Anielka w szkole/Niespodzianka
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anielka w szkole |
Podtytuł | Powieść dla panienek |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia „Rekord” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
— Ach, niedźwiedź! — pisnęła Anielka, — i małpka siedzi na wielbłądzie.
— Jaki śmieszny chłopiec! — dorzuciła Aneczka Stykówna.
Obydwie miały słuszność. Szeroką wiejską drogą ciągnęło dziwne towarzystwo w stronę wsi. Stary jegomość z brodą prowadził na żelaznym łańcuchu ogromnego, brunatnego niedźwiedzia, wlokącego się ociężałym krokiem. Tuż obok kroczył dumnie wielbłąd, przechylając się z boku na bok, a na jednym z jego garbów siedziała wesoła małpka, rozglądając się ciekawie dokoła. Czarnowłosy ogorzały chłopiec, o białych zębach szedł obok wielbłąda. Miał na sobie cudowne bronzowe aksamitne ubranko. Dzieci zbliżyły się do tej dziwnej gromadki.
— Dzień dobry, — zawołały nieśmiało.
Anielka z otwartemi ustami spoglądała na wysokiego wielbłąda, Cesia odczuwała lęk przed wielkim niedźwiedziem, wszyscy jednak śmieli się z milutkiej małpki i przyglądali się z zaciekawieniem czarnowłosemu chłopczykowi. Po chwili od strony wsi nadbiegło więcej jeszcze chłopców i dziewcząt. Jedni poczęli biec do wsi z powrotem, aby nowinę starszym opowiedzieć. Dookoła rozbrzmiewało wołanie:
— Niedźwiedź, wielbłąd, małpka, chodźcie zobaczyć!
Wieśniaczki odświętnie ubrane wyległy na szeroką wiejską drogę, za niemi postępowali wieśniacy z długiemi fajkami w zębach.
Przybysze przeciągnęli przez wieś i zatrzymali się na placu targowym, oczekując aż zbierze się jaknajwięcej ludzi. Wówczas jegomość z brodą rozkazał niedźwiedziowi położyć się na ziemi. Małpka stanęła na garbie wielbłąda i grzecznie zdjęła z głowy czapeczkę, witając w ten sposób publiczność. Teraz jegomość z brodą zaczął grać na kobzie, a małpka w czerwonych spodenkach i żółtym fraczku zatańczyła tak pięknie, że dzieci poprostu szalały z radości. Na dodatek wywinęła kilka koziołków i skłoniła się znowu widzom. Wszyscy trzymali się za boki od śmiechu. Cudowna była ta małpka! Teraz rozpoczęły się występy niedźwiedzia. Nosił na pysku wielki kaganiec i od czasu do czasu ryczał całkiem głośno.
— Hopla! — zawołał jegomość z brodą.
Niedźwiedź stanął na dwóch zadnich łapach, wziął w zęby kij i począł tańczyć przy dźwiękach kobzy. Potem jegomość z brodą kazał mu skakać przez kij, ale niedźwiedź robił to bardzo niechętnie. W pewnej chwili zawył tak przeciągle, że Anielka w przerażeniu rozejrzała się na wszystkie strony, a później najbardziej była zadowolona, gdy zwierzę spokojnie położyło się na ziemi. Przedstawienie jednak nie na tem miało się skończyć, bo przecież zawsze najcudowniejszy występ zostawia się na ostatek.
Jegomość z brodą zagrał na swej kobzie jakąś dziwnie smętną melodję, a przy akompanjamencie tym chłopiec w aksamitnem ubranku dźwięcznym głosikiem począł śpiewać piękną pieśń w obcym języku. To właśnie najbardziej podobało się publiczności. Na ogólne żądanie chłopiec musiał zaśpiewać jeszcze drugą piosenkę, a potem nagle małpka zeskoczyła z garbu wielbłąda i przysiadła na ramieniu chłopca. Chłopiec z małpką począł chodzić od jednego widza do drugiego i wszyscy wrzucali mu do czapeczki pieniądze, poczem te wszystkie pieniądze zniknęły w ogromnej kieszeni jegomościa z brodą.
Po przedstawieniu jegomość z brodą udał się do karczmy „Pod Wołem”, gdzie musiała gościom pokazywać rozmaite sztuczki.
Anielka wszystko dokładnie widziała stojąc wraz z innemi dziećmi za oknem i rozbłysłym wzrokiem spoglądając przez szyby. Słyszała również, jak piękny chłopiec śpiewał rozmaite obce piosenki. Tego dnia Anielka zapomniała nawet o głodzie i o tem, że należało wracać do domu.
— Ach, żebym tak mogła z tym jegomościem z brodą pójść w daleki świat! — marzyła i zbudziła się dopiero z tego cudownego snu, gdy usłyszała tuż za sobą wołanie matki.
Zeskoczyła z gzemsu okiennego i poprawiwszy przekrzywiony nieco wianuszek na głowie, poczęła iść w zamyśleniu w stronę domu.
Dopiero teraz przypomniała sobie znowu o bucikach z guzikami. Jakże one wyglądały? Stanowczo były jeszcze bardzo ładne!
— Jakże mogłam o nich zapomnieć? — myślała Anielka zdziwiona i ostrożnie zaniosła buciki do kuchni, aby je tam oczyścić.