na sianku złożony, * Zimnem przerażony; * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Chciej Go też obdarzyć, * Kolędą nadarzyć: * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Spraw Mu koszuleczkę, * Z futerkiem czapeczkę. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Ten mały Robaczek, * Jako Mizeraczek. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Posiłeczku pragnie, * Lecz nie każdy zgadnie, * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Czem się kontentuje, * Czego potrzebuje. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Daj pięknych jabłuszek, * Orzeszków i gruszek. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * A On ci też za to * Nagrodzi bogato: * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Bo wiecznie wzbogaci, * Gdy niebem zapłaci. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
PANNIE PODSKARBIANCE.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Mościa Podskarbini, * Masz pieniądze w skrzyni. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Masz klucze u pasa, * Stanie z winem flasza. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Są klucze na kołku, * Są pieniądze w worku. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Rachuj nam obficie, * Wrócić się sowicie. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Nadgrodzić maluchny, * Pan Jezus miluchny. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Paluszkiem skazuje, * Na cię pokazuje, * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Byś Mu rada była, * Ochotnie służyła. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * A On ci w wieczności * Za ten dar szczodrości. * Hej, hej, kolędo, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Koronę daruje, * Jak ci obiecuje. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
PANNIE SZAFARCE.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Mościa Szafareczko, * Ochotna rybeczko, * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Czas twój dziś kolędy; * Niechaj znają wszędy * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Twoją w tem ochotę, * W kolędzie szczodrotę. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Dzisiaj ci śpiewamy, * Bo się spodziewamy, * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Że nas utraktujesz, * Kolędę darujesz. * Hej, hej, kolęda, * Hej,
hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Daj smacznych kołaczy, * A to nas uraczy. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Bóg ci za te dary, * Byś nie szła na mary, * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Pozwoli wiek długi, * I za twe usługi. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Koroną swą w niebie, * Ubogaci ciebie. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
GOSPODARZOWI I GOSPODYNI.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Nowy rok nastaje, * Ochoty dodaje * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Witaj Królu nowy, * Synu Dawidowy * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Witaj Zbawicielu, * Nasz Odkupicielu. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Panie Gospodarzu, * Ochotny szafarzu, * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Szafujże dziś dobrze, * Na Nowy rok szczodrze. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Każ miodu nalewać, * A my będziem śpiewać. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Nie masz tu żadnego * Do picia słabego. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Daj trunku dobrego * Do żołądka mego * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * A któżby przed czopem * Nie był dobrym chłopem? * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Każdy swoje zmoże, * Nikt mu nie pomoże. * Hej, hej, kolęda! * Hej hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Przy wesołej chwili * Będziem dobrze pili. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Pani Gospodyni! * Są pieniążki w skrzyni; * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Są klucze u pasa, * Stanie z winem flasza. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Są klucze na kołku, * Są pieniądze w worku. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda! * Waszmościom Bóg za to * Da obfite lato. * Hej, hej, kolęda! * Hej, hej, kolęda.
PANNIE PIWNICZNEJ.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Pełna cnót Franciszko, * Masz piwnicę blizko. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * My ci kolędować, * Ty każesz szafować * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Wineczka z Tokaju; * Bóg ci za to w raju * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Sowicie nadgrodzi, * Co się na świat rodzi. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * My będziem popijać, * Śpiewać i wywijać. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * A Kuba z szałasu * Przyjdzie tu zawczasu: * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Piej, hej, kolęda! * Wypije kieliszek, * Dla rozgrzania kiszek. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Iwan dopomoże, * Gdy będzie w gąsiorze. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Jacek będzie pląsał, * Siwą brodą trząsał. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Stach da chwałę Bogu, * Gdy zagra na rogu. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Za to Oblubieniec * Liliowy wieniec * Hej, hej, kolęda, * Hej,
hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Już dawno dla ciebie, * Zagotował w niebie. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * I to cię nie minie, * Co tam w piśmie słynie: * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Pójdź kochanko moja * Do mego pokoja; * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Czeka cię zapłata * Za wzgardzenie świata. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Weź nagrodę swoję * Za kochanie moje; * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda! * Ja cię też na wieki * Nie spuszczę z opieki. * Hej, hej, kolęda, * Hej, hej, kolęda.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Pasterzęta niebożęta, * Z fujarkami z piszczałkami: * Hejnam hej! * Hejnam hej!
Trzody swoje opuszczają, * Do Betleem pospieszają. * Hejnam itd.
Walek w dudy koło budy; * Stach na rogu chwałę Bogu. * Hejnam itd.
Zaczynają grać wesoło, * Pląsają po szopie wkoło. * Hejnam itd.
Matys stary gra bez miary; * Skrzypce stroi, ledwie stoi. * Hejnam itd.
A Maciek na drugiej stronie * Poczyna grać na puzonie. * Hejnam itd.
A ty mały graj w cymbały; * A Ambroży spędzaj kozy. * Hejnam itd.
Jan Grębownik gra na flecie; * Nie do rzeczy na nim plecie. * Hejnam itd.
Tomka tuba nieco duma; * Frąś na trąbie jakby rąbie. * Hejnam itd.
Marek dzierżąc, w ręku prosię, * Przygrywa na krzywonosie * Hejnam itd.
Michał pije w kotły bije; * Klimek płacze, Fedko skacze. * Hejnam itd.
Jasiek z Antkiem w jednej parze * Zaczyna grać na fujarze. * Hejnam itd.
Wojtek z budy brzęczy w dudy; * A mój Łuka bębna szuka. * Hejnam itd.
Andryś z Jackiem na wioli, * Smyczkiem sobie wąsy goli. * Hejnam itd.
Józef chwali: grajcie dalej. * Nuż Bandura, rżnij mazura. * Hejnam itd.
Grześko gra na pozytywie; * Antek słucha tego chciwie. * Hejnam itd.
Kasper z Jackiem, Sobek z Wackiem, * Stach do brony wiąże struny. * Hejnam itd.
Chryć, skowronek niby młody, * Podlatuje w takie gody. * Hejnam itd.
Jak słowika głos Ludwika; * Jędruś krzyczy, jak wół ryczy. * Hejnam itd.
Coraz więcej ich przybywa; * Dominik rogu dobywa. * Hejnam itd.
Kładł do gęby, wybił zęby; * Gdy śpiewali, szepleniali. * Hejnam itd.
Skrupuląci wraz skakali,* Brzmiącej arfy gdy słuchali. * Hejnam itd.
Po omacku wino w garczku * Popijają i hasają. * Hejnam itd.
Wszyscy razem wyskoczyli, * Pełną szopę nakurzyli. * Hejnam itd.
Choć tabaki nieboraki, * Nie wąchali, a kichali. * Hejnam itd.
Nie każdy się Panu kłaniał, * Bo ich Józef powyganiał. * Hejnam itd.
Spać, spać chłopy, idźcie z szopy, * Dość już tego wesołego.
Hej kolęda. * Chrystus się zrodził, wszystkim sprawił gody; * My taki zwyczaj wnosimy do mody; * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Godnaś Panienko, byśmy Ci życzyli, * Tysiączne lata przy Tobie liczyli. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Czoło twe jasne dobroć serca znaczy; * Pogodność twarzy niewinność tłomaczy. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Niech cię maleńki Jezus błogosławi, * Światu za przykład niechaj cię wystawi. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Niechaj i Marya z pomocą przybędzie, * Żebyś prześlicznie kwitła światu wszędzie. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Niech pastuszkowie spiesznie przybywają, * I na multankaeh wdzięcznie przygrywają. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Byś przy panieństwie konkurentów miała, * W te mięsopusty małżonka dostała. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * My teraz wszyscy stajem o tej dobie; * Jeśli co myślisz, wybieraj że sobie * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Także rodzicom te składamy wota: * By w nich łask Boskich była wielka kwota. * Hej kolęda.
Hej kolęda. * Wybaczyć prosim, w czem my przeszkodzili; * Dajemy winę, by nam zapłacili. * Hej kolęda.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Wszystek świat dzisiaj wesoły, * Wszystek świat dzisiaj wesoły, * Ujrzawszy z nieba Anioły.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Dzieciątko się narodziło, * Dzieciątko się narodziło, * Niebo ludziom otworzyło.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Panna idzie ozdobiona, * Panna idzie ozdobiona, * W słońce, gwiazdy ustrojona.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Wszyscy się przed Nią kłaniają, * Wszyscy się przed Nią kłaniają, * Z gniłem Dzieciątkiem witają.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Witają Je i bydlęta, * Witają je i bydlęta, * Chociaż to nieme zwierzęta.
Hej nam hej! * Hej nam hej! * Gwiazda Je wita i słońce, * Gwiazda je wita i słońce, * Planety, miesiąc i gońce.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Witają Je narodowie, * Witają Je narodowie, * Ze wschodu słońca Królowie.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Witają Je i pasterze, * Witają Je i pasterze, * Grając Mu skoczno na lirze.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * I my Je dzisiaj witajmy, * I my je dzisiaj witajmy, * Tem wineczkiem popijajmy.
Hejnam hej! * Hejnam hej! * Życząc roku fortunnego, * Życząc roku fortunnego, * Pijmy jeden do drugiego.
Pyt. Hej Pasterze, Pasterze! powiedzcie jeno szczerze, * Kędyście dziś chodzili? co w Betleem robili? * Co tam słychać nowego? powiedzcie co dobrego.
Odp. Najmilsze pastereczki, co pasiecie owieczki * Barankowi Wiecznemu, w liliach bawiącemu; * Wszystko dobre niesiemy, nic złego nie powiemy.
P. Cóż takiego pasterze? powiedzcie jeno szczerze; * Będziemy was słuchały, będziem wszystkie milczały, * Aż wszystko wypowiecie, co tylko sami wiecie.
O. Syn Boga Najwyższego, dla człowieka grzesznego * Z Panny czystej zrodzony, w żłobie jest położony; * Między dwoma bydlęty, Bóg leży niepojęty.
P. Między dwoma bydlęty, Bóg leży Niepojęty! * O człowieku dla ciebie, jak Bóg uniżył Siebie! * Jakożeś wdzięczen tego Dobra Nieskończonego?
O. Matuchna Go piastuje; nakarmiwszy całuje; * W radości się rozpływa, że jest matka prawdziwa * Boga Człowieka; któż może ten cud pojąć mój Boże!
P. O szczęśliwi pasterze! powiadamy wam szczerze: * Gdybyśmy to widziały, i duszę byśmy dały; * O szczęśliwi pasterze! prawcież dalej a szczerze.
O. Onego Pana nieba uśpić było potrzeba: * Nie miała kolebeczki, włożyła Go w jasłeczki * Matusia Jego droga; ach! niesłuszność to sroga.
P. Ach mój Boże jedyny! też to z ludzkimi syny * Twe uciechy; o Boże! jeżeli Cię znieść może * Serce moje, w niem Tobie lepiej będzie niż w żłobie.
O. Gdy Dziecina płakała, Matuchna Je lulała; * Gdy zmrużało powieczki, śpiewała Mu piosneczki, * Chcąc, by Dziecię zasnęło; a wielkie zimno było.
P. Ach pasterze, pasterze, powiedzcie jeszcze szczerze: * Jakoli Mu śpiewała? jako pięknie lulała * Jego Matka kochana, z wszystkich panien wybrana?
O. Lili Dziecino mała, tak Matuchna śpiewała: * Tyś Król niebieskiej chwały, Twojem dziełem świat cały; * Jakoż Ciebie przyjęli, co wszystko z rąk Twych wzięli?
P. Lili Dziecino mała, tak Ci Matka śpiewała. * Będziem i my śpiewały, będziem i my lulały: * Lilaj, tak to Boże daj, byśmy poszli wszyscy w raj.
Hej przybywajcie, bracia słuchajcie: * Gdy raz ujrzałem, śmiać się musiałem * Z pastuszków.
Pędzą jagnięta, ci niebożęta, * W nizką dolinę, w gęstą choinę * Nie dobrze.
Aż im tam jagnię uwięzło w bagnie, * Be be be beczy, a pastuch wrzeszczy: * Hej dalej.
Siep, siep zwierzątka, moje bydlątka. * Mijajcie łozę, zieloną brzozę * Czemprędzej.
Bo Wcielonego Boga mojego * Przywitam w żłobie, i zagram sobie * W dudeczki.
Wszak nie wykroczę, kiedy wyskoczę; * Rączkami łup łup, nóżkami tup tup, * Uderzę.
Ucieszę Pana, dam Mu barana, * Masła garnuszek, koszyczek gruszek, * I kurę.
Słuchajcie szwagrze i wy też także * Mój Kuba bracie, dajcie co macie, * Panięciu.
Ja Mu białego, a wy czarnego * Z chęcią darujmy i ofiarujmy, * Baranka.
Nuż Go witajmy, serca oddajmy; * Z wielką miłością i gorącością * Kochajmy.
Byśmy w niebie byli, wzajemnie żyli * Z Maryą Matką i starym Tatką * Na wieki.
Hej w dzień Narodzenia Syna jedynego, * Ojca przedwiecznego, Boga prawdziwego, * Wesoło śpiewajmy, Chwałę Bogu dajmy, * Hej kolęda, kolęda.
Panna porodziła niebieskie Dzieciątko ; * W żłobie położyła małe Pacholątko: * Pasterze śpiewają, na multankach grają. * Hej itd.
Skoro pastuszkowie o tem usłyszeli, * Zaraz do Betleem czemprędzej bieżeli, * Witając Dzieciątko, małe Pacholątko. * Hej itd.
Klimas porwawszy barana jednego, * I Stacho czemprędzej schwytawszy drugiego: * Tych bydlątek parę Panu na ofiarę. * Hej itd.
Kuba nieboraczek nierychło przybieżał, * Spieszno ni tak ni sak, wszystkiego odbieżał, * Nie miał co dać Panu, śpiewa wedle stanu. * Hej itd.
Dobył tak wdzięcznego głosu baraniego, * Aż się Józef stary przestraszył od niego: * Już uciekać myśli, aleć drudzy przyszli. * Hej itd.
Mówi mu staruszek: nie śpiewaj tak pięknie, * Bo się głosu twego Dzieciątko przelęknie; * Lepiejże zagrajcie, Panu chwałę dajcie.* Hej itd.
I tak wszyscy społem wokoło stanęli, * Panu maleńkiemu wesoło krzyknęli: * Funda, funda, funda, tota risibunda. * Hej itd.
Hej widzę jasności wielkie hań za górą; * Już myślę od strachu wymknąć się, by dziurą: * Wstań Marku i Stachu, ty Kuba i Wachu. * Bo strach za nami.
Coś to tam nowego zjawionego będzie, * Bo się te jasności rozchodzą już wszędzie, * Okryły pół nieba; czegóż więcej trzeba? * Boże, bądź z nami.
O dyć hań Janieli latają jak ptacy; * I cóż to mój Bartku proszę ciebie znaczy? * Co to jest takiego nie rozumiem tego, * Ani pojmuję.
Pójdźmy jeno dalej, obaczę co znaczy; * A to się nam wszystko pięknie wytłomaczy: * Bo mi się tak zdaje, że dobrze poznaję * Wesołą chwilę.
Słyszeliście kiedy co Jewa zrobiła, * Wszakże to ona nas nieba pozbawiła, * Gdy jabłko zerwała, potem skosztowała * Wraz i z Jadamem.
A tak nie mógł z ludzi nikt nieba otworzyć, * Aże się Syn Boski raczył upokorzyć: * Dlatego Janieli pokazać nam chcieli * Jasność przed Panem.
Potem krzyknął Bartos: do Betleem spieszcie; * A co macie w domach, to na pocztę bierzcie: * Skarżyć się będziemy, że krzywdę cierpimy * Od wilka złego.
Stasiek kopę serków nałożył dla Pana, * Jasiek wziął jagniątko, a Bartek barana; * Maciek zaś jabłuszek, Mateusz garnuszek * Masła młodego.
Przyszedłszy do szopy, widzą, że Marya * Przeczysta Panienka, śliczna jak lilia, * Powija w pieluszki, nie mając poduszki, * Syna małego.
A Józef staruszek w żłóbeczku Mu ściele * Bydlęce wygryzki a sianka nie wiele; * Wół z osłem klękają, parą zagrzewają * Dziecinę grzeczną.
Filip gra na skrzypcach, aże Dziecię słucha; * Wojtek na piszczałce, Franek w dudy dmucha; * Kuba gra na rogu, a Maciek na progu * Siadł sobie z lirą.
Kuba bałamucił, bo się już był opił, * Aż go stary Bartos, batogiem przekropił; * Potem gdy skończyli, w drogę się spieszyli, * Pana błagając:
Panie Jezu Chryste! uśmierz tego wilka; * Zjadł nam troje jagniąt i owieczek kilka; * Potem daj być w niebie, niech chwalimy Ciebie * Nieustający.
Melodya: Dnia jednego o północy.
Hola! hola! bracia mili, nie miałem ci takiej chwili, * Jaka się zdarzyła, w niej to świtało, * Aż serce z radości we mnie skakało.
Powiem wam, o czem nie wiecie, że się narodziło Dziecię * Maluchne, miluchne i pożądane, * Które nam od wieków jest obiecane.
Słuchajcież wy Matyjasu, aby nie było hałasu, * Uczyńcież porządek między drugimi, * Żebyśmy nie byli wszyscy głupimi.
Choćbyśmy muzykę wzięli, jakby nas tam nie przyjęli? * Ale tam, wiem, wszyscy będą weseli, * Bo nawet zlatują z nieba Anieli.
Pójdźmy, pójdźmy; już nie radźmy, ani się z sobą nie wadźmy; * Weźcie wy, co macie, mój Matyjasu, * Ty Jędrku masz owce, bież do szałasu.
Antku, Maćku i Ambroży, idźcie prędko doić kozy; * Poproście, poproście sołtysa Banka, * Aby wam pożyczył na mleko dzbanka.
Ty Bartku weź kozę dojną, ale wybierz mi spokojną, * Aby się Panience dała podoić, * By mogła Dziecinę mlekiem spokoić.
Cypryanie masz orzechy, weź Dziecięciu dla uciechy: * Dydaku, biedaku, weź siana wiązkę, * Błazęty weź drewek chociaż w podwiązkę.
Franek mówi: dam owieczkę, a Wojtek ma baryłeczkę; * Weźmie Mu w browarze piwa dobrego, * A Jacek da placek pieczywa swego.
Kaźmierz weźmie swoje kozy, a Jan basy swe odłoży; * A Ludwik zabierze z sobą piszczałkę, * A Marcin wystroi swoją fujarkę.
Kuba weźmie swoje skrzypki, tańczyć będzie Stach bo hybki; * I narobi śmiechu po szopie dosyć, * Jak się weźmie spieszno wkoło tyrmosić.
Hola! hola! Pasterze z pola: * Idźcie, Pana witajcie; a co macie, to dajcie; * Wołają Aniołowie: pójdźcie mili bratkowie: * Pójdźcie jeno w tym czasie, trzodę zawrzeć w szałasie. * Pójdźmy, pójdźmy do szopy, weźmy serków półkopy; *
Dajmy Panu we żłobie, co nas wabi ku Sobie. * Pójdźmy wszyscy z weselem do tego do Betleem; * Pójdźcie i wy skrzypkowie, pójdźcie i wy dutkowie. * Walaszku! Kubaszku! zagrajcie; * Stanaszku! Wojtaszku! dudajcie: * Oj dyna, oj dyna, oj dyna, * Niech żyje Pan Jezus Dziecina.
Hola! hola! pasterze z pola: * Pójdźcie przywitać Pana, padnijcie na kolana, * Oddajcie Mu swe dary, z serc uprzejmych ofiary; * Godzien tego Paniątko, to małe Pacholątko,* Które się nam zjawiło, aby ludzi zbawiło; * Anieli Mu śpiewają, że Pan wielki znać dają; * Pójdźże ty wprzód Gryzoniu, a ty za nim Cyconiu; * I ty także Hantuła i ty za nim Mikuła. * Walaszku! Kubaszku! zagrajcie itd.
Hola chłopy! dalej do szopy: * Wszyscy Pana witajcie, a co macie oddajcie: * Masło, kukle, kurczątka, dla małego Dzieciątka. * Serki i gomułeczki, dla młodej Panieneczki; * Gruszki, śliwki, jabłuszka dla Józefa staruszka; * Prosimy Cię Paniczu, ziemi, nieba dziedzicu: * A te dary nasz Panie, na jakie chłopków stanie, * Przyjmijże je koniecznie, bo Cię kochamy wiecznie. * Walaszku! Kubaszku! zagrajcie itd.
Hola chłopy! dalej z tej szopy: * Wracajmy się do trzody, byśmy nie mieli szkody; * Wlazłby wilk do szałasu, narobiłby hałasu; * Dosyć my szczęścia mieli, żeśmy Boga widzieli; * Cieszmy się bardzo z tego, wracajmy się do swego. * Pójdźmy, pójdźmy z weselem, z tego tu już Betleem; * Niech się ucieszy dusza z narodzenia Jezusa; * Zagraj Bartku na lirze, chociaż krótko, lecz szczerze. * Banasiu! Gałasiu! zagrajcie, * Bartosie! Pakosie! dudajcie: * Oj dyna itd.
Hola chłopy! dalej z tej szopy: * Przyjechali królowie, wara, wara bratkowie; * Umknijcie się paniczom, niechaj skarby wyliczą: * I pieniądze i złoto, bo przyjechali po to, * By Boga nawiedzili, łaski Jego nabyli; * Ustąp się skoczylasie, żebyś nie był w hałasie. * Idźże i ty precz Wachu, byś nie nabrał przestrachu; * Niech żaden z nas nie wadzi, bo każą bić czeladzi. * Banasiu! Gałasiu! zagrajcie itd.
(Kol. śpiewaków).
Idziesz z nieba Panie, cóż za pomieszkanie * Ziemia Ci gotuje? (Bas) Jak gościa przyjmuje? * W jakiejże ozdobie, Boskiej Twej Osobie, * Budują pałace (Bas) Rąk poddanych prace? * (Alt) Ach, ach, (Bas) wspomnieć nudno, (Alt) Pan w Swojej dziedzinie. * (Alt) Ach, ach, (Bas) wierzyć trudno, (Alt) wypchnięty w jaskinię; * Prostej nie ma chaty, który władnie światy, * Gdzieby członki schronił, gdzieby głowę skłonił,* Gdzieby głowę skłonił.
Nie dał dom gościnny, osobie Dziecinnej, * Miejsca ku skłonieniu; (Bas) Przy Swem narodzeniu * Z miasta Pan nad pany, do stajni wygnany; * Ledwie jest przejęty (Bas) Między swe bydlęty. * (Alt) Ach, ach, (Bas) jeszcze gorzej, (Alt) i tego kącika * (Alt) Żal, żal; (Bas) serce morzy (Alt) złość ta okrutnika. * W Egipt Go wygania, wywczasu zabrania; * Musi biedne Dziecię tułać się po świecie, * Tułać się po świecie.
Gdzież się Synu Boży udasz w tej podróży? * Gdzie znajdziesz gospodę, (Bas) na Swoją wygodę? * W której staniesz ziemi, któryś między Swymi * Nieludzko przyjęty, (Bas) okrutnie wypchnięty? * (Alt) Ach, ach, (Bas) gdyby moje (Alt) serce godne było, * (Alt) Na, na (Bas) przyjście Twoje, (Alt) żebyć nie trafiło * Na to pomieszkanie, mój łaskawy Panie; * Żebyś w niem bezpiecznie, przemieszkiwał wiecznie, * Przemieszkiwał wiecznie.
Wszakżeś Palestynie wrócił się, lecz w winie * Równa ze mną była, (Bas) gdy Cię wyrzuciła; * Ach jeszcze raz Panie, powróć w to mieszkanie; * Wróć się niewdzięcznemu, (Bas) Boże sercu memu. * (Alt) Ach, ach, (Bas) parol daję, (Alt) na duszę się piszę, * (Alt) Ach, ach, (Bas) póki staje (Alt) tchu i póki dyszę. * Wróć do tej gospody dla Swojej wygody; * W sercu mem osiędziesz, wygnańcem nie będziesz, * Wygnańcem nie będziesz.
I my też przychodzim ubodzy ludzie, * Oddajemy pokłon w tej lichej budzie; * Krawcy, szewcy, cyrulicy, * Kuśnierz, piekarz, powroźnicy, * Cieśla z kowalem.
Idźże ty krawcze wprzód do szopy z łokciem, * A ty szewcze nie chodź, co śmierdzisz dziegciem, * Podaruj Mu koszuleczkę * I uszyj Mu sukieneczkę, * Bo nagi leży.
Piekarze, kuśnierze, a wy co dacie? * Co za podarunek Panu oddacie, * Ja bochenek światły chleba, * Kożuszka Mu też potrzeba, * Bo w zimie leży.
Ja zaś cieśla krzyżyk wyrobię Tobie, * Ja powroźnik powróz damci od siebie, * Tobie Jezu podaruję, * Ja kowal gwoździ ukuję * Na ręce i nogi.
To słysząc Marya uważa sobie, * Mówi do Jezusa, zda się to Tobie, * Wszystkoć się to Synu przyda, * Gdy Cię Judasz żydom wyda, * Na męki srogie.
I ja też przychodzę, szewiec ubogi, * Przynoszę trzewiczki na Twoje nogi, * Józef mówi: idź precz szewcze, * Twych trzewiczków Jezus niechce, * Bo śmierdzą dziegciem.
Pogroził mu Józef kijem z furyą, * Szewc wychodzi prędko z tą fantazyą, * Dratwy swoje porozrzucał, * I kopyta w piec powrzucał, * Szydła połamał.
Otóż tobie szewstwo, mój miły szewcze, * Już się go wyrzekam, jak sobie zechcę, * Zgiń, przepadnij moje szewstwo, * Lepsze niebieskie królestwo, * U tego Pana.
Jam jest dudka Jezusa mojego, * Będę Mu grał z serca uprzejmego. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
Zagramci Mu najpierwej w dudeczki, * Wy z Nim hyżo skaczcie panieneczki. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
Na piszczałce i na multaneczkach, * Na bandurce oraz na skrzypeczkach. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
Na fujarze, arfie i cymbale, * Na organach i wdzięcznym regale. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
W szałamaje i klawicymbały, * Aż Dzieciątku nóżki będą drgały. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
Na puzonie, cytrze i wioli, * Niech się Dziecię nacieszy do woli. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
Na klarnetach i do lutni zmierzę, * W trąby w kotły na wiwat uderzę. * Graj dudka graj, graj Panu graj.
Jać będę grał, póki mi sił staje; * I sam Ci się za instrument daję. * Graj sobie graj, graj Panie graj.
Jak tylko chcesz do uciechy Swojej, * Ciągnij struny z ciała, z duszy mojej. * Graj sobie graj, graj Panie graj.
Bij jak w bęben, aż tubalne głosy * Serce wyda, niech idą w niebiosy. * Bij Panie bij, bij w serce bij.
Pomnij Jezu, żem ja Twój jest dudka; * Pieśń moja szczera, chociaż króciutka. * Żyj we mnie, żyj — żyj, wiecznie żyj.
Ja też witam mego Pana, Króla królów i Hetmana; * W czysty żywot zstąpił z nieba, * Znać odkupu było trzeba.
Na mrozie w stajni mieszkanie, Sobieś obrał Wieczny Panie: * Przykre wiatry na Cię wieją, * Wół i osieł parą grzeją.
Z Dąbrowy idą pasterze, przygrywają Ci na lirze; * Oddali Ci podarunki: * Masło, bryndzę i maślanki.
Pójdę ja służyć do Pana, będę bydłu nosie siana: * Będę żłóbku pilnowała, * Bym Jego sługą została.
Będę mleczko z cukrem warzyć, będę jajeczniczkę smażyć, * Perłowych krupek wytaję, * Zgotuję na miękko jaje.
Do makronu włoskiego, dodam masła żółciuchnego: * W rynce usmażę kaszeczki, * Będą smaczne potraweczki.
Jeśli apetyt przypadnie, polewki zgotuję ładnie; * Zaprawię, cukrem osłodzę, * Tak rozumiem, że wygodzę.
Rosół będzie zapalany, konfekcik smaczny, różany. * Żłóbek często będę słała, * Żebym się przypodobała.
Wszak rozumiesz moje chęci, miej mnie zawsze w Swej pamięci; * A ja serce z duszą Tobie * Oddam, Ty mnie zamknij w Sobie.
Jezus maluśki złe ma pieluszki; * Matuchna by Mu Jego naprawiła, * Tylko, że w sianku igiełkę zgubiła.
A Józef stary przez okulary * Patrzy i świeci Panu nieboraczek, * Podaje stary Matce powijaczek.
O Jezu Panie! moje Kochanie, * Oddaję Tobie duszę, serce moje, * Przyjmij że proszę, w pieluszeczki Swoje.
Jezus mój malutki, * Czemu leży w tych jasełkach nagutki?
Panienko Matuchno, * Czemu ten Panicz leży ubożuchno?
Uwiń Go w pieluszki, * Pościel sianka, kiedy niemasz poduszki.
Niechże nie ziębnieje, * Boć zbyt zimny i ostry wiatr Nań wieje.
Bo to jest Pan dobry, * Cichy, skromny, także też i nadobny.
Nu Kuba do roga; * Zabrzmij, zagraj, żeś oglądał dziś Boga.
Nu Kuba w cymbała; * Zagraj, zabrzmij Panu pod niebiosy: Chwała.
Nu wszyscy chętliwie * Dajcie Bogu cześć i chwałę życzliwie.
Kaczka pstra, Dziatki ma, * Siedzi sobie na kamieniu, * Trzyma dudki na ramieniu, * Kwa, kwa, kwa, Pięknie gra.
Gąsiorek, Jędorek * Na bębenku wybijają, * Pana wdzięcznie wychwalają: * Gę gę gę, gęgają.
Czyżyczek, szczygliczek, * Na gardłeczkach jak skrzypeczkach * Śpiewają Panu w jasełeczkach. * Lir lir lir, w jasełeczkach.
Słowiczek, muzyczek, * Gdy się głosem popisuje, * Wesele światu zwiastuje * Ciech, ciech, ciech, zwiastuje.
Skowronek jak dzwonek, * Gdy się do nieba podnosi, * O kolędę pięknie prosi: * Fir fir fir, tak prosi.
Wróblowie, stróżowie, * Gdy nad szopą świergotają, * Paniąteczku spać nie dają, * Dziw dziw dziw, nie dają.
DLA URZĘDNICZEK ZAKONNYCH.
Kamienny żłóbek, w którym Boskie ciało * Przy narodzeniu złożone zostało: * Ten za fundament życzliwie kładziemy, * Bo ci gruntownych w szczęściu lat życzymy.
Tu Wikarya z całem Zgromadzeniem, * Miasto pastuszków, a kantorki pieniem * W ciele Aniołów zakonnych stawają, * I Tobie Matko Jezusa oddają.
Weź Go na łono, byś Go uściskała * Matko kochana, a nam stąd nie mała * Nadzieja rośnie, iż się mile stawi, * I z Twego łona nam pobłogosławi.
Dyskretu rzeczą niech płyną potoki * Lat długich, które spływają z opoki * Perłowe nurty z Dziecinnej powieki, * Niech się zamienią w najszczęśliwsze wieki.
Mistrzynie spieszą w szopę z owieczkami, * Duchowna, świecka wraz z urzędniczkami; * Westyarka zaś szyje koszuleczkę, * Dla Jezuleńka robi poduszeczkę.
A furtyjanki szopkę otworzyły; * Wołu z osiełkiem wespół wprowadziły, * By parą swoją ogrzewali Pana, * Gdyż na tym zimnie ciepła mało z siana.
Ekonomka zaś szopkę uprzątnęła; * Ale podskarbinię, żeby się umknęła, * Pilnujmy, boby kolędy nie dała; * Takby nadzieje nasze oszukała.
Infirmarka zaś kąpiółkę zgotuje * Dla Jezuleńka, razem dopilnuje, * By Go gorącą wodą nie sparzyła, * I by na zimno Dziecinę okryła.
A że się Dziecię w nocy narodziło, By się do Niego bez myłki trafiło, * Zakrystyańka gwiazdę zapaliła * Miasto pochodni, by w nocy świeciła.
Szafarka cukru i mleka kupiła, * By nim Jezusa w płaczu utuliła; * Dyspozytorka da cacko Dziecięciu, * By przyczyniła radości Panięciu.
A że dzisiaj jest dzień miły swobody, * Zaczem dla Pana sprawmy pańskie gody: * Wszakże widzimy łask hojne dostatki, * W rękach tej naszej ukochanej Matki.
Przetoż refektarz niechaj Refektarka * Otworzy Panu miła Kanafarka; * Ochoty doda z słodyczy likworów, * Za co jej Jezus da wiele
faworów.
Słowo przedwieczne co mówi, co znaczy, * Nam Audytorek urząd wytłómaczy: * Gospodyni niech do obiadu zaprosi, * Miasto Aniołów niech Mu obiad nosi.
Kiedym bieżała ja uboga służka * Do tej stajenki, aliści pastuszka * Chciała mnie wyprzedzić z swoją piszczałeczką; * Jednak ja przecie z moją wioleczką.
Zagrałam z prędka, skoczno, wesoło hoc. * Panienka na mnie spojrzała miluchno, * Trzymając w ręku śliczną Dziecineczkę, * Jam Mu podała z chlebem gomółeczkę.
Przyniosłam także biszkopcik w koszyczku; * Raczże to przyjąć miła gębusieczku; * Będę ja śpiewać, i będę Tobie grać, * Jeżeli raczysz mnie mile posłuchać.
O Robaczeńku miluchny, ściśniony! * Czemuż to w żłobie leżysz położony? * Cóż Cię związało temi pieluszkami, * I porównało wespół z bydlętami?
Miłość Twa wielka i Twe poniżenie, * Abyś nam sprawił w niebie wywyższenie. * Dajże nam proszę Ciebie naśladować, * Twego przykładu zawsze się ujmować.
Wzgardy, pokory i krzyża Twojego * W tem delicye żywota mojego. * A tą wiolką rozweselać Ciebie, * Dajże mój Jezu tu, i zaś w niebie.
KOLĘDA DLA OGRODNIKÓW.
Kiedym ja był ogrodniczkiem, nasiałem był maczku; * Przylecieli wróbliczkowie zjedli go do znaczku.
A teraz ja nie mam co dać Dziecięciu małemu; * Postójcie no wróbliczkowie, popiekę was Jemu.
Kupię ja Mu u sołtysa piękną sukieneczkę, * I ze wstęgą aksamitną śliczną magiereczkę.
Kolędujmy, przyśpiewujmy Dziecinie małej, * Z nieba danej nam narodzonej z przeczystej Panny, * Cerberus ci gębę wznosi, a Lucyper w piekle wisi * Zdrajcy to nasi.
Król Herod kiedy królował i panował * Nad narodem Boskim, wybranym, Żydowskim, * Wtenczas się Chrystus narodził, * Wszystkich ludzi wyswobodził * Z ciężkiej niewoli.
Trzej królowie Go szukali i pytali * Każdego na drodze; utrudzeni srodze, * Do Jeruzalem przyleźli, * Jeśliby tam nie znaleźli, * Dowiadują się.
Rzekli: gdzie jest narodzony, objawiony * Król żydowski nowy, w mieście Dawidowem? * Widzieliśmy gwiazdę Jego * Która nas wiedzie do Niego * Za przewodnika.
Przyszliśmy Mu chwałę oddać, opowiadać * Święte Imię Jego, chociaż maleńkiego, * Ten albowiem tak Wielki Pan, * Że jest Bogiem, objawił nam * W ojczyźnie naszej.
Gdy król Heród to usłyszał, ich upraszał, * Aby się wrócili, jemu oznajmili, * Zmienił cerę, bardzo znucił, * A Jeruzalem zasmucił: * Głupi jak sadło.
Tedy zebrawszy Biskupy wraz do kupy, * Mędrce i starszyznę, głosi im nowinę: * Iże w Betleem miasteczku * Bardzo licho we żłóbeczku, * Nie wiem czy prawda,
Chrystus Jezus się narodził, jako głosił * Prorok Izajasz, że przyjdzie Mesyasz; * Wziął na bok królów wzajemnie, * Wypytywał potajemnie, * Chytry jak liszka:
Ażeby mu powiedzieli, gdzie widzieli * Tę gwiazdę świecącą, onych prowadzącą; * A gdy się o tem dowiedział, * Dworzanom swym opowiedział, * Z wielką boleścią.
Rzekł królom: gdy Go znajdziecie, odpoczniecie, * Do mnie się wrócicie, to mi ogłosicie; * To też i ja tam przybędę, * I wielbić Go także będę * Z wami pospołu.
Królowie gdy wyjechali, oglądali * Gwiazdę wodza swego, ich czekającego; * Która przed nimi świeciła, * Miejsce własne objawiła, * Gdzie było Dziecię.
Tam skoro do szopy wleźli i znaleźli * Między osłem, wołem, chuchającymi społem: * Dziecię Jezusa małego * I Maryę Matkę Jego * Z Józefem starym.
Więc na kolana upadli, dary kładli, * Które z sobą wzięli, kiedy wychodzili: * Mirrę, kadzidło i złoto; * Odebrali łaskę za to * Dosyć obfitą.
Mieli Boskie oświecenie, objawienie * We śnie, kiedy spali, za co dziękowali; * Już się nazad nie wracajmy, * Inszą drogą się udajmy * Do swej ojczyzny.
Herod się o tem dowiedział; swym powiedział * Srodze sturbowany, nie mniej rozgniewany, * By do Betleem jechali * Wszystkie dziatki wycinali; * Ach! okrucieństwo.
Jakie tam było płakanie, narzekanie, * Lament i wzdychanie, rąk załamywanie, * Żal, smutek, strapionych matek, * Które płakały swych dziatek, * Wymówić trudno.
Prosimy Jezu Chryste, serca czyste * Racz, zmiłuj się, sprawić, a nas pobłogosławić. * Daj nam z nieba oświecenie, * Przez tych Mędrców nawrócenie * Wcale cudowne.
Przyciągnij że nas do Siebie, byśmy w niebie * Po śmierci stanęli, z Tobą się cieszyli; * Byśmy w łasce opływali, * Ciebie wiecznie wychwalali * Z Ojcem i z Duchem.
DLA ZAKONNIKÓW.
Królu na ziemi i na górnem niebie, * Smutne być musi mieszkanie dla Ciebie: * O Jezu mój! Dobrodzieju mój.
Dla Ciebie mieszka zakonnik w klasztorze; * Dla Twej miłości głośno śpiewa w chórze. * O Jezu mój! itd.
Na Twój głos dobra straciwszy światowe, * Ubóstwo chętnie przyjął Chrystusowe. * O Jezu mój! itd.
Tobie się związał przez śluby zakonne, * Żebyć ofiary palił w sercu wonne. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie język trzyma za zębami; * Dla Ciebie wolno nie rzuca oczami. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie ciało trzyma w surowości, * Przy Twojej łasce w niemałej karności. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie chowa swe afekty w sforze; * Gdy go próbują, trzyma się w pokorze. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie miejsca pragnie ostatniego; * Gdy jest Przełożonym, frasuje się z tego. * O Jezu mój! itd.
Gdy go kto słowem dotknie przykrem z boku, * Dla Ciebie zawsze mocno stoi w kroku. * O Jezu itd.
Dla Ciebie rano, gdy zadzwonią, wstanie; * I o północy wnet porzuci spanie. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie długi post z reguły pości; * Dla Ciebie chętnie ponosi przykrości. * O Jezu mój itd.
Gdy mu pokutę zelator położy, * Schyliwszy głowę, o jako się korzy. * O Jezu mój! itd.
Gdy go strofują, wnet się prostemuje, * Lubo w tem ciało nie bardzo smakuje. * O Jezu mój! itd.
Gdy go pochwalą, stąd się nie podnosi; * Za przeciwników mocno Boga prosi. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie klęczeć miło mu godzinę; * Dla Ciebie gotów wyznać swoją winę. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie gotów, kiedy jest czas tego, * Śpiewać, wyskoczyć, ucieszyć chorego. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie każe i słucha spowiedzi, * Choć się ze swymi skrupułami biedzi. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie zawsze na Mszę się gotuje; * A po Mszy Tobie za bankiet dziękuje. * O Jezu mój! itd.
Dla Twojej woli idzie do innego * Chętnie klasztoru, chociaż najdalszego. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie idzie psy drażnić po dworach, * Chociaż niewiele przywiezie w swych worach. * O Jezu itd.
Dla Ciebie w dworach czasem mu nałają, * A nic nie dawszy, wrota zamykają. * O Jezu mój! itd.
Dla Ciebie bracią zakonną miłuje, * Gdy co obaczy, nieraz ich strofuje. * O Jezu mój! itd.
Zgoła dobremu są miłe przykrości, * Jezu nasz Panie! dla Twojej miłości. * O Jezu mój! itd.
Niechże Cię wszyscy tu wiecznie miłują, * A potem w niebie niech wszyscy królują. * O Jezu mój! itd.
Krzyk po niebie, po obłokach, słychać przy wesołych skokach; * Aniołowie święci radością przejęci * Wyśpiewują, wykrzykują.
Nuże bracia Aniołowie, społem z nami kompanowie, * Bóg się człekiem staje, życie ludziom daje * Zgubione, utracone.
Już i skrzydła połamali, kiedy z radości latali: * Michał ponad budę lecąc spadł na grudę, * W bok się ubił, skrzydło zgubił.
Gabryel, który zwiastował Boga, także przelatował; * Natrafił na dudy, zbił biodra i udy, * I szwankował, nachramował.
Rafał, który leczył Tobiasza, gdy przyskoczy, * Zbił olejek drogi, o baranie rogi, * Gdy do trzody zleciał
wprzódy.
Gdy tak skrzydła połamali, jak barany się tarzali, * Jeden przez drugiego skakał ochoczego, * A śpiewali, hoc! wołali.
Pastuszkowie usłyszeli, że tak Anieli weseli; * Więc i oni wstali, w taniec się pobrali. * Dali dali dali dali.
Pasterki się dowiedziały, w pole także pobieżały: * Na swoich wołały, bo ich w taniec brali. * Dali dali dali dali.
Gdy śpiewając ochrypieli, do skrzypek się potem wzięli: * Bębenka dostali i po nim skakali, * Dali dali dali dali.
Taneczne skończywszy pary, radzili jakie nieść ofiary * Dziecięciu pięknemu, dziś narodzonemu, * Maleńkiemu Panu swemu.
Jaga rzekła: dam poduszek, Wojtek: ja kobiałkę gruszek. * Bartek kożuszyną dał przykryć Dziecinę, * Wcielonego Boga swego.
Kaśka kozę wydoiła, garnek mlekiem napełniła, * I rzekła swojemu: daj też co Małemu * Jezusowi, Paniczowi.
Gdy tak z darami przybyli, Dziecineczkę rozśmieszyli; * Śmiał się Józef stary, patrząc na te dary * Maleńkiego Syna Swego.
Marya choć się trzymała długo, i Ta się rozśmiała: * Dziecię się cieszyło dary przytuliło, * I pasterzów i pasterki.
Gdy się wracać zamyślali, znowu przed Panem skakali: * Dzieciątko patrzało, rączkami klaskało * I nóżkami podrygało.
Bądźże pochwalon o Boże! złożon w bydlęcej oborze: * Hoc wesoło nućmy, a mostem się rzućmy, * Przed Dziecięciem, Niemowlęciem.
(Pasterska).
Kto był smutny, dziś wesoły niechaj każdy będzie, * Bo jak w niebie tak na ziemi pokój głoszą wszędzie: * Anieli weseli, Bóg się stał człowiekiem; * Ten się stał, który miał przyjść na świat przed wiekiem.
Zaraz Anioł z wesołością do pastuszków bieży, * Powiadając, iże w szopie Bóg i Człowiek leży: * Biegajcie, witajcie nowotnego Pana, * Padajcie, klękajcie przed Nim na kolana.
Pobieżeli do Betleem czemprędzej pasterze, * Wygrywając z wesołością po drodze na lirze; * Krzykali, śpiewali: dana, dana, dana, * Padali, klękali przed Nim na kolana.
Jaki taki podarunki Panu oddawali, * Które byli dla Panięcia umyślnie pobrali; * Jan chudy wziął dudy, a Maciek kukiełkę; * Mikołaj kopę jaj, i masła osełkę.
Maciek stary dla Panięcia wziął z trzody barana, * A syn jego dla barana wziął wiązeczkę siana. * Wojtalu, synalu, weź to prosię bure, * I nerkę i sperkę i jajeczko które.
Szymon stary z łysym Walkiem w obiedwie kobiałki * Nabrał serów i mądrzyków, także trzy kukiełki. * Matyas wziął kiełbas, zadziergnął za pasem, * A Iwan mleka dzban nadoił tymczasem.
Kuba chudy wyszedł z budy jak na dziwowisko, * Rozumiejąc, iże stroją pasterze igrzysko. * Lecz Iwan porwał dzban, w nim trochę śmietany, * Biegł w tropy do szopy, choć nieopasany.
Walaszek to obaczywszy, jako oparzony * Skoczył nagle, aże mu się rozchwiały kołtuny. * Wziął gąskę w powązkę, uwiązał u pasa, * A Jacek wziął placek, biegł prędko do lasa.
A zaś Matus dziadowina wziął gomółek kilka, * Sam biegł prędko za drugimi i obaczył wilka: * Tak się zląkł, dalibóg, aż one gomółki, * Od jednej do drugiej wytrząsnął z kobiałki.
Przybiegł mu Wach ku pomocy, aż na wilka krzyknie, * A dobrze go nieboraka kijem mocno łyknie; * Przecie miał, coby dał Panu po kolędzie, * Krup miarkę, fujarkę, Dziecię bawić będzie.
Wawrzek łysy nieboraczek wtenczas doił kozy; * Spytał ich się, dokąd biegną, wnet skopiec położy. * Parę kóz na powróz wziął i Panu wlecze, * Chleba krom, mleka dzban, aż mu z dzbana ciecze.
Aleć tego nieboraka nieszczęście spotkało, * Bo jak mu się jedno koźle z powroza urwało, * Gdy gonił, uronił piszczałkę mosiężną; * Z tej szkody, przygody, miał biedę potężną.
A gdy się już pastuszkowie wszyscy razem zeszli, * Oddawali podarunki, co byli przynieśli: * Składali, rzucali, Panu na ofiarę, * A zaś Stach wlazł na dach, nastroił fujarę.
I przygrywał bardzo pięknie, aż ono Dzieciątko * Wzniosło rączkę błogosławić małe pacholątko: * Nas wszystkich a nizkich, i po całe wieki * Z pogańskiej, szatańskiej wyrwało paszczeki.
(Zakonna).
Kto to się w tak lichej, kto położył chacie? * Kto poniżył się w swoim majestacie? (Powtarza się) * Pójdź obacz wnętrznem duszo moja okiem; * Przystąp do szopy z hojnym łez potokiem, * Z hojnym łez potokiem.
Oto Bóg leży nowonarodzony, * Kwiat Nazareński do stajni wrzucony! * Nie wytrwam, wezmę Ciebie z stajni Boże, * A w sercu mojem pokornie Cię złożę, * Pokornie Cię złożę.
Milszy nad wszystko, jeśli pragniesz Panie, * Rozkaż, me serce kąpiołką się stanie. * Wszak nie wykroczę, gdy Cię w wodę skryję, * Boś perła, a zaś perła w wodzie żyje, * Perła w wodzie żyje.
Piękne i czyste wody te bywają, * Które kamyki w sobie zamykają; * Czystą kąpiołką zmyję ciałko Twoje, * Kamieniem jesteś oczyść serce moje, * Oczyść serce moje.
Jeśliż już z nami na kąpiołkę zgoda, * Spytasz podobno, skąd i jaka woda: * Ta a nie insza, Boże serca mego, * Która z ócz płynie człeka skruszonego, * Człeka skruszonego.
Oznajmij jeśli potrzebujesz czego; * Jeśliś z kąpieli kontent serca mego. * Nie mam miednicy ani wanieneczki, * Więc z serca mego zrobię Ci niecułeczki, * Zrobię Ci niecułeczki.
Oraz u nóżek Twych łaskawych siędę, * Te Twej miłości wodą skrapiać będę: * By zaś nie wyschła, wyschnąć bowiem może, * Kropel Twej łaski dodawaj mi Boże, * Dodawaj mi Boże.
Kąpiołka jeśli przykrzy Ci się Panie, * Czem Cię rozerwę Czysty Pelikanie? * Będę Ci śpiewać i kochać Cię muszę, * Bo Ty mą pierwej ukochałeś duszę, * Ukochałeś duszę.
A Ty w nagrodę za moje usługi * Odpuść mi wszystkie, co masz u mnie, długi: * Dziś narodzone serc ludzkich Kochanie * Skąp mnie za kąpiel w łask Twych oceanie, * W łask Twych oceanie.
(Niemiec, Francuz, Góral).
Machaj! zdejm kapelusz, w Polsce ten modelusz przed Panem. * Przywitać Dziecinę nę, nę * A uznaj to za nowinę * Na świecie, na świecie.
Wpadł do szopy Niemiec, znać, że cudzoziemiec, pan Niemiec. * Nie może po polsku czynić * Komplementu, tylko wypić * Potrafi, potrafi.
Przyjmij Pan ode mnie, będziesz miał dość ze mnie, wszak widzisz: * Iżem jest bardzo ubogo, * A przecież idę tą drogą * Do Ciebie, do Ciebie.
Przywitaj Dzieciątko, małe pacholątko w stajence; * Uderz czołem temu Panu, * Przed tronem swemu Hetmanu * Mospanie, mospanie.
A Niemiec wywija, pląsa, pełni, spija * Po polsku. * Wiwat, wiwat kompania, * Jezus, Józef i Marya *
Na wieki, na wieki.
Wbiegł Francuz do szopy z góralmi i chłopy, na granie; * Pytając się: wielu tu was? * A Niemczyk mówi: der, di, das * Tańcuje, tańcuje.
Patrząc Francuz mdleje, że się nie tak dzieje, jak on chce; * Krzyknął strasznie, menuet zagraj, * Po kozacku mi przebieraj, * Monsieur, monsieur.
Rozwijaj się buczku z lekka po maluczku zielony. * Góral śpiewa, podskakuje, * Po piętach się poklaskuje, * Wesoły na kuczach.
Nuż chłopy do tańca, nie czekając końca, górala. * Jęli krzesać podkówkami, * Po łbie plaskać kołtunami, * Jak w karczmie, * Jak
w karczmie.
Włoch też woła questo de la leli esto, si grandi * W taniec się im mocno prosi, * Niemczyska jeszcze przenosi. * Drga presto, drga presto.
Mówi Polak: Włochu, przebieraj po trochu, nóżkami; * Nie karczma to, nie gospoda. * Tańcować nie piękna to moda, * Przed Panem, przed Panem.
A widząc niezgody, mówi: tu są gody niebieskie. * Niechaj będzie miła zgoda, * Będzie serc naszych ochłoda, * Wszak gody, wszak gody.
A tak się zgodzili, z darami spieszyli do Pana. * Pokornie Go przeprosili, * Że Go byli obrazili * W stajence, w stajence.
Wszedł wprzód witać Pana, bez sukni, żupana, Herr Niemiec, * Ale nie miał, coby Mu dał, * Tylko Mu się nizko kłaniał, * Bądź strofa, bądź strofa.
Francuz za nim śmiele, O mą dju Agnele, a żom pro. * Płaczącego mile tuli, * A wszy zbiera po koszuli * Nie pięknie, nie pięknie.
Włoch też twarz nachyla, Panu się przymila, Senioro, * Wiwat, wiwat Giezu charo, * Del hospite valde raro, * Kiel bellino, kiel bellino.
Zazdroszczący tego Góral kijem wszego częstuje. * Ten się za łeb i ów chwyta, * Przytem nie o wiele pyta, * Umyka, umyka.
Wszystkich wypędziwszy, Pana pozdrowiwszy, w stajence, * Siekierką sobie wywija, * Niechaj żyje familia * Jezusa Chrystusa.
Marsz pasterze w swe strony, trzej Królowie cne trony * Opuściwszy, tu jadą z strojną, z zbrojną paradą.
Szczupłe miejsce dla gości, trzech monarchów Ichmości: * Niechże przestrono będzie, czysto, chędogo wszędzie.
Jużci oto wjeżdżają, o Dzieciątko pytają: * Gdzie jest, co się narodził, by lud z Bogiem pogodził?
Gwiazda miejsce wskazuje, w szopie cel pokazuje * Trzem świętym koronatom, wschodnich Państw potentatom.
Niosą z wielką ochotą, mirrę, kadzidło, złoto: * Złoto jako Królowi, kadzidło Kapłanowi.
