Anielka w szkole/Szczęśliwy dzień

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Szczęśliwy dzień.

Była niedziela. Wesoła struga słonecznych promieni wlewała się przez otwarte, przystrojone kwiatkami okna do czystej izby. W izbie siedziała przy stole matka Anielki wraz z dziećmi, z których każde sięgało swą łyżką do dużej czerwonej miski. W misce było surowe mleko z kaszą owsianą i poziomkami. Na samą myśl o tej smakowitej niedzielnej potrawie cieszyły się dzieci już przez cały ubiegły tydzień, nic więc dziwnego, że zupełne milczenie panowało, dopóki miska nie opróżniła się zupełnie. Później dopiero jedni poczęli szeptać do drugich:
— Dobre było!
Anielka zsunęła się z ławki stojącej pod piecem, chciała pójść do kuchni po swe trzewiki.
— Czekaj! — zawołała jednak matka i po chwili przyniosła do izby buty Amelki, zapinane na guziczki.
— Przymierz te buty, bo dla Amelki są już za małe, — zwróciła się do Anielki.
Anielka poczerwieniała z radości. Takie buty z guziczkami w całej wsi miały tylko Amelka i Basia doktora. Amelka dostała te trzewiki od swojej chrzestnej, gdy raz była u niej w mieście. Więc te buciki miały być teraz własnością Anielki!
— Dobre są na ciebie, — rzekła matka, — więc noś je zdrowo!
Anielka uszczęśliwiona podniosła głowę.
— Ach, jak Amelce musi być żal tych butów, — pomyślała, — jabym ich tam nikomu nie oddała.
Z niezwykłym pośpiechem włożyła Anielka swoją świąteczną sukienkę i wybiegła na dwór. Lęk ją przejmował, że matka może się rozmyśleć i odebrać jej buciki z guzikami, nikt jednak do niej się nie zbliżył, oprócz przyjaciółki Cesi.
— Masz nowe buciki? — zapytała zdziwiona.
— To były buciki Amelki, ale teraz ja je będę nosić. Podobają ci się?
Cesia skinęła główką i rzekła:
— Chciałabym też mieć buciki z guzikami. Jak będę duża, to sobie takie kupię.
Ramię przy ramieniu spacerowały przyjaciółki tam i napowrót po szerokiej wiejskiej drodze. Od czasu do czasu przystawały, spoglądając z zadowoleniem na piękne wyczyszczone buciki Anielki.
— Zdaje się, że się trochę zakurzyły, — zauważyła w pewnej chwili Cesia.
Anielka szybko wyciągnęła chusteczkę i wyczyściła buciki ponownie. Nadbiegły i inne dzieci.
— O, Anielka ma buciki z guzikami! — zawołały, — chodźcie zobaczyć!
Anielka stała w samym środku gromadki i obracała się dumnie na wszystkie strony. Każda dziewczynka zapragnęła teraz być jej najbliższą przyjaciółką. Długim szeregiem zaczęły kroczyć dzieci z powrotem do wsi.
Na łąkach pod wpływem lekkiego wietrzyka kołysała się wysoka trawa, tysiące różnobarwnych kwiatów podnosiły główki ku błękitowi nieba. Rozchylały kielichy, przyjmując gościnnie brzęczące pszczółki, które odlatywały, aby po chwili wrócić znowu. Nietylko pszczółki zachwycały się kwiatkami. Drobne rączki dziewczynek poczęły je delikatnie zrywać, aż wreszcie nie mogły już podźwignąć większej ilości kwiecia.
Wówczas przysiadły dzieci na skraju łąki, poczęły śpiewać i wić wianuszki z kwiatów. Wianuszkami temi dziewczynki przystroiły sobie główki, podziwiając się w tym stroju wzajemnie.
— O, kto tam idzie? — zawołała nagle Cesia, wskazując szeroką wiejską drogę.
Oczy wszystkich dzieci poszybowały w tę stronę.
— Wielbłąd — człowiek — jeszcze jakieś zwierzę!
Z okrzykiem radości zerwały się dzieci z trawy i poczęły biec na spotkanie przybyszom.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.