Anielka w szkole/Odkrycie na sianie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Odkrycie na sianie.

Padał deszcz. Anielka i Elżunia siedziały wygodnie na stosie drzewa za domem i przez słomki puszczały bańki mydlane.
— Patrz, jaka moja duża! — cieszyła się Anielka, — będzie jeszcze większa za chwilę. Teraz zatrzymała się na gałęzi. Patrz, jakie ma piękne kolory! Teraz frunie dalej. O, mój Boże, pękła! Zaraz zrobię drugą.
Dziewczynki sprzeczały się, która z nich ładniejsze bańki potrafi wydmuchać, po pół godzinie jednak poczęła je nudzić ta zabawa.
— Chodź, pójdziemy trochę na strych, — wpadła na pomysł Elżunia i niby dwie myszki, dziewczynki poczęły biec lekko po schodach.
Na strychu w jednej ze ścian znajdowała się tajemnicza dziura, przez którą można było zajrzeć do świeżo wybudowanej szopy sąsiada. Już niejednokrotnie tą dziurą przedostawały się dzieci na złożone w sąsiedniej szopie siano. I teraz Elżunia i Anielka wytknęły przez dziurę główki.
— Możemy przyjść? — zapytały Wojtka.
— Jak wam się podoba, — odburknął.
Po chwili dziewczynki siedziały już na sianie.
— Ja sobie zrobię posłanie! — piszczała Elżunia. — To jest poduszka, a tutaj mam kołderkę. Teraz jestem zupełnie przykryta! Zrób tak samo, Anielciu.
Gdy Anielka jednak sięgnęła po garstkę siana, natknęła się na wzniesiony ku górze ogonek kotki Misi, sterczący nad sianem. Cudowne to było zwierzątko! Srebrzysta sierść połyskiwała, jak jedwab, zielone oczy iskrzyły się.
— Mrrr! Mrr!
Najprawdopodobniej w języku kocim miało to oznaczać: Dobry wieczór.
— Misia! — zawołała Anielka uradowana, chcąc kotkę wziąć na ręce. Kotka jednak odskoczyła śpiesznie na stronę i mruczała dalej: Mrr, mrr, mrr!
Wówczas ku wielkiemu swemu zdziwieniu ujrzały dziewczynki kilka maleńkich kocich łebków, wynurzających się z siana. Jedno ze zwierzątek wylazło już z ukrycia, później drugie, trzecie i czwarte. Wszystkie były prześliczne i tak śmiesznie kołysały się na maleńkich nóżkach.
— Patrz, jakie mają cudne ogonki! — szeptała Anielka, — i różowe noski, a oczka jakie okrągłe. Sierść mają zupełnie jak stara. Ach, strasznie bym je chciała pogłaskać!
— Nie, daj spokój! — broniła kocięta Elżunia.
Zadowolona i dumna, położyła się Misia na sianie, a kocięta poczęły ją ssać żarłocznie.
— Pewno nie wiedziałyście, że mam dzieci i do tego takie ładne, — zdawała się mówić Misia. — Ale proszę was, nie róbcie im krzywdy!
Spoglądała teraz na Anielkę i Elżunię błagalnie, gdy obydwie stały pochylone nad nią.
— Spójrz, Elżuniu, na to maleństwo! — cieszyła się Anielka, biorąc jedno najedzone już kociątko na ręce. — Jakie mięciutkie jest i jakie ma cudowne szare włoski. Ach, jakie sympatyczne!
— Moje jest jeszcze ładniejsze, — pochwaliła się Elżunia, — ma czarne łapki i błękitne ślepki, a przy starej leży drugie takie same.
— Tak, a czwarte jest znowu bure.
— Miau, miau, prosiła Misia, miau, miau, skarżyły się maleństwa.
— Nie bójcie się, nie zrobimy wam krzywdy, — pocieszała Anielka, — chcemy się wam tylko przyjrzeć. Patrz, Misiu, oddaję ci twoje kociątko, a tutaj jest drugie, które wzięła Elżunia. Zadowolona jesteś? Acha, chcesz je umyć!
Dziewczynki spoglądały uszczęśliwione, jak kotka lizała swe dzieci jedno po drugiem i jak maleństwa wdrapywały się na grzbiet matki, męcząc ją niemiłosiernie. Wreszcie Misia wstała i zeskoczyła z siana nadół. Wówczas Anielka i Elżunia usiadły na jej miejscu, bawiąc się z figlarnemi kociątkami, które wreszcie zasnęły w ich fartuszkach.
— Chodź, pokażemy je mamie, — rzekła Anielka i znowu przez dziurę w ścianę obydwie dziewczynki przedostały się na strych.
— Patrz, mamo, cośmy znalazły! — wołała Elżunia, wbiegając do izby. — Ale jak będą większe, to będziemy mogły sobie wziąć jednego kociaka, prawda? Sąsiad napewno pozwoli. Mamo, powiedz, że będziemy mogły!
Matka musiała podziwiać kocięta i dać dziewczynkom przyrzeczenie.
— Ach, będziemy mogły jednego zatrzymać! — cieszyła się Anielka. — Ja się chyba tej chwili nie doczekam!
Dziewczynki wzięły znowu kocięta na ręce i zaniosły je z powrotem na siano. Tam każdemu kociakowi zrobiły gniazdeczko, układając wszystkie troskliwie i głaszcząc je na pożegnanie.
— Śpijcie spokojnie, maleństwa najdroższe, — szeptała Anielka, wyskakując przez dziurę w ścianie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.