Mirrę Mu prezentują, w tem śmierć symbolizują: * Który ziemski asceta przejmie Boskie sekreta?
Wy też czem braciszkowie, wielcy chudeuszowie, * Co to boso chodzicie, uraczycie to Dziecię.
Złota, mirry nie macie; wiem, że wszyscy wyznacie; * Kadzidła też nie pytaj, bo tu nie Arabski kraj.
Kontent z waszych serc będzie, które Mu dziś w kolędzie * Dacie dary mistyczne, jak lilie prześliczne.
Hojze, hojze, ta ra ra, królewska to ofiara, * I prezent to bogaty: charitas między braty.
Mazurek wlazł ot w kapturek, * I wyskoczył na pagórek, * Mazurek. * Nu jeno Mazurku, ku ku, ku ku, * W Betleem po bruku, ku ku, ku, ku, * Mazurku.
Wyskoczyć dziś nie zawadzi * Kiedy sobie sami radzi * Anieli.* Nu jeno Mazurku, ku ku, ku ku, * Skakaj po pagórku, ku ku, ku ku, * Mazurku.
Gdy się dziś Bóg z Panny rodzi, * Weselić się wszystkim godzi, * Oj godzi. * Uderz czołem Panu, nu nu, nu nu, * Przed tańcem nuże nu, nu nu, nu nu, * Mazurku.
Drużyna w sam czas przybyła; * Krzyknął Mazur, aby była * Muzyka. * Pasterze zagrali, li li li li, * Razem zaśpiewali, li li, li li, * Wesoło.
Jak pasterzów Mazur zoczył, * Zaraz ledwie nie wyskoczył * Ze skóry. * Dzieci ze mną dalej, lej lej, lej lej, * Przy tańcu lej nalej, lej lej, lej lej, * Mazurek.
Dalej ze mną pastuszęta, * I pasterki niebożęta, * Nuż dalej. * Pod tę dzisiejszą noc, noc noc, noc noc, * Wesoły sobie hoc, hoc hoc, hoc hoc, * Mazurek.
Mazur po szopie wywija, * Pląsa, pełni i wypija * Za zdrowie. * Wiwat kompania, ja ja, ja ja, * Jezus i Marya, ja ja, ja ja, * Hej wiwat.
Dzieciątko się roześmiało, * Rączką Swoją pochwalało * Muzykę. * Mazur nogą w nogę, łup łup, łup łup, * Po szopie tańcuje, tup tup, tup tup, * Mazurek.
Wtem i Niemiec wpadł do szopy, * Z różnymi innymi chłopy, * Gdy grano. * Zawołał głośno: was, was, was, was, was? * Kusy Niemczyk der, di, das, das, das, * Muzyka.
W taniec ze mną panie Niemcze; * Wierz mi, że cię dziś zamęczę * A nuże. * Ciągnie Niemca Mazur, kum kum, kum kum, * Do
koła, do tańca, kum kum, kum kum, * Koniecznie.
Tak jak swoje springen zacznie, * Aż wraz z nim skakać pocznie * Z niemiecka. * Tak nogę wywinę, nę nę, nę nę, * Jak się znowu zwinę, nę nę, nę nę, * Mazurek.
Francuz właśnie w tym momencie * Z francuzka po menuecie * Chce tańczyć. * W menuet mi zagraj, aj aj, aj aj, * Pan Mazur wywijaj, aj aj, aj aj, * Tak jak ja.
Włoszek na te figle patrzy, * Mazur, Góral wszystko satrzy * Z niechcenia. * Włoch się pięknie prosi, si si, si si, * I nogę podnosi, si si, si si, * Do tańca.
Góral z siekierką, z dudkami, * I z cudacznymi figlami * W kółeczko. * Tańczy, skacze sobie, bie bie, bie bie, * Jakoby już był w niebie, bie bie, bie bie, * Wesoły.
Ciska siekierką do góry, * Przeskakuje ławy, góry * Z radości. * Koziołki wywraca, ca ca, ca ca, * Wkoło się obraca, ca ca, ca ca, * Przedziwnie.
Potem wziąwszy instrumenta, * Woła: wesołe momenta * W stajence. * W multaneczki gra, gra, gra gra, gra gra, * Po szopie się tara, ra ra, ra ra, * W Betleem.
Taka dzisiejsza robota, * Muzyka, skoki, ochota; * Mazurka! * Dziecineczka cha cha, cha cha, cha cha, * Gdy taka uciecha, cha cha, cha cha, * W stajence.
Mesyasz przyszedł na świat prawdziwy, * I prorok zacny z wielkiemi dziwy, * Który przez swoje znaki, * Dał wodzie winne smaki, * W Kanie Galilejskiej.
Wesele zacne bardzo sprawiono; * Pana Jezusa na nie proszono; * I zwolenników Jego, * By strzegli Pana swego * W Kanie Galilejskiej.
Z wielkim dostatkiem potrawy noszą; * Pana Jezusa, aby jadł, proszą: * Wszystkiego dosyć mają, * Tylko wina czekają * W Kanie Galilejskiej.
Matuchna Jego, gdy to ujrzała, * Oblubieńcowi dogodzić chciała: * Prosiła Swego Syna, * By uczynił z wody wina * W Kanie Galilejskiej.
Pan Jezus chcąc tem uszlachcić gody, * Kazał nanosić dostatkiem wody; * Hej gody, gody, gody! * Wnet będzie wino z wody * W Kanie Galilejskiej.
Wnet prawdziwego Boga poznali, * Gdy zamiast wody wino czerpali; * Hej wino, wino, wino! * Lepsze niż pierwej było * W Kanie Galilejskiej.
Najświętsza Panna gdy skosztowała, * Z pełnego Sobie nalać kazała: * Hej wina, wina, wina * Będę ja dzisiaj piła * W Kanie Galilejskiej.
Piotr z Apostoły, stojąc przy dzbanie, * Woła na Jana: pij rychło do mnie; * Hej wino, wino, wino! * Lepsze niż przedtem było * W Kanie Galilejskiej.
Pił Szymon garncem do Mateusza, * Filip konewką do Tadeusza: * Hej wino, wino, wino! * Lepsze niż przedtem było * W Kanie Galilejskiej.
Gdy Jakób Mniejszy porwał garnuszek, * Judasz Tadeusz nalał kieliszek: * Hej wino, wino, wino! * Lepsze niż przedtem było, * W Kanie Galilejskiej.
Pawle z Maciejem wam oskomina, * Żeście nie pili takiego wina: * Hej wino, wino, wino, * Lepsze niż przedtem było, * W Kanie Galilejskiej.
Przez narodzenie Twojego Syna, * Każ nam nalewać Panienko
wina: * Hej wina, wina, wina! * U tak Dobrego Pana, * W Królestwie niebieskiem.
(Francuz z Niemcem).
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Pana nowego szukamy, Christiani nazywamy.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Słowo katolisz zrodzone, Boga Ojca ulubione.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Mą ker śliczne i pieszczone, Bóstwo w ciało przystrojone.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Panna Syna porodziła, w czyste pieluszki powiła.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Józef z laseczką pilnuje, Niebo w kątach applauduje.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Pastuszkowie dary dają, Królowie Go Bogiem znają.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Pastereczki i bydlęta, i wszystkie dzikie zwierzęta.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Wszyscy Go za Pana mają, i was za sobą wołają.
Monsieur! * Vas ist, vas ist, vas ist das? * Po niemiecku rozum dobrze, dla wszystkich wypłaca hojnie, szczodrze.
Monsieur! * Das ist, das ist, das ist gut. * Będzie szpek tłusten das geben, po długiem życiu her Nieben.
Monsieur! * Das ist, das ist, das ist gut. * Będzie agger, brod i butter; da nam ci go Boża Mutter. * Monsieur! * Das ist, das ist, das ist gut.
Melodya: Hej w dzień narodzenia.
Mości gospodarzu, domowy szafarzu, * Nie bądź tak ospały, każ nam dać gorzały, * Dobrej z alembika, i do niej piernika, * Hej kolęda, kolęda.
Chleba pytlowego i masła do niego; * Każ stoły nakrywać i talerze zmywać; * Każ dać obiad hojny, boś Pan bogobojny. * Hej kolęda itd.
Kaczka do rosołu, sztuka mięsa z wołu, * Z gęsi przysmażanie, zjemy to mospanie; * I cząber zajęczy i do niego więcej. * Hej kolęda itd.
Jędyk do podlewy, Panie miłościwy, * I to czarne prosię, pomieści i to się: * Każ upiec pieczonki, weźmiem do kieszonki. * Hej itd.
Mości gospodarzu, domowy szafarzu, * Każ dać butel wina, bo w brzuchu ruina; * Dla większej ofiary, daj dobrej gorzały, * Hej itd.
Piwo będziem pili, * Będziem się cieszyli; * Nie czekaj ruiny, daj połeć słoniny; * Dla większej ochoty daj czerwony złoty: * Hej itd.
Albo talar bity, boś Pan wyśmienity; * Daj i buty stare, albo nowych parę; * Daj i żupan stary i gorsik do fary. * Hej itd.
Mości gospodarzu, domowy szafarzu, * Każ szpichrze otworzyć i miechy nasporzyć; * Żyta ze trzy wory i wołu z obory. * Hej itd.
Na piwo jęczmienia, koni do ciągnienia; * Jagły jeśli macie, to nam korzec dacie; * Tatarki na kaszę, kocham przyjaźń waszę. * Hej itd.
Grochu choć pół woru z tutejszego dworu; * Na mąkę pszenicy, zjemy społem wszyscy; * Owsa ze trzy miary, dla większej ofiary. * Hej itd.
Mościa gospodyni, domowa mistrzyni, * Okaż swoją łaskę: każ dać masła faskę; * Jeżeliś nie sknera, daj i kopę sera. * Hej itd.
Mościa gospodyni, domowa mistrzyni, * Okaż swoją łaskę: każ upiec kiełbaskę, * Którą kiedy zjemy, to podziękujemy. * Hej itd.
Myśląc Pasterze, że dzień blizko, * Wygnali bydło na pastwisko, * Z obory, z obory, z obory, * Zapędzili pod bory, pod bory, * Natrafili dobrą trawę, * Pokładli się na murawę, * Posnęli, posnęli. * A bydło jadło, jadło, jadło, * Aże się pokładło.
Więc Kuba na pół umarły zgoła, * Słysząc z pod niebios głos Anioła: * „Gloria, Gloria, Gloria!“ * Toć i ja, toć i ja * Z bydłem razem zginąć muszę, * Nie wiem, czy mam zbawioną duszę, * Bom grzesznik. * Oj Panie, Panie, Panie, Panie, * Co się ze mną stanie.
Powoli zatem słów dochodzi, * Że Anioł nuci: Bóg się rodzi, * I wstaje, i wstaje, i wstaje, * Serca sobie dodaje, dodaje, * Widząc gwiazdę, że zniknęła, * Jasność wielka ogarnęła, * W Betleem, w Betleem. * I woła trwoga, trwoga, trwoga, * I wstajcie dla Boga.
Pną się na równe wszyscy nogi, * Patrząc oczyma na cud srogi, * Poklękli, poklękli, poklękli, * Bo się bardzo przelękli, przelękli, * Lecz zważając, co za znaki, * Rzecze wzajem jaki taki: * Pełnią się, pełnią się * Proroctwa owe, owe, owe, * Izajaszowe, Izajaszowe.
Wziął jeden skrzypki, drugi dudki, * Stanęli razem u kolebki, * Oj rznęli, oj rznęli, oj rznęli, * I co tylko sił mieli, * Strony się im potargały, * Dudki w nic się popękały, * Jak grali, tak grali. * Oj dyna, dyna, dyna, * Ta mała Dziecina.
Amen, zawołał z nich gospodarz, * Całej gromady pierwszy włodarz, * Ustajcie, ustajcie, * Bogu pokłon oddajcie, * Nuty, nuty, swe ochoty, * Skończcie już, skończcie już, * Niechaj Jezus będzie, będzie, będzie, * Pochwalon w kolędzie, * Pochwalon w kolędzie. Amen.
My też Pastuszkowie, nie tylko królowie, * na wozie, na wozie, * Jedziemy z kapelą, niech nas rozweselą, * na mrozie, na mrozie. * Graj, mówi Jezus, Bartku swoje, * stój dziecię, tylko bas wystroję, * I smyczek, i smyczek.
Bartos sobą troska, że nie ma i włoska * Na smyku, na smyku; * A nie myśląc wiele, szast ogon kobyle, * Do szyku, do szyku: * Jak zarznie w swoje szałamaje, * Aż Jezus paluszkami łaje: * Powoli, powoli.
Kuba na swe dudy coraz spojrzy z budy, * Boi się, boi się; * Ale Józef stary porwawszy gańdziary: * Połóż się, połóż się; * Wnet Kuba zaczął grać od ucha, * Aż urwał rękaw u kożucha * Na sobie, na sobie.
Banach choć pijany, zdjąwszy lirę z ściany, * Surmuje, surmuje; * Zagrał po francusku, a Jarosz po chińsku * Tańcuje, tańcuje; * Rzekł Maciek: my nierówno skaczem, * Przeparzył Jarosza korbaczem: * Nie żartuj! nie żartuj!
Stach choć sturbowany, zagra ci w organy: * Jezusku, Jezusku; * Złapał mendel kotów, narobił fagotów * Po włosku, po włosku; * Nuż koty nie w żartowne tony, * Gdyż miały wszczepione w ogony, * Ach rata! ach rata.
Jędrek wlazł do turmy, próbuje swej surmy, * Jak może, jak może; * A Maciek skazuje: niech Jędrzej surmuje * W oborze, oborze; * Cóż czyni Jędrek, chłop mizerny? * Zdjął buty, zrobił z nich waltorny, * Jak umiał, jak umiał.
Wach do swoich basów, przypiął sześć kiełbasów, * Wesoło, wesoło, * Woś na swej oboi, wielkie figle stroi, * Nuż wkoło, nuż wkoło; * Ru ru ru, Wach na swoim basie, * Dil dil dil, Krążel na kiełbasie, * Ha sa sa, ha sa sa.
Mikuła się lęka, na kolana klęka: * Ja prostak, ja prostak. * Dał mu Wach fujarę i przez łeb gańdziarę, * Na szóstak, na szóstak: * Bum, bum, bum, zaczął koncert włoski, * Aż Dziecię brało się za boczki, * Cha, cha, cha, cha, cha, cha.
Bądź zdrów! Panie młody, trzeba iść do trzody * Ścieżeczką, ścieżeczką. * Jezus mruga brewką: daj im miód z konewką, * I z beczką, i z beczką. * Dziękują Panięciu pastuchy, * Nalawszy po gardła swe brzuchy, * Chwała Tobie Panie!
Najświętsza Panienka gdy porodzić miała, * Józefa staruszka o pokój pytała: * Józefie, staruszku, opiekunie drogi, * A gdzie będzie dla mnie pokoik ubogi?
A Józef staruszek poszedł o gospodę * Starać się, oraz wziął dzbaneczek na wodę; * Lecz ani gospody, ani wody dano, * I jeszcze złajano, i jeszcze krzyczano:
Nie pukajże stary, mam tu ludzi dosyć; * Na próżno mnie będziesz o gospodę prosić; * Bo ja sam w gospodzie nie mam miejsca swego * U ludu takiego, u ludu takiego.
A Józef staruszek zważywszy tę mowę, * Skłonił tylko na dół swoją siwą głowę: * Frasunku jest dosyć, ratunku potrzeba; * Skądże? tylko z nieba; skądże? tylko z nieba.
Wtem jeden mieszczanin, będąc żalem zdjęty, * Bojąc się, by nie był na wieki przeklęty, * Ukazuje drogę staruszkowi temu * Zafrasowanemu, zafrasowanemu.
Udał się staruszek tam, gdzie jasność była; * I tam też Mary a Jezusa powiła. * Tam to był ów pokój i ów nocleg święty * Ze dwoma bydlęty, ze dwoma bydlęty.
Na Judzkich dolinach pasą pastuszkowie; * Alić o północy znagła Aniołkowie * Na ziemię zlatują, chwałę wyśpiewują * Niebieskiemu Królowi:
Który się w miasteczku Betleemskiem rodzi; * Po całej krainie jasność się rozchodzi, * Nigdy nie widziana, ani nie słychana, * Z podziwieniem ludowi.
Zajmują się zorze czerwone po niebie; * Pasterze strwożeni wołają na siebie: * O mój miły bracie! byłoż kiedy za cię * Widowisko takowe?
Odpowiada drugi: już nie rok minęło, * Jak tu pasam, jeszcze tak się nie paliło; * Jakaś to nowina, zła na nas godzina, * Zguby dla nas gotowe.
Cóż czynić będziemy mój kochany Stachu? * Już dziś nieomylnie pomrzemy od strachu; * Już się pali knieja, już nasza nadzieja * Daremna, byśmy żyli.
Odzywa się Franek: wielkiś Misiu bzdura, * Że tak byle o co, drży na tobie skóra; * Dyć to świat nie mały, są i twarde skały, * Tobyśmy się pokryli.
Wielki z ciebie prostak! Matys odpowiada; * Dyć się to od ognia i skała popada; * Znajdzie ogień wszędzie, kiedy wielki będzie, * Chociażbyś wszedł do dołu.
Krzyknie Banek mocno: a dy tu nie stójmy! * Zabierzmy się lepiej, gdzieindziej wędrujmy: * Bo my tu radzimy, aż marnie zginiemy * Do jednego pospołu.
Nie turbuj Banku, tak go Matys cieszy; * Jak Bartosz zobaczy, to do nas pospieszy; * Lepiej nam doradzi i stąd wyprowadzi * Na insze świata strony.
Jeśliby co złego miało się stać z nami, * To on pomiarkuje swymi wybiegami; * Co to znaczy, on wie, i nam też opowie, * Jako człowiek uczony.
Grześ więc do Bartosa z Maćkiem przylatują, * Zbudziwszy go pilno, dziwo pokazują; * Bartos wstał na nogi, a nie widząc trwogi, * Powiada im wesele:
Oto się w Betleem narodziło Dziecię; * Możecie się przebiedz, jeśli drogę wiecie; * I my tam pójdziemy, jak się przystrojemy, * Przywitać Boga w ciele.
Tylko podarunki miejcie, jakie trzeba; * Weź Szymku gomółek, Maćku bochen chleba; * Ja wezmę jagniątko, a Kuba koźlątko, * Przy żłobie Mu złożymy.
Uklękniemy przed Nim, czołem uderzymy; * Nasze mizeractwo, Jemu polecimy; * On pobłogosławi, do domu nas wyprawi, * I z weselem wrócimy.
Przyszedłszy do domu, innych wyprawimy; * Aby nie zbłądzili, drogę opowiemy; * A tak wszyscy Tego, dziś narodzonego * Uprosimy, bo bieda.
Bierz się do pospiechu; * Owo coś z nieba wielkiego, * Jak góra, by chmura, Na dół się toczy, * Błyszczy się przedziwnie, Aż bolą oczy. * Oj, oj, oj, wstawajcie, * Prędko uciekajcie, Coś złego.
Budziłem dobrze, kijem po żebrze * Macka i Kubę śpiącego; * Wstań miły szwagrze! coś Bartek gawrze; * Pójdźmyno wszyscy do niego: * Czego tam on ryczy, jako na basicy, * Tak grubo wrzeszczy na dole. * Biegliśmy wszyscy trzej prędko po roli, * Maciek padł i krzyczy : głowa mnie boli; * Jak boli, tak boli, weźże mnie powoli * Mój Kuba.
Leży na polu, z wielkiego bólu, * Stękać już Maciek nie może; * Ratujcie prosi, głowę podnosi, * Alić go Kuba wspomoże; * Wciągnął go do budy, położywszy dudy, * Głowę on emu obwinął. * A skoro to ujrzał Tomek przy domie, * Biegł prędko do budy, on leży w słomie; * Trochę go poruszył i słomą popruszył, * I wyszedł.
Gdy tak stoimy, wspólnie radzimy,* Chrystus się z Panny narodził: * Anieli grają, wdzięcznie śpiewają, * Aże się Maciek obudził; * Wesoła nowina, Panna rodzi Syna * W stajni, w miasteczku Betleem; * Weź Kuba barana, ja koszyk gruszek; * A ty weź Michale masła garnuszek, * I baryłkę wina, by się ta
Dziecina * Cieszyła.
A ty zaś Rochu, pięknego grochu * Weźmij na plecy z pół wora; * Pod jednym dachem mieszkasz ze Stachem, * Daj Mu tłustego kaczora; * Niech weźmie w kobielę, będzie na niedzielę; * Terazże idźmy wraz wszyscy * Oglądać na ziemi to Boże Ciało, * Co się dla nas ludzi zbawieniem stało; * Już tam są Anieli, bośmy ich widzieli * Na szopie.
Ty Tomku brachu, bądźże bez strachu, * Chociaż tam jest Józef stary; * Za wszystkiej gadaj, ofiary składaj, * Boś ty był w szkołach u fary; * A my naokoło, zagramy wesoło * Temu Dziecięciu małemu: * Sol fa mi, ut re dum, ra ra ra, Panie, * Dajemyć podarki, jak kogo stanie; * Przyjmij nas w tej sprawie, daj niebo łaskawie, * Daj! Amen.
Narodzenia dzień Bożego, * Jest kolędą święta tego; * Tedy się radujmy, wszyscy wyśpiewujmy: * Kolęda, kolęda.
Oto dziś w niebie Anieli * Po kolędzie są weseli. * Tedy się itd.
Dziś kolędę i pasterze * Panu dają, a Pan bierze * Tedy się itd.
Trzej królowie z dobrej wiary * Po kolędzie dają dary. * Tedy się itd.
I Matuchna tego Pana, * Jest kolędą z Synem dana. * Tedy się itd.
Sam Bóg dziś kolędę z nieba * Światu daje jakiej trzeba. * Tedy itd.
W dzień narodzenia Bożego * Jest kolęda dla każdego. * Tedy się itd.
Sercem, słowem i darami * Tę kolędę uczcić mamy. * Tedy się itd.
Wszystkim Chryste! czczącym Ciebie * Daj kolędę tu i w niebie. * Tedy się itd.
Radującym się społecznie * Waszmość kolędę koniecznie * Dobrą nagotujcie, hojnie utraktujcie. * Kolęda, kolęda.
Narodził się, narodził Pan Zbawiciel świata, * Któregośmy czekali przez tak długie lata: * Więc się cieszymy z tego narodzenia Jego; * Chwałę oddawajmy, wesoło śpiewajmy; * Hej, hej, hej, hej, wesoło śpiewajmy.
Więc ja Mu dziś w organy zagram miluteńko; * Niech się z nami ucieszy kochane Serdeńko; * I Matuchnie Jego, że nam Syna Swego * W stajence powiła, w żłóbeczku złożyła; * Hej, hej, hej, hej, szczęśliwa nowina.
Już się cieszmy na świecie utrapieni ludzie, * Oddawając pokłony, w tej to lichej budzie; * Gdyż ten Pan łaskawy wszelkie złe sprawy * W dobre nam obróci, i pokój przywróci; * Hej, hej, hej, hej, niech się nikt nie smuci.
O Najświętsza Marya! błagaj Swego Syna, * Żeby u nas nie była tak wielka ruina: * Boć nas zewsząd gnębią i na życie dybią * Różni oprawcowie, prawie jak zbójcowie; * Hej hej hej hej, każdy to opowie.
Więc się zmiłuj, mój Jezu, dla Matki kochanej; * Chciej że już, chciej, pocieszyć ten kraj opłakany, * Byśmy wolni byli i w pokoju żyli, * A potem zaś Ciebie oglądali w niebie; * Hej, hej, hej, hej, przyjmij nas do Siebie.
Narodził się przecie dla nas pożądany, * I objawił w świecie Jezus ukochany * Chwałę Bóstwa Swego w szopie utajoną, * Przez Aniołów jednak wszędzie ogłoszoną.
Otóż radość ludzi: Chrystus narodzony; * Któż się nie pobudzi z każdej świata strony, * By dziękował Bogu, że zaczął lud zbawiać, * Dary Swoje wszystkim wyraźnie objawiać?
Nie to, że w ubóstwie położony w żłobie; * Bowiem przy Swem Bóstwie ma ten Pan przy Sobie * Skarby niezliczone, które przyniósł z nieba; * I tych dla zbawienia nam było potrzeba.
Idźmyż z pastuszkami witać tego Pana; * Z serca ofiarami, by nam była dana * Hojność darów Boskich, których upragnione * Żądamy pokornie, Jemu uniżone.
Wszak jesteśmy w rzędzie sług cześć Ci dających, * I zawsze i wszędzie Imię Twe wielbiących; * Przyjmijże, o Panie! ten dar po kolędzie, * To nasze śpiewanie niech Ci miłe
będzie.
Miej, Jezu kochany! służebnic Twych chęci * W szczodrobliwej o nas łasce i pamięci; * A gdy my wielbimy Twoje narodzenie, * Niechaj odbierzemy w nagrodzie zbawienie.
Narodził się w stajni, Jezus ubogi, * Uniżył Majestat, chociaż Pan srogi. * Będąc Synem Najwyższego, * Nie miał miejsca godniejszego, * Swojej Osobie.
W stajni z bydlętami gospodą staje; * Ubogim pastuszkom w polu znać daje; * Wszyscy się ze snu porwali, * Skoro światłość oglądali * Ponad Betleem.
A gdy usłyszeli Anielskie pienie, * Że się narodziło ludzkie zbawienie, * Krzyknął jeden na drugiego: * Pójdźmy oglądać nowego * Gościa na ziemi.
Kuba wybiegł do trzody, porwał barana, * Żeby nie szedł darmo przywitać Pana; * Stasiek owieczkę za nogi, * A Bartek kozę za rogi, * Jasiek jagniątko.
Jacek na nich woła: nie odbiegajcie; * I ja pójdę z wami, trochę poczekajcie; * Tylko chodaczki obuję, * Razem z wami powędruję * Dla kompanii.
Ej Jacku nieboże, wskok się obuwaj, * A do mnie na pomoc prędko przybywaj, * Koza mnie chce wziąć na rogi, * Dajże jej kijem pod nogi, * Niechaj nie bodzie.
Pójdźże i ty Szymku za nami w drogę; * Ach nie zdołam, bo mam kulawą nogę. * To cię na kozę wsadzimy, * A przecie niechaj będziemy * We społeczności.
Gdy już pastuszkowie pokłon oddali, * Wcielonemu Bogu powinszowali: * Potem kładli swoje dary, * Przyjmij od nas te ofiary, Jezus nasz drogi.
A kiedy z nich jedni Panu śpiewali, * Drudzy na multankach i dudkach grali; * Inni po szopie pląsali, * Wiwat, wiwat wykrzykali, * Narodzonemu.
Grajże Kuba dobrze, i my będziemy; * Tylko sobie dudki nasmarujemy: * Będziemy wszyscy tańcować, * Nie trzeba dudków żałować, * Bo to Pan Dobry.
A Szymek kulawy to małe chłopię, * Choć na jednej nodze, skakał po szopie: I najbardziej wyskakował * Ten, co na nogę chorował, * Zapomniał bólu.
Mówi Józef stary: już dosyć tego; * Idźcie pastuszkowie do bydła swego; * Jużeście się naskakali, * Mnieście głowę sturbowali, * Także Maryi.
Józefie staruszku, Ojcze kochany! * Jakże mamy odejść Pana nad Pany? * My się radzi doczekali, * Żeśmy Boga oglądali * W maleńkiem ciele.
Na dobranoc Panu wszyscy zagrajmy, * Starego Józefa rady słuchajmy: * Bo laski pod żłobem maca, * Kto wie, czy nie na nas bracia, * W nogi zawczasu.
Narodził się Zbawiciel, wszyscy Go witają. * I ptaszęta i zwierzęta Jemu cześć oddają.
Żeniło się z dawnych lat ptastwa bardzo wiele, * A król Orzeł jako pan sprawował wesele.
Pojął sobie panią Gęś, Sokół panią Kaczkę, * A maleńka Cyraneczka była im za szwaczkę.
Jastrząb bardzo zuchwały nie chciał pojąć ptaka, * Zająca chciał za małżonkę pojąć nieboraka.
Przeto mu Kuropatwę za małżonkę dano, * A Krogulca do lasa po księdza posłano.
Więc mu Grzywacz ślub dawał, * a Gawron z kropidłem; * A Gołąbek jako raczek niósł ogień z kadzidłem.
Kukułeczka i Dudek listy rozpisywał, * Kuliga postanowiono, by gości częstował.
Czyżyk z Szczygłem i Ziębą do stołu służyli; * Wilga, Dzięcioł i Żołna potrawy nosili.
Kokosz piwo toczyła a Kogut roznosił, * I każdego częstował, kto go tylko prosił.
Żóraw tam był kuchmistrzem, a Dropie warzyli, * A ubodzy Wróbliczkowie kuchcikami byli.
A wieprz marchewkę skrobał po kuchni chodzący, * A Wilk sztuki zrębował, szafarzem będący.
Sroka zaś placki piekła, Kawka pomagała, * Przeto sobie w czeluściach plecy powalała.
Sikoreczka skakała po słomianym stole; * Pająk zaś jej przygrywał pod strzechą w stodole.
Wrony zboże młóciły, Trznadle pomagały; * Co zmłóciły to zjadły, a nigdy nie płakały.
Bąk tam basem przygrywał, a Łabędź tenorem, * A co mieli wszyscy zjeść, Wilk im porwał z worem.
Reszta innych w paradzie tym assystowali, * Aby tylko tam byli, nic nie szkosztowali.
Po tak zacnem weselu wywiedli się wkoło; * Sęp skakając z Bocianem, stłukł mu skrzydłem czoło.
Sępa Bocian swym dziobem począł jak chłop młócić; * Nieboraka już myślił nieżywo porzucić.
Pan Orzeł z panią Gęsią chcąc to uspokoić, * Krwi rozlewu takiego nie chcieli dozwolić.
A tak bitwa skończyła te wesołe gody, * Jaki taki poszedł spać, napiwszy się wody.
Niechaj mnie kto prosi, grzecznego wiem cosi: * Com dziś widział, com dziś słyszał w przemiany, * Gdym w gromadę zganiał swoje barany. * Powiedzże nam miły bracie, będziem Boga prosić za cię; * Jeżeli wiesz co nowego, weźmiesz od nas co dobrego; * Złożymyć się na Jużynę, ucieszże nas w tę godzinę.
Już prawie w północy, aż się coś widoczy, * A co dalej, to się bardziej łyskocze; * A ja z strachu miły Stachu dygoczę. * Jeżeli tak miły Stachu, musiałeś zjeść korzec strachu. * Zawołać też na nas było, namby się wstać nie leniło; * A około twojej budy, przygrywalibyśmy w dudy.
Jużem ci wesoły, bom widział Anioły, * Widziałem ich oczywiście pod zorze, * Oni komuś przygrywali w oborze. * Pójdźmyż i my choć w tym czasie, niech Woj tal trzody
popasie; * Bo jak się będziem bawili, nic nie ujrzymy po chwili; * Naładujmy sobie trzosy, chociaż owocem kokoszy.
Wlazę ja do szopy, wy bracia też w tropy; * Jak wleziemy, padniemy my żebracy, * Mówiąc Panu: my też Twoi robacy; * Bądźże nam dziś miłościwy, kiedy Twoje widzim dziwy; * Ofiarujemy z kobieli, cośmy tu dla Ciebie wzięli; * I jeszcze Ci zaśpiewamy, co ducha w gardzielach mamy.
Zacznę ja wam drzewi, bo tak z was nikt nie wie: * Zawitajże śliczny Panie w tym żłobie; * Niechże się od nas zacznie cześć Tobie. * My śpiewajmy co w nas ducha, kiedy nas Paniątko słucha; * Oby rączką błogosławił, by nam wilk owiec nie dławił; * Niech Ci będzie Panno czysta, z Synem chwała wiekuista.
Nie dziw, że po niebieskich sferach słońce wschodzi, * Nie dziw, że Jego państwa miesiąc z nieba przychodzi, * To jest piękna nowina, że Panna rodzi Syna, * W stajni bydlęcej.
Toć to słońce, ten to księżyc, ten to jest nowy, * Ten to jest Pan, ten to jest Bóg z Panienki owej, * Maryi niewiniątko, Józefa pacholątko, * W żłóbku złożone.
Boć to Syn Boga żywego, Pelikan drogi, * W stajni gospodą złożony taki Pan srogi, * Któremu dają dary, innych zaś do ofiary * Pasterze nęcą.
A gdy na dudkach zagrali, Jemu śpiewali, * Wiwat, wiwat, wiwat, wszyscy wołali, * Ej wiwat zaśpiewali i za ręce się chwytali, * Wkoło tańcując.
I tak sobie do stajenki wskoczyli owej, * I tak sobie o Dzieciątku zaczęli mowy, * Ten Pan całego świata, któregośmy przez te lata * Długo czekali.
Naskakawszy się do woli Jemu dziękują, * A Jezusa i Maryi nóżki całują, * Z serca dziś zaśpiewajmy, Bogu cześć, chwałę dajmy, * Na tym padole. Amen.
(Klasztorna).
Nie maszci, nie masz nad tę gwiazdeczkę, * Co mnie prowadzi prosto w szopeczkę: * Tam, tam gdzie mój Pan leży, * W żłobie, w ludzkiej odzieży.
Pójdę ja pójdę, będę Mu służyć; * Nie dam Mu w stajni niewczasu użyć. * Hej! hej! obrałam sobie * Służyć, mój Jezu, Tobie.
Będę osiełkiem i wołkiem Twoim, * Ogrzewając Cię afektem moim. * Hej! hej itd.
Żłóbeczek twardy miękko wyłożę, * Albo go w sercu mojem wydrążę. * Hej! hej itd.
Ani snu oczom moim pozwolę, * Ciebie Dzieciątko kołysać wolę. * Hej! hej itd.
Co tylko każesz, będę robiła; * W szczęściu, w nieszczęściu będę służyła. * Hej! hej itd.
Weź mnie mój Panie i na krzyż z sobą, * Gdzie się obrócisz, pójdę za Tobą. * Hej! hej itd.
Teraz Ci śpiewać i prosić Cię będę * Kochane Dziecię, daj mi kolędę. * Hej! hej! nie do inszego, * Tylko Siebie Samego.
Nie chcę zapłaty innej od Ciebie; * Dobrze zapłacisz, kiedy dasz Siebie. * Hej! hej! nie chcę niczego, * Tylko Ciebie Samego.
Nie należy Tobie, Jezu leżeć w żłobie: * Lecz pałace, materace służą Twej Osobie. * Nie leż z bydłem w sianku, niebieski Baranku; * Serce moje za pokoje, przyjmijże kochanku.
Gdy będę mieć Ciebie, już będę jak w niebie; * Twej pomocy w mej niemocy doznając w potrzebie. * Pastuszkowie mali, * Twej łaski doznali, * Gdy zbawienie, odkupienie przez Cię odebrali.
Przynieśli barana, ofiarę dla Pana, * Przygrywali i witali wielkiego Hetmana. * A my Ci co damy? swego nic nie mamy; * Sercem całem, z duszą, z ciałem Tobie się oddamy.
(Różnorodnych narodów).
Nuż my bracia pastuszkowie, kompanowie, * Wszyscy razem bieżmy, do Betleem spieszmy; * Anieli nam rozkazali, * Byśmy Boga oglądali * Narodzonego.
Walek z Jędrkiem na to dziwo, biegnie żywo * Od trzody do szopy; wziął półtorej kopy * Jajek dla nowego Pana, * Śpiewa sobie dana, dana, * I spieszno bieży.
Tuż za nimi Iwan stary od koszary, * Niesie szkopek mleka i woła z daleka: * Będzie miało święte Panie * Słodką kaszę na śniadanie * Moje Kochanie.
Góral śliwek koszałeczkę i miseczkę * Wziąwszy z domu masła, bieżał do Jasła: * Nu Panuszku, przyjmij że to, * Co Ci przynoszę z ochotą; * Zda się to Tobie.
Krakowiaczek hoży, młody, na te gody * Wziął za pas fujarkę, kaszki drobnej miarkę: * Zakrzesawszy podkówkami, * I brząknąwszy kółeczkami, * Skoczno pobieżał.
Ślązak wieprzków pędzi parę na ofiarę; * Zostawiwszy trzody, spieszy na te gody; * Chce wyskoczyć z kompanami, * Lecz nie może przed trzosami, * Przed Tem Panięciem.
Idą chłopy od Szkalmierza, znać z kołnierza; * Z czarnemi pałkami, trzaskają nogami: * Pasy mają ćwieczkowane, * Łby guzami obsypane, * Snać po jarmarku.
Lecz nie widać Kujawiana, aby siana * Przyniósł na posłanie, Tobie, śliczny Panie. * Żeby Ci twardo nie było, * I zimno nie dokuczyło * W lichej stajence.
Mazur woła: hojze moja! do oboja, * I do piscałecki, dla tej Dziecinecki: * Zagram ci Jej wdzięcnie, miło, * By się z nami uciesyło * To Paniątecko.
Podlasianin niesie gąskę, siana wiązkę * Także dla Jezusa, którego ma dusza, * Z całego serca miłuje, * Więc też nigdy nie żałuje * Dać Jemu tego.
Litwin z łasa jak kiełbasa, hasa, hasa; * Przyprawia boćwinę, by karmił Dziecinę; * A kałuchę kraje palcem, * Kądiuch stawia razem z smalcem, * Wiotalis kieptas.
Busin mówi pijdu i ja, pomohu ja * Z bratkami śpiewaty, innych poprahaty, * By wsi chudko prychodyły, * Knyszy, perohy znosyły, * Panu dawały.
Moskalowi gdy znać dano, nakazano: * Kak stupaj batiuszka, rodyt sia Dytuszka; * Drugich braty zakłykaty, * Sołdat braty poprahaty, * Stupaj do Betleem.
Węgrzyn kusy z olejkami, z kropliczkami * Do szopy przybywa, tuż głosu dobywa: * Segiń legiń iś katona, * Tem prynosim tu pre Pana, * Zgrawe olejki.
Niemiec bieży, marsz w te tropy, do tej szopy, * Ach, ach, ach mejn Kinder, in dem grossen Winter * Ist geboren, auserkoren, * In der Krippe nicht erfroren, * In Betleem Sztal.
Holenderczyk gdy przybywa, z sobą wzywa * Pobliższe narody, do szopy w zawody: * Angielczyka i Duńczyka, * Kicynenich, wart ein wenig * Tuch und Gold ist da.
Włoch z daleka nadskakuje, wykrzykuje: * Dove e siniore, nostro grand amore, * Aportato un bel piatto, * De limoni, makaroni, * Per i bambini.
Hiszpan słucha, w niebo dmucha, koło ucha; * Pyta czy w Madrycie, narodzone Dziecię, * Valgo dios, senior mios, * Tele geros kawaleros, * Sicero meciu.
Francuza choć nie proszono, obaczono; * Mą Dju! co się dzieje, w Betleem jaśnieje? * Notr Dam święta Panieneczko, * Witam Twego Jezuseczko, * Bą żur o bą dju.
Cygan bieży z dary swymi, za drugimi, * Furdyt sołonynka, dla Bożyho Synka: * Dziassa prindi dzia kulina, * Pereskocyt i dolina, * Do Betleemu.
Także Żydom nakazano i znać dano, * By Pana witali, do szopy biegali, * Pokłon Jemu oddawali, * Mesyasza wyznawali, * Winnym ukłonem.
Żydzi mówią: skąd Mesyasz? to Pan nie nasz; * Nie tak on psichodzi, jak w Bublii chodzi; * My Go czekamy wielkiego, * Wy Go macie maleńkiego, * Winder Dzieciątko.
Łacinnik spieszy hukając i śpiewając: * Verbum car o factum, nobis coelo datum; * Atque genti confidenti * Et in terra permanenti * Salus aeterna.
A od wschodu trzej Królowie, monarchowie, * Do Betleem jadą, ofiary swe kładą; * Narodzonego witają, * Innym ochoty dodają, * By się cieszyli.
Przyjmij że nas za Twe sługi, na wiek długi, * Jako Twych poddanych, Jezu Tobie danych: * Przyjmij i to, co dajemy, * Bo się więcej nie możemy * Czem Ci przysłużyć.
z małego Dzieciątka. * Li li, li li, Li li, li li, z małego Dzieciątka.
Leży w stajni śliczne Panię, * Rodu ludzkiego kochanie; * Siankiem ciałeczko przykryte, * W pieluszki podłe powite. * Chrystus itd.
Głód i zimno członki zwiera, * Przecież miłość Swą otwiera; * Czem się mróz na ciałko sroży, * Tem się w sercu ogień mnoży. * Chrystus itd.
Leżąc na słomie, łzy toczy, * Drogie perły leją oczy; * Podobny głos nędznikowi, * W płaczu pierwszym człowiekowi. * Chrystus itd.
Wół i osieł usługują, * Stwórcę swego w stajni czują; * Czczą majestat Jego w żłobie, * Choć w podłej ludzkiej osobie. * Chrystus itd.
Dary niosą pastuszkowie, * Pierwsi do żłobu posłowie: * Oddają Mu swe pokłony, * Wielbią Boga z swojej strony. * Chrystus itd.
Trzej Królowie Go witają, * Dary swymi oświadczają: * Że to jest Pan nieba Wieczny, * Choć leży niedostateczny. * Chrystus itd.
Miłe Dziecię, niebios Panie, * Serc naszych uradowanie! * Tobie piosenki śpiewamy, * Ciebie Boga uwielbiamy. * Chrystus itd.
Oj Maluśki, Maluśki, Maluśki, jako rękawicka; * Albolitez jakoby, jakoby, kawałecek smycka.
Cy nie lepiej Tobieby, Tobieby, siedzieć było w niebie; * Wsak Twój Tatuś kochany, kochany, nie wyganiał Ciebie.
Tam w ciurnasa wygoda, wygoda, a tu bieda wsędzie; * Ta Ci teraz dokuca, dokuca, ta i potem będzie.
Tam Ty miałeś pościółkę, pościółkę, i miękkie piernatki; * Tu na to Twej nie stanie, nie stanie ubożuchnej Matki.
Tam kukiełki jadałeś, jadałeś, z czarnuszką i z miodem; * Tu się tylko zasilać, zasilać musis samym głodem.
Tam pijałeś ceć jakie, ceć jakie słodkie małmazye; * Tu się Twoja gębusia, gębusia łez gorzkich napije.
Tam Ci zawsze służyły, służyły prześliczne Janioły; * A tu lezys Sam jeden, Sam jeden, jako palec goły.
Hej co się więc takiego, takiego, Tobie Panie stało, * Żeć się na ten kiepski świat, kiepski świat, przychodzić zechciało?
Oj! gdybych ja jako Ty, jako Ty, tam królował sobie, * Niechciałbym ja przenigdy, przenigdy, w tym spoczywać żłobie.
Chociażby za pańszczyznę, pańszczyznę, i chociażby pono, * Talar jeden i drugi, i drugi, na rękę kładziono.
Albo się więc mój Panie, mój Panie, wróć do Twej dziedziny, * Albo się zanieść pozwól, zanieść pozwól, do mej chałupiny.
Będziesz się tam miał spyszna, miał spyszna, jako miałeś w niebie; * Mam ja mleka słodkiego, słodkiego, garnuszek dla Ciebie.
Oj, mój Gawle ja na brogu, leżałem tej nocy, * Rozumiałem, że świat gore, tak świeciło w oczy. * A z przestrachu aż z pod dachu upadłem na ziemię, * Zbiłem sobie mocno rękę i nogę w kolanie; * A gdym począł gwałtu wołać, przecie usłyszeli, * Z miejsca tego kędym leżał, prędko podźwignęli.
Oj powiedzcież mi proszę, co to jest takiego? * Nie będę żałował barana tłustego. * Służyłem ja u Pinchesa żyda cztery lata; * Miał takowe księgi stare od stworzenia świata. * Kiedy czytał, powiadał mi: Pan Bóg karać będzie; * Grzesznych ludzi ogniem spali, zatopi świat wszędzie. * Otóżem wam wytłomaczył; czegóż więcej chcecie? * Bo mój Pinches stary Rabin, wiecie, że
nie dziecię.
Oj, żeby tak nie było, dłużej nie czekajmy; * Zająwszy bydełko, dalej uciekajmy. * Posłuchajcie bracia moi, zrozumieć wprzód trzeba; * Nie o smutku, lecz weselu słyszeliśmy z nieba. * Aniołowie wyśpiewują, światu ogłoś dają, * Z wesołością tutaj króla nowego witają; * Ten od Ojców świętych z dawna będąc pożądany, * Przyszedł teraz, ażeby był od wszystkich widziany.
Oj Bóg ci zapłać Banku, iżeś nam wyjawił; * Jużeś nas też smutku i strachu pozbawił. * Dla radości i wesela pójdźmy już w drużynę, * Ale bracia śmiało mówię, że karczmy nie minę; * Napiję się, wyskaczę się, z moimi bratkami; * Oznajmię im, opowiem im, niechaj idą z nami. * Dobrzyć oni gospodarze nie będą żałować * Trudu swego, do Betleem zechcą powędrować.
Oj dobrze, Banku miły, dobrze uradziłeś, * Tylko żeby z nimi długo nie bawiłeś. * Pomaga Bóg bracia mili; co tu porabiacie? * Nie słyszycie o weselu, że się zabawiacie. * Weź ty dudki, a ty wódki i bryndzę w koszyki, * Bo Anieli nie weseli, poschły im języki. * Niebożęta jak ptaszęta cieniuchno śpiewają, * Bo ni wina, ani miodu, napić się nie mają.
Oj niechże ci Bóg płaci, iżeś nam powiedział; * Pobiegniem czemprędzej, nikt nie będzie siedział. * Weźmie Werduł swoje dudki, Francyk weźmie lirę, * Becał Basy, Curyk skrzypce, a Kociura spyrę. * Dryzden w bęben uderzywszy, wnet obudzi Pana, * A my wnijdziem wszyscy razem, padniem na kolana; * Janek będzie orędował, bo on jest najśmielszy, * Albo Werduł go zastąpi, bo najwymowniejszy.
Oj pójdź ty wprzód Werdalu, my drogi nie wiemy, * A my zaś za tobą wszyscy pobiegniemy. * Ot trzeba iść do Wieliczki, potem do Pińczowa, * A z Pińczowa na Bielany, potem do Głogowa; * Zaś z Głogowa do Mogiły będzie już pół drogi; * Weźmiem z sobą ze dwa sadła, by smarować nogi. * Zaś z Mogiły do Szkalmierza a potem na Tyniec; * A zaś z Tyńca do Betleem, to już drogi koniec.
On chytry wąż mową gładką zaraził wnet Adama, przodka swego plemienia.
Bóg się narodził, aby odkupił człowieka mizernego * Od czarta przeklętego.
Ten wąż stąpił, aby zaraził Adama ojca twego, * Prowadząc go do złego.
Ewa usłyszała, jabłko urwała, podała Adamowi, * Przywiodła ku grzechowi.
Dam ja tobie mężu dobry takowe smaczne jabłko, * Że będziesz wiedział wszystko.
O nędzna Ewo! o mizerna Ewo! cóżeś to uczyniła? * Wszystekeś świat zdradziła.
Bóg się ozwał Adamowi: żem ja zakazał tobie, * Niechaj jabłka na drzewie.
Tyś niewiasty usłuchawszy, nie bojaźń twoja była, * Gdyć Ewa jabłko dała?
W rajuś miała, coś jeno chciała; rozkoszyś zażywała, * Boś wszystkiego dość miała.
A cóżeś mało miała, żeś zażywała owocu bronionego, * Mając dość wszystkiego?
Uczesałaś się, przymuskałaś się; chodziłaś jak łąteczka, * A nigdy bez wianeczka.
Bogaś wzgardziła, raj opuściła, niebogo nieboraczko, * Zapłaczesz sobie oczko.
Uszargana, uchlastana, nie kiedy będziesz chciała, * Robić będziesz musiała.
Już cię Adam będzie budzić i kijem dobrze cucić, * Niebogo nieboraczko, zapłaczesz sobie oczko.
Zdejm maleny, pójdź do kądziele, * Niebogo nieboraczko, zapłaczesz sobie oczko.
Zdejm forboty, pójdź do roboty, * Niebogo, nieboraczko, zapłaczesz sobie oczko.
Weźmij motyczkę, także przęśliczkę; * Zarabiaj sobie chleba, boć go Bóg nie da z nieba.
O niewinny Boży Baranku, * Leży w pieluszkach na sianku, * O śliczny Jezuleńku, wdzięczny, luby panieńku, * Boski ablegacie, czem nie w Majestacie, * Czemu nie w mistycznej, apokaliptycznej * Stawiasz się nam szacie?
Apokaliptyczne splendory, * Też to są Twe ciężkie rygory? * Ten majestat, ten tron Twój? nie ten, nie ten Boże mój: * Twój tron pełen chwały, z gwiazd nie z twardej skały * Jest na firmamencie, nie na pawimencie, * Nie ten żłób zbutwiały.
Liczne, śliczne Świętych orszaki * Gdzie są? bo Twój majestat taki: * Wół ten ni to mistyczny, ni apokaliptyczny, * Sam Ci asystuje, z osłem paraduje, * Innych tu potrzeba asystentów z nieba, * O Baranku śliczny!
Wstępuje dziś Bóg w znak Baranka, * Więc go kontentuje garść sianka: * I w szopie zamieszkuje, Pastuszków przywołuje. * Stał się uniżonym, byś był wywyższonym, * Stał się maluczki, rozważ rozumie ludzki * Ten afekt kochanka.
Złote runo Bóstwa Swojego, * Przykrył szatą ciała ludzkiego: * Na śmierć się ofiarował, by Swą śmiercią skasował * Wyrok ogłoszony i już potwierdzony, * Do księgi mistycznej, apokaliptycznej, * Wiecznie zaciągniony.
Baranek tę księgę otworzył, * Niebo, ziemię, piekło zatrwożył; * Zgrzytnęło piekło na to, co Mu dasz świecie za to? * Korony składają, na twarz upadają, * Nieba koronaci; a indygenaci * W szopie Mu oddają.
Na tryumf, na hołdy potrzeba * Powziąść mody od Świętych z nieba: * Więc wszyscy upadajmy, zamiast koron składajmy * Serca, śluby, Boże przyjmij, co kto może, * Przyjmij od nas wielu, ten hołd Zbawicielu, * Daj, niech Cię kochamy.
(Prowincyonalna).
O północy Aniołowie * Byli wczora na dąbrowie, * Na pasterzów wołali:
Idźcie spieszno w nawiedziny, * Prosto do Judzkiej krainy, * My też idąc, śpiewali.
Któż tam pójdzie oddać chwałę, * Przywitać Dzieciątko małe, * Pannę i Matkę Jego?
Pójdą wszyscy Krakowianie, * Ruśniacy i Podgórzanie, * Ludzie z świata całego.
Z Poznańskiego przyjdą rano, * A z Kujaw powiozą siano. * Ale Turki nie będą.
Ci Boga nigdy nie znają, * Serce przed Nim zamykają * Schowajcież się z kolędą.
Już tam byli z Kaliskiego; * Dzisiaj pójdą z Lubelskiego; * Sieradzkie im przodkuje.
Górale śliwy gromadzą, * Zapewne je Panu dadzą; * Litwa miody gotuje.
Na które wsie i miasteczka * Pójdą nawiedzić jasłeczka, * Przewozić się nie trzeba.
Od Chmielnika do Proszowa, * Od Chocima do Kijowa; * W Bochni kupicie chleba.
Cóż Mu też podarujecie, * Kiedy do szopy wnijdziecie? * Wszystko chętnie On przyjmie.
Wielkopolska owce, ryby; * Z Kaszub sery, z Kujaw grzyby. * Możecie podarować.
A któż odbiera podary? * Jest tam Józef siwy, stary, * Kołysze Dzieciąteczko.
Kiedy płacze, to Mu śpiewa; * Wół z osłem parą zagrzewa * Niebieskie pacholątko.
Bądź pochwalon święty Panie, * Któryś złożony na sianie, * Nieba Cię nam posłały.
Polska, Litwa, Ruś, Szwedowie, * Turcy, Moskwa, Francuzowie, * Niech Cię chwali świat cały.
O święte siano! mej duszy wiano! * Gdy cię kosztuję, smak w tobie czuję. * O święte siano.
Niebo cię siekło, nie brzydkie piekło, * Pod Dzieciąteczko, moje sianeczko. * O święte siano.
Szczęśliwy brogu, z którego Bogu * To siano brano, co Mu posłano. * O święte siano.
Na sianie leży w lichej odzieży * Ten, który grzeje promieńmi knieje. * O święte siano.
Dajęć sianeczko, me Dzieciąteczko; * Grzej Go wołeczku, mój kochaneczku. * O święte siano.
