Warto służyć ludziom...

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Czetwertyński
Tytuł Warto służyć ludziom...
Pochodzenie O lepsze harcerstwo
Wydawca Warszawska Fundacja Skautowa
Data wyd. 2016
Druk Drukarnia GREG, ul. Sołtana 7, 05-400 Otwock
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Warto służyć ludziom...

nr 7-8/2014


Zbliżają się wybory do lokalnych samorządów. Przewodniczący hm. Dariusz Supeł (pisząc także o wyborach do Parlamentu Europejskiego) wystosował do nas specjalny list. Hm. Lucyna Czechowska napisała felieton o zmienieniu swych poglądów na temat prezentowania poglądów politycznych przez członków naszej organizacji. Jak pamiętacie, spotkała ona w Opolu wspaniałego radnego, który był członkiem ZHR. I druhem radnym (i jego działalnością) się zachwyciła. W obu tekstach my – instruktorzy ZHP – jesteśmy namawiani do wykazywania się aktywnością polityczną... Bo w minionych latach różnie to bywało.

Nigdy się nie przejmowałem polityką organizacji w tej sferze. Ot, robiłem swoje. I uważam, ze robiłem słusznie. Przypominają mi się wybory do samorządów lokalnych w roku 1994. To były ciągle początkowe lata III Rzeczpospolitej. Warszawa podzielona była na kilka gmin a ta największa – Centrum – dodatkowo na siedem dzielnic. Pełne szaleństwo. Ale samorząd musiał w takim kształcie funkcjonować.

Gdy zapytano mnie, czy chcę startować na radnego dzielnicy (ta nasza dzielnica, Praga-Południe, to prawie 200 tysięcy mieszkańców), nie wahałem się. Bo jeżeli nie ja – to kto? Natychmiast wyraziłem zgodę. Nie miejsce tu, by opowiadać o szczegółach, ale w moim okręgu wyborczym głosowało na mnie około tysiąca osób – wszedłem do rady. Ale nie sam. W naszym klubie był jeszcze Darek, instruktor ZHP a w klubie naszych politycznych przeciwników... dwóch instruktorów ZHR. Stanowiliśmy zatem całkiem niezłą harcerską reprezentację. Wywodziliśmy się z tego samego hufca, do niedawna pracowaliśmy wspólnie. I jakoś dogadywaliśmy się „ponad granicami”. Nie da się ukryć, że, jak to się szumnie mówi – dobro mieszkańców było dla naszej czwórki najważniejsze. Nikomu to nie szkodziło – i na pewno nie naszym organizacjom, które wówczas liczyły mniej więcej na naszym terenie tyle samo członków. Mieliśmy w sumie silną pozycję w radzie i... silne harcerstwo w dzielnicy.

Czy warto było kilka lat poświęcić na dodatkową służbę? Ja nie żałuję. Chyba nie żałowali też pozostali instruktorzy harcerscy. Interesujące grono:

Wymieniony już Darek, kiedyś szef naszej stanicy wodnej, komendant wielu obozów, który przeszedł do pracy w Urzędzie Dzielnicy, miał szansę na awans i twórczą pracę na rzecz miasta. Szansę tę niestety zmarnował. Dziś pełni służbę harcerską na wiecznej warcie.

Paweł, niegdyś świetny komendant szczepu, wykorzystał swoją wiedzę i zdolności. Był wiele lat radnym, pracując na rzecz miasta i państwa zawodowo dotarł aż do funkcji ministra w kancelarii prezydenta Kaczyńskiego. Leciał samolotem prezydenckim do Smoleńska...

Drugi Paweł, szczepowy, krótko nasz komendant hufca, jest dziś prywatnym przedsiębiorcą, działaczem PO, radnym Warszawy. Na co dzień współpracuje z naszym hufcem, bardzo nam pomagając.

Gdyby Lucyna Czechowska była nieco starsza i dwadzieścia lat temu miała możliwość oglądania pracy harcerskich radnych Dzielnicy Praga-Południe, pewnie już wtedy powiedziałaby: – Warto służyć ludziom, do tego zobowiązuje nas Prawo Harcerskie. Właśnie do takiej służby, na przykład radnych, jesteśmy przygotowywani w zastępach i drużynach. I (wierzcie mi) robimy to lepiej niż inni. Lucyna świadkiem.