Anielka w szkole/Doktór — czarodziej

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Doktór — czarodziej.

Śnieg padał. Lekko i wolniutko opadały duże płaty na ziemię, okrywając ją miękką, białą kołderką. Anielka siedziała w ciepłej izbie. W zamyśleniu przyglądała się dużej brodawce na wskazującym palcu swej prawej ręki. Doktór Wardas mógłby tak zrobić, żeby brodawka zniknęła, ale Anielka nie miała ochoty pójść do niego. Lękała się go dziwnie, bo zawsze miał gniewną minę i nigdy nawet na nią nie spojrzał, gdy spacerował po swoim ogrodzie. Niejednokrotnie gniewał się, gdy dzieci na ulicy śpiewały i hałasowały.
Tak, doktór Wardas był przeważnie nie w humorze. Wprawdzie matka chwaliła go przed wszystkimi, on również często zaglądał do izby, szczególnie teraz, kiedy matka płakała po śmierci ojca. Zazwyczaj podczas takich wizyt był bardzo miły, a potem przysyłał przez służącą kosz rozmaitych prowiantów.
Anielka wiedziała o tem, mimo to jednak dziwnie go się bała.
— Mamusiu, — odezwała się po chwili namysłu, — jakbym się mogła pozbyć mojej brodawki?
Matka spojrzała na Anielkę z nad roboty.
— Acha, znowu oglądasz swoją brodawkę, — rzekła. — Włóż buciki i idź do doktora Wardasa. Z pewnością doktór na to zaradzi.
Anielka wzruszyła niechętnie ramionami, matka jednak upierała się przy swojem.
Dom doktora znajdował się po przeciwnej stronie ulicy i otoczony był dużym ogrodem. Anielka ostrożnie wstąpiła na kamienne schodki, otrząsnęła śnieg z bucików i stanąwszy na palcach, pociągnęła rączkę błyszczącego dzwonka u drzwi. Dzwonek zadźwięczał wyraźnie wśród ciszy panującej wewnątrz domu. Po chwili na progu ukazała się służąca.
— Coś chciała? — zapytała przyjaźnie.
— Chciałam... do pana doktora... w sprawie mojej brodawki, — jąkała się Anielka.
— Zapukaj do tych drzwi, pan doktór jest u siebie w gabinecie.
Anielka jeszcze przez chwilę stała przed drzwiami bez ruchu. Serduszko jej biło mocno. Wreszcie zapukała.
— Proszę wejść! — zawołał doktór.
Anielka z przerażeniem otworzyła drzwi i weszła do pokoju. Ale, mój Boże! Posadzka była taka śliska i taka błyszcząca. Pod podeszwami bucików Anielki było jeszcze tyle śniegu! Dziewczynka poślizgnęła się i padła do nóg zdziwionego doktora.
— Co ci się stało? — zapytał doktór ze śmiechem, spoglądając na zaczerwienioną dziewczynkę figlarnie, z poza szkieł okularów.
Anielka pośpiesznie wstała i drżąc na całem ciele, pokazała doktorowi swój wskazujący palec.
— Ma... mam... tutaj brodawkę, — wyjąkała. — Może pan doktór będzie taki dobry i mi to zdejmie.
Doktór przez pewien czas uważnie oglądał brodawkę.
— Idź do domu, a zobaczysz, że brodawka do jutra zniknie — rzekł już gniewnym tonem.
Anielka podziękowała i wyszła. Odetchnęła swobodniej, gdy się znalazła znowu na ulicy. Przez cały dzień czekała niecierpliwie zniknięcia brodawki. I istotnie! Z dnia na dzień brodawka stawała się mniejsza, aż wreszcie zupełnie zniknęła. Po dwóch tygodniach Anielka prawie o niej zapomniała. Więc nie napróżno w całej wiosce nazywano doktora Wardasa „Czarodziejem“!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.