Mówi i osieł, coć będzie nosił; * O Królu nieba! sianka Ci trzeba. * O święte siano.
Nuż pastuszęta i wy bydlęta * Pochwalcie Pana z takiego siana. * O święte siano.
Oto stajenka, w której Panienka * Dziecię piastuje, mile całuje. * Synaczka Swego.
Bydlątek dwoje, usługi swoje * Wraz prezentuje, bo swego czuje * Pana własnego.
A Józef stary służy bez miary * Z wielką ochotą; swoją robotą * Go kontentuje.
Z czego się cieszy, do wszystkich spieszy * Dziecię jak złoto; człeku sieroto * Masz Opiekuna.
Tupa nóżkami, pląsa rączkami; * La la la woła, ślicznie do koła * Obracając się.
Alić pasterze stawają w mierze * Przy tym żłóbeczku, świeżem sianeczku, * Wesoło wszyscy.
Razem wołali, Bogu cześć dali: * Nasz Kochaneczku, śliczny Synaczku * Maryi Panny.
Dajemyć dary, liche ofiary, * I przytem serce, pokorne wielce * Sprawże to Panie:
Byśmy Cię kochali, ogniem pałali * Świętej iskierki, która stajenki * Siana nie pali.
(Klasztorna).
Oto wilk! oto wilk! oto goni owce; * Nie błąkajże się owieczko, by nie porwał co chce: * Pasterz duszy twojej, strzeże pilno duszy swojej; * Uciekaj! * uciekaj do owczarni Jego, * Byś nie wpadła w ostre zęby wilka piekielnego.
Oto już, oto już, oto blizko ciebie; * Nie dawaj że grzeszna duszo, obłowu mu z siebie. * Jezus Pasterz Drogi, może wyrwać z takiej trwogi; * Uciekaj, uciekaj z ufnością do Niego, * Sam cię szuka, sam cię woła, słuchaj głosu Jego.
Nie zginiesz, nie zginiesz, upewniam bezpiecznie; * On cię weźmie na ramiona, upiastuje wiecznie. * Pasterz dobrotliwy, o ciebie jest frasobliwy: * Gdyby jak, gdyby jak kochać Go nad siły, * Że tak dobry na złe owce ten nasz Pasterz miły.
Otom ja, otom ja, ta owieczka błędna; * Słyszę, że to jest głośnego, alem w siłach biedna. * Pasterzu prawdziwy! dodaj proszę wody żywej. * Od serca Twego najmilszego, * Posiliwszy, tak doprowadź do życia wiecznego.
Owieczko, owieczko, moja ukochana, * Nie bój się mnie, luboś dotąd była obłąkana. * Pasterz duszy twojej, napoi cię ze krwi Swojej: * Nie będziesz, nie będziesz, już więcej pragnęła; * Miej nadzieję w łasce mojej, będziesz wiecznie żyła.
Pan bez sługi, Król sam leży: Odkupiciel bez odzieży; * Co się przebóg dzieje? Nieśmiertelny mdleje, * Bóg w żłobie.
Nie z grzechuż to Adamowego, że świat wygnał Stwórcę swego? * Przed Bogiem się chroni, Boskiej miejsca broni * Osobie.
Stajnię Bogu za tron daje; któreż się serce nie kraje? * Nader w złym pochopie, Boga kładzie w szopie * Na sianie.
Tuła się Bóg, miejsca nie ma; siecze śliczne ciałko zima: * Nie masz przyjaciela, ni pocieszyciela * Mój Panie.
Uznaj Jezu duszę moją, za pastuszkę wierną Twoją; * Niech Cię me śpiewania, na dudeczkach grania * Ucieszą.
Sama jeśli grać nie wydołam, pójdę, owieczek zawołam; * Na Twe pocieszenie, płaczu oddalenie * Pospieszę.
Zbliżamy się do szopeczki, bośmy wszyscy Twe owieczki; * Tyś nasz Pasterz, Panie, miej o nas staranie * W potrzebie.
Każ, za arfę Orfeusza, stanie Ci się każda dusza; * Skocznoć grać będziemy, a niech doskoczymy * Cię w niebie.
A jeśli to otrzymamy, do Twych nóżek upadamy: * W Twej owczarni Panie, niech z nas każdy stanie, * Prosimy.
(Klasztorna).
OSIEŁEK Z WOŁEM.
Panie Boże mój! jam jest wołek Twój; * Nie umiem nic, tylko orać; * I to trzeba na mnie wołać: * Nu, nu, wołku nu!
Nuże nieboże, osieł pomoże; * Ja pasterka mam tę wolę, * Zorać z wami całą rolę * Gdzie stoi szopka.
Gdzie mój Pan leży, pszeniczkę mierzy, * Józef stary wysypuje, * Matusia rączki gotuje, * Będzie ją siała.
My żąć będziem, potem zmielemy; * Dla kochanej Dziecineczki, * Będziem piekły kukiełeczki * Na nowe lato.
A gdy nie stanie, tej mąki Panie, * Oddamy się w Twoje rączki, * Niech sobie spytlują mączki * Z serca naszego.
Ja zaś twój wołek, wierny pachołek, * Będę Cię grzał swojem chu, chu; * Choć też będą pustki w brzuchu, * Nie odejdę stąd.
I ja Twój osieł od braci poseł, * Z nim też służyć wszyscy chcemy; * Nosić Cię zawsze będziemy, * Póki żyć każesz.
Nu wierni słudzy, ośle i drudzy, * Przyjmuję waszą ochotę; * Płacić będę tę robotę * Hojnie każdemu.
Bydlętom siana, zawsze w kolana, * Pasterce dam po kolędzie; * Czem się kontentować będzie, * I Mnie Samego.
Dam i Matusię z starym tatusiem, * Niech wam wszystkim wiernie służy * Tu na ziemi, potem dłużej * W niebie na wieki.
Paśli pasterze woły, paśli pasterze woły * U zielonej dąbrowy, u zielonej dąbrowy. Anioł się im pokazał, do Betleem iść kazał, * A oni się go zlękli, aż na kolana klękli.
Więc go pytać nie śmieli, gdzie Pana szukali; * Ale na domysł biegli, aż do szopy przybiegli, * A On leży we żłobie, nie mając nic na Sobie. * Będąc Panem nad pany, a na nędzę zesłany.
Pójdźże ty Kuba wprzódy, wróćwa się już do trzody. * A ty za nim Michale tędy prosto po wale. * Zagrajże Kuba w rożek, aż zagrzmi leśny bożek. * Ty Michale fujarę, wziąwszy od Kuby miarę.
Jedną piosnkę zagrajmy, a drugą zaśpiewajmy: * Temu Panu naszemu nowo-narodzonemu. * Przez Twoje narodzenie, daj grzechów odpuszczenie; * A odpuściwszy grzechy, daj nam użyć pociechy.
Pasły się owce pod borem, Przybieżał wilczek z ferworem. * Rozproszył owieczki, one do ucieczki, * Za Panem, za Panem.
Skarżą się przed Nim w stajence, ukazując rany Panience: * Wilczek nas pokąsał, jeszcze się natrząsał * Nad nami, nad nami.
Na pastuszków też skarżyły, że długo w szopie bawili: * A my niebożęta i nasze jagnięta * Giniemy, giniemy.
Prosimy Państwo łaskawe, wejrzyjcie sami w tę sprawę, * Bo krzywdę cierpimy, wynijść się boimy * Na pole, na pole.
Kazał Pan wilka zawołać, pasterzom sprawę obwołać; * Zbiegło się co żywo, patrzyć na to dziwo * Do szopki, do szopki.
Idzie wilk z płaczem przed Pana, niosąc na sobie barana; * Prosi o pokutę, Pan mu też w chałupę * Dać kazał, dać kazał.
Położyli go na gnoju, bili potężnie do znoju; * Owce pomagały, kijów dodawały * Pasterzom, pasterzom.
Aż się go sam Pan użalił, owieczkom tego nie chwalił: * Że bez litości krzywdy się swej mściły * Nad wilkiem, nad wilkiem.
Idźże ty wilku do jamy, pamiętaj o coś karany; * Nie rusz mi owieczek, ani jagniąteczek * Kochanych, kochanych.
Poszedł wilk z płaczem po chłoście, spotkał kompanów na moście: * Bieżcie prędko bracia, jest tam szumna płaca * W stajence, w stajence.
Oni pobiegli z ochotą, popisując się z robotą; * A pasterze po nich, w ostatku psów do nich * Puścili, puścili.
Wnet wilcy z gniewem na brata: takaż to szumna zapłata? * O zdrajco! nie bracie, będziesz miał w zapłacie * Śmierć za to, śmierć za to.
Obskoczyli go dokoła, a on nieborak zawoła: * Ra ra ra, ra ta ta, Stwórco wszego świata, * Już ginę, już ginę.
Zlecam me sieroty dziatki, teć wszystkie moje dostatki; * Wyznawam: zgrzeszyłem, sto owiec zdławiłem, * I więcej, i więcej.
Ci mnie to sprawcy powiedli, sami ich z tysiąc pojedli; * Proszę Cię, mój Panie, niech też za karanie * Śmierć wezmą, śmierć wezmą.
Pasterze czy śpicie, i że nie widzicie, * Jasność z nieba wielka pada a pada, * Aniołek po niebie lata a lata.
Niechaj mnie kto prosi, pięknego wiem cosi, * Com ja widział, com Ja słyszał, w przemiany, * Kiedym swoje zganiał w kępę, barany.
Już było w północy, aż się coś widoczy, * I co dalej, to się bardziej łyskocze, * A ja z strachu w swojej budzie, dygoczę.
Umarłem na poły, gdym zoczył Anioły, * Widziałym, że oczywiście pod zorze, * Oni komuś przyśpiewują w oborze.
Jeszcze ja wiem cosi, niechaj mnie kto prosi, * Com ja słyszał, kiedym w budzie swej siedział, * Co mi Anioł bielusieńki powiedział.
Pocieszna nowina: Panna rodzi Syna, * Rodzi na świat Mesyasza prawego, * Który świata jest okupem całego.
Do Betleem idźcie, tam go obaczycie * W ubogiej stajence, leży we żłobie, * Ma Józefa, osła z wołem przy sobie.
Nuż jeno w też tropy, wylazujcie z szopy, * Bierzcie dary na ofiary, Panięciu, * Zaśpiewajmy i zagrajmy, Dziecięciu.
Zacznę ja wam drzewi, bo was tam nikt niewi, * Zawitajże śliczne Dziecię w tym żłobie, * My pastusi oddajemy, cześć Tobie.
Pasterze mili! coście widzieli? * Widzieliśmy maleńkiego, Jezusa narodzonego, * Syna Bożego Syna Bożego.
Co za pałac miał? gdzie gospodą stał? * Szopa bydłu przyzwoita, i to jeszcze źle pokryta, * Pałacem była.
Jakie łóżeczko, miał Paniąteczko? * Marmur twardy, żłób kamienny, na tem Depozyt zbawienny * Spoczywał łożu.
Co za obicie miało to Dziecię? * Wisząc z pod strzech pajęczyna, Boga i Maryi Syna * Obiciem była.
W jakiej odzieży Pan nieba leży? * Za purpurę, perły drogie, ustroiła Go w ubogie * Pieluszki nędza.
Czyli w wygodach czy spał w swobodach? * Na barłogu, ostrem sianie, delikatne spało Panie, * A nie w łabędziach.
Co za bankiety? co miał za wety? * Piersi Niewinnej Mateńki, nad kanar słodszych maleńki. * Kosztował Panię.
Kto asystował? kto Go pilnował? * Wół i osieł przyklękali, parą Go swą zagrzewali, * Dworzanie jego.
Jakie kapele nuciły trele? * Aniołowie mu śpiewali, my na dudkach przygrywali * Skoczno, wesoło.
Kto więcej spieszył, by dziecię cieszył? * Józef stary z Panieneczką, za melodyjną piosneczką, * Dziecię cieszyli.
Jakieście dary, dali w ofiary? * Kuba tłustego barana, Michał mu wina pół dzbana * Ofiarowali.
Cóż więcej było, darować miło? * Sercaśmy własne oddali, a odchodząc poklękali, * Czołem Mu bili.
Pasterze mili w dzisiejszej chwili * Bądźcie weseli, bo wam Anieli * Pokój przynieśli.
W stajence małej, co się już wali, * Ten skarb znajdziecie, skoro przyjdziecie * Witać Jezusa.
Pójdźcież a spiesznie, boć tam uciesznie * Dzieciątko leży, niech każdy bieży * Widzieć Go z Matką.
Strach na nich srogi, pełni są trwogi, * Czy tam iść, czy nie, o tej godzinie * Nie masz śmiałości.
Jeden zawoła, na drugich hola! * Bracia nie tędy, a trzoda kędy? * Wnet się rozbieży.
Aż Kuba rzecze: to nie uciecze; * I ty pójdź z nami, nie śmiemy sami, * Wnijdź do tej szopy.
Oj Kuba bracie, wołał ja na cię * Dziś nad świtaniem, gdy przed śpiewaniem, * Nie mogłem zasnąć.
A jam nie słyszał, bom w słomie dyszał; * Alem był w strachu, najmilszy brachu; * Sam nie wiem czemu.
Gdy się już zeszli, wszyscy tam weszli, * I na kolanach witając Pana, * Wszyscy wołali:
Bądź pochwalony, nam narodzony, * Ciebie witamy, a to co mamy, * Z chęcią dajemy.
Słysz daj gomółkę, wyjmij powałkę, * Dajże Dziecięciu, temu panięciu, * Narodzonemu.
Śliczne Paniątko, Tobie jagniątko * Daję i z Matką i z starym Tatką, * Pożywia się niemi.
A ja co też dam, boć tu nic nie mam * Dla mego duszki; są w koszu gruszki, To mu przyniosę.
Już Cię żegnamy i pozdrawiamy; * Miej nas w obronie, przeciw złej stronie, * Boże Przedwieczny.
Pasterze paśli trzody na przyłogu, * A Anieli śpiewają chwałę Bogu: Chwała bądź Bogu na wysokiem niebie, * A pokój ludziom na nizkim padole.
Oznajmujemy niezmierne wesele, * Że się narodził Bóg w człowieczem ciele. * Idźcie, kwapcie się do Betleem miasta, * Znajdziecie Dzieci? położone w jasełkach.
Potem Anieli wnet od nich zniknęli; * Pasterze także do Betleem biegli. * I tak znaleźli, jak Anioł powiedział, * I osieł z wołem nad Niem klęcząc, chuchał.
A Józef stary kołysał Dzieciątko, * Nynajże, nynaj, miłe Pacholątko.
Pasterze, pasterze, proszę was dla Boga! * Pożyczcie mi swoich dudek i koziego roga; * Bom ja jest dudeczka, Jezusowa pastereczka: * Będę Mu, będę Mu z wami pięknie grała; * Będę śpiewać, rozweselać, będę kołysała.
Lulajże, lulajże, Dziecino niebieska, * Lulaj Jezu ukochany, pociecho Anielska; * Lulaj Wieczny Boże, któryś stworzył ziemię, morze. * A teraz, a teraz, dla zbawienia mego, * Spoczywasz w tej stajeneczce, Pan świata wszystkiego.
Nie masz sług, nie masz sług, tylko bydląt dwoje; * Przyjmijże mnie za pasterkę, to będziesz miał troje. * Będę owce pasła i narobię sera, masła, * Dla Ciebie, dla Ciebie, z Panienką Matusią; * Ba i Tobie Panie Józef, kochany Tatusio.
Będę ja, będę ja, osiełka i wołu * W jedno jarzmo zaprzęgała i siebie pospołu: * Będziemy orali i pszeniczkę zasiewali. * Będę z niej, będę z niej, piekła kukiełeczki, * Nie
pogardzaj że ochotą wiernej pastereczki.
Pasterz śpiący, pilnujący na polu trzody, * Słyszy grania i śpiewania, właśnie jak gody; * Otworzy oczy, aż mu zaskoczy * Anioł z nowiną.
Mówi śmiele: dziś wesele, wam się zjawiło, * Pożądane, teraz dane, zbawienia dzieło; * Słowo wcielone, z Panny zrodzone * Małą Dzieciną.
Powiedz drugim, a w nie długim czasie pospieszcie * Do stajenki; do Panienki Czystej pobieżcie; * Wziąwszy na dary z sobą ofiary, * Złóżcie przy żłobie.
Czem kto może, niech wspomoże Dziecię ubogie, * Głód cierpiące, z zimna drżące, bo ostre wiatry srogie, * Wszak się należy, życzyć odzieży * Godnej osobie.
Wiązkę siana, czy barana, przyjmie w kolędzie, * Zraz pieczeni, choć z kieszeni, miły Jej będzie; * Miłe Paniątko, weźmie jagniątko, * Ofiarowane.
Potem w dudki, by Malutki był ucieszony; * Skoczno grajcie, uderzajcie w cymbału struny; * Tu się rozśmieje, jak mam nadzieję, * Dziecię kochane.
Pastuszek młody, doglądając trzody, * Porywa się ze snu, światło zoczył * Wielce stroskany, na znak niewidziany * Do braci swych śpiących, gdy przyskoczył. * Bracia śpicie! nie widzicie, nie widzicie, bracia śpicie, * Jak noc oświecona, na
dzień zamieniona; * Dziwy niesłychane! cóż mówicie?
Wnet jaki taki, spania rzuca smaki, * Bieżą, by widzieli, co się dzieje; * Gdy zoczą zorzę, na blizkiej oborze * Jak młody tak stary z nich truchleje. * Patrz Macieju! Bartłomieju! Bartłomieju! Patrz Macieju! * Jak się zaświeciło, noc w dzień obróciło; * My tak nie potrafim bez oleju.
Zdejmmy tabory, bieżmy do obory, * Przywitajmy Pana, co się rodzi; * Co jest weźmiemy, Jemu darujemy, * Ja kukiełkę z masłem, to nie szkodzi. * Sztuk pieczeni jest w kieszeni, jest w kieszeni sztuk pieczeni, * Jemu darujemy, zakolędujemy, * Nie wiem, czyli było tak rok łoni.
Pawle, na rogu zagrasz Panu Bogu; * Na kozie Jędrzeju, w dudy Janie; * Dziecię kochane lubo jest związane, * Rozwiązawszy nóżki, do nas wstanie; * Skakać będziem, gdy przybędziem, skakać będziem, gdy przybędziem, * Zagramy wesoło, pójdzie z nami wkoło, * Zdrowe ma nóżeczki, nie usiędzie.
Po tem weselu, Kuba i ty Grzelu * Podziękujcie Panu i Starcowi; * Dobre Paniątko przyjmie i jagniątko, * Barana starego Wojtek złowi; * On odbierze, da przymierze; da przymierze, On odbierze. * Dzieciątko piękniuchne, wdzięczne i miluchne * W niebieską sukienkę nas przybierze.
Pastuszkowie, bracia mili, * Gdzieście podtenczas chodzili? * Po podlesiu na dolinie, * Stanęli w gęstej krzewinie * Paść owieczki.
A gdy północ nastąpiła, * Jasność z nieba uderzyła: * Pastuszkowie zaś drzymali, * Na gwałt się porwali, * Co się dzieje!
Cicho bracia, cóż się dzieje? * Jasiek płacze, Grześ się śmieje; * Kuba wyskoczył na budę, * I strącił Wałkowi dudę * Aż na ziemię.
Bartek, co wlazł na bróg siana, * Rozumiał, że widok z rana; * Jak skoczył od samej strzechy, * Narobił wszystkim uciechy, * Sobie płaczu.
O jakże mnie głowa boli! * Chociażem leciał powoli; * Rozumiałem, że mam skrzydła, * A ja jeszcze tu u bydła * Z pastuszkami.
Maciek mówi: nie to bracie, * Jeszcze bróg nie leci na cię; * Jeśliś chory, leczże nogę, * Bo dziś wychodzimy w drogę * Do Betleem.
Trzeba wziąć gruszek kobielą, * Bo dwa posty przed niedzielą; * Osełkę masła młodego, * I dzbanek mleka słodkiego, * Na tę drogę.
Kukiełkę i dwoje sera * Nie będzie to na nas siła; * Więcej nam Pan Jezus daje, * Gdy się dla nas człekiem staje * Bóg prawdziwy.
Pójdźmyż teraz w Imię Pańskie, * Otworzą nam wrota rajskie: * Przez narodzenie Jezusa * Będzie w niebie nasza dusza * Królowała.
Pastuszkowie bracia mili, * Kędyżeście to chodzili? * Chodziliśmy do Betleem, * Jaki taki swoim strojem, * Szukać Jezusa małego.
Powiedzcież nam, bracia mili, * Cóżeście wy tam robili? * Cześć i chwałę oddawali * I wesoło zaśpiewali * Dzieciąteczku maleńkiemu.
Jakieżeście dary przynieśli, * Kiedyście do szopy weszli? * Ja barana, wiązkę siana, * Maciek kaszę, Jan kiełbasę * Dla Jezusa maleńkiego.
A jakże wam dziękowano, * Gdy te dary przyjmowano? * Józef stary, osiwiały, * Odebrawszy od nas dary, * Bóg wam zapłać, podziękował.
I mybyśmy tam bieżeli, * Gdybyśmy drogę wiedzieli: * Idźcież tędy i owędy, * A znajdziecie, czego chcecie, * Jezusa malusieńkiego.
W którąż stronę mamy bieżeć, * Chciejże nam szczerze powiedzieć? * Przez pokucie w prawo rzućcie, * Tak staniecie w Nazarecie, * Skąd pół mili do Betleem.
Pastuszkowie, braciszkowie, * Przebóg wstańcie, posłuchajcie, * Co powiem: * Słyszę jakieś głosy, aż mi stają włosy * Na głowie, na głowie.
Mdlejem, mdlejem; nad Betleem * Zaśpiewali pieśń Anieli *
Z weselem; * Także ogień błogi, oświecił barłogi * W Betleem, w Betleem.
I jam słyszał, w szopiem dyszał, * Bom z przestrachu miły brachu * Uciszał. * Słyszę Anioł śpiewa, co pokój opiewa, * Tom słyszał, tom słyszał.
Przebóg, przebóg, zrodził się Bóg; * Więc nie leżcie, za mną bieżcie, * Dalibóg. * Tam gdzie jasno, chociaż trochę ciasno, * Wielki Bóg, wielki Bóg.
Pójdź dla strachu, miły brachu; * A ty Krzysiu i Gabrysiu * Trzód pilnuj. * Jużci bydło Pana, pada na kolana * W tym gmachu, w tym gmachu.
I my wstajmy, chwałę dajmy; * Temu Panu, Wcielonemu, * Co mamy. * Nuż my dobre chłopy, pójdźmy do tej szopy, * Co mamy, to damy.
Pastuszkowie przybiegajcie, wdzięczne głosy wydawajcie; * Niechaj brzmią struny, dajcie swe tony * Dziecinie.
Nie żałuj ty Kuba rogu, daj Michale chwałę Bogu; * Fujarę wziąwszy, dudki nadąwszy, * Graj skoczno.
Dziś wesele wielkie w niebie; proszę Iwanie i ciebie: * Wesel się z nami jako z braćmi * Swoimi.
Iwan smutny już się cieszy, do Dzieciny Małej spieszy: * Witaj kochany, Jezu zesłany * Nam z nieba.
Dziecina się mała śmieje, a fujara Bartka grzeje; * Mój Antku miły! nie żałuj siły, * Graj skoczno.
Zagraliśmy Mu wesoło, stary Józef skacze wkoło; * Dziwnie się śmiała Dziecina mała: * Cha, cha, cha.
Matka Jego gdy widziała, grać skoczniej kazała; * Dziecina mała nam ukochana * Zasnęła.
Józef przestał już tańcować, i instrumenta pochować * Rozkazał lichym — cichym pastuszkom * W kobiele.
Potem wszyscy poklękali, Dzieciąteczku pokłon dali: * Śpij ukochany, Jezu zesłany * Nam z nieba.
Pastuszkowie w lesie śpiewali, o Jezusa się pytali: * Gdzie się Jezus narodził? drogę do nieba otworzył?
Dzieciątko się narodziło, wszystek świat uweseliło. * Bóg Ojciec zesłał Syna, wesoła z nieba nowina.
Leżał na słomie we żłobie, nie miał sukienki na Sobie. * Wół i osieł Nań chuchali, bo Go być Bogiem uznali.
Wróbel cierp, cierp Nieboże, na takimto ciężkim mrozie. * Skowronek Go uwesela i dodaje Mu wesela.
Sowa tamże mocno huka, a wróblów w stodole szuka. * Pójdź, pójdź z nóżkami, nie wytrzepiesz się skrzydłami.
KOLĘDNICY.
Pójdziemy bracia w drogę z wieczora, * Wstąpimy najprzód do tego dwora; * Będziemy śpiewali wszędzie, * O tak wesołej kolędzie, * Hej kolęda, kolęda.
A nie żałujmy swojej ochoty * Zaśpiewać Panu, stojąc przed wroty: * Wykrzyknijcie wielcy, mali, * Żeby nam co prędzej dali, * Hej kolęda, kolęda.
Zagraj ty bracie najprzód na lirze, * A wy mu insi pomóżcie szczerze; * Dalej i ty na fujarze, * Potem, który na czem może. * Hej kolęda, kolęda.
Porwał się jeden z prędka za nami, * Zapomniał w domu butów z g...... * Nie wytrwasz tu miły bracie, * Idź po buty, idź po g.... * Hej kolęda, kolęda.
A gdy się wracał, bieżał po skoku, * Upadł w zarywę, bo było w zmroku; * Tam się nie mógł sam ratować, * Musiał do rana nocować. * Hej kolęda, kolęda.
Przyłączył się też co był kulawy; * I z tymci w drodze dosyć zabawy: * Bo skakał bardzo na jednej nodze, * Druga go bolała srodze. * Hej kolęda, kolęda.
Był ci taki co bardzo jeśny[6], * A i z tym bieda, bo niepospieszny: * Lada kędy sobie siędzie, * Z torby kiełbasy dobędzie. * Hej kolęda, kolęda.
Jeden się upił w karczmie na winie, * A potem legnął tuż przy kominie: * Spalił sobie rękawice, * I rękawy u górnice. * Hej kolęda, kolęda.
A jednego nam w karczmie zabili, * Wszędzie rad bywał, gdzie goście byli: * Ale nam ta nie żal tego, * Wielki był desperak z niego. * Hej kolęda, kolęda.
Jakosik bracia o nas nie dbają, * Że nas we dworze długo trzymają: * Nie trzymajcież nas na rzeczy, * Bo już każdy ledwie skrzeczy. * Hej kolęda, kolęda.
Poszliśmy wszyscy w jednem strzemieniu, * Ale nie wszyscy w dobrem odzieniu: * Bo niektórzy w worowinie, * Ledwie barki nią owinie. * Hej kolęda, kolęda.
Sami nie wiemy, czego czekamy; * Na ciężkim mrozie już ledwo trwamy: * Odzież na nas bardzo licha, * Już niektóry ledwie dycha. * Hej kolęda, kolęda.
Możeć kolędę dziś dostaniemy; * Jak nam nie dadzą, to odejdziemy; * I będziemy rozgłaszali, * Że tu skąpcy nic nie dali. * Hej kolęda, kolęda.
Po kolędzie omnes ad vos pójdziemy, * Jeżeli gratis dobrze się mieć będziemy, * Gloria laus Bogu wprzód zaśpiewajmy, * Gospodarzom largum vesper przyznajmy.
Zacznijcież już mili Fratres kolędę, * Zaczem się wam na praemius zdobędę, * Proście Boga: donet nobis fortunam, * Cum salute pożądamy hanc unam.
Niechże Deus błogosławi a sporsze, * Deus, w gumnie, w spiżarni, na oborze, * Na nowy rok mittat tibi gaudia, * Et prosperet według myśli omnia.
Dzisiaj prosimy Salvalorem z Maryą, * Dobrodzieje longam vitam niech żyją, * A po śmierci super coeles wędrują, * Copiosam niech mercedem uczują. Amen.
Po kolędzie z tą kapelą do Betleem pójdziemy, * Tego Boga Wcielonego dziś oglądać będziemy: * O jak wielkie nas pastusków dzisiaj scęście spotkało, * Gdy się nam wojsko niebieskie jawnie oglądać dało. * Gdy Gloria in excelsis śpiewali, * A nam bieżeć do Betleem kazali.
Gdy przybyli do szopki, Bartos ich szykuje.
Bartos. Stańcie tu porządkiem przed świętem Dzieciątkiem * Darów dobywajcie, przed żłobem składajcie: * Wy drudzy na swojej muzyce zagrajcie, * My będziem śpiewali, tylko się zgadzajcie.
Północ już była, gdy się zjawiła * Nad blizką doliną jasna łuna; * Którą zoczywszy i zobaczywszy, * Krzyknął mocno Wojtek na Szymona: * Szymonie kochany, znak to niewidziany, * Że całe niebo czerwone. * Na braci zawołaj, niechaj wstawają; * Kuba i Mikołaj niech wypędzają * Barany i capy, owce, kozły, skopy * Zamknione.
Na te wołania z smacznego spania * Porwał się Stach z Grześkiem i spadł z broga; * Maciek truchleje, od strachu mdleje, * Woła: uciekajcie ach dla Boga! * Grześko nogę
złamał, Stach na nogę chromał, * Bo ją w kolanie wywinął. * Oj oj oj, dla Boga! Pawełek woła: * Uciekajcie prędko, gore stodoła; * Pogorzały szopy i pszeniczne snopy, * Jam zginął.
Leżąc w stodole, patrząc na pole, * Ujrzał Bartos stary Anioły; * Którzy wdzięcznymi głosami swymi, * Okrzyknęli ziemskie padoły: * Na niebie niech chwała Bogu będzie trwała, * A ludziom pokój na ziemi. * Pasterze wstawajcie, witajcie Pana; * Pokłon Mu oddajcie, wziąwszy barana; * Skoczno Mu zagrajcie, głosy zaśpiewajcie * Zgodnymi.
Więc ich tamuje i perswaduje * Bartos jako stary w te słowa: * Czego krzyczycie, gwałty czynicie? * Nie gore, lecz to rzecz nowa: * Bóg się na świat rodzi, witać się Go godzi, * Pójdźmyż do Niego z darami. * Weź Kuba jędyka, ty Wojtku cielę; * Ja Mu poduszeczkę z puchu uścielę; * Grześko zagra w dudki, by skakał malutki * Wraz z nami.
Biegną więc w skoki, nabrawszy w troki * Jabłek, obwarzanków i gruszek: * Miodu praśnego, masła młodego, * Mleka i śmietany dzbanuszek: * Kurcząt młodych czworo, kur starych ośmioro, * Przytem jaj świeżych dwie kopy. * Dwie kozy dla mleka i jagniąteczko, * Jędyka, kapłona i cieląteczko; * Idąc wygrywają, szczęśliwie stawa ją * U szopy.
Stojąc pod ścianą, powyjmowano, * Co z sobą przynieśli dla Pana: * Dał Wojtek cielę, Stach jaj kobielę, * Mikołaj i Szymon barana; * Grześko obwarzanki, Kuba dzban śmietanki, * Przytem jaj świeżych dwie kopy. * Klęknąwszy, z darami serca oddali; * Stanąwszy parami, na dudkach grali; * Potem się skłonili, do domu wrócili * Wesoło.
Pomaga Bóg! bodajś zdrowa, * Kuchareczko Jezusowa: * Gotuj że Mu dobrze, nagrodzi ci szczodrze * Tu w potrzebie, potem w niebie, * Tu w potrzebie, potem w niebie.
Cóż Mu będziesz gotowała? * To, co zadysponowała * Matka Pana tego, dla Synaczka Swego: * Co smakuje, w czem gustuje, * Co smakuje, w czem gustuje.
Miej najgorętsze pragnienie, * Kochać Go nad swe zbawienie * Kochać utrapienie, krzyż i wyniszczenie, * Nad wszystko, co miłego, * Nad wszystko, co miłego.
Serce czyste i skruszone, * Ogniem miłości pieczone; * Do niego saporek, cierpliwości worek: * To Mu będę gotowała, * Tak mi Matusia kazała.
A wieczerza jaka będzie? * Ochędóstwo w kuchni wszędzie; * Na wety milczenie, woli umartwienie: * To Mu będę gotowała, * Tak Panna dysponowała.
Pomaluśku Józefie, pomaluśku proszę; * Widzisz, że ja nie mogę, idąc tak prędko w drogę; * Wyrozumiej proszę, wszak widzisz co noszę; * W mym żywocie mam Boga, przeto mi przykra droga.
Bo już czas nadchodzi, że się już narodzi, * Którego mi zwiastował Anioł, gdy mię pozdrawiał. * A tak myślę sobie, i chcę mówić tobie * O gospodę spokojną, mnie w taki czas przystojną.
Bo teraz w miasteczku i lada domeczku * Trudno o kącik będzie, gdyż gości pełno wszędzie. * Wolą pijanicę, szynkarskie szklenice, * Niżeli mnie ubogą, strudzoną wielką drogą.
Wnijdźmy, rada moja, do tego pokoja, * Do tej szopy na pokój, Józefie opiekunie mój. * A tak my oboje i to bydląt dwoje * Będziemy mieli pokój, Józefie, opiekunie mój.
Już nam jest godzina, wielka to nowina: * Stwórcę świata porodzić; Ten nas ma z Bogiem zgodzić. * Choć pałac ubogi, ale klejnot drogi; * Niebo, ziemia i morze, ogarnąć Go nie może.
A Józef, mąż zacny, służył jako baczny; * Najświętszą Pannę cieszył, bo to Jego klejnot był. * Mój Józefie drogi, taki to mróz srogi; * Uziębnie nam Dzieciątko, niebieskie Pacholątko.
Przynieś proszę siana w główkę, pod kolana * Maleńkiemu Dzieciątku, Boskiemu Pacholątku. * A Józef, mąż zacny, na Dzieciątko baczny, * Wziąwszy sianka nie wiele, w żłóbeczku Mu pościele.
A zaś bydląteczko, wół i ośląteczko, * Parą swą Nań chuchali, Dzieciątko zagrzewali. * Witaj Królewiczu! niebieski Dziedzicu! * Bądź pochwalon bez miary, za Twe niezmierne dary.
Posmotrysia czołowicze, szczo sia teper dija, * Porodiła Diwońka Ditojku, krasneńku małejku, * Hołubejku, w nedelu ranejko, * Gdy zora śwityła.
Bułoż Jemu twardo spaty, bo na hołej zemli, * Posłały Mu sineńka wiązaneczku małejku * W złobejku, w nedelu ranejko, * Gdy zora śwityła.
Pastuszkowie ta zoczywszy, wnet k’nemu pribihły, * Prywedli Mu oweczku, biłejku, tłustejku, * Hołubejku w nedelu ranejko, * Gdy zora śwityła.
Tryje krolowe pryjechały, Jemu sia kłaniały, * Prywezli Mu dary zołotye, mirejko kodyłejko krasnoje, * Choroszoje, w nedelu ranejko, * Gdy zora śwityła.
Durny Herod sia rozhniwał, przez swoje żołniery * Pomordował dytojki małejki, mołodejki, krasnojki; matejki kryczały, * Wołosie torhały, w nedelu ranejko, * Gdy zora śwityła.
Światy Boże, światy krypki, przez Twoje rożdestwo * Pomyłuj nas Chrystejku, Spasytelku, nożejku małejku * Ditinojku, krasnojku, Isusiejku, Hołubejku, * Hospody pomyłuj.
Postańmy tu bracia razem, * Zatańcujmy sobie wkoło: * Bo Pan zastępów, Pan niebiosów, * Pogląda na nas wesoło.
Oddajmy Mu ukłon prawy, * Bo On przyjął nasze dary: * Czem chudoba nasza włada, * Tośmy dali na ofiary.
Trzebaby zaś na tym mrozie * Podźwignąć Cię z tego siana; * My tu skakać, weselić się * Będziem do samego rana.
Alić Jezus powstał z żłobu, * I Swą rączką błogosławi; * Józef stary, rzekł, bez miary * Czego brakuje dostawi.
Dziękujemy i wielbimy * Ciebie Boże! wielki Panie: * Niech Twa cześć i chwała święta * Na wiek wieków nie ustanie.
Powiedzcie pasterze mili, Gdzieście pod ten czas chodzili? * Do Betleem sławnego, witać narodzonego, * Z Panny czystej Mesyasza, skąd pociecha rośnie nasza, * I biednych pastuszków na ziemi, Gdy Boga na oko widzimy.
I my byśmy tam bieżeli, gdybyśmy drogę wiedzieli; * Idźcie, pokażemy wam, tylko chciejcie wierzyć nam. * Do Betleem prosto bieżcie, * Ale czyste serca nieście, * Bo ten Pan czysty stan szanuje, * Takowych sług nowych przyjmuje.
A po czemże Go poznamy, gdy żadnych znaków nie mamy? * W szopie leży powity, wół z osłem pracowity * Parą swoją Nań chuchają, * Dzieciąteczko zagrzewają; * Jezusa Chrystusa małego, * Poznali byli Stwórcę swojego.
Cóż wtedy podarujemy Panięciu, gdy Je znajdziemy? * Ja barana białego, a ty Kuba czarnego * Z chęcią Jemu darujemy, * O łaskę prosić będziemy, * Nędznicy, grzesznicy na ziemi, * My, którzy zbawienia pragniemy.
I Matce potrzeba co dać, że nam da Syna oglądać; * Weź ty masła garnuszek, ja wezmę koszyk gruszek; * Panience tej darujemy, * Z radością powinszujemy, * Miłego, Bożego potomka, * I duszy niewinnej małżonka.
Znać nie chcą puścić nikogo, i starzec patrzy tak srogo, * Strzegąc Matki, Dzieciątka; co poczniem niebożątka? * Bo to tam coś niepodłego * Zeszło z nieba wysokiego * Na ten świat dla ludzi mizernych, * Leżących w występkach niezmiernych.
Patrz Józefie, co czynimy; puść nas tam, gdzie Cię prosimy: * Do tej stajni bydlęcej, nie oddalaj nas więcej; * Niech to Dziecię oglądamy, * Bo od braci tę wieść mamy: * Że się Król narodził Niebieski, * Głos świadczy pod niebem Anielski.
Stary Józef odpowiada, do szopy przystępu nie da: * Są tam teraz Królowie, ode Wschodu Mędrcowie; * Dziecięciu dary dawają, * Matkę Jego pozdrawiają * Z niziuchnym, miluchnym ukłonem, * W stajence przed żłobem nie tronem.
I nam też Jego potrzeba, gdyż przyszedł dla wszystkich z nieba: * Pójdźcież już niebożęta, klęczą przed Nim bydlęta, * Panu społem chwałę dajcie, * Imię Jego wyznawajcie * Ze trzema królami na ziemi, * Żebyście mogli być zbawieni.
(Kol. św. Dziewic).
Powstań Dawidzie czemprędzej z lutnią przy żłobie; * Niech się cieszą święte Panny wesoło sobie: * Niech każda po wieńcu swemu Oblubieńcu * Ofiaruje, podaruje niebios Dziecięciu.
Wznosi Boga na swym ręku Symeon stary, * I głosi światłem narodów prawdziwej wiary; * Kapłan pożądany i na to posłany, * Aby poznał Boga w ciele, Pana nad pany.
Anna święta staruszeńka, cna Prorokini, * Uwija się prędziuteńko jak gospodyni; * Nikomu nie łaje, przystępną się staje, * Wszystkim gościom tam będącym chęci dodaje.
Ty zaś Marto uwijaj się w kuchence swojej, * Bo dziś będą święte Panny na uczcie twojej; * A ty w swe organy, by głos był słyszany, * Cecylio! przy Dawidzie graj na przemiany.
Magdaleno nie przystępuj, nic tu po tobie; * Niech się cieszą święte Panny dziś same sobie; * Czas pokutowania, za grzechy płakania, * Czas się smucić a nie nucić, czas jest
wzdychania.
Idzie Panna najśliczniejsza z domu świętego, * Niesie na rękach Panieńskich Syna Bożego; * Którego w radości, bez żadnej przykrości * Porodziła, nie straciła kwiatu czystości.
Barbara Ją prowadziła w złotym wianeczku; * Za nią bieży Katarzyna w tymże ganeczku: * Za tą Rozalia rączkami wywija, * Za nią spieszy z piosneczkami Anastazya.
Za temi z koszykiem kwiecia święta Dorota, * Nie była to kompania, ale ochota; * Tam na się ciskały kwiatki, które miały, * Co dla miłości Jezusa krew swą przelały.
A jedenaście tysięcy i jeszcze więcej * Pokłon dały Jezusowi, Matce Najświętszej; * Jak szczęśliwa była, która się dotknęła * Nóżek Jezusa miłego, aby z Nim żyła.
Prae caeteris na świecie laudemus Betleem, * Które nam pokazało Christum coeli regem. * In Betleem asinus cum bove klękali, * Pana swego halitu oris zagrzewali. * Angelus pastoribus kazał do Betleem, * Żeby szli szukać Pana relinquentes gregem.
Illique nie mieszkając, do Betleem biegli, * Pana tego, którego szukali, znaleźli. * Et acceta kobiałka i bochenek chleba, * Festinabant videre revelatum z nieba. * Alter sumpsit gomółkę i kukłę w tobolę, * Dicens his tractabitur to małe Pacholę.
Venientes Betleem, padli na kolana; * Cum gaudio salutant nowotnego Pana. * Salve noster Niebieski Paniczu malutki, * Totus delectabilis, bardzo rumieniutki. * Cur tak ubogo leżysz inclyte Parvule? * Cur non habes pulvinar, nec białej koszule?
Lacta Eum Domina, uwiń Go w pieluszki, * Jać Go siankiem contegam, leżże mój maluczki. * Da Illi Kuba bracie gomółki z kobiałki, * Nec habemus aliud nisi te kawałki. * Mittamus Ei mleka, albo favum miodu, * Ne forte moriatur to Panię od głodu.
Revertamur do domu Kuba bracie miły, * By nobis łupi gregem nie potermosili. * Gdyśmy już oglądali Pana tak zacnego, * Prosiliśmy, by nas wziął do królestwa wiecznego. * Et cum essent in via oni pastuszkowie, * Ecce ab oriente jadą trzej Królowie.
Postójcie bracia mili, wiecie gdzie o Bogu? * Kuba wnetże dobywszy kozłowego rogu, * Prae gaudio zatrąbił, festinantes, jedźcie, * Pana tego w Betleem szukając, znajdziecie. * Deo gratias bracia, żeście powiedzieli * O Panu Coeli, terrae, będziem już wiedzieli.
Venientes Królowie, Dzieciątko znaleźli, * Apertisque thesauris, co z sobą przywieźli, * Offerentes Parvulo na ziemię padali: * Aurum, kadzidło z mirrą Jemu darowali. * A my zaś, co nie mamy aurum nec kadzidła, * Capiamus exemplum od niemego bydła.
Humiliter padając, prosimy dulcem natum, * Aby nasze śpiewanie było Jemu gratum.
Witają Dzieciątko, Małe Pacholątko, * Pasterze, pasterze.
Podarunki Jezusowi oddają, * Na kolana przed Nim ze czcią klękają. * Witają Dzieciątko itd.
Uznają w Nim Mesyasza prawego, * Który przyszedł, by ich zbawił od złego. * Witają Dzieciątko itd.
Dzieciątko się do pastuszków uśmiecha, * Swobodnie każdy z nich sobie oddycha. * Witają Dzieciątko itd.
Postanęli pastuszkowie wokoło, * Zaśpiewali Jezusowi wesoło. * Witają Dzieciątko itd.
Dziękował im Józef stary za dary, * Przyniesione dla Jezusa ofiary. * Witają Dzieciątko itd.
Przylecieli Aniołkowie jak ptaszkowie z nieba, * I śpiewali Dzieciąteczku wesoło, jak trzeba; * Hojże hojże, Panie Jezu, hojże hojże, hoc, hoc, * Śpiewaliśmy, budziliśmy pastuszków całą noc.
Powiadając niesłychaną na świecie nowinę, * Panna w całości Panieństwa zrodziła Dziecinę: * Syna Boga Przedwiecznego; pasterze wstawajcie, * Do Betleem nie mieszkając, witać Go biegajcie.
Śpiewaliśmy i Gloria, głosząc Przyjście Twoje, * Pokój ludziom, kiedy okrył Bóg naturę Swoję; * A dla zbawienia ludzkiego w ciele narodzony * Stwórca świata, Dawca skarbów, w żłobie położony.
Biegnijcież prędko do szopki, pokłon Mu oddajcie; * I wesoło hojże hojże, przed Nim wykrzykajcie: * Hojże hojże, Panie Jezu, hojże hojże, hoc hoc, * Niech Ci będzie wieczna chwała za tę szczęśliwą noc:
Któryś dla naszego narodził się zbawienia, * Hojże hojże, weselmy się, bo czas odkupienia * Naszego się już przybliżył; przez Twe narodzenie, * Hojże hojże, bądź wesołe
dziś wszystko stworzenie.
Wychwalając to Dzieciątko, hojże hojże, hoc hoc, * Wykrzykujmy, wyśpiewujmy, przed Niem całą noc; * Cała noc niech nasza będzie chwały nieskończonej, * Dajże nam ją wszystkim Boże w ciele utajony.
(Dla rzemieślników).
Przy onej dolinie, w Judzkiej krainie, * Gdyśmy paśli owce w gęstej krzewinie: * Aż tu z prędka Aniołkowie * Krzyczą: bieżcie pastuszkowie * Do Betleem.
Witać Zbawiciela dziś zrodzonego, * Na zimnie w stajence położonego; * Służy Mu tam osieł z wołem, * Zagrzewając Pana społem * Chu chu, chu chu.
Ja siedząc na budzie, z wielkiego strachu * Zleciałem na ziemię z samego dachu; * Którzy byli tam Anieli, * Zaraz się ze mnie na śmiali, * Do rozpuku.
Dźwiglić mnie z ziemi owi Anieli, * Aż mi skołatali koźlę w kobieli: * Wstań nieboże, Bóg pomoże, * Wstań Michale. Ale, ale * Bok mnie boli.
Porwałem się przecie z pomocą Bożą; * Pobiegłem do braci co siano wożą: * Powiadając swą przygodę, * Oni ze mną poszli w drogę * Do Betleem.
Kuba biegł do trzody, schwytał owieczkę; * Tomek wziął mleka dzban, Jan kukiełeczkę; * A ja z budy wziąwszy dudy, * Choć nie mogę, biegnę w drogę * Za drugimi.
Przyszliśmy do szopki, aż Panieneczka, * Piastuje Dziecinę, jak Aniołeczka: * My Mu dali swe ofiary, * Co kto może, przyjmij Boże * Utajony.
Dziecina przyjmując mruga oczkami, * Skazuje na dudki paluszeczkami: * Zagrać Panu chętnie trzeba, * On nam da zapłatę z nieba * Nieprzeżytą.
Zagraliśmy skoczno, aż Józef stary * Nie mogąc się wstrzymać, skacze bez miary: * Nuże Grzelo, nuże Wachu, * Nuż Ambroży, nuże Stachu, * Nuże w duszy, nu.
Zatrzęsła się z nami cała stajenka, * Cieszyło się Dziecię, śmiała się Panienka; * Nuże Kuba, nu Michale, * Nu Walaszku i ty Janie * Nu skoczno, nu.
Jak się już skończyły one radości, * Rzekł nam Józef stary, żegnając gości: * Za waszą taką szczodrotę, * I za tę miłą ochotę * Bóg wam zapłać.
Potem się Dziecięciu na sen zbierało, * Żebyśmy już poszli, rączką kiwało: * Idźże Tomku, idź Michale, * Idź ty Kuba i ty Janie * Do swej trzody.
Michał się wymawia: chodzić nie mogę; * Kiedym z budy zleciał, skręciłem nogę; * I wszyscy się upraszali, * Aby dłużej pozostali * Przy Dzieciątku.
Jakże Cię odejdziem pociecho nasza, * W tak okropne mrozy idąc do lasa? * Nie wygonisz nas stąd Panie, * Miłe nam z Tobą mieszkanie * W tej tu szopie.
Alić się tam Dzieciątko uśmiecha, * Ten śmiech, * Oczu Twych, * Niechaj będzie dla wszystkich.
A iże się to Dzieciątko śmieje, * Niech się nam wszystkim dobrze dzieje, * Toć znać, * Kiedy dać, * Ma nam coś Bóg obiecać.
I pocznę ja przed Dzieciątkiem skakać, * By nie chciało na tem (świecie) zimnie płakać, * Więc iść * Pocieszyć, * Przed Nim czołem nizko bić.
A kiedy się uprzykrzy tańcować, * Na dudkach grać, nie będziesz żałować, * A w tak * Zacny akt, * Patrzą na ten Boski znak.
I pójdę ja, na drugich zawołam, * Jeśli sam grać Panu nie wydołam, * Więc grać, * Albo dać, * Co nowego zaśpiewać.
Niechaj nam sam Pan Bog poszczęści, * Tobie, Jezu, będziem śpiewać częściej, * Widząc Bóg, * Co za dług, * Mamy płacić dali Bóg.
Ptaszkowie w lesie śpiewali, o Jezusa się pytali: * Gdzie się Jezus narodził? drogę do nieba otworzył?
Dzieciątko się narodziło, wszystek świat uweseliło. * Bóg Ojciec zesłał Syna, wesoła z nieba nowina.
Leżał na słomie we żłobie, nie miał sukienki na Sobie. * Wół i osieł Nań chuchali, bo Go być Bogiem uznali.
Wróbel cierp, cierp Nieboże, na takimto ciężkim mrozie. * Skowronek Go uwesela i dodaje Mu wesela.
Sowa tamże mocno huka, a wróblów w stodole szuka. * Pójdź, pójdź z nóżkami, nie wytrzepiesz się skrzydłami.
(Klasztorna).
Radosne pienia dziś się wszędzie wznoszą, * I narodzenie Chrystusowe głoszą, * Który dziś do nas przychodzi, wszystko przybyciem Swem słodzi, * Abyśmy używali, Jego wychwalali na wieki, na wieki.
Wszyscy się wkoło, w rzędy gromadzą, * Coby Mu też dać, wspólnie sobie radzą; * Jedni oddają ofiary, drudzy się siląc na dary, * Mówią: że to Panie, Bóg w człowieczym stanie, * Chce więcej, chce więcej.
A więc Mu jeszcze wesoło śpiewajmy, * Narodzonego, jak możem, witajmy; * Większą Mu będzie radością, odbierać dowód z szczerością * Serca uprzejmego, od ludu Swojego, * Ziemskiego, ziemskiego.
Od tej radości nikt nie jest wyjęty, * Ani na ziemi, ani w niebie Święty; * Nie zabraniają ni mury, ni klasztorne klauzury, * Żebyśmy nucili i światu głosili * Tę miłą nowinę.
Gdy więc tu stawa to zebrane koło, * By Tobie Panie zaśpiewać wesoło, * Odbierzże prosim te dary, za najmilsze ofiary; * Wszak więcej nie mamy nad to, gdy Ci damy * Nas samych, nas samych.
Rano powstali, na pole wygnali * Głodne owce, woły, pastuszęta; * Pilnują trzody od wszelkiej szkody, * A wilk się im zakradł na jagnięta; * Wilka biją, owce kryją; * Owce kryją, wilka biją : * Brzydki obżartuchu, już to w twoim brzuchu * Stopniały barany i koźlęta.
Wielce stroskani, z wilkiem spracowani, * O swoje się nad nim mszcząc bydlęta, * Ku wieczorowi, mizeracy owi, * Szukają spoczynku, pastuszęta: * Gonią hola! wszystko z pola, * Wszystko z pola gonią, hola! * Zapędzili woły na noc do stodoły, * Sami się pokładli niebożęta:
Tam zasypiając, po pracy wczas mając, * Porywa się ze snu z nich niektóry; * Oczy przeciera, powieki otwiera, * Pyta, co się dzieje? krzyczy wtóry; * Ach dla Boga! co za trwoga, * Co za trwoga, ach dla Boga ! * Pewnie wam bydlęta, owce i jagnięta * Wilk nienasycony brał z obory.
Usłyszy trzeci, przy dobrej pamięci * Zawoła na braci: uważajcie! * Wilk tu nie chodzi, ani trzodzie szkodzi; * Patrzcie jaka światłość, a biegajcie * W skok, w skok chłopy, do tej szopy, * Do tej szopy, w skok, w skok chłopy. * Obejrzyjcie trzodę, czyli ma wygodę; * Tego, co się rodzi, przywitajcie.
