A to wam mówię: jedna piosnka szczera
Jest jak ta kropla, która żłobi skały,
I głazów łona kamienne otwiera;
Bo moc jest taka w onej kropli małej,
Że, gdy upadnie na skalne urwiska,
Sama w mgły pryśnie, lecz i kamień pryska.
A gdy uderzy o drzemiące fale,
Coraz to szersze toczyć będzie koła
I skrzesze iskry w zakrzepłym krysztale
I miljon kropli do życia powoła,
Zatarga brzegiem i zagrzmi w głębinie,
Choć sama w fali przepadnie i zginie.
Lub gdy do czary spadnie przepełnionej,
Rozkołysany wir nad brzeg wypędzi,
Zmarszczy krąg, przedtem ciszą wygładzony,
Zawiesi perły, skrzące na krawędzi:
Kryształ się zamgli, niby smutne oczy,
Aż łza się srebrna zerwie i potoczy...
Gdy padnie rosą na kwiaty więdnące,
Może z nich który wskrzesi i odświeży;
Zanim ją spije rozpalone słońce,
Może pył chociaż zetrze z ich odzieży;
A kiedy wsiąknie w twardą ziemię czarną,
Może napoi łaknące tam ziarno.
Jak nie ma w rosie jadu i goryczy,
Tak szczerej piosnki żaden fałsz nie brudzi;
Rosa na kwiatów podziękę nie liczy,
Piosnka nie liczy na podziękę ludzi —
I tylko smutna, gdy ją gromią o to,
Że jest miłością i że jest tęsknotą.
A jednak wierzcie: nie gardźcie wy oną
Piosnką, co taka nieśmiała i cicha,
Co nie potrząsa błyskawic koroną
I tylko szeptem mówi wam — i wzdycha.
W mgłach, które wichry kłębią w siwej chmurze,
Perlą się rosy — ale drzemią burze.