Anielka w szkole/Na saneczkach

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Na saneczkach.

— Nadół, nadół! — wołała Anielka, mknąc na swych dwuosobowych saneczkach po pochyłości ośnieżonego pagórka.
Mnóstwo dzieci dzisiaj tutaj się zebrało, a niektóre zagradzały jadącym drogę. Ci, którzy na saneczkach mknęli, wołali:
— Z drogi uciekajcie! — poczem mknęli dalej.
— Nadół! Nadół!
Często po drodze o kogoś się zawadzało, wówczas saneczki zjeżdżały nabok i omijały marudera. Dzieci tarzały się w śniegu, a później, gdy podnosiły się z ziemi, wyglądały jak bałwany z śniegu ulepione. Kilku chłopców również na saneczkach zjeżdżało zgóry nadół. Gdy natrafiali na kamień, w powietrzu ukazywała się jasna iskra. Większość dzieci przyglądało się tylko tej wesołej zabawie. Dzieci te nie miały saneczek, nie miały odpowiedniego obuwia. Noski im poczerwieniały, ręce pomarzły, choć ukryte były pod fartuszkami, lub też w kieszeniach spodni.
— Chodź, będziesz mogła się ze mną przejechać! — Zapraszała Anielka Weronkę krawca, której jasny warkoczyk sterczał z pod chusteczki.
— A umiesz dobrze kierować? — zapytała Weronka.
— Tak, tak, jeszcze nigdy z saneczek nie wyleciałam, a przecież co zimę jeżdżę. Chodź do mnie!
Obydwie dziewczynki po kilku minutach zjeżdżały już z góry. Watowana szubka Anielki była zamarznięta na kość.
— Widzisz, że potrafię kierować! — chwaliła się Anielka, gdy saneczki ich znalazły się na dole. — Chodź napowrót wgórę!
Dzieci śmiały się i żartowały; te, które nie posiadały saneczek, machinalnie szły również pod górę, a potem piechotą schodzić nadół. Na szczycie pagórka był kompletny tłok. Każde z dzieci chciało pierwsze zjechać nadół.
— Ale nie jedźcie tak zaraz za mną! — wołała Anielka.
Saneczki zjechały nadół i zniknęły. Rozległy się głośne okrzyki. Dzieci śpiesznie zbiegały po pochyłości.
— Anielka wjechała do strumyka! — rozległy się wołania ze wszystkich stron.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.