Toć pobieżmy, ale cóż weźmiemy? * Wezmę ja jagniątko, Wach barana; * Kuba czem może, tem Dziecię wspomoże; * Wszyscy przywitamy z dary Pana. * Rad wiem będzie, tej kolędzie, * Tej kolędzie rad wiem będzie. * Z serca Jemu dajmy, trzodę polecajmy; * Miejmy Go w ubóstwie za hetmana.
Toć Jemu damy, co przy sobie mamy; * A Rodzicom Jego cóż weźmiemy? * Masła garnuszek, przyjmie to staruszek; * Pannie lnu wiązankę przyniesiemy * Na pieluszki tego Duszki, * Tego Duszki na pieluszki * W żłobie leżącego, zimno cierpiącego, * By członki okryła, darujemy.
Różne muzyk chóry, alty i tenory, * Śpiewajcie igrajcie: * Bóg się nutą staje, w ziemskie wchodząc kraje; * Śpiewajcie.
Lutnie wdzięczno-brzmiące i trąby krzyczące * śpiewajcie i grajcie: * Wdzięczne grajcie trele, Bogu w ludzkim ciele, * Śpiewajcie.
Krzykliwe kornety, poważne mutety, * Śpiewajcie i grajcie. * Na nutach nie schodzi, gdy się Słowo rodzi, * Śpiewajcie.
Wiole z skrzypcami, tuby z puzonami, * Śpiewajcie i grajcie. * Z Aniołami z nieba śpiewać dziś potrzeba. * Śpiewajcie.
I spinecie mały, i klawicymbały, * Śpiewajcie i grajcie. * Grajcie na przemiany, zrodzonemu z Panny, * Śpiewajcie.
Skąd krzyki, muzyki i wesołe tak pienia? * Skąd głosy w niebiosy idą bez odpocznienia ? * Oddaliśmy pokłon Dzieciąteczku, które jest w żłóbeczku, * Teraz sobie wesoło, wyśpiewujem wkoło. * O, o, o, o, o, o.
Więc wolny i wspólny mieliście przystęp w szopie? * Czy z mrukiem i z fukiem nie mówiono: precz chłopie? * Nietylko nic nie mówiono, ale zaraz przypuszczono, * Choć byli Anieli, stojący tam w bieli. * Li, li, li, li, li, li.
Pasterze! na lirze czy graliście szczerze? * A pieśni jak wieśni ludzie czyście śpiewali? * I gra była i śpiewanie, tak, aż niebieskie Panię * Rączkami klaskało, nóżkami tupało. * Ło, ło, ło, ło, ło, ło.
I z blizka igrzyska nie zrobiliście Panu? * Skaczący, grający według swojego stanu, * Gdy Franek blizko czynił pląsy, Paniczek go łap za wąsy; * Ten krzyczeć poczyna, śmieje się Dziecina: * Ha, ha, ha, ha, ha, ha.
Ofiary i dary czy mile wzięło Dziecię? * Czy czołem wesołem patrzyło na nie przecie? * Jako Dziecina maluchna, tak Jego święta Ma-
tuchna * I staruszek mile przyjęli w tej chwile, * E, e, e, e, e, e.
Skoczmyż do Betleem czemprędzej pasterze; * Niechaj każdy co ma, dla Dzieciątka bierze: * Bo to Dziecię w nędzy leży, * Bez posłania, bez odzieży * Na ciężkim mrozie.
Ja Mu dam barana, jeszcze tego rana; * Dam Mu także gruszek i pięknych jabłuszek; * A ja Mu dam zwierciadełko, * Będzie miał za bawidełko, * Żeby nie płakał.
Ja poduszeczkę puchu odrobinę, * Z jagnięcia skóreczkę, dam Mu na pierzynę: * By Mu leżeć było miękko, * Koło Niego słyszeć cienko, * Poratuję Go.
A ja bardzo myślę, co Mu takiego dam; * Dałbym Mu kożuszek, ale go sam nie mam: * Przecież Mu co podaruję, * Albo czembądź uraduję * To pacholątko.
Mam ja wróbli dosyć, puszczę je do szopy; * Niechaj Mu śpiewają razem, choć półkopy; * Cierp, cierp, cierp, cierp miły Panie, * Póki ten mróz nie ustanie; * Będzie Ci lepiej.
Ja nie mając co dać, bardzo ubolewam; * Ale Go ucieszę, tylko Mu zaśpiewam: * Lu lu, la la, lu lu, li li, * Będzie tu lepiej po chwili, * Jak inni przyjdą.
Zaśpiewałem Panu, a tem się utulił, * I pod pierzyneczkę główkę Swoją wtulił; * Mrugnął na mnie oczętami, * Poklaskał se rączętami, * Bo znać był kontent.
Bardzo to rozkoszne musi być Dzieciątko; * Wół Mu z osłem służą, tak wierne bydlątko: * Parą Go swą zagrzewają, * Zawsze na Niego chuchają, * By zimna nie czuł.
Patrząc na Twą biedę, więc bardzo nam Cię żal; * Złożymy się wszyscy, a zrobimy Ci bal: * Zgotujemy baraniny, * Upieczymy cielęciny, * Wiwat krzykniemy.
Skrzypi wóz, wielki mróz; wielki mróz, skrzypi wóz; * Trzej królowie jadą, złoto, mirrę kładą.
A komuż takiemu? Dzieciątku małemu; * Cóż to za Dzieciątko? musi być Paniątko,
Któremu królowie, służyli panowie, * I przed Nim padali, na kolana klękali.
Pasterze na lirze i dudkach grali, * Do szopy w też tropy prędko przybiegali.
Bóg ci to dali; Bóg to Dzieciątko krasne, * Cichuchne, miluchne, jak słoneczko jasne.
Pójdę ja do Niego, poproszę od Niego, * By mi był miłościw czasu jak najgorszego:
Spłynął z nieba wysokiego, * Bóg dla zbawienia ludzkiego; * Porodziła w Betleem, * Panna Syna z weselem; * Złożyła w żłóbeczku, * Na zielonem sianeczku, * Ku ku ku, ku ku ku. * Zagrzewaj Go wołeczku.
O witajże z nieba Boże! * Twardeś Sobie obrał łoże: * Witaj Królu niebieski, * Cesarzu Empirejski. * Zszedłeś do szopiny, * Byś zgładził nasze winy; * Ny ny ny, ny ny ny, * Synu Ojca jedyny.
Za grzech Ewy i Adama, * Ta Dziecina upłakana: * O Marya proszę Cię, * Karm to Dziecię * Piersiami świętem i * Twojemi Panieńskiemi, * Mi mi mi, mi mi mi, * I nakarmij Go niemi.
Józefie święty, kochany, * Niesiec Kuba dwa barany * Z trzody swojej co większe, * A oraz i najlepsze, * Ku zagrzaniu Twemu, * Panięciu zziębniałemu; * Mu mu mu, mu mu mu, * Dziecięciu kochanemu.
Kuba się najprzód dowiedział, * Bo o północy przybieżał; * Pasał tam blizko swe kozy, * Poznał, że to Syn Boży * W tej szopie zrodzony, * Między bydłem złożony, * Ny ny ny, ny ny ny, * W pieluszki uwiniony.
Pobieżał Kuba do budy, * Nadął sobie w drogę dudy, * Opowiadał i drugim, * Pasterzętom ubogim, * Wesołą nowinę, * Że widziałem Dziecinę, * Nę nę nę, nę nę nę, * Z nieba daną Dziecinę.
Ci się z radością porwali, * Owiec swych poodbiegali; * Podarunki pobrali, * Z Kubą się wyścigali: * Runął na pagórku, * I pogniótł dudy w worku. * Ku ku ku, ku ku ku, * O Kubo nieboraku.
Spracowany dnia jednego, dorwałem snu smacznego; * Śni mi się, jakby niebo gorzało; * Porwę się, aż ducha we mnie mało.
Jużem z trwogi umarł prawie; czy mi się śni czy na jawie, * Biję się z myślami, wołać nie mogę, * Patrzając na taką straszliwą trwogę.
Gdy sobie przecieram oczy, aż do mnie Banek przyskoczy. * Strachem tknięty, padł na drugą stronę, * Ujrzawszy okrutnie zorzystą łunę.
Ja z prędka pojrzę na niego, już na poły umarłego; * Dobywszy już prawie ostatniej siły, * Mówię mu: nie bój się Banachu miły.
Banach trochę ochłonąwszy, i pomału odkrząknąwszy, * Prosi mnie: poratuj konającego; * Ażem ci żentyce wylał na niego.
I tak otrzeźwiony Banach, mnie też nieco opuścił strach; * Krzykliśmy co gardła: witajcie bratkowie, * Bo pono skończy się dziś nasze
zdrowie.
Aż najprzód Werdak usłyszał, bo jeszcze nie bardzo dyszał; * Powiada: czemu to głupcy krzyczycie? * Nie mogąc spać sami, innych budzicie.
Patrz Werdaku, co się dzieje; pono świat wszystek goreje; * My nędzne pastuchy i z dobytkami * Ginąć dziś musimy i z bydlątkami.
Werdak pojrzy, ali łuna, krzyknie mocno na Szymona: * Wstaj Szymon, wstań Wachu, wszyscy wstawajcie; * A jeśli możecie, stąd uciekajcie.
Porywa się Banek, ale się nie zląkł przecie wcale; * Pogląda na łunę i rozkazuje: * Obudźcie Bartosa, on pomiarkuje,
Co to znaczą te jasności; jeśli za nasze złości * Bóg ogniem siarczystym karać nas będzie; * To darmo uciekać, bo znajdzie wszędzie.
Zawołają na Bartosa, on tabakę pcha do nosa, * A pilnie uważa, co się to działa, * Wnet rzeknie: bratkowie! już Bogu chwała.
Nie bójcie się bracia mili, doczekaliśmy dobrej chwili; * Anieli śpiewają wesoło wszędzie; * Jako mi się zdaje, tak pono będzie.
Kuba mówi: już wiesz pono, boś do szkoły chodził ono * Więcej niźli tydzień, toś mądry brachu; * Powiedz nam, co z tego wyniknie znaku.
Miły Kubo! chceszli wiedzieć, nie trzeba tu długo siedzieć; * Ale do Betleem bieżyć musimy; * Zapewnie najlepiej tam się dowiemy.
Stało się tam wielkie dzieło, Dzieciątko się narodziło; * O ktorem Prorocy przepowiadali; * Więc my się Go teraz doczekali.
Już się Mesyasz narodził, by nas z nędzy wyswobodził: * Wszakże Mu śpiewają ci Aniołowie, * Dyć pono słyszycie sami bratkowie.
Ale przecie nie bawmy się, do Betleem pospieszmy się: * Abyśmy ujrzeli to Dzieciąteczko; * Także powitali to Paniąteczko.
Jednak z próżnemi rękami, jako miarkujecie sami, * Nie pięknie stawić się przed tem Paniątkiem; * Trzeba Mu darować owcę z jagniątkiem.
Jeszczeby tak lepiej było, tylko nie wiem, czy wam miło * Będzie mnie posłuchać, co powiem stary: * Niech każdy z sobą weźmie jakie dary;
Jabym najprzód wziął barana, a dla Niego wiązkę siana; * A Werdak mógłby wziąść kozę dojną; * Banach zaś owieczkę tę wypaszoną;
Kuba gąskę i gąsiora, Szymek gomółek z pół wora; * Stach chleba pszennego najświatlejszego; * Wach masła fasicę żółciuteńkiego.
Trza zawołać na Iwana, to weźmie mleka z pół dzbana; * Walaszek musi mieć drobną kaszeczkę; * To weźmie do mleka z sobą w torbeczkę.
A tak gdy będziem mieć dary, lepszy będzie Józef stary; * Prędzej nam otworzy i tak wnijdziemy; * Łatwiuchno Dziecinę widzieć będziemy.
Jak tam wnijdziem, poklękniemy; czołem w ziemię uderzymy; * A potem pokornie będziem prosili, * By nasze podarki chętnie przyjęli.
Jak zwierzątka tak i ptaki, na jakie stanie biedaki, * Choć małe, ale że z serca szczerego, * Mogą być za wielkie u Pana tego.
A skoro oddamy dary, to Michał weźmie fujary, * I zagra wesoło, a my krzykniemy: * Witajże Paniczu, i powstaniemy.
Dziecię nam pobłogosławi, Józef nas nazad wyprawi; * Jak do dom szczęśliwie my powrócimy; * To znowu parobków tam wyprawimy.
Wszyscy się więc ucieszymy, gdy Dzieciątko zobaczymy; * Będziem się bratkowie stąd weselili, * Grali i śpiewali, Boga chwalili.
Stała nam się nowina miła: Panna Marya Syna powiła; * Powiła Go z wielkiem weselem, * Będzie On naszym Zbawicielem, Zbawicielem.
Król Heród się zafrasował, dziatki wszystkie wyciąć kazał; * Marya się dowiedziała, * Z Swoim Synaczkiem uciekała, uciekała.
I napadła chłopka w polu orzącego, swoją pszeniczkę ręką siejącego: * Siejże chłopku w Imię moje, * Będziesz zbierał jutro swoje, jutro swoje.
Niepowiadaj chłopku, żem ja tędy szła, malutkie Dzieciątko na ręku niosła. * Żydowie się dowiedzieli, * Za Maryą pobieżeli, pobieżeli.
I napadli chłopka w polu już rznący, i swą pszeniczkę w snopy wiążący. * Powiedzże nam chłopku miły, * Czyś tu nie widział ach Maryi, ach Maryi.
Widziałem Ją ale łoni, już Maryi nie dogoni; * Jeszcze się ta pszeniczka siała, * Kiedy Marya tędy bieżała, ach bieżała.
I żydzi stanęli gdyby trzcina, bo ich moc Boska bardzo zaćmiła. * Marya się dowiedziała, * W ciemnym lasku nocowała, nocowała.
Z lodu ognia skrzesała, Pana Jezusa ogrzewała, * W pieluszki Go obwijała; * I do Siebie przytulała, przytulała.
Ach lulajże mocny Boże, Twój majestat ściele łoże; * O lulajże mocny Boże, * Twój majestat ściele łoże, ściele łoże.
(Kolędnicy).
Stary rok się kończy, nowy lepszy będzie; * Przychodzimy Panu śpiewać po kolędzie: * Żyj nam w czerstwym stanie, * Ukochany Panie. * Hej kolęda, kolęda!
Nowy rok kłopoty w pomyślność zamieni; * A Panu wypłaci wszystko Pan Niewieni; * Hej będzie się żyło, * Stare wino piło. * Hej kolęda, kolęda!
Kiedy Jezusowi w Betleem życzono, * Małmazyą wszystkich pastuszków pojono: * Za powszechnem zdaniem * Na winie przestaniem. * Hej kolęda, kolęda!
Aby wam dać wina, mam humor wesoły; * Ale na nieszczęście jestem dzisiaj goły: * Każdy na tem traci, * Niewieni nie płaci. * Hej kolęda, kolęda!
Oddać mu Biskupstwo, tego życzym Panu; * A na Jego miejsce zostać Radcą stanu; * Gdy bieda dokuczy, * Płacić się nauczy. * Hej kolęda, kolęda!
(Pasterka).
Swarzyłam się z pastuchem w Betleemskiej szopie, * Który śpiewał Dzieciątku siedzący na szopie: * O niestrojny dudalu! po jakiemu śpiewasz? * Hukasz niby na wilka, a zawsze poziewasz.
Przestraszyłeś Dzieciątko, aż się rozpłakało; * Do Matusi na rączki prędko uciekało. * Idźże sobie ziewaczu do owieczek w pole, * Ja tu temu Panięciu sama śpiewać wolę.
Niech tu Kuba zostanie, co zagra w dudeczki; * Tomek też dopomoże, wziąwszy swe skrzypeczki. * Niechaj śliczne Dzieciątko cieszy się, słuchając, * I w tym twardym żłóbeczku mile zasypiając.
Wy też bracia wyskoczcie przed tem Dzieciątkiem; * Obróciwszy raz, drugi, dziesiąty kółeczkiem: * Lulaj, lulaj Dziecino, śliczna i kochana; * Śpij smaczniuchno, miluchno, do samego rana.
Szczęśliwe czasy nam się zjawiły, * Łaskawe nieba Boga spuściły; * Narodził się Święty, Niepojęty * Z Panny Maryi.
Stróżowie trzody swej pilnowali, * Anieli chwałę Bogu śpiewali; * Pastuszęta, niebożęta * Ze strachu się bali.
Aż zrozumieli wdzięczną nowinę, * Że Panna czysta rodzi Dziecinę, * Która człeku i w tym wieku * Odpuszcza winę.
Spoczywa w szopie Miłość związana, * Stąd wszystkich pycha jest podeptana; * Obrał Sobie leżeć w żłobie * Moc pożądana.
Wół, osieł, Pana swą parą grzeją, * Pokłon oddawać Jemu umieją. * Przyszedł w ciele, świadczyć wiele, * Tak rozumieją.
Tu się pasterze wnet uwinęli, * Ochotnie w drogę spieszyć poczęli. * Piękne dary na ofiary * Z sobą tam wzięli.
Bartos wziął gąskę, Kuba baranka, * Błażek słodkiego mleka pół dzbanka. * Jan gomółki porwał z półki, * Niosą do Pana.
Szymek czemprędzej wziął na się cielę, * Michał kur parę wraził w kobielę, * Co był sobie kupił obie, * W przeszłą niedzielę.
Walaszek z sobą wziął był kaczora, * A Klimas nabrał chleba pół
wora, * Masła fasę, Miś kiełbasę, * Co nadział wczora.
Tomko koszałkę poniósł jabłuszek, * Mateusz koszyk słodziuchnych gruszek; * Bonifacy i Ignacy * Miodu garnuszek.
Jędrek wziął sera, Paweł pszennego * Chleba, pożyczył u stryja swego. * Masła miskę, Grześ kołyskę * Niosą do Niego.
Jacko na siebie zająca kładzie * Tego, co wczoraj zastrzelił w sadzie. * Stach wziął kosa, Piotr srokosza, * Idą w paradzie.
Maciek i Wojtek ci opóźnili * Dlatego, że się za łby wodzili. * Po pół kopy te dwa chłopy * Jajek rozbili.
Do szopy weśli Pana swojego, * Z pokorą klękli, mówiąc do Niego: * Masz nasz Boże podłe łoże * Z żłóbka prostego.
Twoja to miłość to uczyniła, * Że Cię w tę nędzę na świat spuściła, * Żeby dusze z mąk katusze * Wyprowadziła.
Teraz my Jezu prosim zbawienia, * By dusza nasza uszła zranienia, * I strasznego i wiecznego * W piekle płomienia.
Z sercem skruszonem, powstali szczerze, * Dary oddali, a zaś na lirze * Tryumf grali i śpiewali, * Wdzięczni pasterze.
Potem się grzecznie z Nim pożegnali, * Nazad do trzody swej powracali; * Boga tego maleńkiego * Wraz wychwalali.
Ty zaś słuchaczu bądź dziś wesoły, * Bo nawet wszystkie skaczą żywioły; * Zbądź frasunku, dodaj trunku, * Co robią pszczoły.
Szczęśliwy pasterz, pilnujący trzody; * Z narodzin Pana przy biedzie wesoły, * Widząc, że idą witać Go narody, * Biegł do Betleem zaśpiewać z Anioły: * Chwała bądź Bogu, na Wysokiem niebie, * A pokój ludziom na wieki, przez Ciebie.
Z chaty ubogiej zbiera swoje dary, * By nimi swego rozweselił Pana * Niesie Dziecinie z posiłków ofiary, * Daje je, mówi, pada na kolana: * Wyżmij z prostych rąk najszczerszego chłopka, * Niechże je przyjmie Twoja piękna szopka.
Patrząc z uwagą na wysokie cuda, * Gdy się Bóg rodzi w postaci człowieka, * Postrzega królów, wraz z mnogością ludu, * Których znak gwiazdy sprowadził z daleka. * Ciesząc się, z nimi łączył Boga czczenie, * Gdy w Nim oglądał i swoje zbawienie.
Widzi Maryę z Józefem w stajence, * Usługi święte czynią dla Syna; * Oddaje się sam w opiekę Panience, * Przyrzeka mu ją Józef starowina; * Za co pokorne złożywszy ukłony, * Śpiewał: Niech będzie Syn Wasz pochwalony.
Pełen radości powraca do siebie, * Imię Jezusa przed innymi sławi; * Bóg mu za dary i w trzodzie i w chlebie * Hojnie nagradza, i dom błogosławi; * A tak szczęśliwy bywał pasterz wszędzie, * Że dał swe serce Panu po kolędzie.
Szczodry wieczór, dobry wieczór, Królu Niebieski, * Dajże nam dzisiaj szczodry wieczór. * Temu Królowi, Zbawicielowi, trzej Królowie złoto, * Mirrę, kadzidło, ofiarowali. Złoto Króla, kadzidło * Kapłana, a mirra znaczyła Mękę Pana. Amen.
Śliczna Panienka, jako jutrzenka, * Zrodziła Syna, dobra nowina; * W szopce ubogiej, lubo mróz srogi, * W żłóbek złożyła, Boskiego Syna. * Wiwat Pan Jezus, wiwat Marya, Wiwat i Józef, cna kompania!
Co raz to dalej, szopka się wali, * Józef nieborak kijmi podpiera: * Wiatr zewsząd wieje, nikt nie zagrzeje, * Wicher do reszty strzechę obdziera. * Wiwat Pan itd.
Śliczna Matula, Dziecię utula, * Piersiami karmi, szuka posłania: * Józef staruszek, wziąwszy pieluszek, * Zewsząd od wiatru dziury zasłania. * Wiwat Pan itd.
Dziecię się luli, Matuchna tuli, * Przestało przecie płakać po chwili: * Wół z osłem stają, parą chuchają, * Klękając nizko, pokłon czynili. * Wiwat Pan itd.
Wtem Aniołowie, z nieba posłowie, * Bieżąc do szopy, tak zaśpiewali: * Chwała bądź Bogu na wysokości, * A ludziom pokój bądź w dobrej woli. * Wiwat Pan itd.
Pasterze wstają, zbyt się lękają, * Co to jest za głos, dalej czekają: * Święci Anieli, wszyscy weseli, * To Dzieciąteczko im ogłaszają. * Wiwat Pan itd.
Wnet niebożęta, biedne chłopięta, * Spędzili z pola swoje bydlęta; * Wraz się zmawiają, co też wziąć mają, * Wielkiemu Panu ci pastuszęta. * Wiwat Pan itd.
Gdy się zmówili i zgromadzili, * Wzięli dudeczki, przez drogę grali; * Wchodząc do szopy jak proste chłopy, * Co który przyniósł Panu dawali. * Wiwat Pan itd.
Jedni pasterze grali na lirze, * Na fujareczkach drudzy śpiewali; * Inni wesoło tańczyli wkoło, * Z wielkiej radości razem krzykali. * Wiwat Pan itd.
A gdy się byli już ucieszyli, * Panu małemu dzięki składali, * Że się narodził, by oswobodził * Lud od niewoli, wraz zawołali: * Wiwat Pan itd.
Śpiewajmyż dziś Panu, w wieczór i poranu, * Do woli, * Że się raczył narodzić, nas grzesznych wyswobodzić * Z niewoli.
Idźcie, nie mieszkajcie, Panu chwałę dajcie, * I dary. * Zagrajcie Mu w multanki, dawajcie Mu baranki * W ofiary.
Panowie szafarze, także i włodarze, * Wstawajcie; * Nie bądźcie tak skąpymi, do Pana z dary swymi *, Biegajcie.
Dajcie, co ma który, nieście gęsi, kury * Dla Pana. * Dajcie wołu karmnego, przyjmie On i tłustego * Barana.
Wy ze wsi kmiotkowie, ubodzy chłopkowie * Wstawajcie. * Macie pszeniczkę, żytko, zaczem Panu to wszystko * Dawajcie.
Kmiotkowie i wdowy, macie swoje krowy, * W oborze. * Dajcież Mu masła, sera, i co jeno ma która, * W komorze.
Gomółeczek zróbcie, szafranem przyozdóbcie, * Panięciu; * Dajcie mleka słodkiego, kupcie chleba białego, * Dziecięciu.
Panie i Panowie, na wsiach dziedzicowie * Wstawajcie. * Co macie w majętności, to Panięciu z miłości * Dawajcie.
Mieszczki i mieszczanie, na co kogo stanie, * Gotujcie: * Zrodzonemu Panięciu, maluśkiemu Dziecięciu, * Dawajcie.
Róbcie krawcy Panu suknie według stanu, * I modnie: * A wy, co płótna macie, na koszulkę Mu dajcie * Ochotnie.
Wszak Jezus ubogi, zimno Mu i w nogi, * Więc buty. * Ładnie, modnie skrojone, zróbcie szewcy czerwone * Z ochoty.
Kuśnierze wstawajcie, a futra dawajcie * Pod suknię: * Zróbcie Panu kołpaczek, który niechaj rosurnaczek, * Osmuknie.
Trzeba Mu i pasu, daj kto z swego czasu, * Pąsowy: * Dajcie wy żeleźnicy, wy oprawcie złotnicy, * Kord nowy.
Wy łóżko stolarze zróbcie, a malarze * Omalujcie; * A Panu Jezusowi, jako Królewiczowi * Darujcie.
Pierznik, puchy macie, co na nich legacie, * Panięciu; * Na pościółeczkę dajcie, miękko ją uścielajcie * Dziecięciu.
Goła też i ściana, trzebaby dywana. * Perskiego; * Alboli też kobierca, dajcież go kupcy z serca * Szczerego.
Wy co wino macie, i miód przedawacie, * I piwo; * Dawajcie je w pospieszy, niechaj się Pan ucieszy * Co żywo.
Wy organistowie, trębacze, skrzypkowie, * Bywajcie; * Na różnych instrumentach, Dziecięciu w tych momentach * Zagrajcie.
Świętych Aniołów wdzięczna Ozdobo, * Za cóż odrzucasz korony? * Najświętszej Trójcy wtóra Osobo, * Boskie czemu opuszczasz trony, * A spieszysz prędko w padół płaczliwy, * Z niepojętymi cudy i dziwy?
I także cudne masz Swe rodziny, * Nie wiem komu je przyrównać; * Nie jak Syn Boga Ojca Jedyny, * Gdyż tu Boskiego nic nie znać, * I nie jak człowiek, lecz jak zwierzątko, * Leżysz w stajence śliczne Dzieciątko.
Człowiek niech będzie lichy, mizerny, * Przecież ma swoje wygody; * A cóż o panach, Panie Niezmierny! * Jak zażywają swobody? * Co i o królach i o książętach * I co o innych mówić paniętach?
Tyś Król, Tyś Książę, Ty Bóg Wszechmocny, * Ty Stwórca ziemi i nieba; * Tyś Pan nad pany, Potentat zacny; * A jakaż tego potrzeba, * Że w stajni leżysz między bydlęty? * Powiedz mi, powiedz, mój Jezu święty.
Wyniszczyłeś Swe dla nas przymioty, * Oczu mych wdzięczna Pieszczoto; * Stałeś się nędznym nakształt sieroty, * Chęci mych wielka ochoto. * Drżysz jako ryba, dokucza Ci chłód; * Płaczesz, kwilisz się, bo Cię trapi głód.
Zamiast pościeli masz pieluszeczki, * I to wytarte, zszarzane; * I z nichże samych masz poduszeczki * Słomą nie puchem wypchane: * Barłóg i siano Twe materace, * Szopa bydlęca tać to pałace.
(Kolędnicy).
Święty Szczepan[7] po kolędzie gdy chodził, * Wnet się k’niemu i Jan święty nagodził.
Pójdźmyż prosto mój Janeczku do szopy, * Gdzie nam gwiazda drogę ściele w teń tropy.
Znajdziemy tam Pacholątko nadobne; * Mówią wszyscy, że jest Bogu podobne.
Obyczajnież panie Janie witajcie * To Dzieciątko; pięknie Mu się kłaniajcie.
I wy Stefan z ostrożnością dla Boga * Przyklękajcie, by nie trzasła podłoga.
Rozumiałby stary Józef, że to wy; * Byłżeby śmiech, jako mówią gotowy.
Nie uczcież wy miły Janie Stefana; * Mam ja zdrowe do klękania kolana.
Weźmiewa też małe dziatki w tę drogę, * Będą tupać przed Dzieciątkiem w podłogę.
Tak choćby się co nam starym przydało, * W kupie dziatwy za nicby się nie zdało.
Pójdźmyż prędko witać Pana nowego, * Niechaj nas nikt nie uprzedza do Niego.
Po kolędzie zaś do tego klasztora * Wstąpmy, bo tu dobra nasza podpora.
Dobrodziejka Jejmość Xieni jest szczodrą; * Da posiłek i kolędę nam dobrą.
Tu z nią święty Jędrzej wraz gospodarzy * Bardzo dobrze, i wszystko się im darzy.
Matka też Salomea Gospodynią; * Oneć to tu wszystkie nam dobrze czynią.
Więc możem się tego pewnie spodziewać, * Że nie będziem próżno gębami ziewać.
Ta noc nieszczęśliwa, aż serce omdlewa * W mem ciele, w mem ciele; * Często się przewracam, gdzie jest twardo macam, * I ścielę, i ścielę: * Aż oto wcale o północy, * Gwałt krzyczą z całej swojej mocy, * Że gore, że gore.
Ja się przestraszyłem, kożuch pochwyciłem, * I słucham, i słucham; * Aż tu powiadają, że wilcy zjadają * Pastuchom, pastuchom; * I myślę, co to jest takiego, * Wysyłam parobka swojego * Do bydła, do bydła.
A tak przestraszony, pędzę polem w strony * Z palicą, z palicą, * I słucham statecznie, gdzie wilcy bezpiecznie * Kaleczą, kaleczą * Bydlęta, czyli też pastuchy? * Aż znowu przeciwne rozruchy, * Parobcy, parobcy.
Z pola uciekają, o Bogu gadają * Z Bartosem, z Bartosem, * Że Anieli bieli, pod niebem krzyczeli * Swym głosem, swym głosem; * Aż ja się ich z radością pytam, * I wszystkich bardzo mile witam, * Co znaczy, co znaczy?
Lecz mi Bartos stary, co chodził do fary, * Tłumaczy, tłumaczy: * Że się Jezus rodzi, witać się Go godzi, * Ignacy, Ignacy; * Bo to jest Syn Boga żywego, * Trzebaby udarowac Jego, * Co kto ma, co kto ma.
Więc gruszek opałkę wsypałem w kobiałkę, * I kurę, i kurę; * Bartos wziął koźlątko, Kuba zaś jagniątko * Ponure, ponure. * Grzegorz się z swym skopem morduje, * Ciągnie go, ten mu wyskakuje, * Nie chce iść, nie chce iść.
I mówi do syna, co za zła zwierzyna! * Pędź mi go, pędź mi go; * Ten go batem pędzi, aż cosik nędzi, * Nuże go, nuże go. * Wojtek zaś związawszy barany * Prowadzi, lecz mu idą sami, * Ochotnie, ochotnie.
Banach w swoim chlewie, krzyczy litościwie: * Czekajcie, czekajcie; * Kur związać nie zdoła, aż na drugich woła: * Łapajcie, łapajcie. * Tomaszek kilka gęsi dźwiga, * Żeby szła, na swą żonę miga, * Do domu, do domu.
Jędyków zaś parę, Panu na ofiarę * Maciaszek, Maciaszek; * Pcha do swego wora, kaczkę i kaczora * Walaszek, Walaszek. * Wtem każdy z niego się naśmiewa, * Bo kaczka z kaczorem śpiewa, * We worze, we worze.
Stasiek tatarczaną, Sobek zaś jaglaną * Kaszę swą wynoszą; wiążcie dobrze, proszą, * Sznurkami, sznurkami. * Pod ten czas Matus kozę doi, * I woła, że koza źle stoi, * Na żonę, na żonę.
Kozę wydoiwszy, koźlątko schwyciwszy, * Wyskoczył, wyskoczył. * Franek garnek masła, aż skorupa trzasła, * Natłoczył, natłoczył. * A Banach płacze nad swą żoną, * Że sperkę i kiełbasę słoną * Dała mu, dała mu.
Aż tu Szymon krzyczy, że mu prosię kwiczy * We worku, we worku. * Puszcza go czemprędzej i przed sobą pędzi * Na sznurku, na sznurku. * Jan stary mleka dzbanek wlecze * Ogromny, aż pot z niego ciecze, * I serek, i serek.
Kasper jaj pół kopy, koguta z pod szopy * Porwawszy, porwawszy, * Maciek zaś śmietany, dzbanek polewany * Nalawszy, nalawszy; * Prowadzi kozę uporczywą, * Ta śpiewa piosnkę przeraźliwą * Po drodze, po drodze.
Klimek jagniąt parę i koźlątko stare * Prowadzi, prowadzi. * Dla lepszej ochoty i kozła niecnoty, * Grać radzi, grać radzi; * Gdy się już wszyscy razem zeszli, * Co kto miał, to z domu wynieśli * Wesoło, wesoło.
Krzykają, śpiewają; kto jak umie, grają * Na basach, na basach. * A koźlęta skaczą, rogami kołacą * Na pasach, na pasach. * Kuba zaś jako oparzony, * Przykrywszy na głowie kołtuny, * Tańcuje, tańcuje.
Nieszczęście spotkało, koźlę się urwało, * Uchodzi, uchodzi. * Klimek bardzo smutny, bo tu wilk okrutny * Nadchodzi, nadchodzi. * Lecz dobrze, że z sobą nabrali * Batogów, jak duzi tak mali, * I pałek, i pałek.
Kuba dobrze znany z ręki swojej prawy, * Jak bije, tak bije, * Od guza srogiego i Kuby wielkiego * Wilk wyje, wilk wyje. * Alić już do szopy wstępują, * I Syna Boskiego całują, * We żłobie, we żłobie.
Dary swe oddawszy, wszyscy poklękawszy, * Wołają, wołają: * Błogosław nam Panie, póki życia stanie! * I wstają, i wstają, * I grają wesoło Dzieciątku, * Wołając: skakaj żywo Janku * Z Tomaszem, z Tomaszem.
Bartos się uwija, rękami wywija, * I śpiewa, i śpiewa. * Kubę ząb zabolał, aż go wodą polał; * Omdlewa, omdlewa: * W minucie Kuba ozdrowiony, * Wyskoczył jakby odrodzony, * I skacze, i skacze.
Sobek nad basami przewraca oczami, * I śpiewa, i śpiewa. * Miciura wódeczkę, dobywszy flaszeczkę, * Nalewa, nalewa. * A Jarosz gdy już pomył garnki, * Zaglądał, czy niema przywarki, * Z wieczerzy, z wieczerzy.
Garnki w kąt wstawiwszy, czapkę porzuciwszy, * Tańcuje, tańcuje; * Jacek Maleńkiego, klęknąwszy u Niego, * Całuje, całuje. * Skoro się wszyscy nacieszyli, * Wesoło razem wykrzyknęli: * Chwała Panu Bogu.
Trzej królowie jadą z królewską paradą, * Z dalekiej krainy do Dzieciny; * Wiozą mirrę z Saby, kadzidło z Araby, * Złoto od Mongoła, dań dla Króla. * Wara chłopy od tej szopy, * Bieżcie wprzódy do swej trzody, * Bo królowie dary wiozą na ofiary, * Niemowlęciu Bogu; już są w progu.
Gdy przyszli do Pana, padli na kolana, * Złożyli korony na ukłony; * I oddali dary, aż się Józef stary, * Zadziwił bez miary, z tej ofiary. * Józef powie: dość królowie * Na tem złocie przy ochocie. * Dziecina oczkami, skazuje rączkami, * I mile przyjmuje, nie brakuje.
Potem trzej królowie za Jezusa zdrowie * Ognia dać kazali, żyj! wołali; * Zatrzęsła się cała stajenka spróchniała, * Od huku armaty, bez utraty. * Wół się lęka, choć zdrów, stęka; * Józef w gmachu, drży od strachu; * Mówi: od hałasu iż umrę bez czasu; * Tak się armat boję, ledwo stoję.
A tak trzej królowie po Józefa mowie, * Strzelać zakazali, przepraszali. * Potem zatrąbiono, w kotły uderzono, * Brzmiały fajfrów głosy pod niebiosy. * Józef chwali tych, co grali: * Lepiej grajcie, niż strzelajcie. * Dziecię uściskali, Matce ukłon dali; * Józefa żegnając, odjechali.
Trafili na dobrą trawę, Pokładli się na murawę, * Posnęli, posnęli posnęli, * A bydło jadło, jadło, jadło, A bydło jadło, jadło, jadło, * Potem się pokładło, potem się pokładło.
Wilk zaś wypadłszy od ugoru, * Zagnał im owce aż do boru; * O bieda, o bieda, o bieda, * Kozom się wilk paść nie da, paść nie da. * Podusiwszy już koźlęta, * Suwa jeszcze po jagnięta; * Masz tobie, masz tobie. * Już trzoda cała, cała, cała, * Już trzoda cała, cała, cała, * W rozsypkę pójść miała, * W rozsypkę pójść miała.
Lecz porwawszy się ze snu Kuba, * Spojrzawszy, widzi, że tu zguba; * A to co, a to co, a to co! * Jak zakrzyknie swą mocą, swą mocą: * Nieszczęsne mych lat momenta! * A kędyż są me jagnięta? * Już po nich, już po nich. * A Anioł leci, leci, leci, * A Anioł leci, leci, leci, * Jasnością swą świeci, * Jasnością swą świeci.
Wtem Kuba na pół umarł zgoła; * Słyszy z pod niebios głos Anioła: * Gloria, Gloria, Gloria, * Ach toć i ja, toć i ja, toć i ja, * Z bydłem razem zginąć muszę; * Nie wiem, czy mą zbawię duszę, * Bom grzesznik, bom grzesznik. * Ach! Panie, Panie, Panie, Panie! * Ach! Panie, Panie, Panie, Panie! * Cóż się ze mną stanie? * Cóż się ze mną stanie?
Powoli potem słów dochodzi! * Że Anioł nuci: Bóg się rodzi; * I wstaje, i wstaje, i wstaje, * Serca sobie dodaje, dodaje. * Widzi gwiazdę, że stanęła; * Jasność wielka ogarnęła * Betleem, Betleem. * I woła: trwoga, trwoga, trwoga! * I woła: trwoga, trwoga, trwoga! * Hej, wstańcie dla Boga! * Hej, wstańcie dla Boga!
Porwą się wszyscy wnet na nogi: * Rzucą oczyma na cud srogi; * Poklękli, poklękli, poklękli, * Wraz się wszyscy przelękli, przelękli. * Lecz zważając jaki taki, * Poznaje, że przez te znaki * Pełnią się, pełnią się * Proroctwa owe, owe, owe, * Proroctwa owe, owe, owe, * Izajaszowe, * Izajaszowe.
Wnet do Betleem poskoczyli, * Bogu swe trzody polecili * Ciekawi, ciekawi, ciekawi, * Święte Dziecię gdzie bawi, gdzie bawi? * W szopie, gdzie są osieł z wołem, * Na sianeczku leży społem, * A tu mróz, a tu mróz. * Stwórca Bóg płacze, płacze, płacze, * Stwórca Bóg płacze, płacze, płacze, * A stworzenie skacze, * A stworzenie skacze.
Marya siedząc przy Dziecinie, * Z wielkiej radości niemal ginie: * Dogadza, dogadza, dogadza, * Już na łonie posadza, posadza; * Już nakarmia, już powija; * Już kołysząc, się uwija, * Jak może, jak może. * A Józef stary, stary, stary, * A Józef stary, stary, stary, * Wesół jest bez miary, * Wesół jest bez miary.
Tego się zaraz wziął momentu * Do ciesielskiego instrumentu; * Nuż robić, nuż robić, nuż robić; * Dla Jezusa sposobić, sposobić, * Bardzo piękną kolebeczkę; * Ucieszył nią Panieneczkę, * Maryę, Maryę. * O słabe siły, siły, siły! * O słabe siły, siły, siły! * Coście potrafiły? * Coście potrafiły?
Przybyli zdala już nadedniem, * Królowie z darem niepośledniem; * Do szopy, do szopy, do szopy, * Ściskając Go za stopy: * Klękli z nizkim głów pokłonem, * Służąc Panu złota gronem, * I mirrą, i mirrą. * W czem Boga szczerze, szczerze, szczerze, * W czem Boga szczerze, szczerze, szczerze, * Uznali w tej mierze. * Uznali w tej mierze.
Niebo zaś całe jasne stało; * Wielkim płomieniem znać dawało: * Że z góry, że z góry, że z góry * Do bydlęcej obory, obory * Wszystka jasność się ściągała, * Serca ludzkie przerażała * Swem światłem, swem światłem. * Więc hurmem, hurmem, hurmem, hurmem, * Więc hurmem, hurmem, hurmem, hurmem, * Niby jakim szturmem, * Niby jakim szturmem.
Krzyknęli razem, w głośne tony, * Brzmiące na wszystkie świata I strony: * A skały, a skały, a skały; * Świat i ziemia skakały, skakały; * Tak były wskroś przeniknione, * Do melodyi skłonione * Niezwykłej, niezwykłej, * Że tylko, ra ra, ra ra, ra ra, * Że tylko, ra ra, ra ra, ra ra, * Samych mów niewiara, * Samych mów niewiara.
Wtem przyskoczyli do nóg Pana * Pasterze, padli na kolana, * Wesoło, wesoło, wesoło, * Otoczyli Go wkoło, Go wkoło: * Darami Go obsypali, * Bydła, ptactwa nadawali * Dostatkiem, dostatkiem. * A sami dalej, dalej, dalej, * A sami dalej, dalej, dalej, * Piosneczki śpiewali, * Piosneczki śpiewali.
Miał Bartek dudy, Grzela skrzypki; * Stanąwszy zdala od kolebki, * Oj rznęli, oj rznęli, oj rznęli, * Oj, co tylko sił mieli, sił mieli. * Struny się im pozrywały, * Dudy się też popękały; * Oj grali, oj grali, * O dyna, dyna, dyna, dyna, * O dyna, dyna, dyna, dyna, * Gdzie mała Dziecina, * Gdzie mała Dziecina.
I chociaż nogę Stach wywinął, * A Banachowi kołpak zginął, * Nie stali, nie stali, nie stali, * Lecz co żywo skakali, skakali, * Z swych podkówek ognia dając, * Zawsze ho! ho! wykrzykając; * A Maciek, a Maciek: * Hej! da da, da da, da da, da da, * Hej! da da, da da, da da, da da, * Piosneczki wynajda, * Piosneczki wynajda.
Amen! zawołał z nich gospodarz, * Całej owczarni pierwszy trzodarz: * Ustańcie, ustańcie, ustańcie, * Bogu pokłon oddajcie, oddajcie. * Nuty, nuty, nuty, nuty, * Póty, póty, póty, póty, * Zakończcie, zakończcie. * Niech Jezus będzie, będzie, będzie, * Niech Jezus będzie, będzie, będzie, * Pochwalon w kolędzie, * Pochwalon w kolędzie.
Ustają troski ludzkiego plemienia, * Kiedy Betleem światłem zajaśniało; * I głosy niebios i Anielskie brzmienia * Mówią, że Słowo ciałem się nam stało. * I To w żłóbeczku, całe bez odzienia, * Płacząc na biedę, znać o Sobie dało. * Pójdźmyż, utulmy to Najświętsze Panię, * By się rozśmiało, na Maryi łonie.
A kiedy taka radość w całym świecie * Dzisiaj z narodzin Zbawiciela Pana, * Że każdy w darach jako Panu przecie * Niesie król złoto, a pastuch barana; * I gwiazda daje światło jakby w lecie, * Ryk bydląt śpiewa, cześć Bogu przyznana: * Cieszmy się wszyscy w pałacu, czy w chacie, * Bo przyszła łaska po pierwszej jej stracie.
W Betleem przy drodze jest szopa zła srodze: * A tam się rozgościła * Matka Jezusa miła.
Z Boskiego zrządzenia przyszedł czas rodzenia * Synaczka Przedwiecznego, światu pożądanego.
Wnet Anioł to sprawił, pasterzom objawił: * Pasterze! co się stało? Bóg przyjął ludzkie ciało.
Spiesznie pobieżycie, w Betleem ujrzycie * Dzieciątko pod jasełkami, uwite pieluszkami.
A tam osieł z wołem, pod nieba okołem, * Parą Nań swą chuchają, Dzieciątko zagrzewają.
Wejdę w szopę, mali Anieli strugali * Złotowierzbkę i lipkę Dzieciątku na kolebkę.
Jeden kąpiel grzeje, a drugi się śmieje; * Trzeci pieluszki suszy, każdy rad służy z duszy.
Czwarty jeść gotuje, piąty usługuje; * Szósty po szopie tupta, rzeczy do kąta sprząta.
I my też małemu, Dzieciątku dobremu * Z radością usługujemy, serca swe ofiarujemy.
Dajmy Mu ofiary, każdy swoje dary; * Dasz ty Kuba kukiełkę, ja dam masła osełkę.
A ja Grzela prosię, zaraz Mu zaniosę, * I czubatą kokosię przyjmij śliczny Jezusie.
Ja Wojtal barana zaniosę do Pana; * Weź ode mnie chudego, barana tłuściuchnego.
Teraz Ci zagramy, na czem tylko mamy: * Na skrzypkach i na dudkach, także i na multankach.
Graj ty Wojtal w dudy, boćżeś bardzo chudy; * A ty Grzelu w skrzypeczki, ty Kuba w multaneczki.
Ty Witku w cymbały, dodaj Panu chwały; * Ucieszymy Panienkę, kochaną Matuleńkę.
Jużeśmy zagrali i dary oddali; * Teraz Ci dziękujemy, do stada odchodzimy.
W Betleem Judzkiem, gdy w ciele ludzkiem, * Bóg się okazuje, * Zaraz Swe dzieła, wszechmocna siła, * Widocznie sprawuje. * Którym się wszelkie stworzenie zadziwiwszy, winne czczenie * Oddaje narodzonemu, * W żłobie dla nas złożonemu, * Bogu Prawemu.
Anioły głosy aż pod niebiosy * Dziw ten wynosiły; * Śpiewają mile, że takie chwile * Onym się zjawiły. * Świat cały uspokojony, Bóg z człowiekiem zjednoczony * Rodzi się między bydlęty, * Jako grzesznik, jednak święty, * Bóg tak poczęty.
Światłem swem gwiazdy jako więc wjazdy, * Po niebie rzucały. * Dzień przeto nowy na kształt godowy * Uczyniły cały; * Noc okropną rozprószyły, widok wszędzie uczyniły, * By świat uczcił przyjście Pana, * Do własności ta odmiana, * Z nieba zesłana.
Pasterze z pola, powitać Króla, * Czemprędzej się spieszą; * Anioł ich budzi, jako tych ludzi, * Co Dziecię ucieszą; * Zagrają Mu na piszczałkach, wziąwszy je ż sobą w kobiałkach. * Ukoją płacz Maleńkiego, * Zewsząd nędzą ściśnionego, * Rozkwilonego.
Poszli więc śmiele, jak na wesele, * Do pustej stajenki. * Tam swoje dary, wdzięczne ofiary, * Na łono Panienki * Złożyli, co który zdołał; potem starszy z nich zawołał: * Bracia głosu dobywajcie, * Wdzięcznie Panu zaśpiewajcie, * Kolędę dajcie.
W Betleem sławnem, w czasie niedawnym, * Kuba bracie miły, * Gdym w budzie siedział, Anioł powiedział: * Cuda się zjawiły. * I innych Aniołów siła, * Że Panna Syna powiła, * Wesoło głosili.
Śpiewali sobie, leży we żłobie, * W pieluszki powity, * Pan nieba, ziemie, na gołem sianie, * W stajni pospolitej: * A co najdziwniejsze rzeczy, * Iże w naturze człowieczej * Wielki Bóg zakryty.
Pójdę ja wprzódy, do naszej trzody, * I wezmę koźlątko, * A ty Michale, biegaj po wale, * I uchwyć kurczątko: * Ty Wojtalu weź skrzypeczki, * A ty Wachu multaneczki, * Ucieszcie Dzieciątko.
Idźcież do Życha, by wziął jędyka, * I żeby się kwapił, * Maciek zwierzyny, dla tej Dzieciny, * Aby co ułapił: * A dla Józefa starego, * Trzeba wziąść winka dobrego, * By się dziaduś napił.
Oddawszy chwałę i dary małe, * Skoczno Mu zagrali, * Cieszyli tego Pana nowego, * I w taniec się brali. * A gdy Wojtal zagrał z góry, * To ledwie wszyscy ze skóry * Nie wyskakiwali.
Jedni Mu grali, drudzy śpiewali, * Przy wielkiej ochocie, * Wach na oboi, Grześ skrzypce stroi, * A Stach na fagocie: * Panna woła: dalej, dalej, * Ażeśmy się dziwowali, * Tak wielkiej ochocie.
(Kolęda Ptactwa).
W dzień Bożego narodzenia, radość wszystkiego stworzenia; * Ptactwo chwali Pana, bydło na kolana * Upada, upada.
Król orzeł najprzód przyleciał, gdy się o godach dowiedział: * Nawiedził Dzieciątko, małe Pacholątko, * W Betleem, w Betleem.
Ptactwo się też dowiedziało, za królem swoim leciało * Na królewskie gody, nie pili tam wody, * Lecz wino, lecz wino.
Tem to chciał zagrzać struś głowę, a do tego zjadł podkowę; * By ją prędzej strawił, na gody się stawił * Jezusa Chrystusa.
A gdy kania dżdżu czekała, o tychże godach słyszała; * Więc odszedłszy wody, leciała na gody * Jezusa Chrystusa.
Stadem cyranki leciały, a kaczki bardzo kwakały; * Myśliwiec je brokiem przestraszył, aż skokiem * Uciekły, uciekły.
Gdy przyleciały do dwora, piwnicznym miały kaczora; * Lecz mu na te gody, kazały pic wody * Do syta, do syta.
Obchodziło to kaczora, i nie chciał czekać wieczora; * Ale go żórawie strzepali po głowie, * I uciekł, i uciekł.
Gęsiom się wiedzieć dostało, że się tam ptactwo zleciało; * Gąsior ich wiódł pasmo, bo nie było ciasno * W Betleem, w Betleem.
Gdy wodne ptactwo leciało, leśne się też dowiedziało; * Dudek z wielkim nosem, zwoływał ich głosem * Na gody, na gody.
Sojka im więcej znać dała, gdy jak chłop w lesie chukała, * Bo już się upiła, gdy na godach była * W Betleem, w Betleem.
Szczygieł z czyżykiem i ziębą, i kanarek z małą gębą, * Trznadle z czeczotkami, były szczebiotkami * Wzajemnie, wzajemnie.
Darmo na wino pójdziemy, bo go mało wypijemy; * A chruściel z wilgą, dobrą choć nie wielką, * Są radą, są radą.
Mówiąc: za co tam stanie, gdy się nam widzieć dostanie * W Betleem wesele, które w ludzkiem ciele * Bóg sprawił, Bóg sprawił.
Jeszcze jarząbek z sokołem, radził im z ciećwierzem społem: * Rozmów zaniechajcie, na gody bywajcie * Do wina, do wina.
A jeśli nie wypijecie, jastrzębia poczęstujecie, * By was pazurami, latając nad wami, * Nie szarpał, nie szarpał.
Ptactwo się z lasu porwało, bo się im to spodobało; * Lecąc z kuropatwą przepiórka, tę łatwą * Da radę, da radę:
A co nazbyt będziem miały, u bąka gardziel niemały; * Więc go pożyczymy, do domu weźmiemy * Ostatek, ostatek.
A jeśli będzie we dzbanie, pożycz nam nosa bocianie; * Żuraw długiej szyi, rad też dobrze pije, * Da i nam, da i nam.
I tak różnych ptasząt stado, będąc Jezusowi rado, * W to miejsce leciało, kędy Pańskie ciało * Powito, powito.
Spocząć chciały niebożęta, lecz zastąpiły zwierzęta, * Bydlęta, robacy i domowi ptacy, * Chwalili Dzieciątko.
Zaczem wszystek dom okryli, gdy się w szopie nie zmieścili; * Potem w zgodne głosy, wrzaski pod niebiosy * Leciały, leciały.
Chwała bądź Bogu Żywemu, ubogo narodzonemu * Dla człeka nędznego, by kłopotu swego * Miał koniec, miał koniec.
Podziękowawszy Dzieciątku, każdy się miał z nich do wziątku; * Bóg im błogosławił, gdy się na świat zjawił * W pieluszkach, w pieluszkach.
Dopieroż tam wrzawa była, gdy było zwierząt tak siła; * Żaden nie chciał robić, każdy chciał się napić * Na godach, na godach.
Więc orzeł między ptakami, lew zaś między zwierzętami * Uczynił porządek, by każdy za wziątek * Co robił, co robił.
