Arena w Poli (Orkan, 1968)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Orkan
Tytuł Arena w Poli
Pochodzenie Poezje Zebrane tom I
Redaktor Stanisław Pigoń
Wydawca Wydawnictwo Literackie
Data wyd. 1968
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZYPOMNIENIA
ARENA W POLI

Amfiteatrum puste...
Przed dwoma tysiącami lat
Było tu zaiste ludnie!
Dwadzieścia tysięcy ludzi
Od szczytów aż do tych w dole krat        5
Gdy wrzasło —
Krzyk rwał błękit jak chustę,
Bijąc o nieba strop...

I dziś — wszystko zagasło.
Nawet ech w skałach nie budzi.        10

Przez puste okna piętr morze prześwieca cudnie
I rzuca oczom światła miłego snop,
Wiodąc je po promieniach,
Po lazurowej wodzie
W oddal błękitną — hen,        15
Gdzie mkną żaglowe łodzie...

Każde okno, jak obraz w oramieniach
W dali widny — jako marzenny sen...


Siedzimy na trawniku,
Na gruzach skalnych ław,        20
Na wysokości piętra.

W dole arena
Pełna zielsk zgniłych i traw —
Śluzy puste, otwarte —
Przy nich jaszczurki zwinne pełnią wartę.        25

Zda się, że ta arena
Osmęca razem i drwi.
Ileż tu w piasek wsiąkło krwi!
Ileż tu tysięcy padło!
Ile klątw ze krwią bluznęło!        30
Dziś trawa...
A to była tylko zabawa.

Naraz martwy plac w dole
Poczyna się nam na oczach ożywiać...
My, wszędzie wiodący z sobą swoje bole,        35
Którymi chcemy zadziwiać —
Na tę arenę, pustą od dwóch tysięcy lat,
Wypuszczamy swoje chowane bestyje...
Wyłażą, jak ongi, jak ongi, zza krat:
Jaguary, tygrysy, lwy i inne wyjce —        40
Bogatsze mamy zwierzyńce.
I poczyna się walka bezgłośna...
Szalone, piekielne tańce —
Dziwne, dziwne łamańce.
Widać okrutne paszcze,        45
Które rozwiera głód —
Ino już lud nie klaszcze —

Choć nieraz klaszcze i lud...
Na oczach dusza się zmaga,
Niewstydna, skrwawiona, naga —        50
Walki krwawe, bolesne,
Teatrum zgoła współczesne.
Miast piasku, deski i trawa —
A i to tylko — zabawa.

Pola, w kwietniu 1906




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Orkan.