Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Maurycy Gosławski

<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Gliński
Tytuł Maurycy Gosławski
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1901
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Maurycy Gosławski.
* 1802 † 1834.
separator poziomy
K

Kraina, której powietrzem poraz pierwszy Maurycy Gosławski odetchnął, była ziemią, mlekiem i miodem płynącą, obdarzoną wszystkiemi bogactwami przyrody; epoka, w której żył i pisał, była epoką wielkich ludzi.
Maurycy był synem ubogich rodziców. Urodził się we Frampolu, w karczmie żydowskiej, gdzie znużona podróżą matka Gosławskiego na chwilowy zatrzymała się odpoczynek. Ojciec Maurycego po stracie
Podług sztychu ze zbiorów Z. Wolskiego.
niewielkiej fortuny był generalnym rządcą dóbr u hr. Branickiej, hetmanowej W. K.

W. r. 1812 Maurycy został oddany do szkoły kamienieckiej. Zdolności malca i łatwość wierszowania zwróciły na niego uwagę profesorów i zyskały mu przyjaźń kolegów. Było to tak: odbywał się popis publiczny uczniów, kilkonastoletni chłopak, zamiast wykonania zadanego przez profesora ćwiczenia, odczytał wiersz, pełen zapału i ognia, napisany przez siebie. Niezadowolenie i zdziwienie nauczyciela skończyło się zachwytem. Publiczność osypała Gosławskiego oklaskami i od tej chwili pozyskał nazwę mówcy i poety okolicznościowego.
W roku 1819 starszy brat Maurycego, Albin, odwiózł go do liceum krzemienieckiego. Łatwy w obejściu się, serdeczny przyjacielski, z pozyskaną już sławą pomiędzy kolegami dawnymi — Gosławski zaskarbił od razu serca nowych towarzyszów nauk. Został dozorcą uczącej się młodzieży w klasach niższych, którym przyświecał dobremi obyczajami i pilnością w naukach. Z mało nam znanych szczegółów życia Gosławskiego w Krzemieńcu, zapisany tylko został wypadek pewien, świadczący tak o humorze poety, jako też o chęci wyłamywania się z pod prawideł ogólnie przyjętych. Przy szkole krzemienieckiej istniało «Towarzystwo uczniów ćwiczących się w dobrem mówieniu i pisaniu». Do niego należeli: Karol Sienkiewicz, Adolf Dobrowolski, Jan Januszewski, Sierociński, Andrzejowski (Detiuk) i inni. Ażeby być przyjętym do «Towarzystwa», potrzeba było odczytać rozprawę treści naukowej. Jak niegdyś w Kamieńcu zamiast zadanego tematu Gosławski wystąpił z wierszem własnym, tak i teraz, nie chcąc się poddawać przez statut przepisanym warunkom, zamiast rozprawy naukowej, odczytał na zebraniu koła odę «Do wąsa», zaczynającą się od słów: «Ach, nie rośnij, wąsie luby!» Humor, zawarty w wierszu, podobał się ogólnie; Gosławski jednogłośnie został zaproszony na członka «Towarzystwa»; zwrócono tylko autorowi ody uwagę na krótkość utworu, składającego się z czterech strofek. W odpowiedzi Gosławki na następnem posiedzeniu odczytał wiersz sążnisty «Do Łokcia», gdzie uprasza tego łokcia o wstawienie się za nim i o wytłómaczenie go przed zgromadzeniem.
Z czasów pobytu w liceum pozostało w rękopisach u rodziny Gosławskiego dużo wierszy ulotnych, pełnych humoru i dowcipu, jak np. trawestacye mówek profesorów; w wesołych tych żartach jednak nie masz drwin, ani docinków uszczypliwych.