Wprzód zrobili gospodarstwem bydlęta z domowem ptastwem, * By leśne zwierzęta, i wodne ptaszęta * Raczyli, raczyli.
Kur jako gospodarz domu, wiedząc co rozkazać komu, * Kazał mało gadać, a owocu dawać * Dostatkiem, dostatkiem.
Pana obudził swem pianiem, by żyli Jego staraniem; * I czeladź i dziatki, by mieli dostatki, * I goście, i goście.
wszystkie powysyłał, aby przynieśli specyał * Dla czapli i sowy, kotom także zdrowy, * Jak myszy, tak szczury.
Wróblom zaś kazał domowym, do gumna pokazać owym, * Co zboże jadają, choć w lesie siadają * Na drzewie, na drzewie.
Psom kazał, aby szczekali, ażby się goście nadziali; * Sam zaś wlazł na strzechę, by mieli uciechę, * Przypiewał, przypiewał.
Na muzyce nie schodziło, pokazał każdy swe dzieło. * Grał rarog na rogu, słoń dał chwałę Bogu * Swym nosem, swym nosem.
Kurczęta w piszczałki grały, uczone kosy śpiewały; * Niedźwiedź pacierz mówił, koń zębami dzwonił * Nad żłobem, nad żłobem.
Puchacz swoim głosem puchał, gołąb Dzieciątku gruchał; * Wrona krak krakała, Boga wyznawała * Na szopie, na szopie.
A słowik śpiewał dyszkantem, z kanarki, skowronki altem; * A kruk śpiewał basem, gawron był podczaszem * Ochotnym, ochotnym.
Kozioł zasię brodą trząsał, gdy skórę z drzewa okąsał; * Jagnięta beczały, gdy płacz usłyszały * Jezusa Chrystusa.
Zając siedząc z królikami, bębnił swojemi nóżkami; * Wróble zaś gwarzyły, gdy sobie podpiły * Z dzierlatką, z czeczotką.
Papuga także gwarzyła, coś z cudzoziemska mówiła; * Żołna i z jędykiem, była tam syndykiem, * Bażant był szafarzem.
Paw ogon śliczny roztoczył, lecz sprosnym wrzaskiem wykroczył. * Kwiczoły kwiczały, czeczotki śpiewały, * Sęp siedział jako sęp.
A jelenio we zaś czoło, na rogach mając świece wkoło, * Tam wszystkim świeciło, aby widzieć było * Wesele, wesele.
Wilcy grali w szałamaje, czajka ochoty dodaje; * Koniki skakały, świerszcze pomagały * Z mrówkami, z mrówkami.
Więcej tam było wszystkiego, niżeli w arce Noego; * Tam tylko po parze, a tu zaś co może * Mieć ziemia, mieć ziemia.
Sroka piwa nawarzyła, korzec wen chmielu włożyła; * Było dobre piwo, piło je co żywo * Na godach, na godach.
Sowa nieboga huczała, we dnie wina nie widziała, * Hu hu, hu hu, hu hu, a mało co w brzuchu, * Bez wina chudzina.
Ale gdy było w północy, piła do ciężkiej niemocy; * War piwa wypiła, jeszcze się swarzyła * Niecnota, niecnota.
Gdy wszystko Boga uczciło, co żywo się rozprószyło; * Ludziom przykład dawszy, by Boga uznawszy, * Chwalili, chwalili.
W dzień Bożego narodzenia, * Radość wszystkiego stworzenia; * Ptaszki do szopy zlatują, * Jezusowi przyśpiewują, przyśpiewują.
Słowik zaczyna dyszkantem, * Szczygieł mu dobierał altem; * Szpak tenorem krzyknie czasem, * A gołąbek gruchnie basem.
Wróbel ptaszek, nieboraczek * Uziąbłszy, śpiewa jak żaczek: * Dziw, dziw, dziw, dziw, dziw nad dziwy, * Narodził się Bóg prawdziwy.
A mazurek z swoim synem * Tak świergocze za kominem: * Cierp, cierp, cierp, cierp, miły Panie, * Póki ten mróz nie ustanie.
I żórawie w swoje nosy * Wykrzykują pod niebiosy; * Czajka w górę podlatuje, * Chwałę Bogu wyśpiewuje.
Sroka wlazłszy na jodlinę, * Odarła sobie łysinę; * I choć gołe świeci czoło, * Gwarzy jednak dość wesoło.
W dzień Bożego narodzenia, radość wszystkiego stworzenia, * Wszyscy bowiem wykrzykujcie, Panu swemu się radujcie.
Niesłychanać to nowina, Panienka zrodziła Syna * Boga Ojca niebieskiego, za sprawą Ducha świętego.
Porodziwszy Go powiła, i w żłóbeczku położyła; * Wół z osłem Mu się kłaniają, a Dzieciątko ogrzewają.
Panienka Matka klęczała, Dzieciątku chwałę dawała, * Znając, że to Dzieciąteczko, niebieskie Pacholąteczko.
Pasterze też o tej chwili, z bydłem się w polu bawili: * Gdy Anieli pod niebiosy, śpiewali wdzięcznymi głosy.
Pasterzom to oznajmując, do Betleem pokazując, * Gdzie się narodził Zbawiciel, wszego świata Odkupiciel.
Radę z sobą uczynili: co my z tem będziem czynili? * Pójdźmy prędko, nie mieszkajmy, to Dzieciątko oglądajmy.
Jeden porwał wiązkę siana, drugi za rogi barana; * Trzeci wziął miodu garnuszek, czwarty torbę suchych gruszek.
Wskok do szopy przybieżeli, i bardzo się zadyszeli; * Padli zaraz na kolana, witając Dzieciątko Pana.
Sami dalej nie wiedzieli, co z radości czynić mieli; * Podarunki oddawają, a Dzieciątku się kłaniają.
Postanowili się w szyki i wzięli się do muzyki; * Nowe pieśni wygrywali, i wesoło wykrzykali.
Wziął Maciek swoją fujarę, podał Kubusowi miarę; * Szymek chłopiec malutki, nadął mocno swoje dudki.
Stanął sobie na kamieniu, trzyma dudki na ramieniu; * Poczną grać Dzieciątku temu, z Panienki narodzonemu.
Chwała Bogu niechaj będzie, w niebie, na ziemi i wszędzie. * Upadnijmy na kolana, witając Dzieciątko Pana.
Weselcie się ludzie, już wam dobrze będzie; * Bóg zwalczył szatana, co zdradził Adama.
Ty piekielny smoku, koniec ci w tym roku; * Już ci łeb zdeptano, jako obiecano.
Jużci nic nie sprawisz, darmo się tu bawisz; * W rajuś nas z zazdrości, pozbawił radości.
Co Ewa straciła, Panna naprawiła; * Porodziła Syna, dziwna to nowina.
Anieli śpiewają, pokłon ogłaszają; * Na ziemi wesele, że Bóg żyje w ciele.
Wszystko się zmieniło, jak nigdy nie było; * Wino rzeką ciecze, ciepło jakby w lecie.
Lwami drzewo wożą, niedźwiedziami orzą; * Zając z chartem siedzą, z jednej misy jedzą.
Liszka pasie kury, kot myszy i szczury; * Wilk owcom nie szkodzi, wespół z niemi chodzi.
Ptacy też wspomnieli, co przedtem umieli; * Gdyż zgodnie śpiewają, i prześlicznie grają.
Skowronek dyszkantem, a sikora altem; * Wróbel zaś tenorem, gawron jest kantorem.
Żuraw organistą, a bocian lutnistą; * Sroka gra w cymbały, wrona zaś w regały.
A kaczor na flecie, gąsior na klarnecie: * Kos skrzypki szykuje, kruk smyczek smaruje.
Bąk dudy nadyma, sowa puzon trzyma; * Dudek w szałamaje, łabędź takty daje.
I drzewa też znają, opak owoc dają: * Jabłka na dębinie, gruszki na sośninie.
Na wierzbinie wiśnie, na śliwinie trześnie, * Bez zatkwił figami, jesion rodzenkami.
Na głogu brzoskwinie, migdał na tarninie; * Miód płynie z kloniny, oliwa z brzeziny.
Gruda też grudniowa, jak pigułka zdrowa; * Śnieg i lód styczniowy, słodki jak cukrowy.
Słusznie się radować, a Bogu dziękować, * Iż przez narodzenie zmienił przyrodzenie.
Wesoła nam się zjawiła dzisiaj nowina, * Dobra godzina: * Panna Syna porodziła, * I we żłobie położyła * Boskiego Syna.
Anioł najprzód o północy to nam zwiastował, * Gdy wyśpiewował: * Chwała Bogu w wysokości, * Pokój ludziom na nizkości, * Tak się radował.
I zapraszał bardzo mile do Pana tego * Narodzonego. * Byśmy czemprędzej biegali, * I z radością przywitali * Króla nowego.
Michał skoro to usłyszał, bieży do szopy, * Wziąwszy półkopy * Serków dla nowego Pana; * Śpiewa sobie dana, dana, * Wchodząc do szopy.
A ujrzawszy Dzieciąteczko między bydlęty, * Tak żalem zdjęty, * Iż mówi do Matki Jego, * I do Józefa świętego: * Że to Pan święty.
Proszę Ciebie, Panie święty, przyjm te sereczki, * Podaruneczki, * A za to racz błogosławić, * I od wilka mi wybawić * Moje owieczki.
A Kuba znowu porwawszy z trzody barana, * Padł na kolana, * Mówiąc: powiedz Panie z nieba, * Czego Ci więcej potrzeba, * Dam Ci i siana.
Dla tegoć to osieł z wołem, coć zagrzewają, * Parą chuchają: * Niechaj ich Józef posili, * Aby Cię nie odstąpili; * Niech żywność mają.
Antek także nieboraczek wziął koszyk gruszek, * Masła garnuszek: * Kładzie Panu po kolędzie, * Jeśli tego mało będzie, * Da i jabłuszek.
Bartek się nie rychło ocknął ze snu twardego, * Do Pana tego. * Wziąwszy troje kurcząteczek, * I krup jaglanych woreczek, * Spieszy do Niego.
Skoro przybieżał do szopy, ujrzawszy Pana, * Padł na kolana: * O witaj że Królu nieba! * Ciebie nam też było trzeba, * I śpiewa dana.
Marya gdy na to patrzy, cieszy się mile * Z wesołej chwile: * A Józef po szopie pląsa, * Jak staruszek głową trząsa, * Życzący mile:
Onym od Syna Bożego błogosławieństwa, * Także zwycięstwa * Nad dusz nieprzyjaciołami, * Mówiąc: Pan Bóg będzie z wami, * Doznacie męstwa.
Wesoła się nowina na świecie zjawiła: * Marya dziś Jezusa w pieluszki powiła, * I w stajence wę żłóbeczku, * Położyła na sianeczku, * Zbawcę naszego.
Przybiegli tam czemprędzej niebiescy Duchowie, * Dając znać, żeby biegli szukać pastuszkowie * Do Betleem, do stajenki, * Do ubożuchnej Panienki: * Tam Go znajdziecie.
Pasterze się śpiewania takiego przelękli; * A myśląc, że świat gore, na kolana klękli. * Ach! dla Boga, co się dzieje? * Bartosz stary z nich się śmieje, * Że są prostacy.
Czyli nie rozumiecie, że to głos Anielski, * Że dla ludzi zbawienia rodzi się Syn Boski? * Wszak Mu chwałę wyśpiewują, * Nam Go szukać rozkazują * W Betleem mieście.
I cóż to tam takiego? co się to tam dzieje? * Słońce teraz nie świeci, świat cały jaśnieje! * O prostacy nierozumni! * Pójdźcie ze mną, gdyście dumni, * A przypatrzcie się.
Zbierajmy się czemprędzej, głosu posłuchajmy: * Pójdźmy na miejsce ono, Panu pokłon dajmy; * Wszak Ten przyszedł, co chce zbawić, * I na miejscu nas postawić * W królestwie Swojem.
Zebrali się natychmiast, szybkim biegli krokiem; * I widzieli Jezusa, * Zbawiciela okiem; * Inni brali podarunki, * Obmyślali swe ładunki * Z wielką radością.
Wesołą nowinę dziś ogłaszamy, * Z radością serc naszych, którą mamy; * Bo Słowo Przedwieczne z nieba zesłane, * W Betleem w pieluszki skrępowane; * Anielskie okrzyki, różnymi języki * Wołają: dalej! dalej! do szopy.
Zlękli się pasterze tego hałasu, * Zbiegać się poczęli wszyscy z lasu; * Radząc się, coby takiego było, * Że się tak jak we dnie rozwidniło; * Jedni się zlęknąwszy, drudzy poklęknąwszy, * Krzyczeli: gwałtu! gwałtu! świat gore.
Ale wnet powstali, gdy się spostrzegli, * Do szopy czemprędzej wszyscy biegli, * Witając Jezusa narodzonego, * Na sianku w żłobie złożonego; * Dali Mu ofiary, a drudzy bez miary * Pląsali hoc hoc, hoc hoc, mazurka.
A z tej się ochoty Dziecina śmiała, * Na dudki paluszkiem skazowała; * Wtem Maciek porwawszy dudy wielkośne, * Dzieciątku piosneczki grał rozkoszne; * Jedni tańcowali, w podkówki krzesali, * A drudzy hola, hola śpiewali.
A gdy się tak wszyscy rozchocili, * Caluchną szopeczkę zakurzyli; * Dzieciątku się też już hulać zachciało, * Oczęta maluchne zamrużało; * Józef do batoga skoczył, my: dla Boga! * Czemprędzej w nogi, w nogi, z Betleem.
(Zakonna).
Widziałże kto kiedy niesłychane mody, * By w swojem królestwie Król nie miał wygody? * Otóż posłuchajcie, a pilnie zważajcie, * Dziś ta moda z Królem ziemi i nieba.
Opuszcza Boskie na Empirze trony, * I idzie z wizytą w podmiesięczne strony; * Aż Go nie przyjęto, do stajni wypchnięto, * Samym tylko bydlętom przyzwoitej.
Przecież to nie ludzko ludzie uczynili, * Kiedy do stajenki Gościa wypędzili: * A jeszcze Takiego, co jest wszystko Jego, * Niebo, ognie, powietrze, wody, ziemia.
Przyszedł na ten świat po to jedynie, * By ludzie z więzienia mieli wybawienie: * Synów czartowskich, by zmienił w Boskich * Przez łaskę, którą w zupełności przyniósł.
Przez nią dał prawo wszystkim do nieba; * Ach! jakiejż wdzięczności było potrzeba * Za taki przywilek, nad który nic milej * Mógł świat dla siebie od Boga odebrać.
Ej ! gdyby to ludzie mieli w uwadze, * W większejby u nich był Gość ten powadze: * Daliby Mu dwory, nie bydląt obory * Na mieszkanie, którego potrzebował.
A teraz musi się tak poniewierać, * W lichej stajence musi się zawierać * Bóg Nieogarniony, w chwale Nieskończony; * Tu Swoją wspaniałość lokować musi.
Na Ojca Wiecznego, który siedzi łonie, * Tu leży z pogardą na słomianym tronie; * Na strażę bydła i podłe zwierzęta * Z własnej ochoty się ofiarowały.
Witaj dziecino, moje kochanie; * Serca mojego, jedyny mój Panie; * Śliczny, miluchny, jako kwiat różany, * Pociecho moja, Jezu ukochany.
Witaj Baranku, od niebieskiej trzody * W mocy lwa wielkiego, z pokolenia Judy. * Pociecho świata i tryumfie nieba, * Zwycięzco piekła, Ciebie nam potrzeba.
Tym cię afektem dziś wszyscy witamy, * Co Aniołowie, gdy powtarzamy: * Chwała bądź Bogu na wysokiem Niebie! * Prosim, abyś nas przyjął do Siebie.
Zaś po kolędzie, o to Cię prosimy, * Byś nam dać raczył, co radzi pijemy. * Przez narodzenie Synaczka Bożego, * Dajże nam Panno wineczka starego.
Niechaj tak będzie, jak i przedtem było, * Ażeby z wody wino się czyniło. * Winszujemy roku tego fortunnego, * Będziemy pili jeden do drugiego.
Jeżeli z wody wino się nie stanie, * Chciej że osłodzić nam łaskawy Panie. * Będziem weseli jak niegdyś przy żłobie * Pasterze wonczas cieszyli się w sobie.
Z Twej wszechmocności w Kanie Galilejskiej * Nie brakło wina na godach małżeńskich. * Pełne naczynia gdy wody nalano, * Z Twej opatrzności wineczko czerpano.
Witaj Jezu kochany, kochany, * Witaj Panie nad pany, nad pany; * Tyś jest nasza pociecha, pociecha, * Ty nas zbawisz od grzecha, cha, cha, cha, * Od grzecha.
Pozwoliłeś rączeńki, rączeńki, * Jezuleńku maleńki, maleńki, * Pozwólże i gębuli, gębuli, * Niech się grzesznik przytuli, li, li, li, * Przytuli.
A tam Boże kto Tobie, kto Tobie, * Pląsy czyni przy żłobie, przy żłobie? * Tam pasterzów gromada, gromada, * Co śpiewają: ta da da, ta da da, * Ta da da.
A my stojąc wokoło, wokoło, * Zaśpiewajmy wesoło, wesoło, * Chwała Bogu na ziemi, na ziemi, * W niebie, z Matką, z Świętymi, mi mi mi, * Z Świętymi.
A tak wszyscy zagrali, zagrali, * Wesoło zaśpiewali, zaśpiewali, * Wesołe nam nowiny, nowiny, * Narodził się Jedyny, ny ny ny, * Jedyny.
Narodził się Syn Boski, Syn Boski, * Ściskajmyż Go na nóżki, za nóżki, * Byśmy grzechów nie znali, nie znali, * W niebie z Nim królowali, li li li, * Królowali.
Witaj Jezu Najmilejszy, witaj Panie Najśliczniejszy: * Tobie pastuszków gromada, wół z osłem na ziemię pada.
Witaj z Panny narodzony, Jezu Boże uniżony; * Tobie królowie korony, kładą pod nogi i trony.
Zawitaj Niestworzonego Słowo Ojca Przedwiecznego! * Tobie wszystko ludzkie plemię, pokornie pada na ziemię.
Żeś się, tak rodząc, uniżył, do nas odkupienie zbliżył: * Za toć wszystko Twe stworzenie daje cześć i wieczne pienie.
Chwal niebo Stwórcę swojego, chwal ziemio Boga jednego; * Dajcie cześć Bogu krainy, i wy podziemne dziedziny.
Co ma ziemia, kryje morze, co ranne oświeca zorze, * Oddajcie winne ukłony, Temu, co z Panny zrodzony.
Wszyscy Jezusa witajcie, wszyscy Dziecięciu śpiewajcie. * My będziemy zaczynali, lulaj Jezu, lulaj mały.
Śpijże smaczno śliczny Panie, Jezusie, nasze kochanie; * Śpij lalusiu, śpij kwiateczku, śliczny, wdzięczny Jezuleczku.
Cicho, cicho, bo śpi Dziecię, dziś urodzone na świecie: * Grzechyć Je to przebudzają, niechże się nam nie trafiają.
Bądź pochwalon Ojcze w Synie, niech Ci sława z Duchem słynie, * Żeś upadły świat ratował, od śmierci wiecznej zachował.
Z Kaszub w szopie stajem, pokłon Ci oddajem, * Przed tobą czołem, bijewa społem.
Lecz czem tak leżysz, czemu w żłóbeczku? * Czem tak przystoi, nie na łóżeczku? * W stajence zrodzony, na sianku złożony: * Czemu z bydlęty, a nie z panięty?
Gdybyś w Kaszubach był narodzony, * Nie na sianeczku byłbyś złożony: * Dałbym Ci sienniczek i pod Cię pierzniczek, * Parę poduszek, piernat jak puszek.
Odzieżę miałbyś nie ladajaką, * Z siwym barankiem czapkę bogatą: * Sukienkę z modrego sukna kaszubskiego, * A pas choć z siebie dałbym dla Ciebie.
Bekieszkę miałbyś futrem podszytą, * Pętelki u niej z tasiemką litą: * Czerwone buciki, pod nimi gwoździki; * Puszyłbyś sobie nie tak jak w żłobie.
Gdybyś się w naszych Kaszubach rodził, * Nie takbyś się był Jezuniu głodził: * Na każde śniadanie, miałbyś przysmarzanie, * Z masłem bułeczkę, wódki szklaneczkę.
Na obiad miałbyś kaszę jęczmienną, * Rosołem żółtym tłusto podlaną: * Z soporem gęsinę, i z sperką jarzynę, * Z imbierem flaki; złeż to przysmaki?
I jajeczniczkę z tłustą kiełbasą * Miałbyś Maluchny, nie lichą paszą; * Piwa Tucholskiego, albo Gostyńskiego * Miałbyś po uszy, tu piłbyś z duszy.
A na wieczerzę z naleśnikami * Byłyby kiszki wraz z pierogami: * Byłby groch z słoniną, rzepa z baraniną, * I wytuczone ptaszki pieczone.
U nas zwierzyna Jezu stołowa, * Byłaby dla Cię zawdy gotowa: * Kuropateweczki i inne ptaszeczki, * Tłuste gołąbki, tuczne jarząbki.
Tu zaś nie masz nic, cobyś jadł smaczno, * U nas wszystkiego dostałbyś łacno, * Do picia, jedzenia, z kim się zabawienia, * Z prokuratorem siadłbyś za stołem.
A tu w Betleem żydzi Baruchy * Wszystko w bachorów swych pchają brzuchy! * Tobieby kruszyny nie dali zwierzyny, * Choćbyś był z młodu umarł od głodu.
Lecz na dobrej chęci dosyć Ci Panie; * Nasze życzenie za dar niech stanie: * Serca na ofiary, dajem Ci za dary, * Nie gardźże niemi, chód ubogiemi.
Witaj Synu najśliczniejszy! * Witaj Jezu najwdzięczniejszy! * Li li li li li li li memu Dzieciątku małemu.
Coś z niebieskich wysokości * Spuścił się do mych wnętrzności. * Li li li li li li li memu Dzieciątku miłemu.
Tyś Bóg chwały niesłychanej, * Terazżeś Syn Mój kochany. * Li li li li li li li memu Dzieciątku drogiemu.
Któremu nieba cześć dają, * Piersi me Cię napawają. * Li li li li li li li memu Dzieciątku wdzięcznemu.
Witajcie oczki słodkiego, * Usteczka Syna drogiego. * Li li li li li li li memu Dzieciątku słodkiemu.
O Anieli przybywajcie, * Snu Dzieciątku przyczyniajcie. * Li li li li li li li memu Dzieciątku pięknemu.
Śpiewajcie pieśni wdzięcznemu, * Jezusowi maluczkiemu. * Li li li li li li li memu Dzieciątku ślicznemu.
Nynajże Jezu kochany, * Nynaj światu pożądany, * Li li li li li li li memu Dzieciątku wdzięcznemu.
Jezu krynico światłości, * Zaśnij w przedziwnej słodkości. * Li li li li li li li memu Dzieciątku drogiemu.
Ludzie wszyscy przybywajcie, * Wszyscy Dzieciątku śpiewajcie, * Li li li li li li li memu Dzieciątku słodkiemu.
Witam Cię, o Panie, nowonarodzony, * Na sianku we żłobie, w stajni położony, * Stwórco, Panie Wszechmogący, * Na mrozie srogim będący * Dla człowieka.
Któregoś przed wieki zbytnie umiłował, * I dla niegoś na świat zstąpić nie żałował: * Aby przez Cię był zbawiony, * Śliczny Jezu narodzony! * Grzeszny człowiek.
Ach! Miłości Wieczna, cóż to jest takiego, * Że chcesz darmo zbawić człowieka grzesznego? * Który Cię do Swej własności * Nie chciał przyjąć z szczerej złości, * Pana swego.
Większą względem Ciebie miłość pokazali * Osieł niemy z wołem, kiedy Cię zgrzewali; * Upadając na kolana, * Uczcili Cię hołdem Pana, * Stwórcę swego.
O jak są mądrzejsze bydlęta w tej mierze! * Kiedy pokłon winny oddawały szczerze * Panu swemu nowotnemu, * Z nieba na świat zesłanemu * Dla nas grzesznych.
Skoro się pasterze o tem dowiedzieli: * Iże tam nad szopą śpiewali Anieli, * Biegną czemprędzej z darami, * Znając się być podnóżkami * Twymi, Panie.
Najprzód Wojtal stary składa Mu barana; * Dla osiełka z wołem także wiązkę siana, * Ażeby się posilali, * Ciebie parą zagrzewali, * Byś nie uziąbł.
Po nim Kuba drżący daje Mu ofiarę: * Jabłuszek kobiałkę i orzechów parę * Dla Ciebie, Jezuniu mały, * By mu wilki nie szarpały * Owieczek jego.
Na ostatek idzie Kasper z swą kobielą; * Jemu się oświadcza z podarunki wielą; * Grzegorz krupy i też płótna, * Bo widzi, że Matka smutna * Twoja stoi.
Więc Tobie Jezuniu dla Twojej cierpoty * Przeznacza skwapliwie, żeś Ty z Swej ochoty * Zstąpił na ten świat dlatego, * Abyś grzesznika każdego * Zbawił na świecie.
Więc Matko Najświętsza, przyczyń się za nami! * My odtąd będziemy Twoimi sługami. * Przyrzekamy to ostatecznie, * Że Ci służyć będziem wiecznie, * Panno Wsławiona.
Wiwat, wiwat, będziemy śpiewać; * Trzeba się nam wszystkim przyodziewać.
Cóż bredzicie, panie bracie, że źle z nami będzie? * Przecież wczora od wieczora, śpiewają wszędzie.
I ja także dość wyraźnie, śpiewaniem słyszał, * Aniołowie jak posłowie, każdy ogłaszał.
Ledwom wstrzymał się z radości, * Widząc tyle Boskich gości. Co śpiewali, opowiadali duszne zbawienie: * Że gnębione ma być pocieszone ludzkie plemię.
Słyszałem w żłóbku płacz Dzieciątka * Niebieskiego, oczekiwanego Niewiniątka.
Kuba chudy wyszedł z budy, skoczył do góry, * Zaczął skakać i tańcować, aż wpadł do dziury.
Skoro wylazł z tej dziury, * Poszedł szukać na bęben skóry.
Patrzy wszędzie i owędzie, skóry nie znajduje, * Tam do błazna porwał kozła, skórę zeń zdejmuje.
Wtem go kozioł uderzył rogami, * Kuba zadarł w górę nogami.
I nie wiedział, kej się podział, zawołał rety! * Obejrzał się, przypatrzał się, rzekł: oto wety.
A Bartek przybieżał do niego, * I zaczął się naśmiewać z tego.
Że nic nie umie, nie rozumie, jak se ma radzić; * Wnijdź na górę, weź tam skórę, nie będziem się wadzić.
A spiesz prędko, więc wraz pójdziemy, * Jeno matce o tem powiemy:
Żeby Pawłem albo Gawłem posłała jagły, * Są tam garczki i tłómoczki, bo interes nagły.
A Paweł też poszedł z radością, * I zjadł kaszę z przyjemnością.
I tak różne, garczki próżne, przyniósł Pasterzom; * Kłamał składnie, udał zgrabnie, że dał dzikim zwierzom.
Bartek głodny pyta: gdzie kasza? * Wszak to była potrawa nasza.
Chybło mi się, rozlało się tam kajsi w lesie; * Nie wiedziałem, zabłądziłem, chcąc przyjść w czasie.
Stąd Bartek się bardzo rozgniewał, * Na swych braci głośno zawołał:
Pójdźmy, pójdźmy, niemieszkajmy biedne robaczki, * A co mamy, to Mu damy, bierzmy tłómoczki.
Gdy do małej szopki przybyli, * Co z sobą mieli, tem darzyli.
Wybierali a dawali dary Panience; * Józefowi staruszkowi dali po bułce.
Niechże Jemu cześć, chwała będzie, * W niebie z Matką, na ziemi, wszędzie.
KOLĘDA PROBOSZCZOWI.
Wiwat, wiwat zaśpiewajmy, * Panu Bogu chwałę dajmy: * Jedni na graniu, drudzy śpiewaniu * Pana wychwalajmy.
Przywitajmy maleńkiego, * Z Panny Czystej zrodzonego: * Prosimy dla siebie, o miejsce w niebie, * Jako Stwórcy swego.
Nizko przed Nim upadajmy, * Honor Boga wyświadczajmy: * Gościa nowego, Pana małego, * Mile pozdrawiajmy.
Pan to jest świata wszystkiego, * Godzien tryumfu wielkiego: * Godzien i chwały, choć w ciele mały, * Od ludu wszelkiego.
A tak z tej wielkiej radości, * Winszujemy Jegomości: * Roku nowego, zdrowia czerstwego, * Wszelkiej pomyślności.
Niech Jegomość wesół będzie, * Przy teraźniejszej kolędzie; * Nam na śpiewaniu także i graniu najmniej nie zbędzie.
Napić się z nas każdy może, * Jeżeli co jest w gąsiorze; * Będziem śpiewać hoc, i przez całą noc: * Chwała Tobie, Boże.
(Kolęda na Trzy Króle).
Wojna nie drzymie, trwoga w Solimie; * Skąd się dzień rodzi, wojsko pochodzi: * Błyskają groty, sypią się roty; * A trzej w koronie, dążą ku bramie, * Króla szukają, Króla wzywają.
W takiej przygodzie zginiesz Herodzie ; * Ba! gdybyś zginął, i w piekło kinął. * Echo w to szczęście, biega po mieście; * Padła nowina, że z Panny Syna, * Dawid swe plemię, ma w Betleemie.
Wschodnie korony, niosą ukłony, * A stąd jest smutny, Heród okrutny. * Gruchnęła sława, krzyknęła wrzawa: * Że dał na ziemię, Bóg święte plemię; * Jeszcze w Dawidzie, krew nie wynijdzie.
Już się nam stawił, jarzma nas zbawił, * Pan z nieba rodem, pod złym Herodem: * Idą z królami i z taborami * Muły, wielbłądy, i pułków rzędy; * Lud srogi zbrojnie, rusza spokojnie.
Okryli ziemię ku Betleemie, * A z nieba wodze, mają w tej drodze; * Heród zły wściekle, na swe przedpiekle, * Nowina z gości, naszej radości. * O gdyby skoczyć, a w punkcie zoczyć.
Cnego Dziedzica i królewicza, * Przed tym to Panem, wszystkie kolanem * Padną narody, w pokoju zgody; * Tam ci w Solimie, berło obejmie; * W dobry czas goście! dary przynoście.
Wołasz Taty, śpiewasz Maty, * Śpijże, śpij, mój Jezuniu. * Masz sianeczko, żłób, łóżeczko, * Zażyj snu, Synuniu.
Śpij wianeczku, kanareczku * Po mleku, po mioduniu. * Dam maczeczku, śpij oczeczku, * Śpij kochany Jezuniu.
Śpij kochanie, Jezu Panie, * Przyścielę Ci rozmaryny, * W amarantach, w hyacyntach, * Spij najdroższy nad Syny.
Jeśli Synku, rubineńku * Nie składają Ci się powieczki, * Już śpiewają, wnet zagrają, * Pastuszkowie w surmeczki.
WOŁKI DUCHOWNE.
Woły moje, woły moje, wszystkie wnętrzne siły, * Nie chodźcie tam, nie chodźcie tam, kędyżeście błądziły; * Trzeba w insze lasy, * Z naturą zapasy.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie na góry; * Nie chodźcie tam, nie chodźcie tam, gdzie szkodliwe chmury, * Co wszystko złe rodzą, * Każdej cnocie szkodzą.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie do boru; * Nie chodźcie tam, nie chodźcie tam, gdzie ciernie uporu; * Nie chodźcie na rolą, * Za swą własną wolą.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie na pole, * Gdzie chytry wąż, gdzie chytry wąż, ukrywa się w dole; * Uchodźcie tej zdrady, * I do złego rady.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie do sadu, * Kędy nie masz, kędy nie masz, prostej drogi śladu; * Bójcie się zabłądzić, * Złe dobrem osądzić.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie do wody; * Nie chodźcie tam, nie chodźcie tam, gdzie płyną niezgody. * Nie chodźcie w te knieje, * Gdzie miłość wątleje.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie na trawy, * Kędy żarty, kędy żarty i próżne zabawy; * Nie chodźcie na rynek, * Gdzie język jak młynek.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie do dworu, * Nie uczcie się, nie uczcie się, pysznego humoru; * Nie chodźcie za wrota, * Gdzie nie miła cnota.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie na taniec; * Uważajcie, uważajcie, w każdej sprawie koniec: * A Bóg niechaj będzie, * Końcem waszym wszędzie.
Woły moje, woły moje, nie chodźcie do kuchnie; * Nie chodźcie tam, nie chodźcie tam, gdzie jaki grzech cuchnie; * Zamykajcie oczy, * Bo tam złodziej wskoczy.
Woły moje, woły moje, zamykajcie uszy, * Póki was ten, póki was ten zdrajca nie ogłuszy, * Na Pańskie przestrogi * I zbawienne drogi.
Woły moje, woły moje, na Boga was proszę: * Niechaj z wami, niechaj z wami szkody nie ponoszę: * Bo jak się uprzecie, * Marnie poginiecie.
Woły moje, woły moje, rozumne bydełka, * Już odrzućcie, już odrzućcie swej woli skrzydełka; * Stańcie mężnie w kroku, * U Pańskiego boku.
Woły moje, woły moje, pójdźcie do stajenki, * Gdzie Pan Jezus, gdzie Pan Jezus spoczywa maleńki; * Nie chodźcie do izby, * Gdzie światowe ciżby.
Woły moje, woły moje, pobieżmy do Niego, * Przywiążmy się, przywiążmy się, do żłóbeczka Jego: * Czekajmy na straży, * Na Pańskie rozkazy.
Woły moje, woły moje, z serdecznej ochoty * Wyskakujmy, wyskakujmy, do Jego roboty; * Nie chodźmy do gnoju, * Z Pańskiego pokoju.
Woły moje, woły moje, na Boga żywego * Poprzysięgam, poprzysięgam, nie chodźcie od Niego: * Chyba, gdzie wam każe * I drogę pokaże.
W pole pasterze zaszli, aby owieczki paśli; * Woły, barany, wraz pozganiali; * A na wygonie, paszą się konie, * Razem.
Potem spać polegali, owi pasterze mali; * Aż o północy, Kuba wyskoczy, * A tam śpiewają, Anieli grają, * Wdzięcznie.
Chwała Bogu naszemu, w szopie narodzonemu; * A wam pasterze, otwarte podwórze; * Ze snu wstawajcie, Pana witajcie, * Z nieba.
Śpiewają Święci z nieba: czegóż nam więcej trzeba? * Bierzmy się w drogę, czyńmy przysługę, * Panu naszemu, narodzonemu, * W szopie.
Jeden weź koszyk gruszek, drugi masła garnuszek; * Trzeci plastr miodu, jabłek z ogrodu; * A zaś na Jana, włożyć barana. * Dalejże!
I trzodę opuścić trzeba, by przywitać Pana z nieba. * Dobrze, bracia, tak! orzechów przetak * Nasyp ty do worka, ja do podołka * Resztę.
W polu na czatach pasterze nie śpiący, * Pilnie, ostrożnie trzód doglądający, * Widzą światło, słyszą głosy, wznoszą się pod niebiosy: * Chwała niech będzie, chwała niech będzie.
Zdumieni patrzą, skąd słońca promienie * W nocy się wzięły, skąd prześliczne brzmienie * Głosów różnych; czy syreny, wdzięczne nucą swoje treny? * Wesoło wszędzie, wesoło wszędzie.
Tak zadziwionym poseł z nieba stawa, * Z tem obwieszczeniem: wiedzcie, że to sprawa, * Która światu się zjawiła, niebu, ziemi wielce miła; * Wam na zbawienie, wam na zbawienie.
Który w wieczności ma z Ojca rodziny * Bez matki; z matki dziś dla ludzkiej winy * W stajni między bydlętami, skrępowany pieluszkami, * Ma Swe rodzenie, ma Swe rodzenie.
Tego Anielskie chóry gdy witają, * I was pastuszków z sobą zapraszają, * Abyście Mu skoczno grali, potem ludziom rozgłaszali, * Że się już zjawił, że się już zjawił:
Zbawiciel świata długo pożądany, * Prorockim duchem w tym czasie przejrzany. * Więc narządźcie strojne głosy, skrzypce, basy krzywonosy. * By się zabawił, by się zabawił.
Dziwne w tem Boga było sporządzenie, * Że pastuszętom stało się zjawienie * Tajemnicy narodzenia, na kształt ludzkiego plemienia; * Syna Boskiego, Syna Boskiego.
Chwalmy więc Boga, wyśpiewując mile, * Że nam pozwolił dożyć czerstwej chwile, * Takiego wesela czasu, wpośród ucisków tarasu, * Życia naszego, życia naszego.
Wraz się zebrali cni pastuszęta, * Pędzą na pole swoje bydlęta, * Nakarmiwszy, napoiwszy * W domu jagnięta.
Dzień cały pasząc popowracali, * Trzody do szopy pozawierali; * Dla barana wiązkę siana * W kącie schowali.
Krowom, cielętom paszy zadano, * By wystarczyło do jutra rano; * Stare woły do stodoły * Pozaganiano.
Sami na szopę powyłazili, * By sobie wywczas tam uczynili, * Spoczywając, zasypiając, * W pogodnej chwili.
Bartka na ziemi tak pchły kąsały, * Że mu bynajmniej zasnąć nie dały; * Przykrzy sobie, ciało skrobie * Przez niemały.
Porwie się nagle, wziął gurmaninę, * Stawia do brogu wielką drabinę, * By miał czasu do wywczasu * Jedną godzinę.
Wylazłszy na wierzch, oczy otworzy, * Chociaż go bardzo sen nocny morzy; * Ugląduje, upatruje, * Co się tak sroży.
Przetrze powieki, aż owo w porze * Światło się świeci, blizko przy górze: * Wstawaj Maćku i ty Jacku, * Wilcy w oborze.
Porwał się Maciek, drabinę minął; * Zleciał na ziemię, nogę wywinął: * Jęcząc wstaje, Bartka łaje: * Bodajeś zginął!
Jacek usłyszał spadek Macieja; * Nuż łajać Bartka, jakby złodzieja: * Skaleczyłeś i zgubiłeś, * Nam dobrodzieja.
Bartek rad nie rad, Macka podpierał; * By widział światło, oczy przecierał. * Lecz jak zoczył, prędko skoczył, * Ani się spierał.
Postroili się już jaki taki, * Wszyscy pobrali nowe serdaki; * Ten lipowe, ten wierzbowe, * Obuł chodaki.
Co żywo biegli na to widzenie, * By oglądali ludzkie Zbawienie: * Wtem się zlękli i uciekli * Wszyscy na ziemię.
Wchodzą do szopy, na dudkach grają; * Co który przyniósł, chętnie składają: * Stach jabłuszek, Kuba gruszek * Po kopie dają.
Maciek bogaty, barana daje; * Bartek ubogi, dał jedno jaje; * Janek młody, przyniósł wody, * Kukiełkę kraje.
Witek wziął skrzypce, dalej do smyka; * Chociaż nic nie pił, a przecież krzyka: * Gra wesoło, wszystkim wkoło, * Sam jak koń bryka.
Że Panna przędła, wszyscy wiedzieli; * Dał Kuba kitkę lnu do kądzieli * Dla Dzieciątka, Niemowlątka, * Z swojej kobieli.
Oddawszy dary do trzód wracają; * Z narodzonym się Panem żegnają: * Błogosław nam, miłe Dziecię, * Wraz się kłaniają.
Bądź błogosławion, Panie kochany, * Dla nas grzeszników z nieba zesłany; * Okuj złego, drapieżnego * Wilka w kajdany.
Wstańcie bracia, dla Boga! wstańcie prędzej, bo trwoga; * Słuchajcie, Anieli są bardzo weseli; * Pod same niebiosy, słychać miłe głosy; * Słuchajcie ciekawie:
Niedaleko miasteczka, zbudowana szopeczka * Tam stoi; więc bieżcie, nic z sobą nie bierzcie; * Groszów tam nie trzeba, bo to Pan jest z nieba, * Jeszcze wam udzieli.
Nie pójdziemy Aniele, choć się rodzi Bóg w ciele: * Jak pójść do tej szopy? myśmy proste chłopy; * Nauki nie znamy, podarki Ci damy, * Ty oddaj tam od nas.
Rzekł im Anioł: leniwi! czemużeście nie żywi? * Chociażeście prostaki, Pan to nie jest taki; * Serca Mu oddajcie, idźcie Go, witajcie, * Prędzej do Betleem.
Pójdźmy prędzej do szopki, ty mi pożycz swej czapki; * Ja ci dam sukmany, bo to Pan nad pany; * Przybrać się należy, kiedy kto tam bieży * Do Narodzonego.
Wstańcie pasterze mali; pókiż będziecie spali? * Ogłoszona nam nowina : * Panienka powiła Syna * Maleńkiego, rozkosznego, Syna Bożego.
Idźcie do pustej szopy, do Betleem w okopy; * Znajdziecie tam osła z wołem, * Klęczących przy żłobie społem, * Przy Dziecięciu, Niemowlęciu, ślicznem Panięciu.
Weźcie też z sobą dary, dla złożenia ofiary * Jezusowi maleńkiemu, * Ubogo narodzonemu. * Czem kto może, niech wspomoże, * Ciebie, o Boże.
Janie, weź ty barana, zanieś prędzej do Pana; * Niech tym darem ucieszony, * W żłobie twardym położony, * Wszystkie chwile pędzi mile, * Jak krotofile.
Grzesiu schwytaj jagniątko, przyjmij chętnie Paniątko; * Oddaj Jego Matuleńce, * Maryi, ślicznej Panience; * Józef stary, rad bez miary — z takiej ofiary.
Wojtku, ty nabież siana, pościel w żłobie pod Pana, * Aby niebieską Dziecinę * Uśpić można choć godzinę, * Bo w barłogu, nie rzecz Bogu — leżeć przy progu.
Wstawszy pasterz bardzo rano, * Wyszedł z budy, wlazł na siano. * Boć go czczyca [8] zdejmowała, * Jaka przedtem nie bywała.
Czeka długo, czeka mało, * Co się w polu będzie działo; * Strach go zewsząd obejmuje, * Bo śpiewanie z nieba czuje.
Porwawszy się, poszedł w pole, * Szukając tam w onym dole, * Skąd się śpiewy dobywały, * Jakie przedtem nie bywały.
A tak sobie przechadzając, * Z podziwieniem rozmyślając, * Pojrzy w górę: aż Anieli * Pod niebiosy są weseli.
Pokój ziemi ogłaszają, * Chwałę Bogu powtarzają: * Że zbawienie oglądało * Pożądane wszelkie ciało.
Wraca prędko * z tej doliny, * I od bydła do drużyny, * Chcąc oznajmić, co się stało * Po północy nim świtało.
Lecz ich słyszy z Aniołami, * Krzycząc w polu pod niebami: * Bieży do nich już weselszy, * Ażaście tu najmilejsi?
Braciszkowie moi mili! * Nie miałemci takiej chwili, * Jaka się tej nocy stała, * Z czego radość ziemia brała.
Panna Syna cudownego, * Porodziła niebieskiego: * Boża piękna i lilia * Zbawiciela nam powiła.
Dziś pasterze wykrzykają, * Piękne głosy nam wydają; * Grają w dudki i multanki, * Drudzy czynią wywijanki.
Na kolanach osieł z wołem * Klęczą przed Nim, a my kołem * I z muzyką i pieśniami,* Z Aniołami, z pastuszkami.
(Zakonna).
Wszelkie stworzenie zważaj te dziwy, * Które się stały dzisiaj na świecie: * Najpotężniejszy Stwórca Prawdziwy * Zmienił się dziwnie za małe Dziecię.
Na pomieszkanie pustą stajenkę, * Za Matkę obrał czystą Panienkę ; * Zwierzęta podłe za kalwakatę, * A za bogatą, pieluszki, szatę.
Gdy w takim stanie jest wyniszczenia, * Obfite z ocząt świętych łzy leje, * Od głodu, zimna, od upokorzenia, * Już prawie cały z boleścią mdleje.
I gdy ratować niema sposobu * Innego, Matka wabi do żłobu * Bydlęta, aby społem chuchali, * Dziecineczkę swą parą zagrzali.
Sama zaś Jego głód temperuje * Piersiami Swemi, a ciężko wzdycha, * Że się kochany Syn mizeruje; * Od srogich żalów krew w Niej usycha.
Józef uważa jako świat dumny * W takowej mierze jest nierozumny; * Że króla, Boga, Stwórcę swojego * Wypędził z miasta jakby obcego.
Dowiedziawszy się o tem pasterze, * Biegną do szopy z wielką ochotą; * Uznają Boga, witają szczerze, * Jak tylko mogą swoją prostotą:
I płaczącego cieszą wesoło, * Obracając się w taneczne koło; * Nakoniec dary Mu oddawali, * Z wielką radością skoczno śpiewali.
Więc i my wszyscy z chęci śpiewajmy, * Weseląc Dziecię w tem utrapieniu; * Jego Wcielenie dla nas wsławiajmy, * W serca szczerego upokorzeniu.
Wszyscy chętnie wyśpiewujmy, * Wszyscy razem wykrzykujmy, * Z narodzenia Synaczka Bożego, * Dla nas grzesznych z nieba zesłanego.
Z Panny czystej narodzone, * i w pieluszki uwinione, * Dzieciąteczko w żłobie o tej dobie, * Malusieńkie odpoczywa sobie.
Pastuszkowie, proste chłopy, * przybieżeli w skok do szopy. * I znaleźli małe Dzieciąteczko, * W żłobie leży śliczne Paniąteczko.
Czysta Panienka, Marya * Dzieciąteczko Swe powiła; * Dziwują się Pastuszkowie temu * Dzieciąteczku, w żłobie leżącemu.
Stary Józef brodą chwieje, * Kogut Dzieciąteczku pieje; * Pastuszkowie patrząc na to, stoją, * Od radości skrzypce sobie stroją.
Jeden wziął róg z za pasa; * Tak długi był jak kiełbasa; * Chciał grać prędzej, róg wraził do gęby, * Aże sobie powybijał zęby.
Drugi pastuch był malutki, * A miał z sobą wielkie dudki; * Tenże ciężar na ramię wywalił, * Ledwie się z nim i sam nie obalił.
A tak pastuszkowie mili * Wszyscy społem wykrzyknęli: * Lu, lu, lu, lu, lulaj Dzieciąteczko, * Ny, ny, ny, nunaj Paniąteczko.
Gdy się pasterze nagrali, * Do trzody powracali; * Wrócili się każdy do swojego, * Wychwalając Boga Wszechmocnego.
W tej kolędzie, kto dziś będzie, każdy się ucieszy; * A kto co ma podarować, niechaj prędko spieszy * Dać dary z tej miary dla Pana małego, * By nabył po śmierci zbawienia wiecznego.
Kuba stary przyniósł dary masła na talerzu; * Sobek parę gołąbeczków takich jeszcze w pierzu; * Wziął Tomek gomółek i jajeczko gęsie, * A Bartek nie miał co dać, dobre
chęci niesie.
Walek sprawiał tłuste raki nierychło z wieczora; * Nałożywszy dwie kobiele, biegł z niemi przez pola: * Aż tu strach napotkał Walka nieboraka, * Stanęły dwa wilki niedaleko krzaka.
Gdy obaczył owe gady, podskoczył wysoko; * Wielkim strachem przestraszony wybił sobie oko. * Uciekał przez krzaki, podarł se chodaki, * A wilcy mu targali z kobieliny raki.
Szymek wziął kozę na powróz, prowadzi do Pana; * Śpiewa sobie, wykrzykuje: dana moja, dana; * Koza się zbrykała, powróz mu urwała; * Skoczywszy jak dzika, do lasu bieżała.
On porwawszy się prędziuchno, biegł za nią przez krzaki, * Koza skacze jak szalona, spłoszyły ją ptaki; * Uchwycił za ogon, trzymając co mocy, * A koza fiknęła, podbija
mu oczy.
A tak wziął konia za uzdę, nie miał go kto wsadzić; * Wstyd mu było jak jałówkę za sobą prowadzić; * Chciał wskoczyć na konia, potłukł sobie boki, * A wilcy go targali, ścigając go w skoki.
Stach kudłaty, chłop bogaty, wziął czerwony złoty; * Nie chciał się nikomu kłaniać, biegł prędko do szopy; * Uderzył Jurka w brzuch, aż mu kiszki wzruszył, * A Jurko go za łeb, kudły mu osmuszył.
Głupi Wojtek, goląc głowę, mówił: łatwiej będzie * Po kolędzie sperki zbierać, gdzie które nabędzie: * Biegł Wojtek bez włosów po śniegu, po grudzie, * Cieszą się, śmieją się, cha cha cha cha, ludzie.
Maciek biegł po ślizkim lodzie, wybił sobie zęby; * A pragnąc mleko połykać, leciało mu z gęby: * Biegł prędko i upadł, rozbił z mlekiem dzbanek; * Smucił się, żałował, gdy miał ten trafunek.
Przeto wszyscy oddawajmy temu Panu dary. * Pan to dobry, wszystkim szczodry, przyjmie nas do chwały: * Niech będzie, niech będzie Jezus pochwalony, * Który jest, który jest w żłobie położony.
Zagrzmiała, runęła w Betleem ziemia, * Nie było, nie było, Józefa doma.
Kędyżeś, kędyżeś Józefie bywał? * W Betleem, w Betleem, Dzieciątku śpiewał.
Wół, osieł, wół, osieł, przed Nim klękali, * Bo swego, bo swego Stwórcę poznali.
Beczący, ryczący, Panu śpiewali, * Pasterze, pasterze w multanki grali.
Zmiłuj się, zmiłuj się nasz Wieczny Panie, * Bez Ciebie, bez Ciebie nic się nam nie stanie.
(Podziękowanie za odebraną kolędę).
Za kolędę dziękujemy; * Zdrowia, szczęścia, wam życzymy, * Abyście nam długo żyli, * Potem się wiecznie cieszyli, * Z Świętymi w niebie.
Zasnąłem raz pod strzechą, a Kuba woła z uciechą: * Hej! ale, ale, ocknij się Michale, * Do Betleem pójdziemy.
Widziałem Aniołów wiele, głosili wielkie wesele; * Na nas wołali, abyśmy wstawali, * Mesyasz się narodził.
Pójdźże ty wprzódy Adamie, wziąwszy kobiałkę na ramię. * Michał dla Pana niech weźmie barana, * Do Betleem pójdziemy.
Niech Walek weźmie kukiełkę, Stasiek zaś gąskę w kolbiałkę; * Kuba z dudami niech idzie za nami; * Będziem Panu przygrywać.
Szymek zagra na oboi, a Sobek skrzypce nastroi; * A Wach tymczasem będzie śpiewał basem, * Żeby Pana zabawił.
Bartek niech weźmie fujarę, Iwanek gołąbków parę; * Pietrek powoli, bo go noga boli, * Za nami się powlecze.
(Zakonna).
Zaśpiewajcie dziś Siostrzyczki wesoło, * Hej, hej! wesoło, wesoło, wesoło, wesoło.
Tany czyniąc w złotopłynne to koło, * Hej, hej! to koło itd.
Jedzcie, pijcie, kruszcie drogie kanary, * Hej, hej! kanary itd.
Które mamy z szczodrobliwej ofiary, * Hej, hej! ofiary itd.
Łamcie, krajcie, rozdawajcie pasztety, * Hej, hej! pasztety itd.
Bo dziś u nas celebrują bankiety, * Hej, hej! bankiety itd.
Ordynujcie ciast francuskich kolosy, * Hej, hej! kolosy itd.
Stołów Pańskich specyały i sosy, * Hej, hej! i sosy itd.
Znoście frukta tak wyborne jak w raju, * Hej, hej! jak w raju itd.
Pijąc winko najprzedniejsze Tokaju, * Hej, hej! Tokaju itd.
Dajcie na stół konfitury smażone, * Hej, hej! smażone itd.
I syropy w alikantach spojone, * Hej, hej! spojone itd.
Dajcie zwierzyn, ptactwa, drobnej gadziny, * Hej, hej! gadziny itd.
Będziemy jeść do dwunastej godziny, * Hej, hej! godziny itd.
Niechaj że nam przysłuży się dziś sowa, * Hej, hej! dziś sowa itd.
W parlamencie dla Sióstr naszych gotowa, * Hej, hej! gotowa itd.
I kobusy do nas się już gotują, * Hej, hej! gotują itd.
Bo bankiety wielkie u nas dziś czują, * Hej, hej! dziś czują itd.
