[249]
(Z ROBERTA KRAEMERA.)
Królu olbrzymie, skał książe wspaniały,
Przez liczne szczyty poglądasz w doliny,
Stopę twą myje prąd rzeki nieśmiały,
Drugą objęły wód morskich głębiny,
A od północy stojąc w obronie,
Bogaty zasiew tulisz na łonie.
Jak Bóg legiendy, na tronie z granitu,
Rzuciłeś z ramion płaszcz lasów zielony,
Co w ciemnych fałdach sunąc się ze szczytu,
Niedbale słoni bok śniegiem pruszony;
A pierś kosmatą króla — olbrzyma,
Wicher jesienny rozpiętą trzyma.
[250]
Odwiecznych śniegów na skroni włos biały,
W górze chmur wieńce nie dościgły czoła
Nad którem orzeł kołując wspaniały,
Na rozkaz czeka. Nad tobą dokoła
Świeci wieczornych blasków korona,
Z północnej zorzy świateł spleciona.
W przybocznej straży, sine Ovik skały,
Sevy olbrzymy, za tobą obozem
W kamiennej zbroi, rozkazu czekały:
Gdzie puścić groty zaostrzone mrozem?
Gdzie roznieść postrach królewskiej broni,
I twą potęgę, po czyjej błoni?
Gdzie zbóż falistych drużyna zebrana,
Tyś posłał rozkaz, dał im znak ochrony!
Przed twą potęgą uginam kolana,
Przyjmij o książe! śpiewaka pokłony,
Strzeż jego łanów, strzeż pieśni wiewu,
Chroń pierś od mrozu — daj siłę śpiewu.
Wawrzyniec Engeström.