Po opuszcleniu Krzemieńca wrócił Gosławski na swoje piękne Podole, gdzie ciężkie warunki życia zmusiły go do zajęć nauczycielskich. Był więc nauczycielem u Trzecieskich w Berezówce, później w r. 1824 widzimy go u Wilamowskich, następnie wykłada nauki młodym Michalskim z Kordyszówki, braciom Melanii, do której silnie zabiło serce poety. Dwa lata przepędzone w Kordyszówce były latami prawdziwego szczęścia dla Gosławskiego. Niebo podolskie, Miodoborskie góry, Smotrycz, srebrnym pierścieniem skalisty opasujący Kamieniec, wreszcie miłość wzajemnością odpłacona — były to czynniki, oddziaływujące dodatnio na talent poetycki. Z lasów litewskich dolatywały potężne Mickiewicza pieśni, z równin ukraińskich kozacze dumy Bohdana Zaleskiego; wrzała już walka pomiędzy klasykami a romantykami, wytwarzały się szkoły: litewska i ukraińska, odtwarzano podania, wierzenia i zabobony ludu. Bez trosk o jutro, które mu wróżyło dni piękne życia, Gosławski zaczął przysłuchywać się pieśniom ludu podolskiego i — jeżeli nie myślał o wytworzeniu w poezyi nowej podolskiej szkoły — serdecznie pragnął, ażeby i jego Podole zaznaczyło się w pieśni. I oto po za obrębem Podola nie widział już nic; zdawało się, że wszystkie piękności i bogactwa na jedno tylko Podole się zlały. Ta miłość do zakątka, do tej ojczyzny, ograniczonej Smotryczem i górami Miodoborskiemi, nie dozwoliła Gosławskiemu objąć widnokręgu szerszego i rozpostrzeć dalej nieco skrzydeł swojej fantazyi. Pod koniec krótkiego swojego życia wyrzekł się tej «powiatowszczyzny», ale zabrakło mu już czasu do uderzenia silniejszego w struny narodowej pieśni.
Podczas walki klasyków z romantykami Gosławski, jak sam powiada, żadnego kierunku nie uznawał. W liście do P***, służącym za przedmowę do poezyi, wydanych w r. 1864 mówi: «Zechcesz pan wiedzieć, czy jestem wyznawcą szkoły klasycznej czy romantycznej? Szczerze odpowiem: żadnej! nie wiem nawet, czy mogą te szkoły istnieć lub nie», Źródłami, w których szukał natchnienia, były: natura, umysł, serce, — «Serce nie może czuć romantycznie, równie jak wyobraźnia działać — mówi dalej. — Ani jednemu, ani drugiej prawideł narzucać niepodobna. I poezya więc, co do istoty swojej, pod żadne nazwisko podchodzić nie może. Równie ona, jak miłość, sama stwarza siebie, bez naszej woli i wiedzy, bez woli i wiedzy rozpiera natchnioną pierś wieszcza, wydobywa się i w biegu swoim niepowstrzymana unosi wszystkie nasze władze».
Widzimy stąd, że Gosławski nie uznawał prawideł żadnych, które mogłyby natchnienie jego krępować. Stąd też w utworach większych Gosławskiego brak artystycznej jedności, rozumnej harmonii. Jako liryk, stoi o całe niebo wyżej od epika. Jakkolwiek nie uznawał szkół żadnych, bądź co bądź był romantykiem czystej wody. Jak Bohdan Zaleski, zwrócił się i on do przeszłości kozaczej, podnosząc nieraz czyny watażków ukraińskich.
Jak w pieśniach Zaleskiego, dumach Padury, pisanych, mówiąc nawiasem, z węgierska po ukraińsku, widzimy ubóstwienie niemal kozaczyzny, skrzywienie niejednokrotnie prawdy historycznej, tak i w pieśniach Gosławskiego kozaczyzna w nazbyt pięknych barwach występuje. Powiedzielibyśmy, że była to chwila rozbudzenia się sumienia narodowego, chęć choć w pieśni wynagrodzenia krzywd dziejowych tym, którym w życiu sprawiedliwości odmawiano.
Dwuletni pobyt w Kordyszówce, opromieniony wzajemną miłością Melanii, był najpłodniejszą epoką w twórczości Gosławskiego. Wówczas to powstał poemat w 4-ch częściach p. n, Podole, Dumka o Nyczaju, Leszek, kawał powieści poetyckiej: Zygmunt Kordysz czyli Oblężenie Niemirowa, Urojenia (wolny przekład Die Ideale Szyllera), Odjazd i wiele Innych okolicznościowych i humorystycznych wierszy.