Przyjdzie sokół, bocian, wróbel i sroka, * Hej, hej! i sroka itd.
Poglądając na nas krzywo dziś z oka, * Hej, hej! dziś z oka itd.
Przybędzie też na ostatek wół z osłem, * Hej, hej! wół z osłem itd.
Będąc do nas od Mateńki dziś posłem, * Hej, hej! dziś posłem itd.
Używajcież siostry moje wesoło, * Hej, hej! wesoło itd.
Jedząc, pijąc i tańcując w to koło, * Hej, hej! w to koło itd.
Nalewajcie dziś z drogiego napoju, * Hej, hej! napoju itd.
Dobrze pijąc z Panną Xienią jak z zdroju, * Hej, hej! jak z zdroju itd.
Grajcie Xieni na lutni i cytarze, * Hej, hej! cytarze itd.
Którą dzisiaj wenerujem w tej uczcie, * Hej, hej! w tej uczcie itd.
Zagraj siostro na Amorce dla Xieni, * Hej, hej! dla Xieni itd.
Bo się respekt jej i łaska dziś ceni, * Hej, hej! dziś ceni itd.
Ty kantorko nadmij dobrze swe basy, * Hej, hej! swe basy itd.
Ty szafarko każ nam napiec kiełbasy, * Hej, hej! kiełbasy itd.
Wy co gracie na skrzypeczkach panienki, * Hej, hej! panienki itd.
I co macie jak Aniołki głos cienki, * Hej, hej! głos cienki itd.
Zagrajcie dziś pannie Xieni w alarmo, * Hej, hej! w alarmo itd.
Zobaczycie, że nie będzie to darmo, * Hej, hej! to darmo itd.
Bo wam wina da z suszonej jagody, * Hej, hej! jagody itd.
Pańskich potraw i wspaniałe wygody, * Hej, hej! wygody itd.
To, co Xieni da w kolędzie, chowajcie, * Hej, hej! chowajcie itd.
Zastanów serce, wszystkie twe pragnienia, * A do Jezusa obróć uwielbienia, * Który się w ludzkiem dziś narodził ciele, * Niech serce miłość, świat głosi wesele.
Wielkieć to szczęście, widzieć swego Pana, * Przez którego nam wolność jest oddana; * Ten się w pieluszki wiązać dopuszcza, * Bo nas z niewoli piekielnej wypuszcza.
Płacze na zimnie prześliczna Dziecina, * Choć Matuchna tuli jako Syna; * Józef Mu garstkę małą siana ściele: * Nie płacz mój Jezu, niech Cię uweselę.
Jakże Cię mamy ucieszyć mój Panie? * Oto Ci wdzięczne wykrzykniem śpiewanie; * Dlatego spieszy liczne Panien koło, * Aby Ci, Jezu, śpiewały wesoło.
(Kolęda z instr. muzycz.)
Zeszliśmy się bracia, do tej stajeneczki; * Trzebaby nam zagrać, zaśpiewać piosneczki * Wesoło, przy żłobie Pana, * By Mu wdzięczna była chwila nasza witana. Zagrajże ty Kuba, nadmij swe dudeczki; * A ty zaś Wojtalu, wyśpiewuj piosneczki; * Oj gram, gram, co tchu w sobie mam, * Tylko do pomocy drugiego nie mam.
Pójdźże ty Marcinie, pomóż dudać Kubie; * Marcin się rozespał, za włosy się skubie: * Du, du, du, jużci dudkuje, * A swojem dudaniem Kubie wtóruje.
Pójdźże i ty Szymku, zagraj na skrzypeczkach, * A ty zaś Filipie na swych multaneczkach; * Strup, strup, strup, już skrzypce stroi, * Jeszcze nam brakuje głośnej oboi.
Pójdźże ty Antoni, weź się do oboi, * Aż sobie basetle nasz Maciek wystroi; * Brum, brum, brum, mówiły basy, * Wdzięczne, chociaż grube, czyniąc hałasy.
Jeszcze na waltorni tej muzyce zbywa, * Niechaj że Jakóbek z waltornią przybywa; * Pku, pku, pku, miły Jakóbku, * Urżnij na waltorni, nie będzie smutku.
Jeszcze nam wrzaskliwej trąby nie dostaje, * Niechajże Michałek ze swą trąbą staje; * Ra, ra, ra, Michał na trąbie * Mazurki wycina, kuranty rąbie.
A gdyśmy już wreszcie kapelę skończyli, * Pana maleńkiego dosyć nacieszyli: * Przez drogę będziem też grali, * Będziem się cieszyli, głośno śpiewali:
Pobłogosławże nam, Wszechmogący Boże, * Na naszym dobytku, w gumnie i oborze: * A my Cie chwalić będziemy * Tu żyjąc na ziemi, w niebie z Świętymi.
Pobłogosław także na naszych życzeniach, * By nam zabrzęczały pieniądze w kieszeniach: * To, to, to, srebro i złoto, * Które my przyjmiemy zawsze z ochotą.
Znajcież Pana, panowie, potentaci, królowie, * Ten co świat rządzi, korony sądzi, * Z majestatu do warsztatu, z wielmożności do podłości, * Z niebieskiej sfery, do ludzkiej ery * Przeniósł się i rodzi się, * W szopie bydlęcej.
Czego ziemia nie znała, gwiazda z nieba wydała; * Oto świat gore, promienie spore, * Słońce ginie, a w rubinie noc świetleje, niebo tleje, * Świecą zachody, jaśnieją wschody, * Bo dzień bez mety, swoje komety, * Miota w oborze.
Poznalić Go wieśniacy, pastuszkowie, prostasy, * Osiełek z wołem biją Mu czołem, * I zwierz dziki, nucą krzyki, szeregami z Aniołomi, * I wygnany z świata, z niebem się brata, * Słońce Bogu na barłogu * Ściele się wałem.
Monarchowie, czujcie się, do pokłonu bierzcie się, * Zbierzcie się junaki, wielbłądy, rumaki, * Na rycerze swe puklerze, na wielbłądy złote rzędy, * Pakujcie szkatuły, ładujcie muły, * A piechoty zbrojne roty, * Stójcie przy Panu.
O narody czujcie się, do Chrystusa spieszcie się, * Mazur z Indyany. Don Balatryany; * Stare Scyty z Machabity, Grek z Oriniany i Afrykany, * Pers z Arabą, Murzyn z Sabą, * Jednym torem i taborem * Wędrujcie do Pana.
Z Raju, pięknego miasta, wygnana jest niewiasta, * Dla jabłka skuszonego, przez węża podanego.
Wędrujże Ewo z Raju, już cię tu dobrze znają. * Fora Adamie, fora! z tak rozkosznego dwora.
Wędrując Adam z raju, gdy stanął w ziemskim kraju, * Obejrzał się po chwili, alić dalej niż w mili.
W Raju miał dość wszystkiego, na ziemi nic własnego. * Puste kraje orał, niestety! z płaczem wołał:
Ach, biada mnie nędznemu! człowiekowi strapionemu. * Do Raju trafić nie mogę, bom przez grzech stracił drogę.
W Rajum miał dość rozkoszy, złote na polach kłosy. * Nigdym nie umiał orać, za wołami hela! wołać.
Byś była dobra żonka, słuchałabyś małżonka: * Strzegłabyś się rozmowy, niecnotliwej, wężowej.
Ażem ja nie dobry mąż, widząc, że cię zdradził wąż; * Nie chciałem cię zasmucić, wolałem jabłka skusić.
Dałaś się zwieść wężowi, jam słuchał białogłowy. * Będziem cierpieć niewolą, na świecie ze złą dolą.
W boleści będziesz rodzić, w wianeczku już nie chodzić,* Ja ziemię kopać muszę, chcąc pożywić swą duszę.
O wężu niecnotliwy! iżeś tak nieżyczliwy! * Nasienie białogłowy, zepsułeś złemi słowy.
Już się dziś wypełniają, proroctwa i ustają * Dawida z Izajaszem: gdy Panna z Mesyaszem
Z Betleemskiej stolicy, ucieka na oślicy, * Chcąc nas pojednać z Bogiem, w takim upadku srogim.
Na te chwalebne gody, idąc w obce narody * Z Józefem i Maryą, Jezusie! czołem Ci biją.
Żeńże wołki żeń, jużci biały dzień: * Żeńże je na rosę, dla Boga cię proszę, * Żeńże wołki, żeń.
Żeńże je prędko, ujrzysz Dzieciątko, * W stajni narodzone, w żłobie położone, * Syna Bożego.
Moi wołkowie, ukłony swoje, * Dajcie Panu temu, dziś narodzonemu, * Stwórcy waszemu.
Śpiewajże wole, boć to Pachole * Badoby słuchało, gdyby co śpiewało, * Wdzięcznymi głosy.
Chłop. Żydzie! żydzie! Mesyasz się rodzi, * Więc Go tobie, więc Go tobie powitać się godzi. * Żyd. A gdzie Go jest, a gdzie Go jest, radbym wiedzieć tego, * Będziem witać, będziem kłaniać, jeśli co godnego. * Lai, lai, laj, jeśli co godnego.
Chłop. Żydzie! żydzie! w Betleem miasteczku,* Tam On leży, tam On leży, w żłobie na sianeczku.* Żyd Nie pleć głupi, czyś sę upił, idź do dyabła, chłopie, * Pan tak wielki, Pan tak wielki, coby robił w szopie,* Lai, lai, laj, coby robił w szopie.
Chłop. Żydzie! żydzie! Króle Go witają, * Mirrę, złoto, mirrę, złoto i kadzidło dają. * Żyd. Wiem ja o tem, wiem ja o tem, u mnie w kramie byli, * Trochę mirry i kadzidła u mnie zakupili. * Lai, lai, laj, u mnie zakupili.
Chłop. Żydzie! żydzie! otóż jawnie widzisz, * A czemu się, a czemu się Mesyasza wstydzisz. * Żyd. Ja starego Pana Boga jak należy umiem, * Ale tego maleńkiego jeszcze nie rozumiem. * Lai, lai, laj, jeszcze nie rozumiem.
Noc jest — wszyscy Pasterze śpią, jeden tylko Maciek czuwa; a zwracając bydło w tę i ową stronę, w głos woła: ,,Helo Bysiul Helo!“
Potem staje na pagórku i śpiewa sobie, jak następuje:
Scęśliwsy pastusek przy swojej prostocie, * Niżeli Książęta, co błyscą w złocie: * Choć pod gołem niebem, prześpi się pod miedzą, * Gdy Ci miękko lezą i przysmacki jedzą, * Ich rozkosy taki skutek, * Ze w weselu mają smutek, * A pastuch choć nędzny, goły, * Przeciez w biedzie swej wesoły.
Przegrawszy toż samo na fleciku, potem śpiewa dalej:
A jesceć nie bacę, zeby moje ocy, * Oglądały kiedy takie ślicne nocy, * Jak dzisiejsa nocka, nie wiem co się dzieje, * Jesce gwiazdy świecą, o północku dnieje.
Wtem Maciek spostrzega światło i z przestrachu woła:
Weno! weno! słońce świeci, * Jakieś wojsko z nieba leci, * Zdaje mi się, ze śpiewają, * Ogniem ziemię zapalają.
Aniołowie w oddaleniu śpiewają do trzech razy:
Gloria in Excelsis Deo, a Maciek słucha; potem przelękniony woła na Stacha:
Maciek. Stachu!
Stach. A cego?
Maciek. Gwałtu!
Stach. Co złego?
Maciek. Nie złec to, tylko gdzieś wdzięcne głosy.
Stach. To wyskoc.
Maciek. Ach wierz mi, bo w ogniu są niebiosy.
Stach. Ogrzej się.
Maciek. Zart na stronę.
Stach. Cy prawda?
Maciek. Widzis łonę.
Stach. A to co? (wstaje). Baj mi sam sukmanę, co wskok wstanę, * Niech oko zobacy, co to znacy. * O niescęśliwa ta godzina! * Smutnać to będzie jakaś nowina.
Maciek. Nu jeno, wstań hyzo nie bredź wiele, * Będzies miał wnet smutek, wnet wesele.
Stach porwawszy się na nogi, pyta:
Stach. A kędyś ta łuna, co sam o niej bredzis? * Maciek. La Boga, cyś ślepy, cy jesce nie widzis? * Przetrzej jeno ocy, spojrzej w prawą stronę, * Nad samem Betleem widać wielką łonę.
Stach. Oj prawdac, i juz widzę, ale to nie zarty, * Tyś mi prawdę mówił, ja byłem uparty: * Mój Maćku, mój ślicny, cóz więc ucyniwa? * Ja myślę, najlepiej drugich pobudziwa.
Maciek. Pockaj jeno trochę, jesce nie chodź Stachu, * Moze nadaremno narobiłbyś strachu: * Sam sobie nie wierzę, może mi się marzy; * Trzeba by uważać, co się to tu zdarzy.
Stach. Ej kigoz kaduka będzies dłużej cekał, * Ja krzyknę na drugich, sam będę uciekał: * Cem prędzej tem lepiej, ze bydło zajmiemy, * Bo jak się spuźnimy, do scętu zginiemy.
Maciek. Żebyś był cierpliwy, słysałbyś śpiewanie, * Ale kiedy nie
chces, niechże się tak stanie: * Ićmys więc, wołajmys niech wsyscy wstawają, * Mnie się wszystko zdaje, Janieli śpiewają.
Anieli śpiewają 3 razy Gloria in Excelsis Deo, gdy Anieli skończyli, Maciek i Stach wołają:
Maciek i Stach razem. Bartek, Symek, Walek, Wojtek, Tomek, Kuba, * Gwałtu! wstańcie chyżo, bo nad wami zguba: * Mere jak porznięci wszyscy tęgo śpicie, * Juz dawno wrzescywa, a wy nie słysycie.
Obudzeni. A cegóz wrzescyta, cóz się złego stało? * Pewnie nasą
trzodę niescęście spotkało, * Albo się wam co śni, albo dusi zmora, * Mozeście tez sobie podpili z wiecora.
Stach. Takci ja tez mówił, jak mnie Maciek budził, * Wstać mi
się nie chciało, kęs zem się nie znudził: * Myślałem, ze przez sen ten nocny maruda, * Wrzescąc opowiadał jakieś nowe cuda.
Maciek. Wstawajta no bracia a wszystko ujrzycie, * Cuda niesłychane, którym nie wierzycie: * Gdyby ciężkim młotem serce we mnie bije, * Mozę juz żaden z was jutra nie dożyje.
Wszyscy widząc światło. Gwałtu! niebo gore, ziemia się zapala, * Juzze na cały świat niescęście się zwala: * Uciekajwa rychło, niema co tu cekać, * Dyć lepiej zawczasu niż późno uciekać.
Walek. Dyć nas stary Bartos jest człowiek piśmienny, * Jemu można wierzyć, bo jest dość sumienny: * Mozem go się spytać, toć to nie zawadzi, * A potem ucynić, jak on nam poradzi.
Wszyscy radzą się Bartosa. Miły nas Bartosie, cóz na to mówicie? * Cózto mamy cynić, jakże nam radzicie: * Juzci wy się lepiej pewno na tem znacie, * Bo umiecie cytać, stare lata macie.
Bartos. Pockajcieno bracia, az cłek pomiarkuje, * To światło jest
z nieba, co się połyskuje: * To zaś ślicne wojsko, co hań widać w bieli. * Jako się domyślam, ze to są Janieli.
Uspokujcieno się moje miłe dzieci, * Oto jeden z tamtych Janioł do nas leci: * Wsyscy na kolana razem poklękajwa, * Cego od nas ząda, dobrze uważajwa.
Szczęśliwi ziemianie nie trwóżcie się wcale, * Oto opowiadam wielkie wam wesele: * W mieście Dawidowem Chrystus się narodził, * Pan oraz Zbawiciel by was oswobodził.
Idźcie do Betleem, prędko pospieszajcie, * To Słowo Wcielone wszyscy oglądajcie: * Znajdziecie Niemowlę, nowo narodzone, * Powite w pieluszki, w żłobie położone.
Cały Chór Aniołów śpiewa na głosy:
Chwała Bogu, cześć i dzięki niech będą na wysokości, * A zaś ludziom dobrej woli, pokój na ziemskiej nizkości.
Muzyka Anielska toż samo przegrywa.
Szymek. O jakaż to nuta! cóz to za śpiewanie, * Pewnie żadnego z nas na takie nie stanie: * Co za ślicne głosy, jak wdzięcna kapela * Idzie pod niebiosy, serce rozwesela.
Bartos. Otóż mili bracia samiście słyszeli, * Co święci Janieli teraz powiedzieli: * Lec nie wiem, cyliście zrozumieli wsyscy, * Ze nam iść kazali, gdzie się światło błyścy.
Walek. Juz ja wcale pierwsy nie pojmuję tego, * Kazą iść do Betleem a niewiem dla cego: * Od światła wielkiego kęs cłek nie oślepnie, * Serce radość cuje a krew z strachu krzepnie.
Stach. Oto niech nam Bartos lepiej wytłómacy, * Cy nie Mesyasa ten Zbawiciel znacy: * O którym słysałem co starzy gadali, * Ze Go Bóg obiecał światu, powiadali.
Bartos. Toć nie co! Bóg stworzył cłowieka pierwsego, * Dał mu przykazania próbujący jego: * Lec cłowiek niebacny złomał przykazanie, * A przezto zasłużył na wiecne karanie.
Byłby naród ludzki wiecnie pokutował * W piekle, gdyby się Bóg nad nim nie zmiłował: * Lec dobry, obiecał zesłać Syna Swego, * Ażeby odkupił cłowieka grzesnego.
Oto się narodził ten to Odkupiciel: * Jak powiedział Janioł, Chrystus nas Zbawiciel: * Więc Jemu dziś od nas ma być ceść oddana, * Poćmys do Betleem witać Tego Pana.
Jakże, podarunków zadnych nie weźniemy? * Z gołemi rękoma przed Panem staniemy? * Wszakze kiedy idziem do nasego państwa, * Niesiem podarunki na dowód poddaństwa.
Bartos. Więc wy gospodarze biegajcie do domu, * Przygotujcie dary, jakie Bóg da komu: * Toć Mu się podoba ubóstwo podściwe, * Nad zbiory, bogastwa a niesprawiedliwe.
Wy zaś parobcaki, co darów nie macie, Na fujarkach, dudkach i trąbkach zagracie: * A ty zaś Michale na twej ducymeli, * Będzies mrucał basem przy wdzięcnej kapeli.
Walek. Tak tez! wsyscy pójdą, a kto dojrzy trzody, * Moze wilcy przyjdą i narobią skody: * A z tego wsystkiego taki będzie skutek, * Wilcy zjedzą bydło, nam zostawią smutek.
Stach. Ej, co się ty trwozys, trzoda nie uciece, * Niech ją Bóg najświętsy ma w Swojej opiece: * Spiesmy się a ićmy i opuśćmy trzodę, * Wilcy tu nie chodzą na swoją wygodę.
Wszyscy. Nu, miły Bartosu, juz gotowe dary, * Juz tez i parobcy przynieśli fujary, * I trąbki i dudki, jakeś rozporządził, * Prowadźze nas teraz, zwazaj, byś nie zbłądził.
Bartos. Pockajta no trochę, skocę po barana, * Żebym ja tez zaniósł ofiarę dla Pana: * Wnet ja się uwinę, wy sobie postójcie, * Tymcasem muzycy wase dudki strójcie.
Wszyscy. Juzci dudy strojne, lec cóz będziem grali, * Powiedz, żebyśmy się na jedno zgadzali: * Dobrzeby tez było jaką piosnkę śpiewać, * Boby lepiej było śpiewaniu przygrywać.
Bartos. Oto, jak ja myślę, ze najlepiej będzie, * Zagrać ową piosnkę, co to po kolędzie: * Więc teraz przez drogę na próbę zagrajcie, * Powoli a razem wszyscy się zgadzajcie.
Przez drogę śpiewają i grają następującą kolędę: ,,Po kolędzie z tą kapelą“ (zob. str. 184). Następnie śpiewają z muzyką pieśń przed żłobem:
Ach ubogi żłobie! cóż ja widzę w tobie... (patrz str. 396).
Po prześpiewaniu tej pieśni pasterze składają dary.
Bartos. Juz widzę bracia mili, złozyliście dary, * Jesce pozostaje złozyć z serc ofiary, * U nóżek Dzieciątku i Matce Panience, * I cołem uderzyć w tej świętej stajence.
Bartos. Teraz juz cas bracia do tzody powracać, * Pamiętajcie odtąd Bogu się wypłacać * Świętemi cnotami, oby ca jem dobrym, * A On nam da niebo będąc dla nas scodrym.
Strofę śpiewają z muzyką, a strofę grają.
Witaj Jezu nasz kochany, * Zbawicielu pożądany, * Witaj jedyna pociecho. * Tobie pieni naszych echo, * Dziś poświęcamy.
Wszechmogący, wielki Boże! * Któż Twą dobroć pojąć może, * Którą stworzeniu wyłuszczasz, * Gdy dla nas niebo opuszczasz, * Na świat zstępujesz.
Będąc Panem, będąc Bogiem, * Ziemskim nie gardzisz, barłogiem: * Na bogactwa nic nie godzisz, * W podłej stajence się rodzisz, * Jezu kochany.
Królem będąc nad wiekami, * Tu otoczon bydlętami: * Złożon na sianku zostajesz, * Śmierci dla nas się poddajesz, * Boże prawdziwy.
Radością się cieszmy stałą, * Albowiem nas to spotkało: * Przywitać Go przed Panami, * Radość Jego być z nami * Tu ubogiemi.
Z łona Ojca nam zesłany, * Zbawiciel, nasz Pan nad pany, * Porzuca dziedzictwo swoje, * Dzieli prace, trudy, znoje, * Z tobą, stworzenie.
Wszyscy. Cośmy pożądali, tośmy otzymali, * Boga wcielonego i Zbawcę nasego * Oglądać, którego Ojcowie cekali, * Od dawna z tęsknością Jego wyglądali.
Nie wypuść nas, Panie, z Twej świętej opieki, * Rac odpuścić gzechy, zbawić nas na wieki: * Tobie dziś poddański ukłon oddajemy * Pobłogosławze nas, do domu idziemy.
Bartos. Bóg wam zapłać, bracia, za wase śpiewanie, * I wam tez muzycy za tak ślicne granie: * Bóg to racy pzyjąć, boście grali scyze, * Zagrajcie no jesce kolędę na lize.
Po kolędzie omnes ad vos i t. d. (zobacz stronę 184).
Strofę grają na lirze, a strofę śpiewają.
Jeden z kolędników występuje i tak przemawia:
Wszystkim wobec kolędy najprzód winszujemy, * Zanim wielką nowinę Państwu opowiemy; * Naszem będzie staraniem, by niedługo bawić, * Raczcie tylko łaskawie ucha nam nadstawić. * Przez lat cztery tysiące od grzechu Adama, * Wszystkim ludziom zamknięta była niebios brama. * Pod ciężarem przestępstwa jęczał naród cały, * Śmierć, grzech, mocy piekielne nad nim panowały. * A co większa, że ludzie i wszystkie stworzenia, * Nie byli w stanie zgładzić tego przewinienia. * Lecz się
Ojciec Niebieski zlitował nad światem, * Zesłał Syna Swojego, by się nam stał bratem. * Otóż ten się dziś dla nas z czystej Panny rodzi, * Pokój światu przynosi, ciężar życia słodzi. * Ten nas z Ojcem pojedna, ten z piekła wybawi, * Ten nam niebo otworzy, i wiecznie nas zbawi. * Wystawimy tu państwu, w jakim przyszedł stanie, * Kogo wezwał na pierwsze siebie powitanie, * Co pasterze robili, zanim ich wezwano, * Jako się sposobili, gdy im iść kazano, * Na jakie się ofiary dla Pana zdobyli, * Zgoła wszystko ujrzycie,
jakbyście tam byli.
Kuba pierwszy pastucha zaczyna wyganiać bydło w pole i wywijając pałką woła: „a che! a che!“ a na owce: „byr! byr! byr!“ a drudzy stojąc za drzwiami ryczą i beczą udając bydło i owce, — potem śpiewa, jak następuje:
Hej! bydełecko w pole, hej owiecki moje, * Paścież mi się paście, a w kupie oboje. * Hej! paścież mi się paście, a ja se usiędę, * Wezmę swe skzypecki, grać wom pięknie będę. * Wej, nie tam owce, nie tam, wej kędy się mają, * Do boru tak
skacą, chociaż im nie grają. * Oj zagram ja wam zagram bydełko piescone,
Lec nie chcą grać skzypki, bo nie nastrojone.
Stroi skrzypce, a potem gra i śpiewa, co następuje:
Paścież się owiecki około górecki: * Z onej strony pola, zieleni się rola.
A kto tu gra?
Toć Kuba siedzący gra sobie.
Tak ci mi dał Pan Bóg próżnowanie z nieba.
A wies-ze ty, gdzie teraz tzoda się twa pasie? * Ujzys wkrótce, ze będzies we wielkim hałasie. * Ty nigdy nie pilnujes jak należy tzody.
Bodajże ci tę pascę zawaliły wzody. * Myślis, ze ja, choc stary, bydła nie pilnuję, * A któż lepsy nade mnie? wsak ja tu pzodkuję.
Znom ja ciebie, znom dobze, nie chwal ty sam siebie, * Pzecieć ja tez musę być coś lepsy od ciebie. * Ojciec z dziada ja z ojca jest zawse pastucha, * Matka kozy pasała i z nią siostra głucha. * Bywałem tez u ludzi, nie w domum się chował, * I z kuchtami dworskimi za pan brat obcował.
Oj, jak widzę, toś ty to wysokiego łoza! * Kiej twój ojciec pasł świnie, a matka kiernoza. * Jakże się zwał twój ojciec?
Dyć Sowula Kwietko, * Co mnie kijem chędozył, często a nie letko. * A kiedy mnie do dworu paść owce wyprawił, * To mi kożuch dał nowy, jesce pobłogosławił. * Dobze mi się tam działo, bom i w kuchni bywoł. * Kuchazowi językiem rądelkim pomywoł. * Dworscy mnie tez lubili, zem grywoł na lize, * To mi cęsto dawali oblizać talize, * Pijołek tez i wino, konfitury zjodał, * Co mi hajduk Kozera dawa, jak naskrodał.
Niedarmoć się, jak widzę, gęba wykzywiła, * Pewnie temu, ześ dworskich kąsków jodał siła. * A gdy zgniłe flacyska kuchaze płukali, * Tyś rozumiał, zeć wina małmazyi dali. * Konfitury, co hajduk z pokoju wynosił, * Wsyscy nos zatykali,
tyś się o nie prosił. * A cóz dopiero mowie jak cię sanowano, * Gdy Pan kazał rozciągnąć, nizkoć się kłaniano.
Ej, Panci to był dobry, zdrajca Podstarości, * Ten mi nieraz, ba cęsto porachował kości. * Gdym raz do mościwego posed skarżyć Pana, * Cęstowałci mnie za to jak złego hamana. * I jak mnie zacął łechtać po bokach a sceze, * Tom obiema końcami grał jakby na lize. * Dosłużyłem się wreście nienajgozej potem, * Aze skóra dr-zy na mnie, gdy se wspomnę o tem: * Bom wziąn był na sukmanę bitych bardzo wiele, * Iz mam dotąd filoresy po mem gzesnem ciele.
Takać to jest zapłata służyć u Wielmożnych Panów, * Lepiej, lepiej mój bracie służyć u Plebanów. * Kto służy u dobrego, mościwego księdza, * To pedają, ze temu nie
dokucy nędza.
Prawdę mówis mój bracie, ją ci pzyznam tego, * Bom tez służył pół roku u księdza jednego: * To się cłowiek wylezał nigdy nie nagłodził, * Nadewsystko, zem cęsto w nocy smykać chodził.
Tak to u dobrych ludzi, to wsystko uchodzi. * A w tych dworach niescęsnych wsystko się nie godzi. * Raz mię, zem był skrad skóry jakoś posądzili, * I za to postronkami dyable plecy zbili. * Co prawda, to i nie grzech, zem raz kuchazowi * Smyknął kawał pieceni i chleb safazowi. * Ba... zastalic mnie tez raz, kiedym był w piwnicy, * Drugi raz, kejm otwierał do skrzynki woźnicy. * Sadzawkim tez nawiedzał pańskie za górami, * Wtencos bracie kejm chodził do miasta z rybami.
Oj jakiż z ciebie błozen! ja to znamienity * Pastucha, bo swą tzodę zawse w las obfity * Pozenę i nikomu nie ucynię skody, * Bezpiecnie podziękuję, kiedy pzyjdą gody.
Jazto błoznem od ciebie mam być mianowany! * Wsak me służby są zawse bez wselkiej nagany. * Prawda, ze tu lepsego nad cię nie znajdziewa, * Pzeto zdrowia twojego wsyscy sanujewa. * Jednak ześ mnie tak grubo teraz pocęstował, * Błoznem niejakim nazwał, będzies ty żałował. * Pójdźwa Furgoł od niego, niechaj tu sam lezy.
Pójdźwa, pójdźwa cemprędzej, prosić on się będzie, * Skoro mu wilk barana lub owcę nasiędzie.
KUBA.
Hej, hej, słysycie! wróćcie się, moi bracia mili, * Hano wilcy i do mych owiec się zblizyli. * Juz was prosę, pzeprosom, wróccie się do zgody, * A pomóżcie mi wilków odegnac od trzody.
MAŚCIBRZUCH.
A wej widzis, jak się ty teraz pięknie prosił, * Coś się to nade wsystkich najbardziej wynosił, * Myślis, ześ juz najlepsy, ze na skzypkach grajes, * A nam wsystkim podściwym błazeństwo zadajes.
Zapomnij ze juz o tem Maścibzuch kochany, * Wsakem ci jednem słowem nie ucynił rany. * Pzybliz się, podaj rękę, byśmy się zgodzili, * A na potem w pzyjaźni niepzerwanej żyli.
A gdzie są nasi drudzy?
Ot jezów sukają, * Bo z nich Panom swym skórki na futra dać mają. * Inni za jaząbkami smykają po lesie, * Co kto złapi, to skrycie do miasta wyniesie. * A wies bracie, ze jak się panowie dowiedzą, * Zabiorą im jaząbki, za ich zdrowie zjedzą.
Sąć i oni, ale tez i sami zjadają, * Zeby lepiej kraść mogli, chłopów namawiają.
Dobra sroka na chłopa, dobra nawet wrona, * A panu dać należy gęś albo kapłona. * Bo chłop chociaż kapustą bzusysko natłocy, * Napiwsy się i wody zdrów sobie podskocy.
przyskoczywszy mu z pałką do ucha.
A ty godos lada co, a nie mówis o tem, * Coby było z pożytkiem nam wsystkim na potem. * Cyś to ślachcic, ze się tak za panów ujmujes, * A nom i drugim chłopom jenteresa psujes.
A cózto ty rozumies, zem ja Pański sługa?
A wej! jakiś mi ślachcic, wej chłopeś do pługa.
Pzestańciez juz tych kłótni, swarów zaniechajcie, * Siądźcie sobie na ziemię, insą zacynajcie. * Gdzie się tez ta obraca Cedzimlek z kozłami? * Tuła się gdzieś po lesie, Boże rac być z nami! * Boć to nie bez pzycyny, ze nie widać jego, * Lęka się serce moje — oto cegoś złego...
Ba... broń Boze, zeby nas skoda popaść miała, * A niedawnoć się tutaj bestya tułała, * Com mu ledwie z pascęki wyrwał kozła mego, * Któż wie, cy ten lichotnik nie pzysed na niego. Więc pójdźwa.
Ba... i prędzej, bez wsego mieskania.
i zaraz wracają.
Otoli saw na łąkach stare kozły zgania.
Chwałaz Bogu, kiedy się razem tu znajdziewa, * A nim do nas nadejdzie, na ziemi siądziewa.
KUBA.
A witajze Cedzimlek! kęześ się to bawił? * Cyś barana którego lichocie zostawił?
O bodaj was kośnica srodze udeptała, * Dyc mi się to nadzwycaj tzoda rozbiezała: * A potem mi we tzodzie nie stało barana, * Któregom próżno sukał od samego rana. * Boć mi się byli wilcy do tzody pzymknęli, * A wpadsy między owce, barana mi wzięli.
Jakiż to był ten baran?
Kędziezawy, biały, * Zawse on pzodem chodził, łaskawy i śmiały.
Jakto widzę, śmiałego psi kąsają potem.
A jakże to mój bracie, tzebać coś wilkowi, * Bo nie sieje, ni oze, dać
nieborakowi.
Ej cóz mi ta juz o tem godać bardzo wiele, * Lepiej dobądź ty Furgoł butelki z kobiele.
MAŚCIBRZUCHA.
Albo ty Maścibzuchu olejku żytniego, * Posukaj, a pocęstuj mnie sturbowanego.
Prowdę mówis, mój bracie, jo ci przyznam tego, * Ze się warto jest napić trunku tak dobrego.
Dobywajze Maścibzuch z torby gozalicę.
wstaje, a dobywszy z torby flaszki oplatanej
Bodajześ zdechł, Cedzimlek! tak ci zdrowia zycę.
Cartać dawno zmerł ojciec, coby jo mioł zdychać, * O którym to z powieści mogłeś nieraz słychać: * Ze się corną kapustą nieborak zepsował, * Tak, iz na piąty tydzień od niej zachorował, * Matka zaś gdy za niego stypę wyprawiła, * Nieboga
się ogonem scuzym udławiła. * Ja zaś, jakem się dorwał bigosu ze solą, * Tom się obzar tak tęgo, az mnie kiski bolą.
Potem strułem się zepą, zjodłem mysi ogon, * Takiem mioł zatwardzenie, az na piąty zogon.
MAŚCIBRZUCH
Pijze sobie Cedzimlek ku zdrowiu swojemu, * Zycąc wsego dobrego, jak sobie samemu; * Napiwszy się do woli jak co pocciwego, * Skierujes się do brata Furgołka nasego.
CZEDZIMLEK
Jakaż to jest Maścibzuch — macicna? miętowa?
Ej pij, nie uważaj, choćby anyżkowa.
On dopóty nie zgadnie, póki nie skostuje.
pije, a potem szoruje po brzuchu rękami.
Musi to być alkiermes, bo ją wnętse cuje.
KUBA.
Oj prostaku, prostaku! nie wies co dobrego, * Dyćto od pocciwego Jabrama nasego, * Godnego arendoza, co ją dublizował, * Wsyscy mówią, ze słodem po prostu kminkował.
Dyćto wiercipępkowa, tak ją nazywają, * A nase ją niewiasty bardzo dobze znają: * Bo gdy która z nich sobie zbytecnie pobłazy, * To powtaza ursz, ursz, ursz[9] nie raz, nie dwa razy.
Nie jeno to niewiasty, ale i dziewecki, * Rade się napijają takiej gozałecki, * Mówiąc, ze ich mozysko w łokciu trapi srodze, * Drugie się tak upijają, ze lezą na drodze.
Ej, kiedyc tak jest zdrowa, póki cłowiek żyje, * Podaj mi ją, Maścibzuch, jesce się napiję. * Ty zaś, bracie kochany, mój miły Furgole, * Jak się tez jej napijes, to wyjzys na pole: * Spatzys, co tez tam robi brat Sufla kochany, * Cy mu się nie rozbiegły swawolne barany.
FURGOŁ.
A cybym ja był głupi — wy sobie pijecie, * A mnie spatzyc na pole iść rozkazujecie. * Napijwa się więc razem potem spać pójdziewa, * A jutro, ze da Pan Bóg, zdrowemi będziewa.
KUBA.
Dosyć tego chłeptania, teraz się pzespicie, * Jutro rano do tzody pzyjdziecie o świcie. * Ja zaś, jako najstarsy, pójdę pzyjzyć tzody, * Ażebyśmy znów jakiej nie ponieśli skody.
gdy już wszyscy śpią, śpiewa:
Gloria, gloria in excelsis Deo.
podniósłszy cokolwiek głowy, pyta:
Cy tyto śpiewas Furgoł? cy mi się tak zdaje.
Spałbyś sobie, bajdura, cyć figlów nie staje.
śpiewa drugi raz: „Gloria in excelsis Deo“, a potem wziąwszy świecę i zabłysnąwszy pastuchom około oczu, znika.
MAŚCIBRZUCH
Hej! pod przysięgą mówię, scerą prawdę zgoła, * Ze się światłość pzełysła, wedle nas dokoła.
Chyba, ze ci kto pięścią sksesał ognia z nosa, * To ty myślis, ze świcą wśród nocy niebiosa.
Zaświeć mu tą palicą dobze między ocy, * Będzie myślał, ze słońce świeci o północy.
ANIOŁ
śpiewa po trzeci raz „Gloria" i znika.
MAŚCIBRZUCH
Chybaby na choinie słowiki śpiewały, * Alboli tez na dębie gruchał gołąb stary.
Mozę tez być, ze kury teraz po wsi pieją, * Albo się tez dziewuchy idąc z karćmy, śmieją.
wpada nagle przestraszony i woła:
Dziwy! dziwy! bratkowie, przebóg ! powstawajcie, * A co tylko tchu macie, ze mną uciekajcie. * Bo ktoś na nas z wysoka woła: pastuskowie! * Ze az oto mi włosy powstały na głowie. * Uciekajmy! — uciekajmy! — uciekajmy!
porywając się na nogi także wołają:
Uciekajmy! — uciekajmy! — uciekajmy!
Cekajcie! — cekajcie! — cekajcie!
Nie chodźcie, ja zawołam, wy pilnie słuchajcie, * W której stronie się ozwie, dobze uważajcie.
Hej!... ozwijno się ozwij, powiedz, coć potzeba?
przytłumionym głosem odpowiada:
Z nieba.
Dzieciątko.
A gdzie to jest Dzieciątko, powiadaj-no, chłopie.
W szopie.
Powiedz-ze, w której sopie, to z nas kto pobiezy.
Leży.
A godajze dokładniej, bo weźmies tym kołem.
Z wołem.
Uciekajmy! uciekajmy! uciekajmy!
wychodzi z ukrycia w bieli i mówi:
Pastuszkowie! postójcie... co powiem słuchajcie. * Do Betleem miasteczka czemprędzej biegajcie * Znajdziecie tam we żłobie złożonego Pana, * Gdy przyjdziecie, padnijcie przed Nim na kolana.
Bóg ci zapłać Janiele, iześ nom powiedział; * Gdzie Pana sukać mamy, każdy będzie wiedział: * Nasym tez drugim braciom o tem opowiemy, * I jak się wsyscy zbiezem, razem pobiezemy.
wpada zadyszany i woła:
Sufla! Sufla! powiedzze, co ci to? co ci to? * Cyli cię kto pzestrasył cy tez cię pobito?
Niesłychana mnie jasność zewsąd otocyła, * Nie wiem, cyli tez u was także taka była.
A dyćto głupi duda, Pan Bóg się narodził, * Który będzie po świecie tutaj z nami chodził.
A kędyz to bratkowie?
Janioł nam powiedział: * Ze go znajdziem w Betleem, w sopie będzie leżał, * Przetoż się zabierajmy, pójdźmy witać Jego.
Ha... toćby dobze było, wziąść tez co dla Niego.
I cóz weźmiem, chyba to, co w kobiałkach mamy.* Potem Jemu wspołecnie w podarunek damy.
Jakże sobie postąpim, bo my proste chłopy, * Powiedzze nam Furgole, gdy wnijdziem do sopy.
Ot pokłonim się najpzód, padniem na kolana, * Dobędziem podarunków, połozym przed Pana.
Idźwa więc juz w Bozydar, scęśliwą godzinę, * Aze pzecie znajdziewa tę małą Dziecinę. * Mozem zagrać pzez drogę, drudzy niech śpiewają, * A tak jedni niech drugim ochoty dodają.
rozporządza wszystkich.
Ja będę grał na skzypcach, wy idźcie po paze, * A Cedzimlek nom zagra na swojej fujaze. * Ty Maścibzuch idź w tyle z lirą lub basicą, * A ty Sufla i Furgoł wywijaj kłonicą.
Hola! hola! pasterze z pola: * Idźcie do Pana, witajcie, a co macie, to dajcie, * Wołają Aniołowie, pójdźcie mili bratkowie: * Pójdźcie jeno w tym casie, tzodę zawzec w sałasie, * Pójdźmy, pójdźmy do sopy, weźmy serków pół kopy,* Dajmy Panu we żłobie, co nas wabi ku Sobie, * Pójdźmy wsyscy z weselem, do tego to Betleem, * Pójdźcie i wy skzypkowie, pójdźcie i wy dutkowie. * Zagrajze Maścibzuch, na lize, * Cedzimlek w fujarę, a sceze.
A cy znajdziem tę sopę i w niej Lezącego?
(wskazuje kijem na szopę).
Ot ją widzis, a nawet i światło u Niego.
A dyćto juz Betleem, dalibógci pono. * Dziecię leży we żłobie, widzis Furgoł Ono.
(uszykowawszy pastuszków w szopie, i gdy już padli na kolana, każe im mówić za sobą):
O witajze nas Panie! a cóz się to stało * Iz Cię górne dziś niebo, tu do nas zesłało. * Lezys na gołem sianie, chocieś Król bogaty, * Będąc Panem nad pany, nie mas własnej chaty, * Drzys na tak ciężkim mrozie, miłe Dzieciątecko, * O jakże nom zal Ciebie, z nieba Paniątecko.
Naści za to ode mnie ten masła gornusek, * Jesce Ci tez pzydaję i susonych grusek.
Jabym Ci dał ten serek, lec suchy nieboze, * A ten kto ząbków nie ma, ugryść go nie moze. * Ale ci za to jutro, kiedy nie mas ząbków, * Na rosołek pzyniosę choc parę gołąbków.
Ja zaś nie mam ci co dać, bom Furgoł ubogi, * Ani Cię cem pzyodziac na taki mróz srogi: * Ale co mam to pzyjmij, kozią gomółeckę,* Garnusek masełka, chleba przylepeckę.
Ja ci zaś ofiaruję to małe jagniątko, * Przyjmijze je ode mnie najmilse Dzieciątko: * Nie żałowałbym nawet tłustego barana, * Ale mi go lichotnik porwał wcora z rana.
A ja tez Sufla stary, cóz Wam podaruję, * Mam trochę przepalanki, to Was pocęstuję: * Napijcie się Starusku z Matuchną, boć drżycie, * W zimnie tzeba się napić, dobze o tem wiecie. * Pzyjmijciez więc ode mnie ten podarek mały, * A sprawcie to, by lepse gozałki bywały.
Cas juz teraz do domu powracać każdemu, gdybyśmy wspólnie oddali chwałę Bogu swemu: * Bo oto się zblizają, znać wielcy panowie, * Patzcie, co tu wojska, pewnieto królowie.
Hola chłopy! dalej z tej sopy: * Pzyjechali Królowie, wara, wara bratkowie, * Umknijcie się panicom, niechaj skarby wylicą, * I pieniądze i złoto, bo pzyjechali po to, * By Boga nawiedzili, łaski Jego nabyli; * Ustąp się Skocylasie, żebyś nie był
w hałasie, * Idźze i ty prec Wachu, byś nie narobił pzestrachu, * Niech żaden z nas nie wadzi, bo kazą prec celadzi. * Oj dyna, oj dyna, oj dyna ! * Niech żyje Pan Jezus Dziecina.
Urządza się zwyczajna szopka, wewnątrz której ma być w żłóbku Dziecię Jezus, obok żłóbku siedząca Marya z Józefem, osiełek i wół. W tyle szopki oświetlenie mocne, któreby przez zasłonę gazową dostatecznie oświecało wnętrze szopki. Nadto w środku szopki wstęp stosowny dla zbliżania się figurek do samego żłóbka: gdzie Dzieciątko Jezus jest złożone. Do przedstawienia należy przygotować figurki w ubraniach następujących: 1. Trzech Mędrców w Zawojach wschodnich. 2. Pasterzy kilku w tyrolskich kapeluszach z kijmi zakrzywionemi. 3. Szatana w czerwonym fraku, z rogami na głowie, ogonem w tyle i szponami. 4. Króla w ubiorze królewskim z berłem. 5. Śmierć z kosą, kościotrup. 6. Aniołów sześciu. 7. Filozofa w okularach i długich włosach. 8. Św. Józefa, staruszka sędziwego. 9. Dzieciątko Jezus w niebieskiej sukience i opasany przez biodra wstęgą. 10. Chłopka w ubiorze krakowskim. 11. Górali w krypciach. 12. Żyda z brodą czerwoną, pejsami, lisią czapką na głowie, w trzewikach, z kijem pod pachą, biblią i skórą zajęczą na ręku. 13. Niemca we fraku czarnym z warkoczem w tyle, w kapeluszu wysokim. 14. Grobarza z łopatą lub rydlem na ramieniu, opasanego fartuchem. 15. Kozaka lub Rusina w wysokiej baraniej czapce. 10. Ułana w ubiorze wojskowym, z potężnymi wąsami, z szablą przy boku i z ostrogami przy butach. 17. Kominiarza z drabinką na plecach i całym przyborem kominiarskim. 18. Strażaka w ubiorze i przyborze ogniowej straży.
Mizerna, cicha, stajenka licha, * Pełna niebieskiej chwały; * Oto leżący, przed nam śpiący, * W promieniach Jezu mały.
Nad Nim Anieli, w locie stanęli, * I pochyleni klęczą; * Z włosy złotemi, z skrzydły białemi * Pod malowaną tęczą.
Wielkie zdziwienie, wszelkie stworzenie, * Cały świat orzeźwiony, * Mądrość mądrości, * Światłość światłości, * Jezus wcielony.
I oto mnodzy, ludzie ubodzy * Radzi oglądać Pana. * Pełni natchnienia, pewni zbawienia, * Upadli na kolana.
Długo czekali, długo wzdychali, * Aż niebo rozgorzało, * Piekło zawarte, niebo otwarte, * Słowo ciałem się stało.
Śpi jeszcze senne, Dziecię promienne, * W ciszy ubogiej strzechy; * Na licach białych, na ustach małych * Migają się uśmiechy.
Jako w kościele, choć ludzi wiele. * Cisza pobożna wieje, * Oczy się roszą, dusze się wznoszą, * Płyną w serca nadzieje.
Lulaj Dziecino, lulaj ptaszyno, * Nasze umiłowanie; * Gdy się rozbudzi, w tej rzeszy ludzi, * Zbawienie nam się stanie.
Oto Marya, czysta lilia, * Przy Niej staruszek drżący. * Stoją przed nami, przed pastuszkami, * Tacy uśmiechający.
Hej ludzie prości, Bóg z nami gości, * Skończony czas niedoli. * On daje Siebie, chwała na niebie, * Pokój ludziom dobrej woli.
Radość na ziemi, bo nad wszystkimi * Roztacza blask rumiany. * Przepaść rozwarta, upadek czarta, * Zstępuje Pan z nieba.
Chłopiec wysuwa figurki trzech MĘDRCÓW.
(Pierwszy Mędrzec obrócony do szopki twarzą).
Złoto prawdziwe przyjmij, prosim o to, * Owoce ziemi, najprzedniejsze złoto, * Ziemia Ci brzęczy pieśnią swą, kruszcem słońca, * I do nóg Twoich pada jaśniejąca.
Lilio przeczysta, oto lilie białe * Tobie Anielska Mary o, niosą chwałę. * Kwiaty i drzewa pękające rano * Składają hołdy, przez woń kadzidlaną.
My nic nie damy, bo nic nie mamy, * Jeno duszę, i ta Boża, przebacz, przebacz, Gwiazdo morza.
Oto szatan zwodziciel, stary świata kusiciel * Ma czerwone odzienie, z ust mu idą płomienie; * Jakto śmieje się wściekle, * jakby chodził po piekle, * Łowi wkoło szponami, a przewraca oczami. * Czy mu się kto nie spodoba, szuka króla Heroda.
Oto jestem świata król, tysiąc rzek, tysiąc pól * W moim kraju naokoło, a ludzi sto milionów * Co dnia schyla czoło, sto milionów pokłonów * Uniżenie mi składa, kiedy idę, lud pada.
A kto śmiało się zbliża, moc go moja poniża, * Na narodów podbicie, potrzebne mi ich życie, * Od południa do zmroku, z nocy do dnia białego * Idę po krwi potoku, ja pan świata całego.
Gdy nad ludy wszystkimi będę jak Bóg uczczony, * Gdy narody do ziemi rozpadną się w pokłony, * A zostanie mi droga, wtedy chwycę się Boga.
Dobrze bracie Cesarzu, dobrze krwawy mocarzu, * Połączymy się razem, szukać Boga żelazem, * A znać On niedaleko, bo promienie mnie pieką, * Moje skrzydła pajęcze, pali Swemi gwiazdami.
Oj te złote obręcze, nad Aniołów głowami, * I ich loty wichrowe uderzają mnie w głowę. * Dobądź miecza mój bracie, gwałtu, Bóg jest w tej chacie.
KRÓL.
Nic nie widzę, nic nie słyszę, że się gdzieś dzwon kołysze, * Że się gwiazdy migocą, i że lilie wonieją, * Że niebiosa goreją, bo dzień idzie za nocą.
wprowadza PASTERZY.
Po co wyście tu chłopy zeszli się do tej szopy?
Anioł się nam pokazał, szukać Boga rozkazał, * Biała gwiazda płynęła, nad tą szopą stanęła, * Radość stała się w mnóstwie * Rozjaśnienie serdeczne * I wesele nam wieczne, * Oto Jezus w ubóstwie.
Co wam śni się, wy ciemne, buntowniki nikczemne! * Hej żołnierze poddani wnieście tu halabardy; * Pójdźcie do mnie hetmani, wymordujcie lud hardy.
Moje hufce przysięgłe, wyrżnąć młodych i starce, * I ich dzieci wylęgłe, ja król jestem, ja karcę; * Bo mi kłamstwo rzucają, Bóg im śni się po głowie, * Macie rozkaz wodzowie, niechaj strzały padają.
Po ulicach, po placach, w szopach, domach, pałacach, * Miecz podnieście nad zgrają, bo mi kłamstwo zadają.
śpiewających.
Gloria, gloria, gloria in excelsis Deo (3 razy).
Próżno mi kłam rzucacie, niema Boga w tej chacie, * Ani w chacie, ani w wietrze, niechże mi tu zabłyśnie. * Próżnom rąbał powietrze, czy krew z wiatru nie pryśnie, * Serca drgały pod nożem, mordowałem was bydło, * Czyli gdzie nad krwi morzem nie wyjdzie to straszydło. * I nie zszedłem się z wrogiem, wierzcie we mnie, ja Bogiem. * Albo
biada wam biada! kto nie wierzy, niech pada.
I cóż tak spiesznego, chcesz tańczyć? no spiesz, * Potańczym skoczno; bierz ręce hej! bierz. * Poznamy się z sobą, z królewską osobą, * Widzisz ten dół ciemny, otwarty przed tobą?
A gdzie się podzieją te drogie akanty? * Te złota spłowieją, w proch pójdą brylanty. * Szczepione, zielone powiędną cyprysy, * Pościeram, pozdzieram nagrobki, napisy.
Pozostań więc na niebie * Królu niebios, bracie mój, podniosę kościół Twój. * Każę uwielbić Ciebie. * I srebrne ołtarze wystawić Ci każę, * I będziem dwaj nad nimi * O ludzkich sądząc losach, * Ja jeden Pan na ziemi, * Ty drugi Pan w niebiosach.
Ja ziemię oczyszczam gdy wionę, gdy dmuchnę, * I purpur i zbroję przemieniam na duchnę, * A życie na cmentarz wychodzi młodziuchne. * Gdzie stanę, gdzie wchodzę, roznoszę zniszczenie, * A pustka mi chatką, a ojcem milczenie; * Rozedrę twój purpur, rozedrę piorunem, * Bladego, drżącego okryję całunem. * Hej! dalej do tańca! rozjaśnij swe czoło, * Płomyki, ogniki unoszą się wkoło; * Czy widzisz te widma bez ciała jak płyną, * Kręcą się w powietrzu, migają i giną?
Krew rozlewałeś, cały świat kłócisz, * Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz.
Anielski chór pasterzom ogłasza zbawienie, * Zwiastując im Boskiego Słowa pojawienie, * Że w szopce z Panny czystej Zbawca się narodził, * By na dziedziców nieba więźniów oswobodził.
W niewoli i w ubóstwie Pan nieba przychodzi, * On tem cierpieniem nędzy wszystko nam osłodzi, * Jak leżąc płacze w żłóbku, tak na krzyżu skona, * Wielkim cudem miłości odkupu dokona.
Nućcie więc wdzięczne pienia Dzieciątku pasterze, * Nieście Mu wasze dary w uprzejmej ofierze. * Z uśmiechem przyjmie miłym a z nocnych ciemności * Wywiedzie na dzień jasny niebieskiej światłości.
