Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część trzecia/I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Anna Karenina
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1898-1900
Druk Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz J. Wołowski
Tytuł orygin. Анна Каренина
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I.

Siergiej Iwanowicz Koznyszew chciał odpocząć po pracy umysłowej i zamiast udać się jak zwykle za granicę, pojechał w końcu maja na wieś do brata. Zdaniem Siergieja Iwanowicza życie na wsi było najprzyjemniejszem, przyjechał więc do brata rozkoszować się niem. Konstanty Lewin ucieszył się bardzo z przyjazdu brata, tem bardziej, że nie spodziewał się już przyjazdu Mikołaja na lato. Chociaż Konstanty Lewin kochał i szanował Siergieja Iwanowicza, czuł się jednak skrępowanym obecnością jego na wsi, gdyż raziły go, a nawet sprawiały mu pewną przykrość, zapatrywania brata na wieś. Dla Konstantego wieś była miejscem, gdzie ludzie spędzali życie, t. j. gdzie doznawali zmartwień, radości i gdzie pracowali; dla Siergieja Iwanowicza zaś wieś była z jednej strony odpoczynkiem po pracy, z drugiej antydotem od wielkomiejskiego zepsucia; antydot ten Siergiej Iwanowicz stosował z przyjemnością i z wiarą w jego skuteczność. Konstanty Lewin dlatego lubił wieś, że przedstawiała ona pole do pracy, której pożyteczność nie ulegała żadnej wątpliwości, Siergiej Iwanowicz zaś dlatego, że na wsi można i należy nic nie robić. Prócz tego Konstantemu nie zbyt trafiały do przekonania zapatrywania Siergieja na lud. Siergiej Iwanowicz mawiał, że lubi i zna lud i często rozmawiał z chłopami, a rozmawiać z nimi umiał dobrze, nie zadając sobie żadnego przymusu i z każdej takiej rozmowy wyprowadzał ogólne dane, pochlebne nader dla ludu, które miały być dowodem, iż zna ten lud gruntownie. Takie zapatrywanie się na lud nie podobało się Lewinowi. Konstanty zapatrywał się na lud tylko, jako na głównego uczestnika w ogólnej pracy, i pomimo całego szacunku i miłości ku chłopom, jaką zapewne wyssał, jak sam mawiał, z mlekiem mamki chłopki, Lewin, jako uczestniczący z tym ludem we wspólnej pracy i zachwycający się czasami jego siłą, łagodnością i poczuciem sprawiedliwości, nadzwyczaj często oburzał się na lud z powodu jego lekkomyślności, pijaństwa, kłamliwości i niechlujstwa, szczególniej wtedy, gdy wspólna praca wymagała przymiotów, których ten lud nie posiadał. Gdyby ktobądź zapytał Lewina, czy lubi lud, Lewin stanowczo nie wiedziałby jaką ma dać odpowiedź, gdyż i lubiał lud i nielubiał go, również jak i ludzi w ogóle. Rozumie się, że jako dobry człowiek, bardziej lubiał niż nielubiał ludzi, taksamo więc było z uczuciami jego względem prostego ludu; lecz lubić lud lub nielubić go, jakoś coś zupełnie odrębnego, Lewin nie mógł, gdyż nietylko, że żył z ludem, że interesa jego ściśle związane były z nim, ale miał i siebie samego za cząstkę ludu, nie dostrzegał ani w sobie, ani w ludzie żadnych nadzwyczajnych zalet i wad, nie mógł więc przeciwstawiać siebie ludowi. Pomimo tego, że od bardzo dawna był w bardzo zażyłych stosunkach z chłopami, jako gospodarz i pośrednik włościański, a przedewszystkiem jako doradca (chłopi wierzyli mu i przychodzili radzić się go z wiosek odległych o czterdzieści wiorst), Lewin nie miał żadnego wyrobionego zdania o ludzie i również trudno byłoby mu odpowiedzieć na pytanie, czy zna lud, jak i na pytanie, czy go lubi. Powiedzieć, że zna lud, byłoby dla Lewina tem samem, co powiedzieć, że zna ludzi, gdyż ciągle badał i poznawał ludzi najrozmaitszego rodzaju, a pomiędzy innymi i ludzi chłopów, których uważał w ogóle za dobrych i ciekawych ludzi i nieustannie dopatrywał w nich nowe cechy charakteru, zmieniał więc o nich poprzednie sądy i tworzył nowe. Siergiej Iwanowicz postępował przeciwnie: jak lubiał i unosił się nad życiem wiejskiem, jako nad wręcz przeciwnem temu, którego nie lubiał, tak również lubiał lud, jako coś wręcz przeciwnego ludziom w ogóle.
