Benedykt Spinoza, człowiek i dzieło/XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Benedykt Spinoza, człowiek i dzieło |
Pochodzenie | Przed zwierciadłem prawdy |
Wydawca | Towarzystwo Akcyjne S. Orgelbranda Synów |
Data wyd. | 1914 |
Druk | Towarzystwo Akcyjne S. Orgelbranda Synów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dla uzupełnienia całokształtu systemu filozoficznego Spinozy zajmiemy się jeszcze pokrótce w najogólniejszych bodaj zarysach jego teorjami politycznemi. Wiążą się one ściśle z całością jego filozoficznego na świat poglądu i są tylko zastosowaniem zasad psychologicznych i etycznych do praktycznego, społecznego życia ludzi. Stąd też politykę jego można uważać za uzupełnienie etyki.
Lata poprzedzające wystąpienie Spinozy obfitowały w myślicieli zajmujących się sprawami społecznemi i politycznemi i myślących już to o ulepszeniu istniejących form współżycia, znajdującego swój wyraz w państwie, jużto o wyszukaniu formy nowej i doskonałej. Wystarczy wspomnieć nazwiska takie jak Tomasz Morus, Savonarolla, Hobbes i Machiavelli. Spinoza idzie za ich przykładem i poświęca sprawom politycznym osobne, niestety niedokończone dzieło, Traktat polityczny, oraz porusza je w drugiej części Traktatu Teologiczno-politycznego i na niektórych kartach Etyki. Wszystko, co powiedział o najlepszej formie państwa, da się na dwie części podzielić: naprzód mówi ogólnie o zasadach urządzenia państwa i społeczeństwa, następnie zaś zajmuje się poszczególnemi formami rządów i ich wartością, rozbierając po kolei rządy monarchiczne, arystokratyczne i demokratyczne.
Państwo ma dla niego przedwszystkiem cel praktyczny. Istnieje ono po to tylko i jedynie dlatego, że obywatelom pewne korzyści przynosi. Jeśliby się mijało z tym celem, byłoby nie tylko niepotrzebne, ale wprost niemożliwe, każdy bowiem obywatel z wrodzoną koniecznością szukając swej korzyści, tem samem świadomie lub mimowoli pracowałby nad jego rozwiązaniem. Atoli państwo przynosi w rzeczywistości wielkie korzyści i rozliczne. Słyszeliśmy już, mówiąc o etycznych zasadach Spinozy, że według niego człowiekowi ze wszystkich rzeczy istniejących na świecie najużyteczniejszy jest człowiek, jako istota jemu najpodobniejsza. Tutaj należy szukać pierwszej pobudki skłaniającej ludzi do łączenia się w grupy polityczne i społeczne. Nie w każdym wypadku jednakże jednakowo człowiek człowiekowi jest użyteczny. Wzajemna pożyteczność ludzi dla siebie wzrasta w miarę im więcej ludzie, rozszerzając zakres swego poznania i wznosząc się myślą do Boga, rządzą się zasadami rozumu i zdobywają panowanie nad swemi namiętnościami. Stąd konieczny immanentny cel państwa: dać obywatelom możność spokojnego zdobycia poznania i prawdziwej wolności, która jest szczęściem zarówno dla jednostek, jak i ogółu. Państwo spełnia swoje zadanie jużto pośrednio, usuwając okoliczności wrogie i przeszkody, — jużto wprost, łącząc siły swych obywateli do wspólnego doskonalenia się. Spinoza zgodnie z panującemi w swem czasie przekonaniami przypuszczał, że związek pierwszych państw poprzedzał okres, w którym ludzie żyli, nie tworząc wcale społeczeństw ani związków. Okres ten za przykładem Hobbesa, wielkiego myśliciela angielskiego, wyobrażał sobie Spinoza jako nieustanną wojnę każdego przeciw wszystkim razem i każdemu z osobna, bellum omnium contra omnes. Hobbes rozumuje, że ludzkość przeszła z tego okresu do zawiązywania państw i społeczeństw powodowana trwogą i niepewnością o swe życie i dobro zagrożone ze wszech stron; Spinoza natomiast, który zawsze i mimo wszystko wierzy w przewagę dobrej natury ludzkiej nad złymi afektami, przypuszcza tu motyw dodatni, mianowicie poznanie korzyści z wzajemnego układu jednostek wynikającej i miłość, jaką jeden człowiek ku drugiemu czuje.