Da żywot łaski wiernym, da błogosławieństwo, * Zniesie wysługą męki grzechowe przekleństwo. * Na to się teraz zniżył do błachego żłobu,* By nas od śmierci zbawił i podwyższył z grobu.
Słyszę niepojęte głosy, zimny mnie ima strach, * Palą się moje włosy i moje barki ach! * A gdzie moi przysiężni? do mnie, do mnie dokoła, * Stańcie z bronią orężni, otoczcie mnie, król woła:
Brońcie tronu cesarza i złota baldakimu, * Pójdźcie, cóż was przeraża? widmo ze mgły i dymu? * Ach słabo mi okropnie, prowadźcie mnie na stopnie * Pod te wzgórze wiszące, frendzle złotem iskrzące.
Przyprowadźcie królową, * Będę mówił przed wami, pod temi kolumnami * Moją mowę tronową; * Na was władzę mą złożę, czegóż jeszcze chcesz, Boże?
Za mgłami północy odejdźmy w ciemności, * Pójdź w zimne uściski milczącej nicości.
Panie! ratuj mnie, Panie! głowę posypię prochem, * Wysłuchaj me wołanie a złączę się z motłochem. * Będę mordował możne, palił ogniem bezbożne. * Ja wszystko zrobię z siebie. * Ja nawet się ukorzę dla Twojej chwały Boże, * Jak drugi anioł w niebie, ja wszystko zrobię z siebie. * Łzy nagrodzę sowicie, tylko zostaw mi życie.
Hej! w prochy poziome wyniosłą schyl głowę, * Już duchy śpiewają requiem grobowe.
Chociażby litery imienia niech tkwią.
Twe imię zostanie, pisałeś je krwią, * Gdzie tron twój się wznosi, katafalk już stoi, * I ciemna kamienna twa trumna otwarta; * Do pysznych pałaców lud wstąpić się boi. * I trupa sinego lęka się jak czarta. * Pójdź żaden cię puklerz obronić nie zdoła, * W obłokach straszliwa grzmi tuba Anioła.
Śpiew pogrzebny.
Dies irae, dies illa.
Cóż ja to słyszę, ktoś umarł, słyszałem śpiewy pogrzebne.
śpiewa na nutę dumki):
Kopże kop luba łopato, która mnie żywisz, odziewasz, * Nie jedno już zeszło lato, jak ludzi ziemią pokrywasz. * Zarówno do mnie przychodzi tak żebrak jak bogaci; * Kto tylko na świat się rodzi, każdy mi swój zgon opłaci.
Oto te zbutwiałe kości, zwały się potężnym panem; * Nie znały w życiu ludzkości, gardziły uboższym stanem. * Te żebra i te łopatki, które tu sterczą wśród błota, * Są lichej dumy ostatki, która błyszczała od złota.
Ta czaszka z oprzałym włosem przed kilku ledwie latami * Władała sercem i losem, gdzie się zwróciła oczami. * Było to piękności bóstwo, wdzięczne jak róży kwiat świeży, * Wzdychało do niej mnóstwo serc najprzystojniejszej młodzieży.
To ramię spruchniałe i czarne, i ta tu goleń strzaskana, * O jakże szczątki są marne owego władcy hetmana! * Który wiódł krocie na jatki, wsie, miasta palił dla sławy, * Sieroty, wdowy i matki, pomstują
jego miecz krwawy.
Ten kości spruchniały snopek, który się teraz dobywa, * Był w życiu ubogi chłopek, dziś wraz z hetmanem spoczywa. * Otóż i ręka kapłana, która wspierała sieroty, * Wielbi ją ludzkość stroskana, klęknijmy na widok cnoty.
Chłopiec wysuwa figurkę FILOZOFA.
No cóż i gdzie cuda? tylko siano i buda! * Znam od deski do deski wszystkie księgi mądrości, * O biegu ciał niebieskich, o wszech rzeczy własności, * I każdy gas i kwas. * Wszelki natury twór, ziemię, pokłady gór, * Przestrzeń i czas.
Wierzajcie mi pasterze, tu nic niema przed wami, * Oto litość mnie bierze, że się łudzicie sami. * Tak wynędzniony lud, * Oczy sine, zapadłe, usta z głodu pobladłe, * Te widma sprawią głód, * Widać nerwy zdraźnione.
I wyobraźnia w ruchu, toż nam księgi o duchu, * W których są oznaczone * Wszelkie funkcye organów, więc się ludu zastanów, * Do równowagi wróć, * Te początki waryacyi, widma imaginacyi, * Te objawienia rzuć.
Niech rozumu potęga, filozofii mej księga, * Błąd rozprasza ludowy, biedneż bo wasze głowy. * Bracia! słuchaj mnie ludu, dosyć nędzy i trudu,* Powiemć kto wam był wrogiem: * Ten co mówił: w niebie tylko szczęście dla ciebie. * A jać mówię: tyś Bogiem.
Nie wwódź ich Panie na pokuszenie, * Od złego zbawienie niech im się stanie.
Oj zły człowiek być musi, * Gdy niegodny widzenia, Anielskiego zjawienia, * Przedrzeźnia się i kusi.
Niemało dni przeleci, nim się ten lud oświeci. * Jedno ziarno po ziarnie zasiewajmy na roli, * Siew nie zginie nam marnie, z czasem zejdzie powoli.
Chłopiec wysuwa kilku KRAKOWIAKÓW.
Albośmy to jacy, jacy, jacy, jacy, chłopcy krakowiacy, cerwona capecka, na cal podkówecka, i biała sukmana, dana moja dana. * Ram tam da da, di di, da da.
Karazya granatowa, co ją od parady chowa, u niej kołniezycek, jak jaki języcek. * Dana moja dana, * Ram tam da itd.
I jedwabiem wysywana, bryzowana, lamowana, z złocistemi hafteckami, z mosiężnymi kółeckami i z modremi łapeckami, dyć to wkolusieńko, moja matusieńko. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I pasicek okowany, jak to mają Krakowiany, z mosięznemi centeckami, tak pięknie świecące, jak złoto będące. * Dana moja. * Ram tam da itd.
Kółka pzy nim mosiężne są i małe są, potężne są, a cem ich jest więcej wedle Jasia dźwięcy. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I kozicek wyostzony, na zemyku załozony, klucyk od skzynecki, gdzie są kosulecki. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I pieniążki za obsiewki, pzypatzcie się wszystkie dziewki, wstążka od kosule, dana od Ursule. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I kozusek po kolany, jak to mają krakowiany, wysywany, bryzowany, na ramionach haftowany, a w kroju odmiany z białych carnych nozek, wkoło obsywany. * Dana moja, * Ram tam da itd.
I fartusek po kolany, jak to mają krakowiany, wysywany, dziurkowany, na hafteckę zapinany, portachy skuzane, z kolan opuscane, kilka złotych za nie. * Dana moja. * Ram tam da itd.
I torybka na zemieniu, pzewiesona na ramieniu, kawał chleba do żywienia, spyrka i kiełbasa, to pociecha nasa. * Dana moja. * Ram tam da itd.
A fajecka pzy cybusku, pzywiązana na łańcusku, zeby nie zginęła, skodaby jej była. * Dana moja. * Ram tam da itd.
Tytuniu pełny kapciusek, a za cholewą cybusek, każdy sobie kuzy, w domu i podruzy. * Dana moja. * Ram tam da itd.
A kosturek okowany, jak to mają krakowiany, z mosiężnymi centeckami, obijany kółeckami, aby mocne były, aby sewców, krawców, po jarmarku biły, bo buty, sukmanki bardzo drogie były. * Dana moja. * Ram tam da itd.
Zagrajcież no dana jacy, jak tańcują krakowiacy, dyć to w kolusieńko moja matusieńko. * Dana moja dana. * Ram tam da itd.
Chłopiec wysuwa figurkę RUSINA z familią.
Dajże Boże dobryj czas, jak u ludyi tak u nas; * I szczasływu hodynu, rozweselim rodynu. * Oy nu nu, oy nu nu, rozweselim rodynu. * Oy nu nu, oy nu nu, rozweselim rodynu.
Wy małyi pendraki, wytynayte hopaki, * Nuże żywo, nuże nu, rozweselim rodynu, * Oy nu nu itd.
Wy dziwczata z chłopciami, postawayte wraz z namy, * W tak szczasływu hodynu, rozweselim rodynu. * Oy nu nu itd.
Wy matiery z babkamy, powstawayte wraz z namy. * Woźmit dzbanok w serdynu, rozweselit rodynu. * Oy nu niz itd.
A tak stańmy wsi wkoło, zaśpiwajmo wesoło, * Nay Boh w każdu hodynu, rozwesełyt rodynu. * Oy nu nu itd.
MORGAL.
Nuż chłopaki, dziś w chodaki, hulać będziem całą noc. * Hoc, hoc, hoc, hoc, hoc, hoc, hoc.
Kto za skrzypkę da zacypkę, * Tego zaraz na śmierć męc, * Bęc, bęc, bęc.
Lec gdy casem po łbie pasem * Kto nas z góry palnie klap, * Klap, klap, klap.
Wtencas zuchu, co mas duchu, * Zaraz żywo w nogi drap.
Poduś kozy przyjacielu, niech zagra dudecka, * Mamy dosyć w głowie chmielu, potańcem trosecka.
Chłopiec wysuwa figurkę UŁANA.
(Kolęda żołnierska.)
Służyć Majestatom, Koronatom, strojno, modno, jak trzeba, * Moderownie i ozdobnie Panięciu hołdować, bo On jest z nieba: * Aplaudować. * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Marsz swój prowadzić do Betleemu.
Patrząc na jagniątka i bydlątka w stajni Panu służące, * Poczną myśleć, jak je schwycić, i na Panię patrzą nic nie mówiące. * W dobrej myśli * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Stoją wokoło Boga szopeczki.
Grozi Dziecineczka, Panieneczka, Józef stary do laski, * Gwardyacy nie prostacy, przed swymi udają, że to są fraszki: * Wyskakują * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Panu leniuku już odstępują.
Tak się rozkochała, gdy poznała, że to Bóg jest człowiekiem * Mustruje się, szworcuje się, służyć chce Panięciu i całym wiekiem. * Ochotuje * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Szczerem swem sercem Larum formuje.
Ani generałów, Minerałów groźby, prośby, fukania, * Nie uważa, lecz się sprasza, do Pana Jezusa chętnie uznania * Za Monarchę. * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * I życie łożyć deklaruje się.
Jak się generali i kaprali poszli skarżyć do Pana, * Że rokosze i kokosze wszczynają, pląsają z krzywdą hetmana. * Wszystko to tak * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Wojskowych trybów zapominają.
Pana ucieszyła, Abszejt wzięła, wtem poszła na kwatery, * Ochotuje i tańcuje, i próbuje coraz nowej maniery: * Przy rezonie ra ra ra ra ra, * I bębenie ta ta ta ta ta, * Witaj Królu nowy! wesoło śpiewa.
Chłopiec wysuwa figurkę STRAŻAKA
i KOMINIARZA.
Co się dzieje? widać straszną łunę; czy się też biedna wioska nie pali? Oto jestem gotów, by każdy poznał strażaka, że nie próżno służy dobrej sprawie i ludzkości.
Ostro chłopcy, hej strażaki! dzielne zuchy i junaki * Stańmy sobie w jedno koło i przytupując wesoło, * Zaśpiewajmy, hu! ha! ha! niech strażaka każdy zna.
Kiedy się luzujem z warty, wtedy służba to nie żarty, * Bo to rozkaz na czuwanie, to nie w ciepłem łóżku spanie; * Więc cichaczem hu! ha! ha! niech strażaka każdy zna.
Brzęknął dzwonek, więc się pali; płomień bucha, dym się wali; * Hej! z kopyta z sikawkami, z siekierkami, z bosakami; * Dudni miasto hu! ha! ha! niech straż naszą każdy zna.
Skry się sypią, ogień parzy, całe miasto strachem gwarzy; * Nic nie pytaj, ostro bracie! dalej w ogień, bo nas znacie, * Że i w biedzie hu! ha! ha! bo strażaka każdy zna.
Gdyś w koszarach, strzyż uszami i jak jastrząb patrz oczami; * Lecz po służbie hejże hasa, i popuszczaj tylko pasa; * A więc śpiewam hu! ha! ha! niech strażaka każdy zna.
(Na nutę skocznego mazurka).
Hej strażaku! czujny ptaku, * Ty jak sokół patrzysz wokół, * I oczami jak skrzydłami * Hulaj, hulaj nad dachami.
Choć na straży, jak się zdarzy, * Wietrzno, chłodno, czasem głodno, * Straż nie pyta, milcz i kwita! * A z oczami nad dachami.
Obluz warty to nie żarty, * I koszary pełne wiary, * A więc huczno i buńczuczno, * Hulaj dusza, kto się rusza.
Choć nie strojno ani dworno, * Pęc! nóżkami, podkówkami, * Bo strażaki czujne ptaki, * Hulaj dusza, kto się rusza.
(Na nutę skocznego mazurka).
Gdy na pożar biją z wieży, * Cała chmura kominiarzy * Jak rój czarny śmiało bieży * Prosto w płomień, choć ich parzy. * I najdzikszej ognia sile * Nie ustąpi ni na chwile * Zatem się nie lękajmy niczego Panowie. * Bo skoro się gdziekolwiek jaki pożar zdarzy, * Nic nie zrobi, bo mamy multum kominiarzy. * Przy ich rączej obronie i straży ogniowej, * Nikomu się nie spali jeden włosek z głowy! * Mamy węże, sikawki, topory, drabiny * I dzielną straż ogniową, a to nie są drwiny! * Jak się wszyscy rozstawią po piętrach, po dachu, * To ogień zaraz zgaśnie od samego strachu.
NIEMIEC.
Pól nocka bila, gdy się zjafila * Straśni, jaśni lona przi dolina; * Ja
pacić pilnie ze strakiem silnie, * Mie się zdal, iż gorzal kalupina; * Zafolam na sfego mój kamrat trukiego, * On mial ślaf bardzo fielkiego; * Ja przidzim i krzicim abi fstafofal, * Bi fizial ten fajer a ufasiofal; * A ten się nie rusić, ani glóf podnosić, * Ślaf tengo.
Mial ja krubego f ręka sfoiego * Kija, szo mój fól bil zaganiofal, * Ja już zli bila, bi udezila * Tego fielki spioka, bi fstafofal; * Ja podnieść mój kija, na falda pziklija, * Mój kamrat prenko na noga, * Krzicial on, lej; jej, jej, mejn liber bruder, * Jak mnie coś ugriziol bez mego pluder, * Juź śpuchnul mój ciała,
maszyer na fala, * Nicht ślafen.
Mófim nie krzicić, bi poślą fizić * Ten lony jak fajer tak fielkiego; * On pita szo jest? a gdzie ten strak jest? * Nu puć tu z kalupa, ujziś jego. * I pacim na góra, fidzim ciarny kmura, * A f środki jaśni liskanie: * Tam siezial Aniolki, na nas kziciala, * Abi mi tam posiedl, kędy goziala, * Pofitać Panica, bil z neba dziedzica, * A prenko.
Posledlem z Franckiem, z majn klajnem peskiem * I prenko i nagła mi biegali; * Fizim pagurka, przi nim kalupka, * Którego jak budka tak bil mali; * Iść mi tam nie śmiala, bo barżo jaśniała. * Tylko Franc paciał przez ziura, * Ą fizial Panienka i klajn malutki, * I fater starego co siezial f budki; * Bil tam fol fielkiego i stworzeń trukiego, * Jako koń.
Puc Francka dala, jusz będziem śmiała, * Bo nima tam straka nix szadnego; * Siukam moj dutka, szom fziol z kalupka, * A nie masz, na troga zgubił jego: * Kcialem bi zagrała, bi bila fesola, * Fater i Muter i Ziecki; * Gdi nie bil mój dutka, to śpiefofal: * Majn Herr Gott majn liber, bęziem darofal * Ja mlodi koziołki, a kamrat baranki * Siafofal.
Z kraj dalekiego, z troga długiego * Jehala drei Kenig fort do niego; * Kdi nix nie trafić, na Herod fstąpić, * Heroda pitala: gzie małego? * Herod nie fieziala, fnet się sfrasofala, * Bi kraj sfego nie straciła; * Mówił on: siukać Pan; gdi Go znajziecie, * I ja bi rad fizial to mali ziecię, * Bim Go usianofal i cim udarofal, * Rad bim bil.
Szpicpup Heroda z sfim długa broda, * Szo on do draj Kenig fnet mófila, * Abi gdi frócić, na niego fstąpić, * Bo bi Go i on też rad uczcila. * Draj Kenig nie słuchał, inszim drogiem ruchał, * A Herod długo czekała. * Draj Kenig jak znalaz, fital Ziesiątko; * Bil kontent, szanofal małe Paniątko; * On to ufażofal, że się f nim znajdofal * Macht Gottes.
Dal Mu psiedniego Gold Arabskiego, * Szo mial skotofany f swoim sksinka. * A druga Mu dal tego, co pachniał, * Gdy nakadzić f kościol na fajerka. * A trzeci Mu dala, nie fiem jak się sfala, * Tylko coś bilo jak mąka. * Pięknie Mu nakładli na Jego sianki, * On siezial na kolan u sfego Matki, * Mutter odbierała i saras skofala * F sfój sksinka.
Ferfluchter tajfel! co Herod zrobił? * Kazał zabić ziecki niemowlęci, * Te co się zrodził aż do cwej lata * Na około Betleem fort ziecięci. * Jak Mutter ksiciala i flosa targała, * Iż jego syn byl zabity: * On jako sialona nieufasiofal; * O głupia pestyja, huncwot, kanalija, * O tajfel!
Chłopiec wysuwa figurki CHŁOPA i ŻYDA.
Chłop. Żydzie! żydzie! Mesyasz się rodzi (zobacz stronę 288).
Idźcie do domu dzieci, pozdrówcie ojców i matki, * Bo już słoneczko świeci na drobne szyby chatki. * Pójdziem święty Dziadulu, jeno Jezus zapłaci * Na dni nędzy i bólu, jednem słówkiem dla braci.
Chwała cierpiącym, miłość czyniącym * Nagroda wiernych ludzi.* Na niebie błysnęło, zagrzmiało, runęło, * Jezus się budzi.
Oto powiadam tobie pyszny świecie: * Upodobałem sobie, naród dziecię. * Powiońcie skrzydłami moi Anieli, * A niechaj się z nami ten lud weseli.
pastuszkom).
Dziękujemy Tobie Panie Boże, * Żeś nam dał otuchę jakoby zorze. * Dalej dzieci, pokłon Panu dajmy * A kolędę wdzięcznie zaśpiewajmy.
(Tu śpiewać można pieśń: „Wesołą nowinę “ (zobacz stronę 251) lub inną odpowiednią).
Zbudowana jest szopka z maleńkich belek, powiązanych z sobą na węgieł. Gdzieniegdzie pomiędzy belkami jest szpara. Dach składa się z krokiewek i łat poszytych drobniuchnymi snopeczkami słomy. W dachu u samego szczytu jest otwór niekształtny, przypadkiem niby zrobiony. Nad tym otworem, na wygiętym druciku tkwi
gwiazda ze świecącej blaszki wystrzyżona, mając przedstawiać tę gwiazdę, która się ukazała na niebie i prowadziła Trzech Królów. Gwiazda ta umieszczona jest tak, że przez otwór w strzesze z wnętrza szopki widzieć ją można. Wewnątrz szopki jest żłóbek. Przy żłobku stoją wół i osiełek, ze skóry pokrytej sierścią, zrobiony. Opodal nieco, w kącie leży kupka w nieładzie porzuconych snopeczków słomy. Na jednym z nich siedzi Matka Boska z Jezusem na ręku. Nieco dalej stoi Józef święty, obrócony twarzą do Matki i Dzieciątka. Rzecz zaczyna się od tego, jak Matka Boska zabiera się do powijania Jezusa i przygotowując powijaki, śpiewa:
Skąd mi zaszczyt ten wysoki, * Mój Synu i Panie! * Długież to było w obłoki * Proroków sięganie!... * A Tyś przyszedł na me ręce * Do tej lichej szopki; * Niechże pierwsza Twe dziecięce ucałuję stopki.
Od początku Ci ten padół * Daje się we znaki: * Wiatr przez szpary zimny zadął... * Pójdź, pójdź w powijaki. * Nie obejmieć niebios wieczko, * Ni ziemi krawędzie... * A matuchna w płócieneczko * Powijać Cię będzie.
Pozwól mi się spowić rączko! * Ty, której potęga * Widna w słonku i w miesiączku, * I w otchłanie sięga. * A nie brońcież się paluszki, * W których okrąg ziemie, * Na kształt listka, albo muszki * Lekuchne jest brzemie.
Pójdź w powijak piersi Boża, * Która mocą swoją * Rozhukane trzymasz morza, * Że w granicach stoją; * Podaj mi się i ty przecie * Nóżko, co po światach * I po ognistych słońc grzbiecie * Stąpasz, jak po kwiatach.
Nim zaniosę cię do żłobu, * Położę na sianie, * Daj popieścić się ze sobą, * Niebieskie kochanie! * Pozwólcie się w pocałunku * Tknąć usta różowe, * Których słowo bez frasunku * Kładło słońc osnowę.
Po krainach ludzie płaczą... * Ale płacz ustanie, * Zbawiciela gdy obaczą... * Śpij więc, śpij, kochanie!
Spowitego Jezusa Matka Boska niesie do żłobu. Garść siana podściela pod spód i po bokach sianem otula. Józef święty, który dotąd z daleka przypatrywał się powijaniu, zbliża się teraz za Maryą, opiera o żłóbek i mówi:
Doczekałaś, moja późna * Siwizno! piastować Boga... * Odmłódźże się, bądź usłużna, * Bo świta[10] króla niemnoga. * Niewygojony ten wołek * Z bólów od jarzmowej deski, * I spracowany osiełek, * Oto cały dwór królewski. * Nie obsłuży swego Pana, * A Pan w samym powijaku * Nie wytrzymałby do rana * Przez tę nockę wietrzną taką; *
Płaszczem członki mdłe osłonię: * Grzejcie się piersiczki Boże! * Za to kiedyś ja przy skonie * Na was głowę mą położę.
Tych słów domówił Józef święty, otulając Jezusa płaszczem. Przez króciutką chwilę jest cicho. Potem jakby zdala od szopki dały się słyszeć głosy Anielskie.
Chwała na wysokości * Bogu, a na nizkości * Pokój ludziom dobrej woli! * Przyszedł sprawca lepszej doli; * Pospieszajcie pastuszki! * A oto w szopie znajdziecie * Uwinięte w pieluszki, * Położone w żłobie Dziecię.
Dzieciątko poruszyło się w żłóbku. Matka Boska pobiegła, nachyliła się i z czułością rzekła:
Nie śpisz jeszcze, Dziecino? * Łezki znowu Ci płyną, * A tu wnijdzie w te progi * Ród pastuszków ubogi; * Bo z nowiną Anieli * Z niebios do nich zlecieli! * Wejrzyj na nich łaskawie, * Nie tak smutno i łzawię, * Niech z twojego wesela * Pośród zimna, nędz wiela, * I z łaski twej natchnienia, * Nauczą się znoszenia * Z wesołością ubóstwa * I przeróżnych bied mnóstwa.
Zaledwie Matka Boska tych słów domówiła, kiedy otworzyły się wrota i do szopki weszło kilkunastu pastuszków, a z nimi jedna tylko stara niewiasta Marta. Między tymi pastuszkami, niektórzy więcej od innych zwracają na siebie uwagę, jak np.: Prokop, mąż Marty, odznacza się tem, że jest siwy i ze starości znacznie przygarbiony. Walek, syn Marty tem, że jest najmniejszy ze wszystkich. Stach, że kiedy wrota za ostatnim pastuszkiem zawarły się z trzaskiem, drgnął jakoby z przestrachu i potem przez chwilę drżał jeszcze. Kuba, że pierwszy upadł na kolana przed żłóbkiem, a za nim dopiero niby za przewodnikiem upadli inni. Wojtek, że jest nadzwyczajnie ruchliwy, wciąż obraca się na wszystkie strony, jakoby ciekawie przypatrywał się wszystkiemu. Upadłszy tedy na kolana przed żłóbkiem, ci pastuszkowie śpiewają:
Upadamy na kolana * Przed mizernym kłaczkiem siana, * Bo na sianie Bóg leży, * Który słucha pacierzy.
Dziękujemyć Jezu czule, * Żeś mógł rodzić się jak króle, * Na pościółkę mieć puszek, * A Tyś jako pastuszek.
Komu Bóg, co włada światem, * Z urodzenia stał się bratem, * Czyż nie uzna w nim brata * Choćby drugi pan świata?
A choćby kto wzgardził nami, * Wzgardą Boga się już splami, * A nam będzie to błogiem! * Cierpieć wzgardę wraz z Bogiem.
Teraz miła nam i chata * Pochylona, niebogata, * Co w niej szpar jest pół kopy, * Że jest na kształt tej szopy.
Szczęściem będzie nam już wielkim, * Zziębnąć czasem za bydełkiem, * Gdy widzimy, jak święty * Nad świętych, jest zziębnięty.
Byś nie przykrzył Jezu Sobie, * Wnet zanucim znowu Tobie; * Niech się wszystek świat zbieży, * I też w pienia uderzy.
Kiedy pastuszkowie przestali śpiewać, Marta przybliżyła się do Matki Boskiej, i przychyliwszy się do niej, jakoby pocichu mówi:
Mnie mąż bije, przeklina, * Pobuntował mi syna; * Wiele cierpię od obu, * Aż mi tęskno do grobu.
A możeś ty ulubiona, * Nienajlepsza jest żona? * Cóż mam zrobić z twą troską?
Wszakżeś Matką jest Boską...
Chciała Marta więcej mówić jeszcze, ale jej przerwał nagiy krzyk pastuszków uderzonych cudowną jasnością, która niespodzianie napełniła szopkę. Jasność tę sprawia świeca przybliżona nagle zewnątrz szopki przy otworze w dachu do
onej gwiazdy na druciku utkwionej. Gwiazda ta dotąd w cieniu ukryta, naraz widoczną się staje z wnętrza szopki. Między pastuszkami powstaje żywa i głośna rozmowa:
Widzicież wy dziwny blask? * Czyby to już dzienny brzask?
Chwali Boga duch wszelki! * Toć widzimy blask wielki.
Gwiazda! gwiazda goreje!
Gwałtu! co się to dzieje?
Tyle żyję na świecie, * Nie widziałem jej przecie. * Pradziadowie, prawnukom * Przekazują z nauką, * Co im widzieć się zdało, A co z Boską jest chwałą; * Toćby mi co mówili, * By ją kiedy zoczyli.
Niewidziana przez wieki, * Toć wyraźnie z dalekiej * Strony, cudem płynęła * I nad szopą stanęła. * Człek wprzód skona, zastygnie, * Nim rozumem to ścignie. * Jedno tylko jest pewno, * Że ta gwiazda pokrewną * Anielskiemu jest pieniu, * I jak ono stworzeniu * Stworzyciela wskazało, * Tak ta gwiazda nad całą * Ziemią pewny znak stawia, * Gdzie się Zbawca pojawia.
Pastuszkowie wy moi! * Posłuchajcie: toć stoi * W Piśmie, jako Mędrcowie * Z koronami na głowie, * Z głębokiego aż Wschodu * Kroki swoje powiodą * Do ubogiej
stajenki, * Do dzieciny maleńkiej. * Wyrozumieć więc mogę, * Że ta gwiazda im drogę * Do Betleem wskazuje. * Przeczucie mi rokuje, * Że wnet ujrzym te króle, * Niosące
dar w szkatule.
KOLĘDA.
O ty gwiazdo cudowna! * Twej piękności cóż zrówna? * Gość niebieski dzisiejszy * Jeden tylko piękniejszy.
Gasisz światło miesiąca, * Gwiazdo wdzięcznie jarząca! * Sama gaśniesz jedynie * Przy tej Boskiej Dziecinie.
Śliczne wszystkie są gwiazdy, * śliczniejszaś ty od każdej; * Jedna gwiazda... ta w żłobie * Każe zblednąć i tobie.
Rażą światłem pochodnie, * A ty świecisz łagodnie, * Łagodniej nam przyświeca * Tylko Boska źrenica.
Bucha ogień z łuczywa, * Tyś spokojna a żywa, * Milsze tylko na ścianie, * Dwojga ocząt mruganie.
Zaledwie pastuszkowie skończyli kolędę, kiedy weszli Trzej Królowie: Kasper, Melchior i Baltazar. Kasper jest już siwym staruszkiem; dwaj pozostali pokazują się nieco młodszymi. Za Królami wcisnęła się młoda dziewczyna, łachmanami okryta i przyczaiła się w najciemniejszym kącie szopki. Królowie stawiają na ziemi szkatułę, zdejmują z głów korony, kładą je pod żłóbkiem i upadłszy na kolana, śpiewają:
Bogatego Ojca Synu, * Co Mu z dłoni w przestwór płyną * Światy jako proch mnogie, * W takież ściany ubogie * Królewską drużynę * Przyjmujesz w gościnę?
I takżeto Królu wieczny, * Co mogłeś na drodze mlecznej[11] * Świetny oprzeć tron Sobie, * I także to w żłobie * Odbierasz pokłony, * Któreó niosą trony?
Nie wstydźże się przed królami, * Żeć zastali z pastuszkami, * Co Cię synem zwą cieśli * I błota Ci nanieśli, * Ze dworu na nogach, * I nie stoją w progach?
Oj! nie Ciebie wstyd zrumieni, * My przed Tobą zawstydzeni: * Wielkość ziemską masz za nic... * Onej naszej bez granic * Umniejszyłeś pychy, * Korzy się proch lichy.
Kiedy w Tobie, Królu nieba! * Człowieczeństwo dziś uznajem, * Człowieczym więc obyczajem * Ciebie uczcie nam potrzeba. * My na godne Ciebie datki * Nie możem się zdobyć, Panie! * Przynajmniej na co nas stanie, * Składamy w ręce Twej matki.
Czystego złota bryłeczkę * Weź Maryo!... drży na sianku * Ten, co dał w świata zaranku * Ogień słońcu... Poduszeczkę * Kup Mu taką ciepłą, miękką, * Którąby się zdołał wszystek, * Jak w różanym pączku listek,* Pootulać wkolusieńko.
Słowa te domawiając, wydobywa ze szkatuły pudełko i mówi:
Kadzidło jest w tem pudełku, * Pastuszkowie się ucieszą, * że dla Pana ognia skrzeszą; * Szczyptę spalić na węgielku, * W powietrze popłyną wonie * W kształcie niebieskich obłoczków, * Przewiną się koło oczków * I otoczą Boskie skronie. * Odrobinę się umili * W tej posępnej, lichej budzie, * W której dotąd nigdy ludzie * Gospodarzami nie byli.
Matka Boska oddaje kadzidło z pudełkiem Józefowi świętemu. Pastuszkowie jakoby na wyścigi krzeszą ogień. Król tymczasem wydobywa z szkatuły okrągłe naczynie drewniane i mówi:
Tu jest mirra balsamiczna: * Mdłych członeczków namaszczanie * Pokrzepi je niesłychanie. * Dziecina niech rośnie śliczna!
Kuba, któremu najpierw udało się skrzesać ognia, rozdmuchał węgle w skorupce i podał Józefowi świętemu. Józef święty wsypał trochę kadzidła, okadził najprzód żłóbek, potem zaczął chodzić z kadzidłem po szopce. Tymczasem Matka Bośka wzięła ze żłóbka Jezusa i kołysze Go na rękach. Marta zbliżyła się do Matki Boskiej
i z cicha rzekła:
Teraz Matko jedyna! * Gdy na ręku masz Syna, * Nie zapomnij też o mnie.
Posłuchaj że przytomnie, * Jaką śpiewać kolędę * Jezusowi wnet będę.
Namaszczając Jezusa, Matka Boska śpiewa:
Namaściłam cię, główeczko! * A ci, którym z Ciebie trzeba * Światła, jako głodnym chleba, * Są niedaleczko.
Namaściłam was jagody! * Przed bóstwem, co was promieni, * Stary niech się zarumieni, * Zawstydzi młody.
Namaściłam cię powieko! * Nie przeszkadzajże źrenicy * Wejrzeć... niech się dwaj grzesznicy * We łzach rozścieką.
Namaściłam cię rączyno! * Nie ździebełko, nie potrochu, * Jeno wyrzuć łask jak prochu * Duszom, co giną.
Namaściłam cię jedyny * Synu!... spuść też łask tysiące * I na serce bolejące * Z swej własnej winy.
Marta, która nakłaniała ucha podczas kolędy, wysłuchawszy jej, mówi sama do siebie, położywszy jakoby w zamyśleniu rękę do czoła:
Mąż mój pewnie to będzie, * Ten stary w jej kolędzie, * Ten młody to me dziecię. * Lecz nie o nich są przecie * Te słowa: łask tysiące * Synu! spuść na cierpiące * Serce z własnej swej winy. * Do mnie tylko jedynej, * Możnaby je stosować. * Ha! trzeba się rachować... * Możem dłużna co Boga? * We mnie tłumić też mogą * Głos własnego sumienia, * Nazbyt ciężkie strapienia.
Jakoby unikając widoku przytomnych, pośród rozmyślania nad sobą, Marta ukryła się za kupką snopów słomy w kąciku. Tymczasem Matka Boska wciąż pieści się z Jezusem, całując Mu rączki i nóżki. Prokop występuje z pośrodka pastuszków, zbliża się do Matki Boskiej, chcąc niby lepiej przypatrzeć się pieszczotom. Zasłania sobie oczy jakoby ze wstydu i mówi sam do siebie:
Co Marya też czuje, * Kiedy Boga piastuje? * Jam niewiastę miał za nic, * Okrucieństwem bez granic * Nękałem swą dozgonną; * Towarzyszkę bezbronną; * Brzydziłem się jak szmatą, * Co się wala za chatą * Na śmiecisku... a oto * Wstydź się moja ślepoto! * Oto, jako niewiasta * Wywyższa się, podrasta, * Matką stawszy się Boga!
Ogląda się na wszystkie strony i mówi głosem pokazującym wzruszenie:
Gdzież ona jest nieboga?
Szuka żony pomiędzy pastuszkami, ale ukrytej dotąd za kupką snopów dostrzedz nie może. Staje ze spuszczoną głową, jakoby nie wiedząc, co ma robić. Tymczasem Walek zbliża się do Matki Boskiej wciąż pieszczącej się Jezusem i mówi sam do siebie, spuściwszy głowę ku ziemi:
Ach! pokora Jezusa * Jakże bardzo mnie wzrusza! * Od chwili, gdy mu głowę * I jagody różowe * Namaszczała Marya, * Myśl mnie jedna nie mija: * Ten, przed którym królowie * Koron swoich na głowie * Trzymać nawet nie śmieli, * Aż pod żłób je wcisnęli, * Przed którym i pan duży * Zna się prochem... ten mruży * Z potulnością powieki, * Gdy Marya chce leki * Balsamiczne kłaść na nie, * Chętnie na Jej żądanie * Rączki, nóżki podaje, * Na Jej łonie się staje * Jakby martwą istotą... * A jam nigdy z ochotą * Nie posłuchał mej matki, * A jam życia ostatki * Okrutnie Jej zatruwał, * I mogiłę przysuwał; * A jam rękę przeklętą * Na Jej głowę
wzniósł świętą!
Ogląda się na wszystkie strony i dalej mówi drżącym głosem sam do siebie:
O mój Boże! gdzież ona? * Taka dzisiaj strapiona! * Przytem chora... ach może! * Umarła gdzie na dworze...
Wychodzi z szopki. Tymczasem Józef święty przysuwa się do Matki Boskiej, pieszczącej się jeszcze z Jezusem i mówi łagodnie jakoby szepcąc:
Maryo! skończ pieszczoty, * Jedynaczek Twój złoty * Może zasnąłby sobie; * Więc Go połóż we żłobie.
Drogi mężu i panie! * Jak każesz, tak się stanie.
Nie dokończywszy jeszcze tych słów Matka Boska, powstała spiesznie i zaniosła Jezusa do żłóbka. Marta, która nadstawiała ucha na rozmowę Maryi z Józefem, mówi sama do siebie:
O mój Boże! toć Ona, * Boga Matka rodzona * I niebieska królowa, * A wypełniać gotowa * Poddanego rozkazy, * Jako żona bez skazy... * We mnie ileż uporu! * Kiedyżem ja pokorą, * Co każdego zwycięża, * Łagodziła gniew męża?
Tymczasem Prokop swoje poszukiwanie powtarza, spostrzega Martę, pada jej do nóg i woła:
Marto! daruj mi winę, * Bo u twoich nóg zginę.
O mój mężu jedyny! * I jam nie jest bez winy ...
Upada Pokropowi do nóg i mówi dalej ze łkaniem:
Przeprośmyż się wzajemnie, * Niech nam tak już przyjemnie * Reszta życia upłynie... * Gdybyś jeszcze na synie * Pocieszył mnie, mój Boże!
ychyliwszy się z za snopów, Marta ogląda syna. Walek ukazuje się we wrotach szopki i mówi sam do siebie żałosnym głosem:
Nie widać jej na dworze.
Spostrzega Martę i mówi też sam do siebie:
Ach! to ona! nie władnę * Sobą... do nóg jej padnę.
Podbiega spiesznie do Marty, która jeszcze nie skończyła najtkliwszych przeprosin z mężem, upada jej do nóg i mówi:
O mój luby, mój drogi! * Choć przez ciernie i głogi * Prowadziłeś mnie synu! * Za tę radość jedyną, * Że twą widzę poprawę, * Za źrenice twe łzawe, * Jakże nie mam przebaczyć?
Matko! naznacz pokutę * Za twe życie zatrute, * Bo ja piekła się boję...
Drogie dziecko ty moje! * Nie dopuszczaj że sobie ... * Nie widzisz Go we żłobie? * To ten, który rozgrzesza, * Przy nim ta, co pociesza. * I jam też jest grzesznica; * Ale moja źrenica * Do tych dwojga się zwraca, * Gdy duch pokój utraca.
Grzeszna ani śmie dusza * Zbliżyć się do Jezusa, * Bo On Bóg jest, Król chwały. * Alem jakoś jest śmiały * Do Maryi...
Więc do Niej * Bieżmy, jak nas osłoni * Płaszczem Swojej opieki, * Zbawieniśmy na wieki.
Matka, ojciec i syn rzucają się dó nóg Matce Boskiej.
Pocieszcie się... toć jużci * Bóg wam wszystko odpuści; * Bo od liczby gwiazd w górze, * Kropeleczek mgły w chmurze, * Ziarnek piasku w dnie morza, * Wyższa dobroć jest Boża! * Plamę ukrop wypije, * Winę ciepła łza zmyje; * Grzech przez szczere wyznanie, * Jako świeże pisanie * Łatwiusienko się zetrze. * Pisz na wodzie lub wietrze, * Nie zostanie i znaku; * Bóg też pamięć ma taką, * Że jak ujrzy poprawę, * Zbrodnie straszne i krwawe * Zapomina do szczętu, * I ma duszę za świętą. * O! tak... wieczna zatrata * Tego tylko doścignie, * Kto bez skruchy ostygnie * W rozpaczliwem konaniu, * Na śmiertelnem posłaniu. * Złóżcież z serca te trwogi! * Jedynaczek mój drogi * Powolnym się wam stanie; * Bo choć jego władanie * Jest od ziemi do nieba, * Waszej łaski mu trzeba: * Miłosierdzia ułaknie.
Matko! czegóż Mu braknie? * Pokarm z piersi Twej pije, * Koszulkę Mu uszyję * Z białej gdyby śnieg szmatki; * Przeniesiem go do chatki. * To się jeszcze zagrzeje * Wprzód, nim dobrze rozdnieje.
Ach! on prosi nie o to...* Wszak od królów ma złoto; * Może łatwo mieć za nie * Szmatki, ciepłe mieszkanie. * Ale Jemu wyrządzi * Miłosierdzie, kto sądzi * Go nieprędkim do kary, * Miłosiernym bez miary. * Tem go tylko pocieszy * Człowiek nędzny, gdy zgrzeszy. * Na dowód więc, że dusza * Przyjaźnią dla Jezusa * Ufającą i błogą, * Więcej pała niż trwogą, * Poklęknijcie przed żłobem.
Grzesznicy rzucili się na kolana przed żłobem. Matka Boska, która na snopie słomy siedziała dotąd z Józefem, rzekła do niego:
Ja też pójdę, obaczę, * Jezus czy śpi, nie płacze?...
Kiedy Matka Boska była przy żłobie, Józef święty wpatrywał się w ten kąt, gdzie stoi owa dziewczyna w łachmanach, która wcisnęła się do szopki za królami. Matka Boska wróciwszy od żłobu, usiadła znowu koło Józefa świętego na
snopie i rzekła jakoby półgłosem:
Śpi nasz Jezus kochany.
Józef święty mając oczy wciąż utkwione w ten kąt, mówi jakoby z cicha:
Tam dzieweczka do ściany * Jakaś w kącie się tuli... * O mój Boże! w koszuli * Nie ma całej niteczki, * Z szaty jeno rąbeczki: * Nagie piersi, ramiona, * Cała brudna, zbłocona.
Widno, w królów szła tropy; * Widziałam, jak do szopy * Za nimi się wcisnęła.
I już odtąd wciąż jakoby pocichu prowadzą rozmowę, mając oczy w ten kąt zwrócone:
Jakże ciężko westchnęła!
Bo też ciężka ta nędza, * Co po świecie ją pędza * W taki wicher, po nocy.
Widzi mi się, krwią broczy, * Bo na ziemi czerwono.
Znać, ma nogę zranioną.
I nie tylko na nogę, * Jest kaleką zapewnie, * W prawej ręce jak w drewnie * Władzy nie znać i życia.
Niezawodnie z wybicia.
Rysy twarzy szlachetne.
Może dobre i świetne * Były przeszłe jej lata.
Potwierdza to i szata... * Resztą złota się świeci, * Choć czarna jak ze śmieci * I podarta w okruchy.
Ani nawet chleb suchy * Z torby jej nie wyziera; * Samo płótno przywiera * Mokrzusieńkie do boku.
Pełno błyszczy łez w oku; * Ach! pomówić z nią muszę... * Ale pierwej się ruszę * Do mojego Jezusa, * Bo śnieg, widzę, poprusza * W żłób na Niego szparami. * Napróżno je zwitkami * Utykałam ze siana; * Od wichru aż drży ściana, * Siano wypchnął też może... * O mój Boże! mój Boże!
Poszła spiesznie do żłobu i robiąc nowe zwitki z siana, rzekła do Jezusa:
Wciąż się wicher sprzeciwia, * Szumi, wyje, wydziwia, * Pospać dłużej ci nie da, * Niedość jeszcze ta bieda! * On z szpar siano wypycha. * O dziecinoż ty cicha! * Cierpliwości twej gdzie dno? * A toż słowo twe jedno * Zapędziłoby w lochy * Podziemne, ten wiatr płochy.
Obejrzawszy się na ową biedną dziewczynę, jakoby z cicha rzekła dalej:
Ale wiem ja twe myśli... * W nich się dola tej kreśli, * Co przez wichry i burze * Musi robić podróże, * Bosa, naga, o głodzie, * I być w różnej przygodzie. * Nie chcesz lepszym być od niej, * By nie rzekła: „wygodniej * Ma ode mnie Bóg w żłobie, * Bo w zaciszu jest sobie.“ * Ja znów szpary założę. * Twoja łaska wszak może * Sprawić, że ta żebraczka * I bez tego też znaczka * Uzna się twą pokrewną, * Przez dolę na was gniewną * I przhz wspólną wam nędzę, * I we żłobie, jak w księdze * Wielką mądrość wyczyta, * Z której szczęście wykwita.
Przygotowawszy zwitki z siana, Matka Boska utyka niemi szpary. Gdy skończyła Matka Boska utykanie szpar, powróciła na dawne miejsce, wejrzała na ową żebraczkę, i z nadzwyczajną łaskawością rzekła do niej:
A ty biedna sierotko, * Lube moje ty złotko! * Tak się kryjesz w kąciku... * Ran masz w sercu bez liku, * A odwłóczysz poznanie * Z Tym, co leży na sianie... * Wszak ten Jezus kochany * Może zgoić twe rany. * Może tego się wstydzisz, * Że w purpurze[12] tu widzisz * Jednych, drugich w sukmanach, * A tyś przyszła w łachmanach? * O nie!... zawstydź się raczej, * Żeś też trochę inaczej, * Trochę mądrzej o Bogu * Nie sądziła, niebogo! * Król, któryby mógł światy * Łożyć niby dukaty * Na swych zamków budowę, * Dookoła dziedzińce * I do zamków gościńce * Bić jasnemi gwiazdami; * Niby żwirem, głazami, * Król, coby Mu kołyska * Od kamieni, z nazwiska * Dotąd jeszcze nieznanych, * Nowiusieńko stwarzanych, * Jako słońce błysnęła; * Król, coby mu kwitnęła, * Wiosna, chóćby w tej dobie, * Gdyby życzył tak sobie... * Ten król poco do żłobu, * Taką zimną zszedł dobą? * Poco leży na sianie, * Gdzieby pisklę bocianie * Jeszcze sobie przykrzyło, * Że wygodniej mu było * W gnieździe ojców, co
w mękach, * Czepili je na sękach? * Poco ten król najwyższy * Robactwu jest najbliższy? * Oto, by człek mizerny, * Co prócz nędzy niezmiernej * Krwawą jeno zna pracę, * W pyszne jakie pałace * Nie ustraszył się drogi; * By w Jezusie ubogi, * Widząc pod nim kłak siana, * Nie dopatrzył się Pana * Górnych niebios i ziemi, * Ale kroki śmiałemi * Przygarnął się do niego, * Jakoby swój do swego; * Więc się
przybliż do żłoba, * Pomówcie tam z sobą.
Żebraczka wyszła z kąta, zrobiła jeszcze parę kroków naprzód, to znów krok w tył, wyraźnie się waha, ale wreszcie mówi sama do siebie:
Brakuje mi niewiele, * Że się przecie ośmielę.
Znowu robi parę kroków naprzód i mówi sama do siebie:
Czegóż dusza się lęka? * Ta prześliczna Panienka * Serce takie ma złote!... * Czuję wielką ochotę, * By jej naprzód swą dolę * Pokazać jak na stole; * Potem co. mi rozkaże, * Na wszystko się odważę.
Przystąpiwszy jeszcze bliżej do Matki Boskiej, mówi:
Jestem nędzna sierota, * Miałam chleba i złota * I wszystkiego dostatki, * Póki byłam u matki; * Lecz jak matka umarli, * Ludzie mi to wydarli. * Sukienkę od parady, * Której oto są ślady, * Zostawili mi z łaski, * Słysząc mój płacz i wrzaski. * Zresztą wszystko zabrali, * Bez litości sięgali * Po ostatni kęs chleba. * Nawiedziły mię nieba * I kalectwem niebogę: * Zapracować nie mogę, * I to nęka mą duszę * Najboleśniej... bo muszę * Nagością i skomleniem * I łez gorzkich strumieniem * Serca ludzkie poruszać, * I jałmużnę wymuszać. * Wszystek mi chleb żebrany, * Jak z piołunem zmieszany * Bardzo gorzki się staje, * Że go litość podaje. * Dziś różnemi drogami * Właśnie szłam za królami, * Żeby dostać jałmużnę; * Owładnęły mnie różne * Trwogi, prosić nie śmiałam, * I aż tu się dostałam.
Wyczytuję z jej oczu, * Że uczucia ją tłoczą, * Których nie śmie udzielić. * Do tego ją ośmielić * Będzie dobrym uczynkiem: * Jeśli z lubym wspominkiem * Ciepła z powiek łza spłynie, * Lżej się zrobi dziewczynie.
Ach! zgadujesz Maryo! * Moje oczy łzy piją * Na każdy dzień jak wodę... * Choć wesołość, swobodę * Po mej matce dziedziczę; * Chwilek błogich nie zliczę, * Co pod ojców mych strzechą * Biegły w żartach i śmiechu. * Lada co mnie zabawi, * Ale też i zakrwawi; * Lada myśl lub wspomnienie, * I łez w oczy przyżenije. * W jednym noszę woreczku * Wszystkiego potroszeczku: * Są tam łzawe tęsknoty, * Jest i trochę pustoty * Szczerej takiej, dziecięcej; * Ale chyba łez więcej. * Nieraz mi się zdarzyło, * Że do płaczu dość było * Rozejrzeć się po świecie * W pełnej wiośnie lub w lecie. * Bywało, że wokoło * Tak prześlicznie, wesoło, * Zielono i zielono; * A naonczas mnie w łono * Żałość jakaś wstępuje, * Smutek z szczęściem wraz czuję. * Łzy mi pachną, jak kwiecie * Bucha wonią w bukiecie, * I nie trzeba już wtedy * Żadnej troski ni biedy, * Żeby z oczu trysnęły... * Ciepłe wiatry
wionęły: * Zapatrzone w niebiosy * Ku ziemi się gną kłosy, * Na niwie jak na morzu * Gęste fale się tworzą, * Idą niby owieczki... * Wejrzę... jakby gwiazdeczki * Łzy u powiek mi wiszą. * Wnet się wiatry uciszą, * Słyszę tęskną fujarkę, * Znów mam pełną łez miarkę, * I rozmyślam tak sobie: * Skąd mi smutno w tej dobie, * Gdy tak ślicznie na świecie? * Tęsknota co pierś gniecie, * Wyradza się stąd może. * Iż ten, który w przestworze * Rozsiał tyle śliczno ty, * Wysoko swój tron złoty * Z Aniołami zasiada... * A duszaby tam rada... * Gdyby się z Nim, jak listek * Z drzewem, złączyć... to wszystek * Ból, tęsknota i trwoga * I ta żałość tak mnoga * W Jego wsiąkłyby łono... * Zielono i zielono * Byłoby znów na świecie, * A piersi nic nie gniecie. * Przypomniałam znów sobie, * Że On w ludzkiej osobie, * Ma się zjawić na ziemi; * Łzami jak groch dużemi * Zalała się źrenica, * I gdy tych łez krynica * Na murawę spłynęła, * Dusza sobie lżej tchnęła. * Pomyślałam: jak czule * Do niego się przytulę, * To się wszystko zagoi. * Nawet w myśli mi stoi * Jedna
piosnka, com sobie * Ułożyła w tej dobie, * Stoi w myśli i dzwoni * W uchu niby po błoniu.
MARYA.
Powtórz nam ją, kochanie!
ŻEBRACZKA (spuściwszy głowę, nieśmiałym
Ej!...
Ach! moje żądanie * Nie jest w porę pogodną, * Tobie chłodno i głodno...
Zajęłaś nas powieścią, * Wzruszasz swoją boleścią, * Każdy jeszcze ciekawy * Usłyszeć twój śpiew łzawy.
Matka Boska prosi cię...
Odważże się już dziecię!
Pastuszkowie cię proszą, * Będziem słuchać z rozkoszą, * Bo śpiew bardzo lubimy.
Ach! prosimy! prosimy!
Jako cały listek * Zielony jest z wiosny, * Tak mój żywot wszystek * Żałosny, żałosny.
Ach! żaluż ty żalu, * A mój ty kowalu, * Kowaliku miły, * Już mi braknie siły.
W sercu jako w kuźni, * Niema nigdy luźniej; * I kujesz i kujesz, * Zdrowia mi napsujesz.
Pozwól mi na Boży * Świat popatrzeć dłużej, * Bez rzewnego płaczu, * Jako ludzie patrzą.
Tyś nieuproszony... * Pójdę w smug zielony, * Takiej wody tropić, * Coby cię utopić.
Jakże cię utopię? * Wody nie wytropię, * Boby cię zakryła, * Jak człeka mogiła.
Utopię cię w strudze, * To się próżno strudzę; * Z oczów niezabudki * Wyjdą na mnie smutki.
Utopię cię w stawie, * Doli nie poprawię; * Szumieć będą śluzy, * I to mi nie służy.
Utopię w jeziorze, * I to nie pomoże; * Słowiczek zanuci, * Serce się zasmuci.
Ale cię utopię * We szczęścia potopie, * Co się w Bogu mieści * Bez kropli boleści.
Jednej tylko trzeba * Rzeczy: niech ten z nieba * Bóg na ziemię znijdzie... * Na koniec ci przyjdzie.
Po ojczystych dąbrowach * Po miedzach i parowach * Tę piosnkę śpiewałam, * A płakałam, płakałam!
MARYA (sama do siebie):
Ma coś jeszcze w pamięci, * Ale z pod tej pieczęci, * Co uciska jej duszę, * I to dobyć już muszę.
