<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Bezbarwne żyjątka
Wydawca Nakładem „Nowego Wydawnictwa“
Data wyd. 1929
Druk Zakłady Graficzne „Zjednoczeni Drukarze“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin.
Die farblosen Tiere
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


I

Wielki park „Bois de Boulogne“ był pusty i wymarły. Na wschodzie niebo różowiło się pierwszemi blaskami jutrzenki. Była godzina 5-a nad ranem.
Policjant Requenel sprawował nocną wartę, dotychczas niezakłóconą żadnem wydarzeniem. Ziewając szeroko, myślał, że koledzy wnet przyjdą go zluzować — gdy wtem wzrok jego padł na murawę. Cóż to? znów jakiś pijaczyna przepędza majową noc pod gołem niebem? Policjant żwawo zbliżył się, nachylił nad leżącym i niewiele widząc wśród ciemności, zawołał:
— Wstawaj, bracie! Już świta!
Ale cień leżący pod krzakiem nie drgnął nawet. Wtedy policjant nachylił się jeszcze niżej i ostry gwizd przeszył ciszę nocną. Na odgłos gwizdka alarmowego z dwóch sąsiednich alei nadbiegło kilku policjantów:
— Berthier! — zakomenderował Requenel — stój tu przy krzaku i nie ruszaj się z miejsca! Ty zaś biegnij do bramy i nie wypuszczaj nikogo bez rewizji osobistej — ja udaję się do komisarjatu po pomoc ze strony inspektora policji. — W parku zdarzyła się zbrodnia!!
Po kwadransie Requenel wrócił w towarzystwie inspektora policji i wywiadowców z aparatami fotograficznemi. Po zdaniu raportu przez wartownika przy zwłokach, który nie dostrzegł nic podejrzanego przystąpiono do dokładniejszej rewizji w miejscu strasznego odkrycia. W świetle poranku widać było pod krzakiem worek ze zgrzebnego płótna, przez które zarysowywały się wyraźnie kształty ciała ludzkiego.
Przy pomocy gumowych rękawiczek, by nie zostawiać śladów na płótnie, wywiadowcy ostrożnie podnieśli worek z okropną zawartością i zanieśli go do samochodu, który natychmiast ruszył.
— To dziwne! — rzucił inspektor Rigolo, o którym krążyły gadki po Paryżu, że miał więcej szczęścia w wykrywaniu zabójstw, niż rzeczywistych zasług, gdyż przy niewielkiej energji był bardzo pyszałkowaty i zarozumiały — to dziwne! niema żadnych śladów na murawie.
— Ośmielę się powiedzieć — wtrącił policjant Requenel, salutując — że ślady stóp na trawie nie zostają długo, gdyż trawa szybko się rozprostowuje...
— Słusznie! — powiedział inspektor — ale chyba nie sądzicie, żebym sam nie wpadł na ten pomysł — lub żem tego nie dopatrzył...
— Świetne oczy pana inspektora są znane i stawiane za wzór całej policji — dyplomatycznie odparł policjant.
Inspektor uśmiechnął się przychylnie, mile pogłaskany w swej ambicji. Warta policyjna została zluzowana i inspektor udał się do swego mieszkania.
Około godziny pierwszej otrzymał meldunek następującej treści:
„— W worku ze zgrzebnego płótna leżały skurczone zwłoki mężczyzny lat około trzydziestu; wzrost — metr sześćdziesiąt sześć, prawdopodobnie inteligent, gdyż naskórek na rękach był zupełnie gładki i niespracowany. Ubrany był w marynarkę, koszulę i spodnie. Dokumentów jakichkolwiek brak.
Z tyłu czaszki znajduje się szeroka rana, obwiązana gałganem, prawdopodobnie by zapobiedz obfitemu krwawieniu. Rana ta jest zadana tępem narzędziem. — Śmierć nastąpiła według wszelkiego prawdopodobieństwa około godziny jedenastej wieczorem dnia poprzedniego“.
— Hm! — mruknął inspektor — niewiele jestem mądrzejszy po tem sprawozdaniu — i sięgnął po telefon:
— Czy to Prezydjum policji?
— Właśnie chcieliśmy zapytać pana inspektora czy zgadza się na rozlepienie listów gończych?
— Oczywiście — przy obietnicy dużej nagrody pieniężnej — to znakomicie przyspiesza rozwiązanie zagadek kryminalnych. — Gdzie znajdują się obecnie zwłoki?

— Niezwłocznie zostały przewiezione do Morgue[1].
— Jadę tam natychmiast! — zdecydował inspektor.







  1. Morgue — rodzaj prosektorjum w Paryżu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: anonimowy.