Każdy człowiek, przychodząc na świat, przynosi ze sobą wrodzone prawo życia i szukania swej korzyści, które jest zupełnie równoznaczne z siłą, jaką posiada. Prawo to rozszerza się naturalnie w miarę jak wzrasta potęga człowieka. W pierwotnym stanie natury, gdy państw jeszcze nie było, prawo to nie ulegało i nie mogło ulegać żadnym ograniczeniom; człowiek miał najzupełniejsze prawo do wszystkiego, co w jego mocy leżało, miał prawo grabić, zabijać, jeśli mu to tylko przyniosło korzyść. Dziedzinę polityki Spinoza odłącza najzupełniej od etycznych teorji; wspomnieć o tem należy już na tem miejscu, ażeby zrozumieć, że przyznanie człowiekowi owego przyrodzonego prawa nie jest jeszcze bynajmniej usprawiedliwieniem go pod względem etycznym i moralnym. Z tego stanowiska praktycznej polityki rzecz rozpatrując, mówi Spinoza dalej, że w pierwotnym stanie natury w odróżnieniu od dzisiejszego stanu cywilizacji nie było dla jednostek (bo o ludzkości tutaj mówić nie można, gdyż jeszcze nie istniała) zła ani dobra, nie było zbrodni ani grzechu, własności ani rozboju. Każdy był tu sam dla siebie najwyższym sędzią i z zupełnym prawem brał to, co wziąć mógł. Następstwem takiego stanu rzeczy musiała być najostrzejsza kolizja pomiędzy interesami poszczególnych jednostek tak, że prawo przyrodzone zaczęło się zwolna stawać ciężarem i nieszczęściem dla tych, którzy je posiadali. W niektórych jednostkach dobre afekty, jak miłość ku bliźnim, przez wrodzoną sobie siłę zaczęły brać górę i to umożliwiało im pierwsze poznanie korzyści, jakie ze zgodnego pożycia ludzi wypływają. Tu pierwszy zaczątek państwa. Ażeby owe zgodne współżycie umożliwić, każdy zrzekał się części swego przyrodzonego prawa czynienia innym krzywdy dla swej korzyści, otrzymując od innych w zamian podobne zapewnienie. Pierwsza taka społeczność rozszerzając się, z konieczności nieraz musiała obejmować jednostki, które swego prawa zrzec się nie chciały, lub mimo zrzeczenia zeń korzystały. To sprowadziło potrzebę ustanowienia władzy i przeniesienia na nią części zrzeczonego prawa w tym celu, ażeby czuwała nad bezpieczeństwem i porządkiem. Rząd działa teraz na korzyść powszechnego dobra, zapewniając obywatelom bezpieczeństwo i swobodę w doskonaleniu się. Gdyby wszyscy obywatele byli ludźmi kierującymi się zasadami rozumu, rząd jeśliby nie był już wprost zbyteczny, to mógłby i musiałby ograniczyć się w postępowaniu swem i w sposobie wpływania do środków łagodnych, przemawiających do rozumu, rozszerzających miłość i podnoszących uświadomienie. Tak jednak niestety nie jest. Zawsze ogromna większość obywateli jest ludźmi żyjącymi w niewoli afektów i stąd też trzeba na nich działać przez afekty, prawem i groźbą obudzającą strach przeciwdziałający żądzy krzywdzenia współobywateli. Stąd wyłania się pierwszy i najważniejszy obowiązek obywateli państwa, a mianowicie posłuszeństwo władzy. Posłuszeństwo to nie przestaje obowiązywać nawet wtedy, gdy rząd nakazuje rzeczy niezupełnie z rozumem zgodne, gdyż ze stanowiska praktycznego sądząc, na mniejsze złe naraża się człowiek takiego nakazu słuchając, niż zrywając pęta i siejąc nieporządek, który najgorsze za sobą skutki pociąga.
Ta forma współżycia społecznego nie jest doskonała, ale dzisiaj konieczna. W miarę jak obywatele coraz więcej się doskonalą i uświadamiają, forma ta coraz więcej przyjmuje charakter przejściowy. Ideałem byłoby państwo składające się z obywateli duchowo zupełnie wolnych, a więc cnotliwych i szczęśliwych, w któremby nie potrzeba było groźby, praw, a nawet widomej władzy.
W każdym razie władza rządu odnosi się tylko do czynów obywateli, bynajmniej zaś nie do ich myśli i przekonań. Wynika to już stąd, że człowiek, tworząc dla praktycznych celów państwo, zrzekł się na rzecz władzy jedynie części swego przyrodzonego prawa czynienia tego, co mu się podoba, pod żadnym warunkiem jednak nie zrzekał się i zrzec się nie mógł myślenia tak, jak mu się podoba. Ten fakt z góry już określa stosunek państwa do religji i filozofji, któregośmy już zresztą dotknęli pobieżnie, mówiąc o Traktacie teologiczno-politycznym. Każdemu wolno wierzyć w to, co chce, i każdemu wolno myśleć i głosić swoje przekonania z najzupełniejszą swobodą. Wyjątek stanowią tylko takie wypadki, w których państwo mogłoby z tej wolności odnieść szkodę. Ma więc państwo prawo i obowiązek kontrolowania obrządków poszczególnych religji i zakazywania takich, które się nie zgadzają z jego interesami. To samo mogłoby się odnosić do publikowania dzieł filozoficznych, gdyby państwo mogło mieć kompetencję jakąś w tym względzie. Ponieważ filozofja jednak zupełnie z dziedziny praktycznej wykracza i w dziedzinie czystej myśli się obraca, więc też od wszelkiej kontroli rządu musi być wolna, zwłaszcza że jej to raczej, jako najwyższemu objawowi myśli ludzkiej kontrola wszelka przypadać powinna. Streściwszy to wszystko cośmy dotąd powiedzieli, możemy określić państwo Spinozy jako ustrój zawiązany w celach praktycznych i wymagający od obywateli najzupełniejszego i bezwarunkowego posłuszeństwa w zakresie czynów, a dający mu natomiast najwyższą swobodę i wolność w zakresie myśli i ducha.
