Album kandydatek do stanu małżeńskiego/XIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Bałucki
Tytuł Album kandydatek do stanu małżeńskiego
Podtytuł z notat starego kawalera
Wydawca Wydawnictwo „Harapa“
Data wyd. 1877
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XIV.


Panna z głową.




Kiedy byłem małym chłopcem, to wyrażenie „panna z głową“ nieraz obijało mi się o uszy i w dziecinnéj wyobraźni mojéj wystawiałem sobie taką pannę na podobieństwo owych aniołków po kościołach, u których skrzydełka zastępują wszystko — i dziwiło mnie dlaczego nigdy w życiu nie zdarzyło mi się spotkać takiéj oskrzydlonéj główki panieńskiéj. Byłem wtedy bardzo naiwny jeszcze. Późniéj przekonałem się, że panny z głową posiadają także inne części ciała, nieraz bardzo dobre i kształtnie zbudowane, tylko skrzydełek niestety nie mają i nie unoszą się nigdy nad ziemią. Głowa to jest właściwie praktyczny rozum obejmuje u takiéj panny naczelną komendę nad sercem i innemi częściami ciała i używa ich do zrealizowania swoich planów. Taka panna nigdy nie pozwala oczom swoim rzucać spojrzeń na młodzieńców niemających odpowiednich kwalifikacyj na jéj męża, nie ma tak zwanych studenckich miłości, nie marzy, ale oblicza, nie ma ideałów romansowych, nie lubi rozmów nieprowadzących do jakiegoś zamierzonego celu, nie lubi zabawy dla saméj zabawy, a tém mniéj sztuki dla sztuki, używa strojów, przyrodzonych powabów ciała, wykształcenia, znajomości, przyjaźni, kokieteryi nawet, jak wodzowie używają armat, tyralierki, szarży kawaleryi, ataku piechoty do wygrania walnéj bitwy, któréj ostatecznym celem jest nie tyle małżeństwo, ile wyrobienie sobie odpowiedniéj pozycyi w świecie przez małżeństwo. Wprawdzie wszystkie panny robią mniéj więcéj to samo, każda właściwą sobie bronią, właściwym sposobem, chce sobie zapewnić zwycięztwo i panowanie nad drugą połową rodzaju ludzkiego; ale panna z głową robi to wszystko nie na chybił trafił, nie w skutek chwilowego popędu, często szału i zapomnienia się, ale trzeźwo, z dobrze obmyślanym planem, nie zrywa się do walki z lada kim, ale umie czekać z posągowym spokojem na grubą rybę. Ta wstrzemięźliwość i ten spokój poważny ma wszystkie pozory niepokalanéj cnoty. Rzeczywiście panna z głową tak się zachowuje wszędzie i zawsze, aby nikt nie miał jéj nic do zarzucenia, a nie robi tego z zamiłowania cnoty, jak raczéj dla nagrody jaka ją spotkać może kiedyś przez małżeństwo. Cnota u niéj jest także środkiem do zrobienia karyjery. Rozumié się samo przez się, że na to potrzeba już panny wytrawnéj, obytéj w świecie i doświadczonéj; zdarza się jednak, że często panienki wchodzące dopiero w świat, posiadają już wszystkie warunki potrzebne do wyrafinowanéj kampanii małżeńskiéj: umieją trzymać na wodzy własne upodobania, kłamać uśmiechy, rzucać trafne cięcia spojrzeniami i grać po mistrzowsku swoją rolę. Jeżeli chcesz rozwiązać sobie tę trudną zagadkę, to obserwuj tylko zdaleka taką pannę, a dostrzeżesz wnet przy niéj zręcznego suflera i reżysera w osobie mamy dobrodziejki, która młodą artystkę informuje i podpowiada jéj; czasem tylko mrugnięciem oczów lub wyrazem twarzy telegrafuje jéj rozkazy i polecenia. Patrz! Panna Izabela siedzi pod oknem z młodym artystą, który im się przedwczoraj przedstawił na publicznym balu, wczoraj dawał koncert, a dziś został zaproszony tutaj przez gospodynię domu, bo potrzeba jéj było kilku artystów dla udekorowania salonu. Artysta długowłosy inaczéj sobie wytłómaczył to pospieszne zaproszenie, korzysta z sytuacyi i usiłuje rozmową zaprowadzić pannę na pole sztuki. Pole to dobrze mu znajome i spodziewa się tam łatwego zwycięztwa. Już mu się zdaje, że za chwilę weźmie młode serduszko w wieczną niewolę, gdy w tém panna zrywa się, usuwa się grzecznie jakiéjś podeszłéj damie przechodzącéj właśnie, która ani nie miała myśli usiąść, a sama łączy się z gronkiem panien spacerujących po sali. Czy wiecie co było powodem tego zręcznego manewru — oto spojrzenie mamy, która z drugiego końca salonu zatelegrafowała córce: Belciu, nie kompromituj się. Panna w téj chwili, jakby za pociśnięciem sprężynki, ruszyła się zostawiając artystę w towarzystwie poważnéj matrony. — W tem taniec się rozpoczął — młodzież tłumnie się rzuciła do panny Izabelci, jakiś kandydat medycyny był najbliższym i najpierwszym z proszących, zabrał pannę do tańca i byłby tańcował z nią bez upamiętania, pomimo, że tylu innych czekało, gdyby nie mama, która przechodząc koło tańczącéj pary zrobiła Belci uwagę, że jej włosy nie w porządku. Belcia zrozumiała życzenie mamy, przeprosiła tancerza i innych i schroniła się do trzeciego pokoju przed ich natarczywością, niby dla poprawienia toalety — i nie zjawiła się w sali