Bądź twardy, ale elastyczny

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Czetwertyński
Tytuł Bądź twardy, ale elastyczny
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Bądź twardy, ale elastyczny

nr 6/2014


Ostatnio w naszym środowisku doszło do konfliktu. Druh L. napisał obiektywnie rzecz biorąc prosty i niebudzący kontrowersji list, proponując sprostowanie czy też zmianę decyzji naszej komendantki. Drobna sprawa, jakich wiele. List ten wywołał jednak niebywałe emocje. Prawdziwą burzę. Dlaczego? Cóż takiego zrobił druh L.?

Odpowiedź jest prosta: L. to jeden z tych instruktorów naszej organizacji, którzy mają zawsze rację. Są nieugięci w głoszeniu swych poglądów. Na każdy temat mają coś do powiedzenia. Operują paragrafami, zasadami, przepisami wewnątrzorganizacyjnymi i państwowymi, statut pamiętają na wyrywki. Czy to źle? Czy należy im się przeciwstawiać?

Też taki przed laty byłem. No, może nie taki jak druh L., bo na paragrafach tak świetnie się nie znałem. Ale byłem twardy w swych poglądach. Aż do czasu, gdy usłyszałem: – Z druhem (to znaczy ze mną) nie ma dyskusji, druh zawsze musi postawić na swoim. – Gdy taka opinia została powtórzona raz czy drugi, powiedziałem sobie: – Nie, nie możesz zawsze mieć racji. Nawet gdy ją masz, nie wymądrzaj się. Bądź twardy, ale elastyczny. Inaczej przestaniesz odnosić sukcesy.

Z druhami L. (potraktujmy mojego przyjaciela jako przedstawiciela większej zbiorowości) jest pewien dodatkowy problem. Oni się znają, oni często wiedzą najlepiej. Głośno to artykułują i dążą do doskonałości. Wszak przepis, zasada, reguła jest najważniejsza. W efekcie chcą, abyśmy my wszyscy byli doskonałymi harcerzami, ludźmi, dziećmi swych rodziców i rodzicami swych dzieci, pracownikami i pracodawcami. Doskonałymi drużynowymi, komendantami, szczepowymi, namiestnikami... A oni, druhowie L., będą stali obok i nas oceniali. W zależności od charakteru – z ironią, z pobłażaniem, z radością, z powagą. I za każdym razem ich zachowanie męczy nas, drażni, irytuje. I wywołuje burze. Oni czynią to oczywiście dla dobra organizacji, są o tym przekonani. Ale przynosi to marne efekty.

Tego błędu – bycia recenzentem cudzych poczynań – starałem się nie popełniać. Nieważne, czy byłem drużynowym, czy członkiem władz naczelnych ZHP, zawsze wolałem pracować twórczo – z dziećmi, instruktorami, kursantami itd. Nie tak jak oni – podpowiadacze, rzeczywiście mający zazwyczaj rację, ale niepowodujący twórczego fermentu, niepociągający za sobą innych i niewnoszący zbyt wiele do naszych harcerskich poczynań. Taka rola mi nigdy nie odpowiadała.

Dla druhów L. miałbym dwie rady. Po pierwsze warto uwierzyć w tak zwaną mądrość zbiorową. Jeżeli kilka osób powie: – Nie da się – nie walczyć, nie machać szablą, bo tylko można kogoś przypadkowo zranić. Może wtedy porozmawiać indywidualnie? Może zamiast pisać list, umówić się na kawę? Po drugie umieć się wycofać. Ot tak normalnie, po ludzku. Bo pewnych rzeczy nie przeskoczymy, nie zrobimy i powtarzanie dobrych rad, które wszyscy znają, tylko złości.

Choć najlepiej by było, gdyby każdy druh „dobra rada” spróbował zmienić coś w swoim środowisku. Nie stał obok i doradzał. Wszystko jedno – sam lub ze zorganizowanym przez siebie zespołem – zajął się składkami instruktorskimi w hufcu, aktywnością naszych biernych harcmistrzów lub porządkiem w lokalu hufca. Wszystko jedno – byle były jakieś efekty. Ale to trudne i dlatego obawiam się, że za tydzień lub miesiąc któryś druh L. napisze kolejny list – słuszny i mądry – i wywoła to kolejną burzę. Niestety…