W metodycznym umyśle Siergieja Iwanowicza utworzyły się określone kształty ludowego bytu, powstałe potrochu z rzeczywistego bytu ludu, przeważnie zaś z przeciwstawień. Siergiej Iwanowicz nie zmieniał nigdy swych poglądów na lud i zawsze był pełen uznania dla niego.
W nieporozumieniach, jakie powstawały między braćmi podczas rozmów o ludzie, Siergiej Iwanowicz zawsze zwyciężał brata tem mianowicie, że miał ustalone i określone pojęcia o ludzie, o jego charakterze, własnościach i upodobaniach, Konstanty zaś nie miał żadnych określonych pojęć, doprowadzał więc zawsze Konstantego do tego, że ten zaprzeczał sam sobie.
Zdaniem Siergieja Iwanowicza, młodszy brat był doskonałym chłopcem, z sercem dobrze postawionem (jak wyrażał się z francuska Siergiej Iwanowicz), z umysłem, co prawda, dość bystrym, ulegającym jednak chwilowym wrażeniom i dlatego pełnym sprzeczności. Siergiej Iwanowicz z pobłażliwością starszego brata udzielał Konstantemu niejakich objaśnień, lecz nie mógł znajdować przyjemności w poważniejszej rozmowie z nim, gdyż zanadto łatwo pokonywał go.
Konstanty Lewin patrzał na brata, jako na człowieka nadzwyczaj rozumnego i wykształconego, szlachetnego w najwznioślejszem znaczeniu tego wyrazu i obdarzonego ogromnemi zdolnościami, które pozwalały mu działać ku dobru społecznemu, lecz w głębi duszy, im stawał się starszym i im bardziej poznawał swego brata, tem coraz częściej przychodziła Lewinowi do głowy myśl, że ten talent działania ku dobru ogólnemu, którego on, Lewin, czuł się najzupełniej pozbawionym, nie jest zapewne zaletą, lecz przeciwnie, brakiem czegoś; nie brakiem dobrych, uczciwych, szlachetnych chęci i zamiarów, lecz brakiem siły żywotniej, brakiem tego, co nazywają sercem; tego popędu, który każe człowiekowi ze wszystkich niezliczonych dróg życia, które stoją przed nim otworem, wybrać jedną i dążyć nieustannie do jednego celu. Konstanty im bardziej poznawał brata, tem bardziej przekonywał się, że i Siergiej Iwanowicz i wielu innych działaczy na niwie społecznej nie sercem byli doprowadzeni do tej miłości ku ogółowi ludzi, lecz rozumem doszli do tego, iż trzeba się tem zajmować, i że tylko dlatego pracowali w tym kierunku. W przypuszczeniu tem umacniało Lewina jeszcze i to spostrzeżenie, że brat jego nie o wiele więcej przyjmował do serca kwestyę ogólnego dobra i nieśmiertelności duszy, jak kwestyę partyi szachów, lub dowcipnej budowy nowej maszyny.
Prócz tego Konstanty Lewin krepował się na wsi towarzystwem brata i dlatego jeszcze, że na wsi, a szczególniej w lecie, Lewin był nieustannie zajęty gospodarstwem i nie starczyło mu długiego letniego dnia na zrobienie wszystkiego co potrzeba, a Siergiej Iwanowicz tymczasem odpoczywał; lecz chociaż i odpoczywał teraz, t. j. nie pracował nad swem dziełem, to jednak do tego stopnia przywykł do pracy umysłowej, że lubiał wypowiadać w wytwornej, zwięzłej formie myśli, które przychodziły mu do głowy i lubiał mieć pojętnego słuchacza. Zwykłym słuchaczem i najbardziej odpowiednim dla Siergieja Iwanowicza był brat i dlatego pomimo całej otwartości ich stosunku, Konstantemu przykro było pozostawiać brata samego. Siergiej Iwanowicz lubiał kłaść się na trawie i leżąc, wygrzewać się na słońcu i rozmawiać.
— Nie uwierzysz — mawiał do brata — co za przyjemność stanowi dla mnie to chochłackie próżnowanie: ani jednej myśli literalnie niemam w głowie...
Lecz Konstantemu Lewinowi nudziło się siedzieć bezczynnie i słuchać brata, szczególniej kiedy wiedział, że, gdy go niema, parobcy wożą nawóz na nierozorane starannie pola i rozrzucają, jeśli ich nie dopilnować, Bóg wie po jakiemu, a lemieszy w pługach nie przyśrubują, tylko pozdejmują i zaczną potem dowodzić, że pługi są głupim wymysłem, a że socha Andrejewna, to zupełnie co innego i t. p.
— Daj pokój temu chodzeniu po upale — mawiał Siergiej Iwanowicz bratu.
— Muszę tylko na chwilkę zajść do kancelaryi — odpowiadał Lewin i uciekał w pole.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: J. Wołowski.