Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część piąta/XXIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anna Karenina |
Wydawca | Spółka Wydawnicza Polska |
Data wyd. | 1898-1900 |
Druk | Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | J. Wołowski |
Tytuł orygin. | Анна Каренина |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Hrabina Lidya Iwanowna, jeszcze jako bardzo młoda, egzaltowana dziewczyna, wyszła za mąż za bogatego, lekkomyślnego i lubiącego żyć wesoło człowieka. W drugim miesiącu po ślubie mąż porzucił ją i na czułe zapewnienia żony o jej miłości i przywiązaniu, odpowiadał szyderczo, a nawet wrogo, czego nikt ze znajomych nie umiał sobie wytłumaczyć, znając dobre serce hrabiego i nie dostrzegając żadnych wad w egzaltowanej Lidyi Iwanownej. Od tego czasu, chociaż nie rozwiedzeni, małżonkowie nie mieszkali razem, a gdy mąż spotykał się z żoną, zwracał się zawsze do niej ze zwykłem jadowitem szyderstwem, którego przyczyny nikt nie znał.
Lidya Iwanowna dawno już przestała być zakochaną w mężu, ale zawsze musiała kochać się w kimś. Bywała zakochaną odrazu w paru osobach, i mężczyznach i kobietach: kochała się prawie we wszystkich wybitnych osobistościach, kochała się we wszystkich nowych księżniczkach i księciach, spokrewniających się z rodziną cesarską, w jednym metropolicie, w jednym wikarym i w jednym przełożonym klasztoru. Była zakochaną w jednym dziennikarzu, w trzech sławianofilach, w Komisarowie, w jednym ministrze, w jednym doktorze, w jednym angielskim misyonarzu i w Kareninie.
Wszystkie te miłości słabnąc, to znowu wzrastając czasami, nie przeszkadzały jej zajmować się najrozmaitszemi sprawami towarzyskiemi i społecznemi. Ale z chwilą, gdy wzięła pod swą szczególną opiekę Kerenina, gdy zaczęła dbać o jego dom, przekonała się, że wszystkie inne miłości nie są prawdziwe, a że naprawdę kocha tylko Karenina.
Uczucie, jakie obecnie żywiła ku niemu, zdawało się jej być silniejszem od wszystkich innych. Analizując swą obecną miłość i porównywując ja z poprzedniemi, dochodziła do przekonania, że nie byłaby zakochaną w Komisarowie, gdyby ten nie był uratował życia cesarzowi, ani w Risticzu-Kudżyckim, gdyby nie było kwestyi słowiańskiej; lecz Karenina kocha tylko dla niego samego, za jego niewypowiedzianie wzniosły charakter, za cienki głos jego, przeciągający niektóre wyrazy, za jego zmęczone spojrzenie, za szlachetny umysł i za miękkie białe ręce z nabrzmiałemi żyłami. Każde spotkanie z nim, nietylko że jej sprawiało przyjemność, ale Lidya Iwanowna dopatrywała nawet na twarzy Aleksieja Aleksandrowicza oznak wrażenia, jakie na nim wywiera. Chciała mu się podobać, nietylko tem, co mówiła, ale i całą swoją osobą; dla niego tylko dbała obecnie więcej o swą tualetę; chwytała się na gorącym uczynku, że chwilami marzy o tem, co by to było, gdyby ona nie była mężatką, a on człowiekiem żonatym; rumieniec wzruszenia wykwitał na jej policzkach gdy on wchodził do pokoju, i nie mogła powstrzymać się od uśmiechu pełnego zachwytu, gdy on rozmawiał z nią.
Od paru już dni hrabina Lidya Iwanowna miała dużo kłopotów, gdyż dowiedziała się, że Anna przyjechała z Wrońskim do Petersburga. Trzeba było ustrzedz Aleksieja Aleksandrowicza od widzenia się z nią, trzeba go było nawet ustrzedz od przykrej dla niego wiadomości, że ta straszna kobieta gości w murach miasta, w którem on mieszka, i że każdej chwili może się z nią spotkać.
Lidya Iwanowna dowiadywała się przez swych znajomych o zamiarach tych wstrętnych ludzi, jak nazywała Annę i Wrońskiego, i usiłowała nieustannie kierować wszystkimi krokami swego przyjaciela, aby nie mógł spotkać się z żoną. Młody adjutant, przyjaciel Wrońskiego, od którego otrzymywała wszystkie wiadomości, i który za jej protekcyą miał nadzieję uzyskać koncesyę, zawiadomił ją, że Anna i Wroński pozałatwiali już swoje interesy i że nazajutrz wyjeżdżają. Lidya Iwanowna odetchnęła już spokojnie, gdy nagle na drugi dzień rano otrzymała list, na którym, ku przerażeniu swemu, poznała pismo Anny. Na wyperfumowanej kopercie z podłużnego żółtego papieru, grubej jak deseczka, znajdował się monogram.
— Kto przyniósł?
— Posłaniec z hotelu.
Hrabina nie była w stanie otworzyć koperty i ze wzruszenia dostała ataku astmy, na którą cierpiała. Gdy wreszcie zapanowała nad sobą, odczytała następujący list, pisany po francusku:
List ten rozdrażnił hrabinę Lidyę Iwanownę; i treść jego i wzmianka o wspaniałomyślności, szczególniej zaś ton, który, jak się zdawało Lidyi Iwanownej, był zanadto pewnym siebie.
— Powiedz, że nie będzie odpowiedzi — odezwała się do lokaja, i siadłszy natychmiast koło biurka, napisała kartkę do Aleksieja Aleksandrowicza, że spodziewa się spotkać z nim o pierwszej na przyjęciu w pałacu cesarskim.
„Muszę pomówić z Panem w sprawie przykrej i niecierpiącej zwłoki. W pałacu porozumiemy się gdzie. Najdogodniej nam będzie u mnie... każę przygotować pańską herbatę. Koniecznie. On nakłada krzyż, lecz On również daje i siły“ — dopisała, chcąc przygotować trochę swego przyjaciela.
Hrabina pisała zwykle codziennie po dwa, trzy bilety do Aleksieja Aleksandrowicza, lubiła ona ten sposób komunikowania się z nim, gdyż znajdowała, że ma on w sobie coś tajemniczego i w dobrym guście, coś, czego brakowało ich osobistym widzeniom się.