<<< Dane tekstu >>>
Autor Mór Jókai
Tytuł Atlantyda
Pochodzenie Atlantyda
Wydawca Bibljoteka Groszowa
Data wyd. 1926
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Antoni Lange
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V

O wspaniała naturo! Niezrównana wieszczko, niedościgniona sztukmistrzyni, która jesteś wielką w kołysaniu listków i łagodną w obłokach błękitów — ty czynisz tak, jak poeta, jak artysta, jak mędrzec; próbujesz, badasz, doświadczasz i poprawiasz to, co ci się zdaje źle wykonanem, bezcelowem i nieodpowiedniem. W myśli swojej ulepszasz twe dzieła, złe usuwasz, nowe wprowadzasz, a gdy cały układ jest w chaosie, ścierasz, jak rzeźbiarz, swój model woskowy, rozdzierasz, jak poeta, zapisaną kartę i tworzysz szereg nowych ciał na ich miejsce.
Tylko, że ty swej siły wieszczej próbujesz na całych częściach świata, a tysiąclecia wykonywują twe zamiary.
Kiedyś wyczarowała z ciepłej ziemi te potężne przedpotopowe zwierzęta, byłaś dziecięciem jeszcze, byłaś młodym, z myślami walczącym, duchem, którego radość wzrasta wobec ogromu i wspaniałości. Tyś lubiła patrzeć na te zwierzęta, które ślady ciężkich nóg swoich pozostawiły na kamiennych skałach i których wycie grzmiało od jednego łańcucha gór do drugiego.
Spoglądałaś radośnie, gdy poruszał się olbrzymi plesiosaurus, od wielbłądziej szyi do jaszczurczego ogona perłową łuską przykryty, i gdy bawół pierwotny, podwójnym rogiem, niby słomkę, łamał najpiękniejsze palmy.
Jednak żal ci się zrobiło pięknych lasów palmowych i stworzyłaś olbrzymie potwory mięsożerne, których kły najgrubszą skórę przebijały i, pożerając niszczycieli roślin, broniły królestwa flory.
Ale wszystko to było igraszką. Po tysiącach lat, znudziłaś się tym wiecznie jednostajnym światem, który nie umiał myślą cię uwielbiać, ani spojrzeć na niebo nie potrafił.
Wtedy w duszy twej powstała piękniejsza i wspanialsza istota od wszystkiego, co było na ziemi, istota, stojąca prosto, spoglądająca w górę — człowiek, którego tak pokochałaś, żeś Boga uprosiła, aby mu duszy udzielił Swojej.
Młoda istota dumnie podniosła głowę, przemówiła, aby myśli swe wyrazić, i rękami zaczęła nad naturą sztuki wykonywać i takie wytwarzać postacie, o jakich tyś nie pomyślała nawet.
Radowałaś się wtedy, o twórcza naturo, że ten twój ulubieniec czyni zabiegi, pracuje, buduje, tworzy i ziemie twe obrabia. A serce jego ogrzewała myśl, że on jest panem tej ziemi i dlatego budował i wzmacniał, i urządzał się tak, jakby mu świat ten był drogi.
Ale radość twa zachmurzyła się, kiedy ta najpiękniejsza istota świata zwyciężyła w sobie twą niebieską moc duchową i stała się niewolnikiem, kiedy stała się sługą swych namiętności, kiedy, pijana, ścigać poczęła rozkosz, kiedy wysoko niesioną głowę chyliła przed bezkształtnemi bałwanami, radując się nadmiarem skarbów, które ty jej dałaś. Jakżeś długo i ciężko smuciła się nad nim! Jakeś ziemią wstrząsała, aby go z tego szału przebudzić! Posyłałaś mu okropne klęski; groźna twoja fantazja tworzyła straszne rodzaje śmierci, aby śmiertelny do Boga powrócił. Rzucałaś nań deszcze kamienne, wodą zalewałaś jego domy murowane, aby cierpienie i nędza opanowały jego duszę zbłąkaną.
Ale było to próżnem; nie poprawili się wcale. Natura zachorowała, że jej mili cierpieli. A choroba natury przeszła na trawy i na drzewa, i na użyteczne zwierzęta.
Życiodawcze drzewa padły na rodzicielkę swą ziemię, bogata flora nigdy już z tej choroby nie wyszła i trucizna wyrosła, gdzie pierwej kwitło zboże, śniedź pokryła pszenicę, zamiast słodkich owoców, śmiercionośne grzyby obsiadły drzew pokrycia. Przerażająca śmiertelność ogarnęła zgłodniałe pszczoły ziemi; z ziemi wypłynęła jadowita, wodą zatruta, para, z jej głębi buchnęła w twarz człowieka i w dniach szału, w bezrozumnem weselu i pijaństwie, zginął pod ciężarem klęsk twoich.
A jednak wtedy nawet nie pomyślał o tem: jaka praca odbywa się pod nami? kto mieszka nad naszemi głowy?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Mór Jókai i tłumacza: Antoni Lange.