[64]Anti-parki.
Przędły trzy dziewy, jasne, uśmiechnięte,
Pełne natchnienia, jak dziewy młodości,
Jak kwiaty, całą pełnią rozwinięte;
Przędły, patrzące, w świat nieskończoności...
A choć czas siłę tylu potęg trzyma,
Ich nitki, żadna parka nie przecina.
Pierwsza z nich przędła nitkę piorunową,
Co choć płomienna, rąk jéj nie paliła,
[65]
I orzeł cichy chwiał się nad jéj głową,
A w orła, przędąc, spokojnie patrzyła...
Ta przędła geniusz z potęgą olbrzyma,
Téj nitki żadna parka nie przecina!...
A wtóra przędła nitkę szczero złotą,
Z słońca ją snuła na jasne wrzeciono,
A jéj wrzeciono, zwało się tu cnotą,
Twarz jéj choć widna, była okwefiona...
Ta przędła prawdę, z potęgą olbrzyma,
Tej nitki żadna parka nie przecina!..!
A trzecia przędła nitkę złoto-krwawą,
Lecz nie ze słońca, ale z piersi własnéj,
I gwiazdą w czoła, z bólem w twarzy jasnéj
Nitkę na struny arf, dzwięczną, bezrdzawą...
Poezyę przędła, z potęgą olbrzyma.
Téj nitki — żadna parka nie przecina.