Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część druga/XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anna Karenina |
Wydawca | Spółka Wydawnicza Polska |
Data wyd. | 1898-1900 |
Druk | Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | J. Wołowski |
Tytuł orygin. | Анна Каренина |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Co w ciągu roku całego było jedynym celem dla Wrońskiego, stało się. Wroński blady stał nad Anną i zaklinał ją, aby się nie obawiała i uspokoiła, sam jednak nie wiedział czego i w jaki sposób.
— Anno! Anno! — mówił drżącym głosem — Anno, na miłość Boga!...
— Boże mój! Wybacz mi! — ze łkaniem wyszeptała Anna, przyciskając do piersi ręce Wrońskiego, który był dla niej obecnie najdroższą istotą.
Anna patrząc na Wrońskiego, nie była w stanie mówić nic więcej. On zaś miał uczucie, jakie musi mieć zabójca, gdy patrzy na ciało, które pozbawił życia. Tem ciałem, pozbawionem życia, była ich miłość, pierwszy okres ich miłości.
Anna ujęła Wrońskiego za rękę i nie poruszała się — po chwili podniosła dłoń Wrońskiego do ust i pocałowała ją. On ukląkł przed nią i chciał spojrzeć jej w twarz, lecz Anna kryła ją i nie odzywała się. Nareszcie, zdając się czynić wysiłek nad sobą, Anna wstała z kanapy i odsunęła od siebie Wrońskiego; twarz jej wciąż była również piękną, tem większy więc żal wzbudzała.
— Stało się! — przemówiła Anna. — Nie mam już nikogo prócz ciebie, pamiętaj o tem!
— Nie mogę niepamiętać o tem, co stanowi o mojem istnieniu.
Na miłość Boską, ani słowa więcej, ani słowa. — Anna wstała prędko i odsunęła się od Wrońskiego.
— Ani słowa więcej — powtórzyła i z wyrazem zadziwiającym Wrońskiego, rozstała się z nim. Anna wiedziała, że w tej chwili nie może wypowiedzieć słowami tego uczucia, jakiego doznawała przed rozpoczęciem tego nowego życia, nie chciała mówić o tem uczuciu i — przez niezbyt ścisłe wyrażenie się — nie chciała wystawić tego uczucia w niewłaściwem świetle. Lecz i potem na drugi, na trzeci dzień, Anna nietylko że nie mogła znaleźć wyrazów, które były w stanie określić dokładnie stan jej uczuć, ale nie mogła nawet znaleźć odpowiednich myśli, któremi mogłaby przedstawić samej sobie wyraźnie wszystko, co się działo w jej zrozpaczonej duszy.
Anna mawiała do siebie: „Teraz nie jestem w stanie myśleć o tem, chyba później, gdy będę spokojniejszą.“ Lecz spokój ten nie następował nigdy i za każdym razem, gdy przychodził jej na myśl jej postępek i gdy zaczynała myśleć o przyszłości i o tem, co czynić należy, opanowywał ją przestrach, a myśli tego rodzaju odpędzała od siebie.