aż po skończeniu walca. Mama siedziała właśnie obok jakiegoś hofrata łysego w złotych okularach, spojrzała na córkę, co miało znaczyć: zbliż się tutaj — i warta honorowa koło starego hofrata została zluzowaną. Belcia zajęła miejsce matki, co hofratowi musiało widocznie przypaść do smaku, bo w wdzięcznym uśmiechu pokazał pannie dwa bukszpanowe zęby. Dziwno ci może, co skłania mamę i pannę do tak gorliwego zajęcia się figurą hofrata. Pan hofrat ma trzy kamienice, wieś i trzy tysiące guldenów emerytury; resztę się domyśl czytelniku miły, a cały ten bal świetny wydany dla upozorowania zaproszenia trzech kamienic i wsi. Dla zatuszowania tego manewru zaproszono aż pięćdziesiąt osób. Mimo to wprawne nosy niektórych dam zaczęły już wietrzyć prawdę i patrząc na Belcię bawiącą hofrata posyłały sobie oczami znaki porozumienia. Gospodyni domu jako biegła w téj sztuce telegraficznéj wnet przejęła tę niemą korespondencyję i aby zmylić tropy, kazała zagrać mazura, do którego oczywiście hofrat stanąć nie mógł i panna Belcia puściła się z jakimś auskultantem w taniec, wybierając do figur to nauczyciela rysunków, to młodszego braciszka swego, to pana sędziego starego przyjaciela domu. Mama nie zaniedbała zwrócić na to zręcznie uwagę pana hofrata i dodać, że Belcia jest nad wiek poważną i lubi tylko towarzystwo starszych osób. Na tém zakończono pierwsze kroki dyplomatyczne tego wieczora. Mama bała się forsować, by nie obudzić podejrzeń hofrata, który drożył się trochę ze swojemi trzema kamienicami, na które miał dużo starających się panienek z głową. Z jedną już o mało nie przyszło do spisania intercyzy, gdyby nie zbyt gorączkowe usposobienie mamy, która wyrwała się z żądaniem zapisu na przypadek śmierci. Mówić narzeczonemu w wiliję ślubu o śmierci, szczególniéj narzeczonemu w sześćdziesiątym piątym roku życia, to zakrawało coś na mane, tekel, fares. Hofrat się zląkł, zwąchał zasadzkę i cofnął się. To téż mama Belci musiała użyć całego sprytu i ostrożności, by zrażony już raz konkurent nie dojrzał sieci zastawionych. Podczas kolacyi Belcia spełniając obowiązki wicegospodyni, parę razy tylko mimochodem zagadała coś do hofrata, raz nałożyła mu własnoręcznie sałatki na talerz i znikła. Napróżno łysina pana hofrata obracała się za nią jak słonecznik. Belcia stósownie do instrukcyi mamy nie zbliżyła się więcéj podczas kolacyi, a po kolacyi pod pozorem migreny oddaliła się wcześniéj do swego pokoju. Taki manewr skutkował. Trzeciego dnia był już hofrat z wizytą, a w parę tygodni potém w tym samym salonie koło fortepianu miała miejsce następująca rozmowa:
'On. Więc nie możesz się pani zdecydować na stanowcze słowo?
'Ona (trąc czoło z boleścią i głębokiém westchnieniem). To niepodobna.
'On. Dlaczego? — mów pani śmiało.
'Ona. Jest coś, co stanowi wieczną zaporę między nami.
'On. Mój wiek, — domyśliłem się tego, — rzekł cierpko.
'Ona (przerywając mu z godnością). O panie, nigdy nie oddałabym serca mego młodzikowi bez zasad i wyrobionego charakteru. Marzeniem mojém było zawsze znaleźć w mężu opiekuna i ojca.
'On. Więc cóż stoi na przeszkodzie?
'Ona. Pański majątek. Gdybyś pan był ubogi, nie wahałabym się ani na chwilę oddać mu moją rękę; ale dziś, gdy różnica majątkowa między nami tak wielka, czyż mogę, szanując godność moją, zdecydować się na to małżeństwo. Kto mi uwierzy, że się nie sprzedałam, ale poszłam z czystego przywiązania za pana. Pan sam byś nie uwierzył.
Domyślą się zapewne czytelnicy, gdzie się odbywała ta patetyczna scena, kto był On, a kto Ona. Dodać tylko muszę, że autor, reżyser i sufler téj scenki dramatycznéj w osobie mamy dobrodziejki stał w téj chwili za kulisami to jest za drzwiami, oczekując niespokojnie rezultatu. Rezultat był wyśmienity — efekt udał się zupełnie. W miesiąc po tém panna Izabella została panią hofratową i właścicielką trzech kamienic. Powiadano, że młody (?) małżonek dla usunięcia skrupułów, które pannie tak przeszkadzały do oddania mu ręki, decydował się już kamienice owe przepisać na rzecz swego synowca, ale małżonka przez miłość dla męża ofiarowała się znosić ciężar trzech kamienic na własném sumieniu, a zaś kuzynka wynagrodziła potém podobno w inny sposób, z czém nawet nie pochwaliła się przed mężem przez zbytek skromności, bo nie chciała, aby lewica, to jest mąż, wiedziała, co robi jego prawica. — Bardzo wiele panien z głową postępuje za tą radą ewangieliczną. Również często się trafia, że ponieważ dwie głowy domu są niemożebne, pani domu i na tym punkcie wyręcza męża i uwalnia go zupełnie od kłopotu noszenia głowy na karku. Może być, że dlatego właśnie wychodzą najczęściéj za przeżytych starców lub młodych idiotów.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Bałucki.