[115]XVIII.
Na Polskę idą Litewskie Xiążęta:
Lubart i Kiejstut na przedzie,
Witold z Jagiełłą, młode sokolęta.
Czemuż ich Olgerd nie wiedzie?
Czy Michał Twerski, czy Smoleński woła
Pomocy przeciw Dymitra?
Czy Moskwa pali sprzymierzeńców sioła?
Krewiczan burzy Ruś chytra?
Spokojnie w Rusi; Twerski od wyprawy
Na swéj stolicy spoczywa;
A jednak Olgerd nie śpieszy w bój krwawy,
Chociaż go Lubart wyzywa.
I poszedł Kiejstut, Jagiełło i Jerzy,
Litwinów zastępy mnogie,
A Olgerd został, sam siedzi na wieży
I na pustą patrzy drogę.
[116]
Dobrze ci było, wielki Gedyminie,
W boju umierać od strzały!
I nie zestarzeć, i w śmierci godzinie
Polegnąć na polu chwały!
A syn twój, Olgerd, nie dźwignie oręża;
Patrzy, jak młódsi się gnają;
Dłoń już bezsilną napróżno wytęża,
Ręce duszy nie słuchają.
A Litwa znowu w Lackie idzie kraje,
Bo Polska stoi otworem;
Polsce Kaźmierza Wielkiego nie staje,
Elżbieta pląsa z swym dworem.
Idą w Lubelskie, Sandomierz pustoszą,
Nad San, w Podgórze wtoczyli,
Między San, Wisłę, po Tarnów lud płoszą,
Mnogi łup zewsząd spędzili.
Dziewięć mil tylko Litwie od Krakowa.
Legła zwycięzkim taborem.
Próżno wieść niosą, Elżbieta Królowa
Pląsa i śpiéwa z swym dworem.
Już nazad gonią ku Litwie z łupami.
Na Litwie smutna wieść krąży:
Mistrz na Żmudź poszedł ze sprzymierzeńcami,
Sześć ziem zjadł, na siódmą dąży.
[117]
Chce Kowno ubiedz. Nadniemeńskie włości
Leżą pustynią dokoła,
Po polach świecą krwawe trupów kości,
I spalone stérczą sioła.
Krwawą łzą Kiejstut płacze klęski swojéj;
Witold go prosi: — Daj ludzi!
Krzyżak bezpieczny zwycięztwem się poi,
Niech go krzyk rzezi obudzi! —
I zbiera swoich, na Prussy napada,
W Insterburskie ciągnie włości:
Sam zamek wzięty, płomień go dojada,
Rozdarte kraju wnętrzności!
Z łupami z piérwszéj powrócił wyprawy
Witold, jeńców wiodąc mnogo.
— Patrzaj, Kiejstucie, czylim syn twój prawy?
Licz ludzi, czy braknie kogo? —