Zimowe śniegi na górach topnieją,
I ode wschodu ciepłe wiatry wieją;
Ziemia się czarna zielonością stroi,
Lasy strząsnęły szron z gałęzi swoich,
Ptaki w powietrzu szczebiocą wesołe,
Ciągną żórawie, dzikich gęsi stada,
I bocian szuka nad krynicą żéru:
Czuć wiosnę, słychać — Mindows spéjrzał w pole,
I wysłał konne na szlaki pacholę.
Pacholę wraca — Ziemię wiatr osuszył,
Koń już nie grzęźnie. Tylko w rzekach wody
Zebrane, warcząc toczą się ku morzu.
Na polach sucho, i ruń się zieleni.
— I czas na wojnę — Mindows wnet zawoła,
Rozsyła gońce po siołach, po grodach —
Wojsko się zbiéra w zamkowéj dolinie.
Dobrze Mindowsu u ogniska leżéć
I słuchać pieśni kobiecéj, co brzęczy
Jak śpiéw słowika po rosie majowéj.
Ale nie uspisz wilka słodkim śpiéwem; —
Kunigas w zamku nie usiedzi długo. —
Śniegi stopniały, czas w krzyżackie włości.
I już trzytwarza chorągiew powiéwa,
W rogi zatrąbią, w lietaury uderzą;
Poswisły strzały, wzniosły się oszczepy.
— Na Niemca! tłuszcz się ozwie jednym głosem,
Na Niemców! lasy wtórzą im swym szumem,
Na Niemców! — krucy nad głowami kraczą.
A Mindows stanął na swoich wojsk przedzie,
Krzyknął — Na Niemca! — w Liwów włości jedzie.