[76]BALET DE FACTO.
Lejcie się rymy strugą, kataraktą,
Albo jak Wulkan ziejcie ogniem, dymem,
Bo po jarmarku mam opiewać rymem
Balet de facto!
A więc mnie natchnij Praniewiczu boski!
A czego z pieśni twojej nie dosłyszę,
To mi podpowiedz co tam o tem pisze
Miller Kossowski.
«Mgła wież i kaplic wierzchołki przykryła,
«Sekwana Wyspę swym głuszy łoskotem.
«A miedź na miedzi, nót, miedzianym młotem
«Dziesięć wybiła.»[1]
[77]
Ryknęły trąby, zjechały się goście
Przed pałac krzywy, brudny i wielebny
Jak stary żebrak, a przytem potrzebny
Jak dziura w moście.
Wiekom go Matka-Narodu[2] wyrwała,
A myszom, szczurów wandalicznym hordom —
Pieśni, kurzawie, wilgoci — majordom
Albert Grzymała[3].
Pruchno, nie pruchno, Jowisze, Amory,
Nimfy, Bachusy, Satyry, Dryady,
Sfinxe Lebruno, Leswera Szkarady,
Lwy, Terpsychory —
Wsio pozłocona! A już mniejsza o te,
Lecz i Minerwę i Minerwy sowę; — —
Aż też i orłom wsadzono na głowę
Korony złote!
[78]
Nie wszystko złoto co świeci; więc tak to
Złoto jest złotem, o to się założę,
Jak krupa jagłą, a państwem być może
Państwo de facto.
A ta pozłota na gruchotach grodu
Co ledwie stoi — tak się właśnie darzy
Jak bal na grobie, a jak róż na twarzy
Matki Narodu.
Lecz o tem potem; teraz nadstaw ucha —
Na każdym paziu wystąpiły poty,
Bo trąb chrapanie i strunowe grzmoty
Tak łechcą ducha.
Że jak kamienie od Orfejskiej lutni,
Co tylko żywe do tańca się kopie,
Aż gruchot jęczy jak młóty cyklopie
W etnejskiej hutni.
A że przed smyczkiem równiśmy i bracia,
Mikołaj pęknie z zazdrości i żalu,
A Pszonka zmyty, rzec musi o balu,
To Demokracia!
[79]
Bo tu bezstronność zwabiła niewieścia
WszyskieWszystkie stronnictwa i wszystkie odcienia,
Nawet Moskala, co ma do stracenia
Franków dwadzieścia.
Nie ma więc w tańcu ni góry, ni dołu:
Żak hasa z Księżną, a Królowa z Żakiem,
Lokaj z Frejliną, marchew z pasternakiem:
Wszystko pospołu.
I gmach, i belki, i krzesła, i ściana,
I wszystkie piętra, i niżej, i w górze,
I cały Olymp w malowanej chmurze,
Ćwiczą kankana.
Wtem do mnie szepce Hrabicz-patryota,
Widząc żem nie rad tej żebrackiej hecy:
«Odwróć się twarzą, gdzie masz teraz plecy,
Tam to Golgota.»
Patrzę, aż w głębi ponurej komnaty,
Leży, wśród frejlin, na łożu Królowa,
Płacze jak strumień, jak bóbr, jak niemowa,
Aż kapie z szaty.
[80]
Z de facto, mniejsza, czy z de jury fantów,
Baldachin sobie uszyła Nijoba;
Płacze, a biedną pokrywa żałoba
Z samych brylantów.
I drżąc czekałem, aż mi Francuz powie:
«Talarów łaknie ta królewska bieda?
«Zamiast brać nasze, czemuż tych nie sprzeda
«Co ma na głowie?»
Bo też w brylantach, co zdobią twój wieniec,
W złocie, co każdą tutaj śniedzi fraszkę,
Miałaś czem sobie oszczędzić baraszkę,
A nam rumieniec.
A gdybyś mogła te talary zebrać,
Któreś w ten gruchot darmo zagrzebała,
Tobyś dziś, Pani, nie potrzebowała
Przy trąbach żebrać.
Więc się już w kwaśnym wynoszę humorze,
Gdy wtem wrzask srogi zrywa się za nami,
A tłum wiruje i bije falami,
Jak gniewne morze.
[81]
Pożar? emeuta? czyli wód wezbranie? —
Każda się dama do pazia przytula,
A blade pazie wołają na Króla:
Ratuj nas, panie!
Ale nim świadki struchlałe odgadły,
Jakie tej trwogi okrutnej przyczyny,
Króla, Królowę, pazie i frejliny,
Szczury obsiadły.
Tym lecą w pomoc myszy okoliczne,
I wszystkie hordy, które stąd wygnano,
Wracają razem odbierać swe miano,
A takie liczne —
Jak w niebie gwiazdy, a jak w morzu krople —
Nie mam odwagi dokończyć tych wierszy;
Dość że tak zginął, o Adamie Pierwszy,
Popiel na Gople!
„Z Pszonki.“
|