Anielka pracuje/Wolność
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Anielka pracuje |
Podtytuł | Powieść dla dorastających panienek |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia „Rekord” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Zaledwie pochowano babcię, już nowa wieść poczęła obiegać po wsi i oczy wszystkich mieszkańców rozbłysły ciekawością.
Anielka Lipkówna przestała pracować w fabryce! Henryk Rymarz, ojciec Magdzi, chce ją zabrać z sobą do Ameryki. Henryk Rymarz, który dopiero z Ameryki przyjechał! Mieszkał teraz na wzgórku ze swoją obcą, nikomu nieznaną żoną. Wszyscy ją już widzieli. Nosiła jasne suknie i prawie codziennie jeździła do sąsiedniej wsi na ośle. Na mogile Magdzi uroniła jedną łzę, a Henryk Rymarz zarówno mogiłę swej matki, jak i swej córeczki kazał ogrodzić żywopłotem, jak się grodzi mogiły tylko bardzo bogatych ludzi.
Z tego powodu cała wieś w niedzielę udała się na cmentarz. Każdy miał coś do opowiadania o Henryku Rymarzu, który do rodzinnej wsi wrócił. Henryk Rymarz stał się teraz panem, z którego należało być dumnym! Mimo to jednak, dumy tej nie obnosił wśród mieszkańców rodzinnej wsi i wszyscy go zato szanowali. Biedny człowiek, trzeba nieszczęścia, że w rodzinnej wiosce nie zastał już ani matki, ani swego dziecka. Dobrze byłoby Magdzi, gdyby żyła jeszcze, a i starej Franciszkowej syn zaoszczędziłby wszelkich trosk na ostatnich lat parę. Co tam mówić, Henrykowi też w pierwszych latach w Ameryce nie powodziło się tak nadzwyczajnie. Dlatego pewno nie pisał. Teraz jednak ma własną, pięknie urządzoną piekarnię, teraz pieniędzy ma, jak lodu. Tak, temu się udało! W Ameryce łatwo człowiekowi zdobyć majątek! Henryk Rymarz napewno wkrótce będzie bardzo bogatym człowiekiem. Szkoda tylko, że Magdzia się tak zmarnowała. Może, gdyby jej do fabryki nie posyłano, nie umarłaby tak młodo.
I nagle ludziom zebranym na cmentarzu przywidziało się, że i oni zawinili pod pewnym względem w stosunku do Henryka Rymarza. Przecież właściwie w ostatnich latach nikt się nie interesował Magdzią. Nikt się również o nią nie troszczył, gdy zachorowała. Z niepokojem jedni spoglądali na drugich, jedni drugich zdawali się nakłaniać do zabrania głosu... Ach, tak! Henryk Rymarz chciał zabrać do Ameryki Anielkę Lipkównę, dać jej swoje nazwisko i jak własną córkę wychowywać. Przecież Anielka była jedyną przyjaciółką Magdzi. Tak, tak, Anielka Lipkówna przychodziła do niej codziennie, wszyscy o tem wiedzieli. Zebrani na cmentarzu ludzie odetchnęli swobodniej. A u grubego szewca też znowu Magdzi tak źle nie było. Opiekowano się nią i pielęgnowano w chorobie.
I ktoby się tego spodziewał, że Henryk Rymarz zechce zabrać z sobą Anielkę! Dzieciaka czekało nadzwyczajne szczęście, mimo to jednak Barbara Lipkowa nie mogła się na to zdecydować, nie chciała Anielce na wyjazd pozwolić. Stanowczo źle robiła. Dlaczego zabraniała dziecku, które mogło być bogate i szczęśliwe?...
Nagle stara Zuzanna potrząsnęła swoją siwą głową.
— Przecież my nie wiemy, co dziecku da szczęście, — rzekła. — Jeżeli Henryk Rymarz ma tyle pieniędzy, to niech je tutaj przyśle i niech nie zabiera prawowitej matce dziecka. Barbara Lipkowa kocha swoje dzieci, wiecie o tem wszyscy. Na coś podobnego nieboszczka babka teżby nie pozwoliła. Zresztą pani doktorowa znalazła już dla Anielci dobre miejsce w mieście. Tam chociaż będzie można pojechać i przekonać się, czy dziewczyna ma dobrze. Zresztą, powiem wam, że pieniądz nie zapewnia długotrwałego szczęścia, nieprawdaż?
Kobiety poczęły kiwać głowami, myśląc o własnych dzieciach i spoglądając na ciche mogiły, na których zasadzone krzewy zdawały się wznosić ramiona ku wieży kościelnej.
Tego samego wieczoru, gdy na cmentarzu zapanowała już cisza, Anielka otworzyła skrzypiącą furtkę cmentarną i weszła. W oczach jej błyszczała zbudzona wiosna.
— Dla babci... dla Magdzi... — szepnęła i na wilgotnej ziemi położyła dwie wiązanki świeżego kwiecia.
Potem stała przez chwilę bez ruchu, przysłuchując się zamierającemu w oddali śpiewowi ptasząt i uczuła nagle, że bardzo kocha swą rodzinną wioskę. Jednocześnie jednak w serduszku jej zrodziła się tęsknota za wędrówką. Za tydzień, już tylko za siedem dni, Anielka pojedzie w świat. Czy to możliwe? Ale nie pojedzie do Ameryki, matka ma słuszność. Przecież za pierwszym razem nie trzeba było tak daleko jechać. Pozatem Anielka nigdyby nie chciała zostać córką Henryka Rymarza. Nie chciałaby zmienić nazwiska, pragnie nazawsze zostać Anielką Lipkówną z Wielkiej Wsi. Później, może później pojedzie do Ameryki, jak już pozna ten świat szeroki, którego dotychczas nigdy nie widziała.
I zdawało się Anielce, że zarówno babcia, jak i Magdzia, spoczywające w chłodnych mogiłach, czują w tej chwili tak samo i odetchnęła z ulgą, a świat cały nagle rozsłonecznił się przed nią.
— Przyjdę tu znowu, — wyszeptała, oglądając się ciągle, zanim opuściła cmentarz. — Śpijcie spokojnie! Śpij spokojnie babciu! Śpij spokojnie Magdziu!
A gdy wreszcie nadszedł upragniony dzień i Anielka z dużą torbą podróżną znalazła się w wagonie, żegnając matkę i rodzeństwo, opanował ją na chwilę jakiś strach i serce mocniej zabiło. Poco to wszystko robiła? Dokąd chciała jechać? Lecz, gdy pociąg ruszył z miejsca i powoli mijał tonącą w zieleni dolinę, serce Anielki uspokoiło się. Niby świeży kwiat, rozkwitła w jej duszy radość. Wyjeżdża wreszcie. Była wolna i mogła wyciągnąć ramiona ku słońcu!... A co ją czeka?