Płaczesz znowu tak rzewnie... * Tobie żal jest zapewnie * Każdej piędzi tej ziemi, * Coś ją łzami takiemi * Napoiła do syta?
Boże! o to mnie pyta, * Co na myśli mam właśnie.
W tej pamięci nie gaśnie * Widok łanów ojczystych, * Gajów i strug przejrzystych, * Skąd cię ludzie wygnali, * Gdy, jak mówisz, sięgali * Po ostatni kęs chleba?
Ach! mnie żal jest jak nieba, * Tego ojców mych gniazda; * Nie tak jasno się gwiazda * Pali w ciemnem sklepieniu, * Jak mnie w gorzkiem strapieniu * Przeszłość moja się świeci. * Pierwszy, drugi i trzeci * Zagon w naszem ogrodzie, * Woda... kładka na wodzie, * Wszystkie płoty, przełazki, * Jak na płótnie obrazki, * Leżą w sercu mem lube. * Rośnie drzewo tam grube * Z rozłożystą koroną, * Przy niem róże tuż płoną; * Dalej sznury powoju * Cudnie parę grzęd stroją; * Dalej rosną lilie * Bielusieńkie jak czyje * Myśli czyste, niewinne... * Tam się serce dziecinne * Radowało... tam wszystko * (Liszka nawet na listku) * Było ze mną w przyjaźni. * Wiosną, ledwie wyraźniej * Wychyliła się zmroku * Okolica, a w oku * Wielkie góry stanęły, * A nad niemi błysnęły * Purpurowe sukienki, * Najśliczniejszej jutrzenki. * Rada pod to szłam drzewo, * Wśród podskoków i śpiewu: * Szumiał mi liść zielony... * Za blask nawet korony * I za pereł zbiór mnogi * Nie oddałabym błogiej, * Przy tym szumie zabawy. * Nieraz matka mi strawy * Łyżkę aż tam przyniosła. * Od radości ja rosłam, * Gdy mówiła mi: dziecię! * Mesyasza przybycie * Niedalekie jest pono. * Zaczęło mi bić łono, * Rwałam w grządek kwiatuszki, * Wiłam śliczne wianuszki * Jezusowi na skronie. * A byłam jak na tronie * Pomyślności ja wtedy, * Że w sieroctwie wśród biedy * Mesyasz mnie zastanie, * Któż mógł przeczuć?...
Kochanie! * Choć zwiędły te wianuszki, * To jednakże paluszki, *
Co tak rade je wiły, * Oddawna już sławiły * Czyste duchy w niebiosach, * W zjednoczonych w chór głosach. * Jezus Swoją koronę * Z gwiazd, odkładał na stronę, * Cudnych blasków odbieżał, * A wianuszki przymierzał. * One zwiędły u ciebie, * Lecz nie zwiędły na niebie.
(Żebraczka łzy ociera, a Matka Boska także łzy ocierając, mówi dalej):
Dziecię! nie znaj bojaźni... * Jezus z tobą w przyjaźni; * Bardzo ciebie próbuje * Bo cię bardzo miłuje. * W łzach ci żywot przechodzi, * Ale On to nagrodzi, * Jakoby za lnu ziarnko * Półgarncową kto miarką * Mierzył, mierzył dukaty * I namierzył pół chaty. * Za wianuszki sieroto! * Boga dłonie ci splotą * Cudny wieniec na głowę, * Weźmie światów połowę, * I ułoży te światy * Tak podobnie jak kwiaty; * Weźmie potem od tęcze * Siedmiorakie obręcze, * Pozaplata
je w kręgi, * Jako w wiankach są wstęgi. * Gdy ubierze ci skronie, *
Posadzi cię na tronie * Bliziuteńko od Siebie, * Tam w światłości, na
niebie, * Lube wrócą ci chwile, * Ubiegły jak motyle. * Jeno, że te rozkosze, * Co ich było potrosze, * Przemienią się na duże, * Jakby
gwiazdka w lazurze * Przemieniła się w słońce, * I na krain wszech
końce * Kozsypała promienie. * Ogarnie cię zdumienie... * Matkę,
co tak troskliwie * Chowała cię, i tkliwie * Mówiła ci o Bogu, * Spotkasz zaraz na progu: * Na prześlicznem jej licu * Szczęsną ujrzysz źrenicą * Uśmiech innej dobroci; * Nie tej, która twarz złoci * Wymuszonym pokojem, * Kiedy matka przed swojem * Dzieckiem własny ból kryje, * I z oczu mu łzy pije * W pocałunku gorącym, * Szepcąc tkliwym i drżącym * Głosem: o nic
to... cyt dziecię! * Jak raz na tym tu świecie * Uśmiech takiej dobroci, * Gasł i zagasł wśród kroci * Błogosławieństw w źrenicy * Twojej dobrej rodzicy, * Konającej w boleści; * Tak już przepadł bez wieści... * Jeno z niego wyrośnie, * W wiekuistej tam wiośnie * Uśmiech, co go nie mąci * Żal, co łzami nie trąci. * Za te, wśród pól kobierca * Wstępujące do serca * Tęskne, lube wzruszenia * Chwytać będziesz w pierś tchnienie, * Któremi Bóg oddycha. * Wciąż gojąca i cicha * Rzewność duszę owionie! * Będziesz czuła to w tonie, * Co w piersi sam Bóg czuje, * Gdy ze siebie raj snuje. * A piosenkę tę swoją * Czem zastąpisz?... tam stoją * Serafiny przy tronie, * Miłość Boga w nich płonie * Wielkim jak świat pożarem. * Ujęci jej nadmiarem, * Drżą,
jak wiatrem liść tknięty: * Święty! święty i święty! * Wyśpiewują na
wieki, * Zasłaniając powieki * Przed jasnością skrzydłami. * Złączone
z ich głosami * Drżące z szczęścia twe głosy * Rozlegną się w niebiosy, * Przestań oczy swe łzawić; * W swoim domu zabawić * Miłych gości Bóg umie: * Za zabawy przy szumie * Rozłożystej korony, * Da ci ani zliczony * Zbiór zabawek, w ich rzędzie * Jedno cacko tam będzie, * Co nad wszystkie ulubisz * I myśl wszystką w nim zgubisz; * Wciąż doń będziesz powracać, * Nosić, w dłoniach obracać, * Miłosierdzie się zowie. * Ono to, co na głowie * Grzesznej grzechów nie daje * Liczyć, gdy sąd powstaje, * Co mu z Bogiem sekrety, * Gdy już padły dekrety, * I na piorun już błyska * Co do kupy grunt ściska, * Rozstępować się chcący * Pod stopami bluźniącej * Przeciw Stwórcy istoty; * Co buduje tron złoty * Dla człeka, na którego * Sprawiedliwość każdego * Czasu może zaprzysiądz, * Że jest piekieł wart tysiąc. * Takie cacko ci poda... * Cóż sierotko!... czy zgoda?
(Żebraczka łzy ociera, Matka Boska mówi dalej):
Za najmilsze dni owe, * Kiedyś wiodła rozmowę * O Mesyasza przybyciu, * Będziesz Go nie w powiciu * Nie na sianie oglądać... *
On sam będzie pożądać * Wiecznej z tobą rozmowy, * Twarz w twarz, głowa do głowy. * I tak w onej krainie * Tyle wieków upłynie, * Co łez
któreć wyciekły, * Co słów usta wyrzekły, * Co jest listków na drzewach. * Co ziarn w bujnych zasiewach; * A te dziwne rozkosze * Ani
nawet potrosze * Nie zbliżą się ku końcu, * Bo pod oną opończą, * W której wszystko Bóg trzyma, * Czasu zgoła już niema. * Z powodzi lat złożone, * Falą wieków spiętrzone * Wiekuistości morze, * W łono kryjąc się Boże, * Niema dna, ni wybrzeży, * Słowem nigdy się mierzy.
O kraino cudowna!... * Memu szczęściu cóż zrówna?
Ale pono to Święci * Płakali, że pieczęci * Na niebieskiej są bramie, * Których człowiek nie złamie.
Lecz Bóg-Człowiek je skruszy.
Ach! tak... wpośród katuszy...
(Ociera łzy skrycie i ukazując żłób, mówi dalej do żebraczki):
A oto On we żłobie! * Ach sierotko! cóż robię? * Pocieszam cię
i uczę, * A bez końca odwłóczę * Twoje bliższe poznanie * Z źródłem
pociech, na sianie... * A zajrzyjże do żłobu.
(Żebraczka robi krok naprzód, potem krok cofa się w tył i mówi):
Pasuję się z sobą... * Serce aż się wydziera, * A śmiałość mi odbiera * To, że ze mnie czuć błoto.
Śmiało! śmiało, sieroto! * Więcej On się w tem błocie * Kocha,
co na sierocie, * Jak w perełkach bogacza, * Który o niej zobacza.
(Chwyta Matka Boska żebraczkę za rękę i prowadzi do żłobu wolnym bardzo krokiem, żebraczka klęka, a Matka Boska idąc, śpiewa półgłosem):
Jezus mój ubogi * Wskazał nowe drogi...
Wśród zbytków pałaca * Bogacz się zatraca.
Lecz się nie zatraci, * Gdy Boga zbogaci.
Kto czyni jałmużnę * Temu niebo dłużne.
Sieroteńka w domu * Jako Bóg jest komu.
Ta kolęda i mowa * W sobie dla nas coś chowa; * Ale wiedzieć Bóg
raczy, * Które słowo co znaczy.
(Królowie pospuszczali głowy, jakoby w zamyśleniu. Tymczasem Matka Boska doprowadziwszy sierotę do żłobu, uchyla płaszcza i mówi jakoby pocichu do Jezusa):
Króle się durnieją, * Niechże zrozumieją.
(Ledwie tych słów domówiła, kiedy królowie zaczęli jakoby pocichu rozmawiać między sobą):
Ach! już wszystko rozumiem.
Ja wyrazić nie umiem, * Ale wszystko też czuję.
I mnie coś tam się snuje.
(Matka Boska uchyliwszy płaszcza, pokazuje twarz Jezusa żebraczce, ta przez chwilę się wpatruje, potem upada na kolana i śpiewa):
Wyglądany od sieroty * Zbawicielu witaj złoty! * Puste dla niej
są tu kraje... * Weźmiesz ją, gdzie ból ustaje.
Spłakałam się na obczyznie, * Uraduję się w ojczyznie * Z Tobą,
święty Oblubieńcze, * Com Ci wiła na skroń wieńce.
Chocieś Ty jest Król niebieski, * Na kolebkę nie masz deski; * Wół z osiełkiem się litują, * Cząstkę żłobu Ci darują.
Nie masz na czem głowy złożyć: * Co bydlątka miały spożyć * Pachnącego garstkę siana, * Ustępują też dla Pana.
Wiatr szparami zimny wieje, * Wątłe ciałko Ci sinieje, * Wół z osiełkiem parą ciepłą * Z nozdrzy, grzeją Ci twarz skrzepłą.
To Ty, co świat utrzymujesz, * Miłosierdzia potrzebujesz * Od osiełka i od woła, * A nie przykrzysz Sobie zgoła.
A ja robak, proch mizerny, * Z pychy czułam ból niezmierny, *
Że od ludzi żebrać trzeba * Dachu szmatki, kęsa chleba.
O! poprawię się już, Panie! * Twoje ze mną porównanie * Wszyst¬
kie rany mi zgoiło, * Jakby nigdy nic nie było.
(Żebraczka powstaje, bieży do nóg Matki Boskiej i z płaczem woła):
O Ty, matko serdeczna! * Cześćże Tobie, cześć wieczna, * Żeś sierotę zbolałą, * Zanękaną, nieśmiałą * Ośmieliła do Syna... * O szczęśliwa godzina!
Gdyby ten, co jest w żłobie, * Łaski nie dał swej Tobie, * Mój głos brzmiałby daremnie... * Jemu dziękuj, a nie mnie. * Pragniesz Mu się wywdzięczyć? * On ci może nastręczyć * Nieraz porę sposobną, * Byłeś Mu być podobną * Chciała, jako w ubóstwie, * Tak i w innych cnót mnóstwie. * A błagani cię sieroto, * Wespół z Bogiem tym o to: *
Strzeż się piekła ucieszyć... * Lepiej umrzeć, niż zgrzeszyć.
Niechże mnie Bóg ochrania * Do samego skonania!
(Klęczy jeszcze przez chwilę przed Matką Boską, a królowie rozmawiają między sobą, jakoby z cicha):
Trzeba jej dać jałmużnę.
Ja kieszenie mam próżne, * Bo prócz złota bryłeczki, * Com włożył do skrzyneczki * Wraz z darami waszemi, * Nie wyniosłem z mej ziemi * Ani nawet grosiczka.
Nie zawadzi pożyczka.
Niech nagrodzi Bóg tobie * Chęć; ja wiem już, co zrobię...
Mówią coś o jałmużnie, * Modliłam się niepróżnie.
Wiem już z twego wyznania, * Żeś za nami szło Dziecię, * By jałmużnę wziąć przecię; * Jałmużna jest gotowa, * A ty do nas ni słowa. * Twe serduszko Dziecięce.
Tej anielskiej Panience * Wynurzyło się szczerze, * Czemu chętnie ja wierzę, * Iż ci twój chleb żebrany * Z piołunem był mieszany, * Boś z litości go jadło. * Co jest z pychy, upadło, * Jakto widzę, z kolędy, * Teraz niewiem, którędy * Chodzą myśli Twe dziecię!
Niechże ci się nie wplecie * W serce inna dziś wada, * Zazdrość... owa szkarada!
Podobieństwo z Jezusem * Zrobiło mnie Krezusem:[13] * Nad perełki, kamienie * Dziś ubóstwo me cenię. * Szczęśliwam jest jak w niebie, * Zapomniałam o chlebię * I o wszystkiej marności; * A co do tej zazdrości, * Nie rozumiem Cię, Panie!
Ej! to żart był, kochanie!
Niech król objaśnić raczy, * Co ten jego żart znaczy?
Ja się wstydzę, żem sobie * Żarcik zrobił przy żłobie. * Wolałbym już przeprosić * Boga i nic nie głosić.
Ośmielasz mnie, Maryo... * Rzeczywiście się kryją * W żarcie
myśli poważne.
Dziecię! bądźże uważne.
Tyś podobna do Boga * Przez to, żeś jest uboga. * Ja mam ziemię, pałace, * Wielkie hufce wojsk płacę * Dukatami ze skrzyni... * To różnicę też czyni * Pomiędzy mną a Bogiem. * Zbyt to dla mnie jest srogiem! * Boga muszę zbogacic, * By różnice zatracić. * W twej go widzę osobie, * Więc chcę wsparcie dać tobie. * Nie przyjmujesz jałmużny, * Jakbyś chciała, by próżny * Był mój zamiar jedyny, * Byś do Boskiej Dzieciny * Sama była podobna.
(Król Melchior wsypuje żebraczce złoto w nadstawioną torbę. Jednocześnie przybliża się król Kacper i mówi do żebraczki):
Są powody niepróżne, * Byś ode mnie jałmużnę * Przyjęła też łaskawie. * Snem to wyda się prawie, * Co ci powiem... że w niebie * Miejsca zyskać bez ciebie * Nie potrafię ja sobie... * Tę zagadkę przy żłobie * Łatwo pojmiesz niebogo: * Jaką miarką ja Bogu, * Taką Bóg mi odmierzy. * Niebo się nie należy * Mnie, bo wkupić się trzeba * Mnóstwem cnoty do nieba. * A jam w cnotę ubogi, * A mnie ciąży dług mnogi, * Bom uczynił złość różną... * Więc niebo jest jałmużną, * Którą Bóg mi da za nic, * Z miłosierdzia bez granic.
Wyraźnie to coś będzie, * Z tych słów moich w kolędzie: * Kto czyni jałmużnę, * Temu niebo jest dłużne.
Moja żona jest chora, * Przy niej córka już spora * Pozostała, i dziatki * Drobne strzegą też matki. * Wszyscy rzewnie płakali, * Gdy
mnie w drogę żegnali, * Że nie mogą iść ze mną * Na zabawę przyjemną * Z Mesyaszem w stajence. * Łzami rosząc mi ręce, * Wśród gęstego całusa * Prosili, bym z Jezusa * Zdjął choć jaką szmateczkę; * A nie, to choć niteczkę * Z powij aka uzyskał. * Bogu łzybym wyciskał, * Nowe, gdybym z płatuszków, * Co mu i tak paluszków, * Nóżek objąć nie mogą, * Wziął co; rzeczą też srogą * Poczytałbym, dla nitki * Znów rozwijać te zwitki, * Co tak zręcznie Marya * Dziecię niemi obwija; * Nie pozwolę więc sobie. * Lecz ja lepszą rzecz zrobię ... * Chciałbym... a gdy nie
mogę * Boga z żłobem w swą drogę * Wziąć ... inaczej zaradzę ... * W mój dom ciebie wprowadzę * Udręczona sieroto, * Przebolała tęsknotą ! * Chora żona i dzieci, * Wszystka świta się zleci. * Nie widzieli we żłobie * Boga... ujrzą Go w Tobie; * Powiem: oto Go macie! * Ni w bogatszej jest szacie, * I Ni ma lepsze ogrzanie, * Ten, co leży na sianie. * Dopieroż się ucieszą! * Z usługami pospieszą: * Nakarmią cię, napoją * I kalectwo zagoją.
(Żebraczka spuściwszy głowę, przykłada rękę do czoła, jakoby w zamyśleniu. Tymczasem Matka Boska mówi sama do siebie):
Łaskę Boską czuć wszędy, * Toć to z mojej kolędy: * Sieroteńka w domu, * Jako Bóg jest komu.
Ani mogę ja wiedzieć, * Co wam na to powiedzieć. * Gdy z tułactwa i nędzy * Przyjdę do tych pieniędzy, * I zamieszkam pałace, * Naraz wszystko utracę * Podobieństwo do Boga. * A nareszcie, jak droga * Matka moja Marya * Postanowi, tak i ja.
Lube moje kochanie! * Za twe we mnie ufanie * Ja dziękuję ci czule. * Gdybyś jednak w szczególe * Najdrobniejszem pojęła, * Com już tobie rzeknęła, * Przed chwilą o cnót mnóstwie * Czułabyś, że w ubóstwie, * Dajeć Jezus ten złoty * Prostą drogę do cnoty * Onej, która przy skonie, * Gdy się wszystko rozwionie, * Gdy uczynki ustaną, * Z cnót zostanie wybraną, * Jako pełność ziarn z kłosów, * By w światłości niebiosów * Sama trwała przez wieki, * Co popłyną jak rzeki... * A miłość jest tą cnotą? * Lecz nim tobie, sieroto! * W przykładzie ją tu wskaże, * Pierwej z tobą rozważę, * Czy jest słuszna ta trwoga, * Że nie będziesz uboga, * Kiedy pójdziesz do króla. * Słuchaj... póki otula * Cię sieroca pokora, * Nikim gardzić nie skora, * Póki twoją pieszczotą * Będzie Jezus, nie złoto, * Póki będziesz gotową * Z woli Bożej znieść nową * Nędzę, żebrać na jadło, * Gdyby ci tak przypadło; * Póki równo ci wszystko: * Być robaczkiem na listku, * Źdźbłem, z którem się wiatr bawi, * Lub królową, co stawi * Milion wojsk na polu... * Byle
zgodnie z tą wolą; * Poty, choćby przy tronie; * Choćby nawet w koronie * Lub wśród bogactw Krezusa, * Podobnaś do Jezusa. * Wszak i Jezus ma światy, * Jednak nie jest bogaty * Jako ziemscy bogacze ; * Bo na życie tułacze * Zszedł do żłobu nędznego * Z woli Ojca Swojego. * Teraz wróćmy do owej * Cnoty, wszech cnót królowej.
(Na chwilę umilkła, jakoby namyślając się, od czego ma zacząć dalszą mowę. Potem wskazała na żłób i rzekła):
Oto Jezus!... chcesz taką * Być?... To dobrze!... więc jako * Kropelka do kropelki, * Tak ty proch i On wielki * Podobni się staniecie, * Jeśli sprostasz Mu
dziecię, * W tej miłości, dla której * W potop nędzy zszedł z góry... * Oj nie sprostasz! usiłuj, * Choć nie sprostasz ... więc miłuj! * Dobrym sercem radości * Z pokazania miłości * Nie wydzierać, to także * Jest miłością... więc jakże, * Wzgardzisz łaską królewską? * Toć i łaskę niebieską * Na swą głowę sprowadzisz, * Jeśli kiedy zaradzisz * Swoim bliźnim w ich biedzie, * Gdy jak w raju ci będzie. * Niech się wszystkie łzy twoje, * Co płynęły jak zdroje, * Naraz w kupę tu zbiorą * Już z nich będzie jezioro. * Łzy słodziutkie i tkliwe, * Których w czasy szczęśliwe * Tylko z tęsknot do nieba * Sercu było potrzeba; * I łzy gorzkie, sieroce, * Ciężkiej nędzy owoce, * Byłyby w tym jeziorze. * Ale nie wiesz nic może * O łzach,
które przez życie * Bodaj codzień obficie * Jako powódź płynęły, * O łzach, które błysnęły, * Na źrenicy z wesela, * Że się komu udziela * Grosza, szmatki, lub chleba, * Gdy mu bardzo potrzeba. * Kiedyś była u matki * I zapukał do chatki * Dziadek, chleb mu wyniosłaś; * Ale z szczęścia nie rosłaś, * Jak urosłabyś teraz, * Kiedyś sama już nieraz * I namarła się głodu * I siniała od chłodu. * Żebyś taką łzę błogą * Uroniła, niebogo! * K'temu coś mi się marzy, * Wnet sposobność się
zdarzy...
(Zaledwie mówić przestała Matka Boska, Wszedł do szopki drżącym krokiem żebrak, mający zaledwie postać człowieka. Siwa broda roztargana do pasa mu sięga, twarz przeraźliwie blada, czoło gęstemi zmarszczkami poorane, policzki okropnie zapadłe; przez łachmany, zaledwie trzymające się jeszcze na ramionach, świeci nagość. Pastuszkowie, jakby z przerażenia na widok tego nędzarza cofają się parę kroków od niego i ciche szepty wszczynają się między niemi).
Gwałtu! jakież to widmo!
(Prokop, Marta i Walek, którzy dotąd przed żłobem klęczeli, na stłumiony od przestrachu szmer pastuszków obejrzeli się, a ujrzawszy nędzarza w łachmanach, z przerażeniem powstali, tuląc się do gromady. Szmer nie ustaje).
Trup, co wiatry go wydmą * Po dniach kilku z mogiły, * Jestże bardziej niemiły?
Niby patrzy, a oczy * Ma zagasłe...
To nie człowiek, to trup!
Poszaleliście!... * To jest żebrak zgłodniały.
Biedak!... jakże drży cały!
To on!... cóż się mu stało? * Gdy majętność mi całą * Wydarł, wszak był bogaty... * Kiedy na się wdział szaty * Po mych ojcach wzorzyste, * Zapiął klamry złociste, * To czci ludzkiej pożądał, * Bo jako król wyglądał... * Dziś tak nędznie
odziany! * Wziął dobytek i łany, * I był w takim dostatku, * Że nie przejadł z czeladką * Chleba, masła i sera... * Dzisiaj z głodu umiera!
(Tymczasem żebrak cisnął się na snop słomy i wyjęknął jedno tylko słowo):
Miłosierdzia!..
(Żebraczka zbliżywszy się do żebraka wciąż leżącego na słomie, przychyla się ku niemu i mówi jakoby pocichu):
Ja dukatów mam dużo: * Niechaj wszystkie ci służą.
(To mówiąc, żebraczka przesypuje złoto w torbę żebraka, który spojrzawszy na jej twarz, nagle przed nią upadł na kolana i drżącym od wzruszenia głosem zawołał):
Tyżeś to jest niebogo! * Com ja ciebie tak srogo * Wygnał z domu rodzica? * Nieprawego dziedzica * Twych niw bujnych i włości * Karzesz zbytkiem litości?
Podobieństwem ja mnogiem * Chcę zjednoczyć się z Bogiem. * Tyś tak bardzo Mu zgrzeszył, * A On, by cię pocieszył, * Że ci wszystko przebacza, * Z niebios króla w tułacza * Przemienił się na ziemi... * Z pod płaszczyka słodkiemi * Oczki zwraca ku tobie.
Nie widzisz Go we żłobie?
Zdumienie mnie przenika... * Dla jednego grzesznika * Bóg wielki jest wcielony, * A cóż ludzi miliony?
Matko! niech mnie ratuje * Twoja mądrość... ja czuję, * A nie umiem tłumaczyć.
A to się tak ma znaczyć: * Bóg dla wszystkich się rodzi. * Z niebem wszystek świat godzi; * Ale choćbyś na świecie * Był sam jeden, Bóg przecie * I tak zstąpiłby z nieba, * Gdy cię zbawić potrzeba.
Pojąć tego nie mogę.
Różnych myśli przejść drogę * Musisz, zanim zrozumiesz; * Pojąć chociaż to umiesz, * Że kto ogień tchnął w słońca, * Sam jest wielki bez końca. * Idźmy dalej tą drogą: * W nieskończonym więc Bogu, * Nieskończone jest wszystko, * Jak w majowym są listku * Wszystkie żyłki majowe. * Wytęż serce i głowę, * Wnet się skończy zawisłość... * A więc w Bogu i miłość * Nieskończona jest także, * Zastanów się... więc jakże? * Będzie tylko skończona, * Kiedy ciebie w ramiona * Swoje ciepłe ujmuje? * O nie! Bóg cię miłuje, * Bez końca i bez miary. * Nieskończone ofiary * Podjąć gotów dla ciebie, * W twojej duszy potrzebie. * Gdybyś wiecznie miał zginąć, * Gotów za cię rozwinąć * Na krzyż Swoje ramiona... * Tyś wart śmierci... On skona...
O mój synu, mój synu! * Łzy przed czasem już płyną...
Z oczu moich łza ciecze, * Chyba życie uciecze * Z nią, od zbytku zdumienia. * Jakże łakną widzenia * Boga w ludzkiej osobie!
Patrz, oto On tam w żłobie.
Oto Bóg, co Go szukasz...
(Żebrak wejrzał na Jezusa, rzucił się na twarz przed żłobem i mówi ze łkaniem:)
Jakże ciężko mnie, Panie! * Twe dotknęło karanie: * Cudza własność wydarta * Za natchnieniem od czarta, * Na uciechy szła marne, * Gdym w sumieniu chciał czarne * Zgryzot zabić robactwo. * Ale wszystko bogactwo * Nie dało mi dość trunku * Na zabicie frasunku. * Już sędziowie przeklęci, * Co datkami ujęci, * Prowadzili mą sprawę, *
Ziemię mają na strawę. * A jam blizki konania... * Przyjmuję bez szemrania * Karę Boską za grzechy; * Lecz bez kropli pociechy * Umrzeć nie daj mi, Panie! * Który,
leżąc na sianie, * Wątły niby i mały, * Zmieniłeś już świat cały. * Jako tchnąłeś w sierotę * Przebaczenie win złote, * Tak i we mnie tchnij skruchę, * Żeby oczy mnie
suche * Nie dobiły na sądzie.
(Teraz Prokop, Marta i Walek zbliżyli się do żebraka i po kolei mówią):
Na morzach i na lądzie * Złe straszniejsze nie było * Jak to, co mnie splamiło. * Lecz mnie rozpacz omija, * Bo mówiła Marya, * Że mi Jezus daruje; * Pokój w sobie już czuję.
I jam też jest grzesznica; * Lecz ta święta Dziewica * Chroni mnie od rozpaczy. * U mnie wiele to znaczy * Że ta matka jedyna * Właśnie matką jest Syna * Skrzywdzonego przez grzechy.
Jabym nie miał pociechy * Dotąd ani kropelki, * Bom też grzesznik jest wielki... * Ale gdym jej uwierzył, * Jakoby grom uderzył * W rozpaczliwe zgryzoty, * I już pokój mam złoty.
Zważaj dobrze Jej słowa; * Bo w nich balsam się chowa * Wszystkie rany gojący.
KOLĘDA.
Cóżeś Ty jest, co zstępujesz * Na nas jak zjawienie, * I po gęstych łzach sprawujesz * W sercach uciszenie? * Czyś Ty echo pieśni jakiej, * Która brzmi w krainie, * Gdzie nie sięga ból nijaki, * Nigdy łza nie płynie? * Czyś Ty której
gwiazdy promyk, * Co Boga najbliżej * Uczepiony ma swój płomyk, * Od siostrzyczek wyżej? * Czyś Ty sen jest, co niebiosa * Podajesz w ramiona, * Ale znikniesz jako rosa, * I człek z żalu skona?
Aniś Ty jest echo pieśni, * Ani promyk gwiazdy, * Aniś Ty sen, co się prześni * Jak marny sen każdy; * Aleś Ty jest gołąbeczka, * Co do łez strumienia * Z górnego dążysz gniazdeczka: * Tyś pokój sumienia.
Nie tak cieszyłby się chciwy * Człek z tego widoku, * Że na jego pada niwy * Złoty deszcz z obłoku, * Jak nas cieszy zstępujący * Złoty pokój z nieba... * Jakże Jezu kochający, * Dziękować Ci trzeba.
Ach błagamy Cię w pokorze, * By tych łez strumienie * Zbierały się, jako morze * Wciąż na oczyszczenie; * By nam po łzach było biało, * A tak biało w duszy, * Jak na górach, kiedy całą * Nockę śnieg popruszy.
(Po skończonej kolędzie klęcząc jeszcze przez chwilę Prokop, Marta, Walek i Żebrak, oglądając się coraz na Matkę Boską. Ta obejrzała się na nich także parę razy, wreszcie chwyta w dłoń złoto od królów ofiarowane i mówi do Żebraczki):
Szczerze powiedz mi dziecię! * Tyś jałmużnę swą całą * Ubogiemu oddało?
Całą.
Widzę, od głodu * Mdlejesz, nim król ze Wschodu * Do zamku cię zawiedzie, * Nie wytrwałabyś w biedzie.
To ja zwrócę połowę.
Ach! spokojną miej głowę; * Żeś wziął wszystko, nie szkodzi, * O naukę tu chodzi.
Za wzór, któż ci mógł służyć, * Żeby oczy zamrużyć * Tak ze szczętem na siebie, * Gdy jest bliźni w potrzebie?
Za wzór Jezus mi służy * Na Swe Bóstwo wzrok mruży, * Całego się zrzekł nieba, * Gdy Go biednym potrzeba.
Uczennicy Swej drogiej * Nauczyciel ubogi * Daje dłońmi własnemi * Wszystko, co ma na ziemi, * Nim wszystko, co ma w niebie, * Da jej ... nim jej da Siebie.
Panu ziębną paluszki, * Wszak cieplejsze pieluszki * Kupić można za złoto.
Bądź spokojna, sieroto! * Gdyby nazbyt to było * Jezusowi niemiło, * Że zziębnie źle spowity, * Ojciecby Go w błękity * Gorejące słońcami, * Swemi powił rękami. * Ale Matka zna Syna: * Uśmiecha się Dziecina, * Bo większego wesela * Ani
z ojcem podziela * Wśród Anielskich wojsk w niebie, * Cieplejszego odzienia * Pozbawiła ... Niech z cienia * Szopki wyjdzie wzór światu, * Że kto wsparcie dał bratu, * Gdy jest w ciężkiej sam biedzie, * Z biedy go Bóg wywiedzie * Jeszcze tutaj koniecznie, * Nim nagrodzi go wiecznie.
(Domówiwszy tych słów, Marya milczy przez chwilę. Król Kacper przeciera oczy, a głowę ma nachyloną ku ziemi, jakoby w ciężkim smutku. Król Baltazar zwraca się do króla Melchiora i szepce mu do ucha, wskazując na króla
Kacpra):
Na Kacpra patrz, Melchiorze!
KRÓL BALTAZAR.
Może strwożył się we śnie:
Ach! aż patrzeć boleśnie.
Spytaćby nie szkodziło...
Ach mój bracie, mój miły! * Ledwie mi się skleiły * Ociężałe powieki, * Miałem sen, co na wieki * Zostanie mi w pamięci. * Nie wiecie, co się święci...
Na Dzieciny tej życie * Godzi Herod król skrycie.
Ach! mój Boże! mój Boże!
Czy być może? * Zważaliście zapewnie. * Jak on tkliwie i rzewnie * Mówił o Mesyaszu, * Gdyśmy w drogę tę naszą * Spiesząc, z nim się widzieli.
O! był to głos zdradliwy... * A przecież mi Bóg żywy * Dał we śnie tę przestrogę, * Byśmy inną już drogę * Za powrotem obrali, * A Heroda mijali.
Święty rozkaz jest Boży... * Jeno, że się nadłoży * Przez to kawał nam drogi.
Za to szopki tej progi * Prędzej rzucić nam trzeba. * Mnie żal będzie jak z nieba * Oddalić się od żłobu; * Ale jabym do grobu * Wpędził żonę mą chorą.
mówi żałośnie):
Na tym świecie nikomu * Radość długo nie służy... * Król ze mną do podróży * Niebawem się wybiera. * Serce mi się rozdziera, * Że Cię Matko porzucę. * Wkońcu
ku mej nauce * Jeszcze powiedz słów kilka. * Jabym chciała, by chwilka * Odtąd w życiu mem każda * Świeciła się jak gwiazda * Panu Bogu na chwałę.
O! jest sposób, że całe * Latka tobie dziewczyno! * W chwale Bożej upłyną, * Jakby jeden paciorek.
Jakiż sposób?
Czy wiórek * Na ognisko dołożysz, * I wesela przysporzysz * Przeziębieniu gościowi, * Co się w kącie sadowi; * Czy dziecku ze źrenicy * Wyjmiesz muszkę, w krynicy * Łez tonącą wśród bólu; * Czy wypielesz kąkolu * Krzak na czyim zagonie; *
Czy w niewinnych obronie * Słówko jakie wyrzeczesz; * Czy igiełkę nawleczesz, * By staruszkę wyręczyć, * Co się próżno chce męczyć; * Czy zrobisz co w potrzebie * Dla kogo, czy dla siebie; * Czy usiędziesz, czyś w ruchu, * Wszystko to czyń w tym duchu: * Boże! niech Cię to chwali. * Czy się cudna zapali * Gwiazda szczęścia nad Tobą; * Czy Twe serce żałobą * Napełni się okrutną; * Z wesołą czy ze smutną * List odbierzesz nowiną; * Nie zapomnij dziewczyno, * Ofiarować to Bogu: * W sieni, w izbie, czy w progu * Westchnij chociaż raz sobie * Do Tego, co jest w żłobie; * Tak w paciorek twe życie * Całe zmieni się skrycie.
(Zaledwie Matka Boska tych słów domówiła, kiedy wrota szopki z trzaskiem się rozwarły, jakoby gwałtownym wichrem uderzone. Stach zaczął drżeć okropnie. Pastuszkowie rzucili się do zamykania wrót; ale te się zacięły i długo
nie dały się zamknąć. Tymczasem Matka Boska, wejrzawszy na drżącego Stacha, pobiegła do żłobu, jakoby dla zasłonięcia Dzieciątka przed wichrem wprost bijącym przez rozwarte wrota, i rzekła do Jezusa):
Zakryję Cię, zakryję! * We mnie wicher niech bije.
(Ciszej, przychyliwszy się do Jezusa):
Stach wszystkiego się boi... * A może mu dla Twojej * Chwały kiedy (któż zgadnie?) * Narazić się wypadnie; * Gotowem na katusze * Męstwem natchnij mu duszę.
(Tymczasem pastuszkowie zamknęli wrota. Matka Boska spostrzegłszy to, odeszła od żłobu; ale jeszcze nie doszła do miejsca, gdzie zwykle siadywała, kiedy od strzechy oderwał się kawał krokwi, jakoby nowem uderzeniem wichru złamanej, i upadłszy na belkę, waży się nad żłobem w tę i ową stronę; ale zawsze więcej się nachyla ku tej stronie, gdzie leży Jezus. Spostrzegł to natychmiast Wojtek, krzyknął):
Gwałtu!
Synu mój miły!
(Okrywa pocałunkami Jezusa. Po chwili milczenia odzywa się jeden z pastuszków):
Niebiosa Go zbawiły * Przed Stacha, co drżał wszystek * Gdy za bydłem go listek * Niespodzianie w twarz trącił, * Lub gdy raptem kto zmącił * Przez rzucony głaz wodę; * A oto on pod kłodę * Zwaleniem się grożącą, * Szedł z ochotą gorącą.
Łaski to jest zwycięstwo; * Z trwogi wywiódł Bóg męstwo, * Za to cześć Mu oddajmy.
Ach! śpiewajmy, śpiewajmy!
Jezu! cudem ocalony, * Drugi raz nam narodzony! * Na ofiarę Ci składamy * Radość, którą z tego mamy.
Ty, coś męstwo sprawił w Stachu, * Który umierał ze strachu, * Gdy mu własny cień zastąpił, * Obyś i nam łask nie skąpił.
Żeby serca nam nie drżały, * Jeśli przyjdzie dla Twej chwały * Goryczami napaść duszę, * Lub się oddać na katusze.
Byśmy dzielnie mogli zawdy * Bronić Twojej świętej prawdy * Potrzebniejszej nam od chleba, * Coś ją z Sobą przyniósł z nieba; * By duch kłamstwa nas nie skaził, * A przy śmierci nie przeraził * Sprawiedliwy Twój sąd Boże, * Co do piekła skazać może.
(Zaledwie pastuszkowie śpiew ukończyli, kiedy szopka zatrzęsła się cała. Wszyscy razem zawołali):
Gwałtu! szopa się wali... * Niechże nas Bóg ocali!
(Wszyscy poczęli drżeć gwałtownie, oprócz Matki Boskiej, Józefa Świętego i Stacha. Trwa to przez chwilkę. Matka Boska trzyma wciąż na ręku Jezusa. Powtarzające się coraz wstrząśnienia szopki nagle ustały. Jeden z pastuszków zawołał):
Cud!
Cud!
Burza ustaje.
A mnie serce się kraje.
I mnie żałość rozdziera.
Mnie też na płacz się zbiera.
(Wtem Józef święty zbliża się do Matki Boskiej i mówi):
Zbierajmy się do drogi.
(Marya ogląda się wokoło po szopce, jakoby upatrując, aby czego nie zostawić. Józef święty mówi dalej):
Herod rozkaz dał srogi * Na wyrżnięcie tych dziatek, * Co u piersi są matek; * Bo go mami pokusa, * Że trafi na Jezusa * Między temi dziatkami... * Ale jakże go mami! * Bo oto Bóg Anioła, * W śnie mi zesłał i woła, * Żeby chwili nie zwlekać, * Do Egiptu uciekać.
(Matka Boska z pospiechem zabiera się do drogi. Wszyscy milczą, jakoby w osłupieniu; aż nareszcie jeden z pośrodka pastuszków wystąpiwszy na środek, mówi):
Bydlątka, co tu stoją * I ta szopa jest moją, * Więc osiełka dam Panu: * Niech przynajmniej z kochaną * Matką na nim pojedzie, * Łatwiej zresztą już będzie.
(Odwięzuje pastuszek swojego osiełka od żłobu i oddaje Józefowi świętemu. Ten wsadza na bydlątko Matkę Boską z Jezusem na ręku. Sam chwyta za cugle i wyprowadza z szopki. Pastuszkowie, jakoby dopiero teraz wychodząc z osłupienia, śpiewają za oddalającym sie Zbawicielem).
O Józefie, o Maryo! * Któreż góry was zakryją? * Gdzież bierzecie tę uroczą * Gwiazdę, światło naszych oczu?
Ach! osiełku, idź pomału, * By nieprędko nam znikało * Szczęście naszych serc jedyne... * Zatrzymaj się odrobinę.
Już są w progu, już za progiem ... * A! Herodzie, co nam z Bogiem, * Zgotowałeś to rozstanie * Przez swe krwawe rozkazanie...
Żegnaj nam tułaczu mały! * Oby nieba zatrzymały * Zgromadzone w chmurach wody, * Abyś stałe miał pogody.
Niech kamienie litość czują, * Precz z gościńców ustępują: * Niech się zrówna każdy dołek, * By nie potknął się osiełek.
I wilczyca głodna w lesie * Co stworzeniom zgubę niesie, * Swego Stwórcy niech się zlęknie, * Miasto kąsać, niech uklęknie.
Już się skryli w cieniach nocy...* A wszak w Ojca to jest mocy * Strzedz przez góry i parowy... * Bywaj zdrowy, bywaj zdrowy!
(Po skończonej kolędzie trwa przez chwilę milczenie. Wszyscy zgromadzeni przy otwartych wrotach ocierają coraz łzy, jakby w rzewnym płaczu. Wkoócu żebrak wychyla się bardziej za wrota, próbując niby, czy jeszcze nie dostrzeże Najświętszej Rodziny. Po długiem wpatrywaniu się, wraca do koła pastuszków i mówi żałośnie i ze łkaniem):
Dziecię moje, ty dziecię, * Coś sprawiło, że życie * Znośne jeszcze mi będzie! * Twoja pamięć się wprzędzie * W myśli przylgnie pieczęcią * Do serca... z tą pamięcią * Po wsiach będę się włóczył. * Gdyby mnie kto nauczył * O twych łaskach kolędy, * Tobym twoją cześć wszędy * Między ludźmi rozsiewał.
(Żebraczka na chwilę spuściła głowę, jakoby zbierając myśli, potem zbliżyła się do żebraka i rzekła):
Będziesz sobie tak śpiewał:
KOLĘDA.
Każecie mi: śpiewaj dziadku! * To zanucę wam o kwiatku * Takim, że mi znów każecie: * Dziadku! śpiewaj o tym kwiecie.
I za klamkę już pochwycę, * By wyjść za próg na ulicę, * A wy do mnie na ostatku: * Dziadku! jeszcze o tym kwiatku.
Luby kwiatek betleęmski * Świat zapachniał wszystek ziemski, * Gdy się cudem niesłychanym * Ze smugowem zmieszał sianem.
Kwiatuszek ten gdy we żłobie * Nie w wiosennej leżał dobie, * Łzy się jego rosą stały * I łzy także zapachniały.
A wy państwo, czy w swej chacie * Łzy ni jednej tu nie macie? * Nie powiecie: Bóg ci dziadku, * Zapłać za śpiew o tym kwiatku?
(Kiedy żebraczka skończyła swoją kolędę, wszyscy wychodzą z szopki, powtarzając dwie zwrotki z tej kolędy).
Luby kwiatek betleemski * Świat zapachnił wszystek ziemski, * Gdy się cudem niesłychanym * Ze smugowem zmieszał sianem.
Kwiatuszek ten gdy we żłobie * Nie w wiosennej leżał dobie; * Łzy się jego rosą stały, * I łzy także zapachniały.
(Za ostatnim pastuszkiem wrota się zawarły i jeszcze jakby w oddaleniu słychać zwrotkę):
Kwiatuszek ten gdy we żłobie * Nie w wiosennej leżał dobie, * Łzy się jego rosą stały, * I łzy także zapachniały.
Witaj Królowa nieba i Matko litości, * Witaj nadziejo nasza w smutku i żałości. *[14] K’tobie wzdychamy płacząc w tarasach więźniowie. * Orędowniczko nasza, racz Twe litościwe * Oczy, spuścić na nasze serca żałośliwe. * I owoc błogosławiony żywota Twojego, * Racz pokazać po zejściu z świata mizernego. * O łaskawa, pobożna, o święta Marya, * Niechaj wszyscy zbawieni będą grzeszni i ja. * O Jezu! nieśch po śmierci Ciebie oglądamy, * O Marya uproś nam, czego pożądamy.
V. W Imię Ojca, i Syna i Ducha świętego, R. Amen.
V. Boże, ku wspomożeniu memu wejrzyj,
R. Panie, ku ratunkowi memu pospiesz.
V. Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi świętemu,
R. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący, który zesłał Archanioła Gabryela do Najświętszej Maryi Panny, aby Jej zwiastował, że miała począć Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa; błogosławione także niech będą najczystsze uszy, które słyszały niebieskie zwiastowanie o wybraniu Ciebie na macierzyństwo Boskie. O pobożna, Najświętsza Maryo Panno! spraw to — aby nasze uszy zawsze były otwarte serdecznie do słuchania powołania Boskiego, Oblubieńca Dzieciątka Jezusa Chrystusa.
V. Błogosławione wnętrzności Najświętszej Maryi Panny, które nosiły Syna, Ojca Przedwiecznego.
R. I błogosławione piersi, które karmiły Chrystusa Pana.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący z nabożnego zezwolenia, które dała niebieskiemu posłowi Najświętsza Marya Panna, kiedy powiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.“ O Najświętsza Maryo Panno, racz wkorzenić w sercu naszem cząstkę tej pokory Twojej, — aby godnym było spoczynkiem najukochańszego Dzieciątka Jezusa Chrystusa.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący z owej radości, którą uznała w najczystszem sercu Swojem Marya Panna, kiedy za sprawą Ducha św. poczęła w nienaruszonych wnętrznościach Swoich Syna Bożego. O Panno niepokalana! racz nam uprosić dar czystości, aby tak godnie wszedł do serca naszego najukochańszy Oblubieniec, Dzieciątko Jezus Chrystus.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący za gorącośc serca, którą dał Najświętszej Maryi Pannie, przez którą ściągnęła z łona Ojca Przedwiecznego w swoje czyste wnętrzności swego jedynego Syna, o najpobożniejsza
Matko i źródło miłośei! oziębłe serca nasze ogniem miłości Twojej racz rozpalić, — abyśmy się godnymi stali, przyjąć na mieszkanie ukochanego Oblubieńca, Dzieciątka Jezusa Chrystusa.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący za ukontentowanie, które miała Przenajświętsza Marya Panna, kiedy nawiedzała Elżbietę świętą, która słysząc pozdrowienie Maryi Panny, była napełniona Duchem św. i rzekła: „Skądże mi to, że mnie matka Pana mojego przyszła nawiedzić?“
O Przenajświętsza Panno, uczczenia godna, — nawiedź serca nasze, ażeby z gorącą miłością chwaliły i błogosławiły ukochanego Oblubieńca, Dzieciątko Jezusa Chrystusa.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący z rozweselenia, które uczuła Najświętsza Marya Panna, kiedy Anioł Pański oddalił od serca najmilszego Jej oblubieńca Józefa świętego bojaźń wszelką.
O Panno najchwalebniejsza! racz nam uprosić dar św. bojaźni Bożej, aby tak przychodząc do serc naszych — znalazł godny spoczynek kochany Oblubieniec Dzieciątko Jezus Chrystus.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący, który się raczył wcielić w żywocie Najśw. Maryi Panny, — bez szkody jej całości i z niej przyjąć niepokalane ciało bez grzechu. O Panno Przenajświętsza, zwierciadło wszelkich doskonałości, uproś nam tę łaskę, abyśmy zawsze podobać się mogli ukochanemu Oblubieńcowi Dzieciątku Jezusowi Chrystusowi.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący dla tak wysokiej mądrości, — którą dał Przenajświętszej Maryi Pannie, przez którą zawsze zabawiała się bogomyślnością o rzeczach niebieskich i o tajemnicach Wcielenia Słowa
Przedwiecznego. O Przenajświętsza Maryo Panno! racz oświecić rozum nasz, aby był zawsze nakłoniony do rozważania Boskich tajemnic i sposobny bardziej podobać się naszemu Oblubieńcowi, Dzieciątku Jezusowi Chrystusowi.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
Niech będzie błogosławiony i pochwalony Pan Bóg wszechmogący, że mu się podobało wypełnić w Przenajświętszej Maryi Pannie tak wielkie upragnienie od narodów wszystkich i od wszelkich proroków wzywane, — aby jak najprędzej się wypełniło: Przyjdź o Panie! Już więcej nie chciej się zatrzymywać, przyjdź Odkupicielu świata, a zbaw dusze, któreś stworzył. Przyjdź niebieski Oblubieńcze, Dziecino Jezu Chryste do serc naszych.
V. Błogosławione wnętrzności itd.
R. I błogosławione piersi itd.
V. Chwała Ojcu, i Synowi, i Duchowi świętemu.
R. Jak była na początku, i teraz, i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
O Królowa nieba i ziemi Najśw. Maryo Panno, ofiarujemy na Twój honor i chwałę najukochańszego Syna Twego, to święte rozmyślanie, przyjmij je na zadosyć uczynienie za grzechy nasze i złączywszy to z świętemi zasługami Twemi, prezentuj Najwyższemu Sędziemu, aby przez Twoją przyczynę Panno Przenajświętsza, raczył nam odpuścić wszystkie winy. Amen.
Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszemi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona, O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza! z Synem Twoim nas pojednaj, Synowi Twojemu nas polecaj, — Twojemu Synowi najmilszemu nas oddawaj.
V. Błogosławimy Ojca i Syna i Ducha świętego.
R. Wychwalajmy i wywyższajmy na wieki.
V. Bądź pozdrowiona Maryo, łaskiś pełna, Pan z Tobą.
R. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławion owoc żywota Twojego.
Padłszy na kolana, z serca naszego dzięki czynimy Tobie, Panie, za wyświadczone nam dobrodziejstwa, pokornie Cię upraszamy przez święte łaski Twoje, któreśmy odebrali, aby nas do większych i wyższych dobrodziejstw Twoich, godnemi uczynił. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa itd. Amen.
Święty Boże, Święty mocny, Święty nieśmiertelny — zmiłuj się nad nami (po trzy razy powtórzyć).
Ciebie prosimy Najświętsza Maryo, * Niech nam w Nowennę Syn Twój z Tobą sprzyja, * Przez te dni dziewięć chwalimy Cię z chęci * Dziewięć miesięcy, czcząc w sercu pamięci.
Twój czysty żywot nosił Pana nieba * Odkupiciela, skąd duszom potrzeba, * Oczekiwana, z Twych wnętrzności dana, * Boga człowieka, Tyś Matką uznana.
O cudów dzieło! Tyś Boga w żywocie, * Począwszy nosisz w Twej ciała istocie, * Pan nieba, ziemi w Tobie jest wcielony, * Bóg z Bogiem zrodzon w Twój żywot zamkniony.
Więc w tę Nowennę Chrystusa wcielenia, * Serc naszych dajem, Panno uwielbienia, * Daj nam oglądac Chrystusa zrodzenie, * Od zrodzonego uproś nam zbawienie. A.
UWAGA. Nabożeństwo to ustanowione w Hiszpanii od św. Ildefonsa, a od Grzegorza XIII potwierdzone. We Włoszech rozpowszechnione przez Wielebnego Ojca Maryana z zakonu Kaznodziejskiego, który w roku 1618 w Rzymie rozpoczął. W Krakowie toż nabożeństwo odprawia się w kościele OO. Dominikanów. Klemens XII i Benedykt XIV ubogacili to nabożeństwo odpustami. Warunki dostąpienia odpustu są: Przystąpienie do Stołu Pańskiego w jednym z dziewięciu dni, post według możności raz jeden, jałmużna, lub jaki czyn miłosierny ku bliźniemu okazany.
- ↑ Polska kolęda miejska cechu szulerów (graczy), śpiewana w szulerskiej gwarze (wg Zeszytów Jagiellońskich nr 41, 2009).
- ↑ Ażard to gracki — hazard gracza (wg Słownika Języka Polskiego XVII I 1. połowy XVIII wieku).
- ↑ Jare żyto.
- ↑ Ceber.
- ↑ UWAGA. Kolędnicy po prześpiewaniu tej kolędy, śpiewają osobne kolędy parobkom, dziewkom itd., które się tu pomija; a na końcu na podziękowanie gospodarzowi, śpiewają: „Bóg wam zapłać.“ Patrz Kolęda Bóg wam zapłać! Panie.
- ↑ Co wiele je, obżartuch.
- ↑ Kolędnicy od kościoła św. Szczepana w Krakowie, zszedłszy się z kolędnikami od św. Jana, idą po kolędzie do Panien Franciszkanek przy kościele św. Jędrzeja.
- ↑ Tęskność.
- ↑ To jest wymiotuje.
- ↑ Świtę składają wielcy panowie i urzędnicy, którzy otaczają królów.
- ↑ Droga mleczna jest to ten pas jasny, złożony jakoby z kropek świetlnych, który w noc pogodną ukazuje się na niebie. Astronomowie utrzymują, że to jest niezmierna ilość gwiazd, które dla niesłychanej odległości nie dają się odróżnić jedna od drugiej.
- ↑ Purpura, strój królewski.
- ↑ Król jeden z najbogatszych w starożytności.
- ↑ Prawdopodobnie opuszczony wers: K'tobie wygnańcy Ewy wołamy synowie; por. Witaj, Królowo Nieba.