O poszczególnych formach rządów mówi Spinoza nieco obszerniej w niedokończonym Traktacie politycznym. Znajdujemy tutaj kolejno szczegółowy plan rządów konstytucyjno-monarchicznych i arystokratycznych. Rozbioru i planu rządów demokratycznych, które Spinoza uważał snać za najlepsze, brakuje niestety. Monarchję absolutną z góry Spinoza odrzuca, ponieważ ustrój ten jego zdaniem sprzeciwia się zasadom rozumu. Rządy jednego powinny być oddane kontroli, znajdującej swój wyraz w Radzie lub Senacie. Najsłabszą stroną monarchicznych rządów stanowi to, że jeden nie jest zdolen podołać ogromowi obowiązków na rządzie ciążących. Mimowoli wtedy innym, najczęściej przez siebie wybranym zausznikom rządy zdaje, a przez to monarchja, traci swoją treść i staje się w rzeczywistości rządami wielu. W każdym razie żąda w monarchji absolutnej równości wobec prawa wszystkich obywateli, a jeśli możliwa i majątkowej równości. Ziemia powinna być własnością państwa, a obywatele jej dzierżawcami. Tytuł szlachecki przynależny tylko członkom rodziny panującej.
Władca powinien się żenić z obywatelką kraju, aby nie wprowadzać do państwa czynników obcych, częstokroć szkodliwych.
Wzajemny stosunek państw do siebie jest najzupełniej podobny stosunkowi jednostek ludzkich w stanie natury. Dopóki państwo nie zrzekło się części swego przyrodzonego prawa szukania wszelkiemi drogami swej korzyści, wiążąc się z innymi państwami prawem narodów, nie jest obowiązane uznawać innej miary zła i dobra nad własną korzyść. Może tedy uprawiać rozbój nazywany wojną i we wszelki sposób korzystać z praw silniejszego. W dobrze zrozumianym jednakże interesie państwa leży dążyć do porozumienia z innymi, do zgody i pokoju.
Arystokrację przedstawia sobie Spinoza jako rządy pewnej wybranej klasy społeczeństwa. Na czele państwa stoi tutaj nieustająca Wielka Rada. Wyższość tej formy rządu nad monarchją polega w tem, że najwyższa władza leży tutaj w ręku większej ilości jednostek, które w połączeniu nie tak łatwo mogą ulegać słabościom i błędom jak jeden. Nadto Wielka Rada adoptując coraz nowych członków jest nieśmiertelna. Dwa są jednakże warunki jej potęgi: Nadewszystko musi się odznaczać jednością wewnętrzną, gdyż wszelka rozterka osłabia jej powagę i niszczy siły. Powtóre musi dbać o zadowolenie plebejskich obywateli i rządzić nimi istotnie dobrze, gdyż w razie przeciwnym naraża się na obalenie przez bunt. Przewódcą Wielkiej Rady nigdy nie może być jeden, gdyż z tego mogłaby się wyrodzić monarchja, przewodniczyć jej tedy powinien wydział z ciągle zmieniającym się prezesem. Jako ideał ustroju arystokratycznego wyobraża sobie Spinoza coś w rodzaju federacji drobnych państewek i miast z najzupełniejszą autonomją.
Z niewielu ogólnych określeń demokratycznej formy rządu, które Spinoza nam w niedokończonem swem dziele zostawił, możemy śmiało wnosić, że uważał tę formę rządów za najdoskonalszą. Rozróżnia on najrozmaitsze stopnie ustroju demokratycznego, stosownie do tego, czy mniejsza, czy też większa część obywateli, czy wreszcie wszyscy posiadają pełnię praw i współudział w rządach. Formy pośrednie odrzuca stanowczo, oświadczając się jedynie za ustrojem ostatnim. Demokracja ma tę wyższość nad innemi formami rządów, że odpowiada najlepiej rozumowemu pojęciu równości i braterstwa pomiędzy ludźmi.
Hobbes i Spinoza, jak widzieliśmy, z jednych wyszli przesłanek, podczas jednak gdy Hobbes dochodzi do monarchji absolutnej, jako idealnej formy rządu, Spinoza oświadcza się za wolnością i demokratyczną republiką. Przyczyna leży w tem, że Hobbes twierdził, jakoby człowiek z natury tylko do złego był skłonny i najchętniej złym instynktom posłuch dawał, a Spinoza przekonany był o zasadniczej dobroci natury ludzkiej i wszystko przemagającej potędze rozumu. Wśród całej masy współczesnych polityków należy on też do tych nielicznych zwiastunów wolności i swobody, którzy patrząc na rządy absolutne w różnych formach gniotące Europę, ośmielili się otwarcie podnieść głos protestu i rzucić przepowiednię innej, szczęśliwszej przyszłości.