[102]
Ach, powiedz, powiedz! jaki Bóg
W nadziemskie ubrał cię szaty —
Abyś w piękności zbrojna łuk
Zburzyła promienne światy?
Ach, wobec ciebie niema nic!
Ty łamiesz prawa odwieczne
I przed jasnością twoich lic
Promienie gasną słoneczne.
Niebiosa, ziemia, błękit wód, —
Wszystko przepada i ginie,
Gdy ty, w piękności zbrojna cud,
Stajesz na światów ruinie.
Olśniewasz wszystkie światy trzy
Białością swojego łona;
Rozkoszy dreszczem ziemia drży,
Kiedy obnażysz ramiona.
[103]
Z ust twoich pijąc słodycz róż,
Z pragnienia umrzeć-by trzeba;
Ich ogień wstrząsa światem dusz
I pali najwyższe nieba.
A któż z śmiertelnych może znieść
Twą piękność w całym rozkwicie?
Kto może oddać tobie cześć
I jeszcze zachować życie?
Kto może myślą pieścić skroń,
Twych włosów bawić się splotem?
Kto pić namiętną może woń —
I jeszcze nie umrzeć potem?
A jak konwalii biały kwiat
Usycha na twojem łonie,
Tak każdy zginąć byłby rad
Z uśmiechem szczęścia przy zgonie.
Lecz, widząc ciebie, odejść znów
W samotne ziemi obszary:
Na te męczarnie niema słów,
I niema straszniejszej kary!
Więc powiedz, powiedz: jaki Bóg
Zrobił cię światów królową?
Bo ja chcę umrzeć u twych nóg —
Byś mnie wskrzesiła nanowo!