Pisząc i marząc, nie spodziewał się Gosławski, że — mimo wzajemności Melanii — rodzina bogatej panny przeciwną będzie najserdeczniejszym zamiarom jego. Opuścił więc Kordyszówkę i zaciągnął się do korpusu litewskiego. Po upadku powstania i odsiedzeniu więzienia wyjechał do Galicyi. Melania dochowała wierności kochankowi, odnowiły się znowu projekty połączenia z ukochaną. Gosławski bawił u wód siarczanych w Korobkówce, gdzie uśmiechały się do niego różowe kobiet usteczka. Modrooka panna Elżbieta R. zrobiła wrażenie na poecie. Wieść o tem na Podole doszła. Urażona w dumie swojej, Melania po 9-iu latach oczekiwania, odesłała Gosławskiemu pierścień, zwalniając go z danego słowa. Nie pomogło tłómaczenie się; winy nie przebaczono.
Po ostatniem zerwaniu z tą, której zawdzięczał najpiękniejsze chwile swojej młodości, której niejedno wspomnienie poświęcił, która, jako duch dobry, towarzyszyła mu w myśli podczas wyprawy zadunajskiej wojsk cesarskich — Gosławski żył tylko 10 miesięcy. W listopadzie r. 1834, doglądając w Stanisławowie chorego na tyfus przyjaciela, zaraził się i umarł po krótkiej walce z życiem. Pochowano go w Stanisławowie w Galicyi.
Z tych lat burzliwych pozostało po Gosławskim dużo piosnek żołnierskich, które dotąd w pamięci podolan przechowały się. W r. 1833 w Paryżu wyszły Poezye Ułana (2 t.), gdzie znajdujemy wiersze sporej objętości, jak: Mogiły, Do Adama Mickiewicza, Majdanek, Podolanka, Sęp, Zwątpienie, Wieszcz Ukrainy i Wędrówka. Krom tego utwory mniejszych rozmiarów. W r. 1859 Leon Zienkowicz wydał w Paryżu z życiorysem i portretem autora dwa obszerne poematy: Renegat i Banko.
Gosławski niezbyt wybitne miejsce w literaturze zajmuje. Po rozwiązanych snach miłości talent jego wzmógłby się na siłach, a obdarzony bujną fantazyą, niejedną rzecz piękną w puściźnieby zostawił. Krótkość życia nie pozwoliła na to. Narodowym poetą Gosławski nie jest; — myśl jego krążyła tylko nad Podolem i w pamięci podolan dotąd żyje, a niedawne to czasy, gdy dwory szlacheckie i dworki ekonomskie rozlegały się piosnkami autora Nyczaja. Przy wtórze gitary lub klawikordu śpiewają dziś jeszcze ulubioną piosnkę: «Gdyby orłem być, Lot sokoli mieć», a któż nie zna tęsknych lub ognistych mazurków: «Nie mam swego nic na świecie» «Lazła z pleców nieraz skóra» i t. p.
Z większych utworów najwięcej znany jest poemat Podole, składający się z 4 pieśni: 1) Piękności Podola, 2) Wesele, 3) Klęski i 4) Pożegnanie. — Przeceniony dawniej, dziś żadnego zajęcia nie budzi. Opisom ziemi podolskiej brak poetyczności, całości, harmonii, a ubóstwo fabuły nie przywiązuje na długo uwagi czytelnika. Rzecz osnuta na uduszeniu w pieczarach smotryckich gromady ludu, który się tam ukrył przed napadem Tatarów. Opowieść psują zwroty do ukochanej Melanii, choć te ustępy największą tchną poezyą.
Większego literackiego znaczenia jest Banko, poemat na poły poważny, na poły satyryczny. Jest to opis poczciwego hulaki, kochającego się w dwóch kobietach naraz, lecz nie wiedzącego, którą szczerzej kocha. Wplatają się tu i wypadki z r. 31 satyrycznie odmalowane.
Znamiennemi cechami charakteru Gosławskiego były: wielka prawość, silne przekonania demokratyczne i miłość kraju. Pierwsze wydanie poezyi swoich poświęcił generałowi hr. Wincentemu Krasińskiemu, nie wiedząc, że imię hrabiego nie było wcale popularne w narodzie, Dowiedziawszy się o tem, zaczął egzemplarze wycofywać z obiegu i palić, nie chcąc, by jego nazwisko łączyło się z postacią, której naród miał wiele do zarzucenia. Jest to rys piękny, tem bardziej, że Gosławski bawiąc w Warszawie, cieszył się przyjaźnią i życzliwością generała. Dużo jeszcze jest prac poety niewydanych, a kto wie, czy nie znalazłaby się tam perełka jaka, któraby odświeżyła więdniejący wawrzyn jego sławy.

Kazimierz Gliński.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Gliński.