Boska Komedia (Stanisławski)/Raj - Pieśń XV

PIEŚŃ PIĘTNASTA.

Wola uprzejma, w której się wyświeca
Zawsze ta miłość, co tchnie chęcią prawą,
Równie jak chciwość w nieprawej objawia,
Milczenie słodkiej nakazała lirze
I struny święte w spoczynek przywiodła,
Które prawica niebios i wytęża,
I zwalnia sama.[1] — Jakże te istoty
Głuche być miały na prośby godziwe,
Co, żeby we mnie chęć prośby rozniecić,
Umilkły razem w jednomyślnej zgodzie?
Słuszna jest, aby bez końca się żalił
Ten, kto przez miłość krótkotrwałych rzeczy,
Takiej miłości sam siebie pozbawia.
Jako po niebie jasnem i spokojnem
Nagle czasami ogień się przemyka,
Niebaczne oczy ściągając ku sobie,
I zda się gwiazdą, która miejsce zmienia,
Chociaż nie zgasła żadna w owej stronie
Gdzie on się zajął, choć sam trwa nie długo;
Tak od ramienia idącego wprawo

Płomienna gwiazda zbiegła do stóp krzyża
Z jaśniejącego na nim gwiazdozbioru.
Klejnot od wstęgi swej się nie odrywał,
Jeno promiennym tak przeleciał szlakiem.
Jakoby ogień po za alabastrem,
Z takiem uczuciem biegł cień Anchizesa,
Gdy w Elizeum dostrzegł syna swego
(Gdy wierzyć mamy największemu z wieszczy).[2]
— „O sanguis meus! o super infusa
Gratia Dei! sicut tibi, cui
Bis unquam coeli janua reclusa?[3]
Tak owe światło przemówiło do mnie;
Więc baczność całą obróciłem na nie,
Potem ku mojej twarz zwróciłem Pani,
I zadumiony byłem ze stron obu;
W jej bowiem oczach jaśniał uśmiech taki,
Że już, sądziłem, dotknąłem własnemi
Dna mojej Łaski i mojego raju![4]
Wtem duch ów, luby i uchu, i oku,
Do swej przemocy dodał takie rzeczy,
Żem ich nie pojął, — tak mówił głęboko.
A nie dowolnie przede mną się taił,
Lecz z konieczności, bowiem się myśl jego
Nad śmiertelników wznosiła pojęcie.
A gdy łuk jego wrzącego uczucia
Tak już był zwolniał, że i słowa jego
Do pojęć naszych zniżać się poczęły,
Pierwsza rzecz, jaką posłyszałem, była:

„Bądź błogosławion, Troisty, Jedyny,
Co na krew moją jesteś łaskaw tyle.“
I dalej: „Miłe, a długie łaknienie,
Com je wyczerpał z onej wielkiej księgi,
Której się karty i pismo nie zmienia,
Zaspokoiłeś, synu, w łonie gwiazdy,
Z której przemawiam, dzięki tej, co w pióra
Do górnych lotów przyodziała ciebie.[5]
Sądzisz, że ku mnie myśl twoja przenika
Z myśli najwyższej, właśnie jak z jedności,
Gdy ją pojmujem, pięć i sześć wypływa?[6]
Nie pytasz przeto kto jestem i czemu
W większej przed tobą radości się jawię,
Niźli ktokolwiek z tej wesołej rzeszy.
I słusznie sądzisz; w tem albowiem życiu,
Więksi i mniejsi patrzą w to zwierciadło,
Gdzie myśl odbita świeci nim pomyślisz.
Lecz aby miłość święta, w której czuwam
Z wiecznie rozwartą źrenicą i która
W duszy mej słodkie podnieca pragnienie,
Pełniejsze miała ztąd zadowolenie,
Niech głos twój pewny, wesoły, swobodny,
Wydzwoni chęci i życzenia twoje,
Na które mam już odpowiedź gotową.“
Tu się zwróciłem ku mej Beatricze,
Która, nim rzekłem, już mnie wysłuchała,
I znak mi w takim podała uśmiechu,
Że wnet urosły chęci mojej skrzydła;

Więc tak począłem: I miłość, i wiedza
W każdym z was odtąd w równej stoją wadze,
Odkąd wam równość zabłysła najwyższa:
Bo w Słońcu, co was objaśnia i grzeje
Żarem i światłem, tak one są równe,
Że tu za słabe porównania wszelkie.
Ale w śmiertelnych, chęć i umiejętność,
Z przyczyny, która dobrze wam jest znana,
Nierówno mają upierzone skrzydła.
I ja więc, który śmiertelnikiem jestem,
Czuję się także do tej nierówności;
Dla tego sercem jedynie ci składam
Dzięki za miłe ojcowskie przyjęcie.[7]
Błagam cię teraz, o topazie jasny,
Któryś drogiego klejnotu ozdobą,
Abyś mnie swojem nasycił imieniem.
— „Gałązko moje, którąm już miłował,
Czekając na cię, — jam był szczepem twoim.“
Tak na początku duch mi odpowiedział,
A potem dodał: „Ten, od kogo ród twój
Miano swe bierze, — który sto lat zgórą
Krąży do koła po tarasie pierwszym,
Moim był synem, a twoim pradziadem:
Słuszna jest, abyś mu tę długą pracę
Starał się skrócić uczynkami swemi.[8]
„Florencja niedyś w dawnym swym obwodzie,
Zkąd jej dziś jeszcze brzmią tercje i nony,
Żyła w pokoju wstydliwa i skromna,

Nie znała drogich wieńców i łańcuchów,
Pań wystrojonych i bogatych pasów,
Milszych dla oka niż osoby same.
Naonczas jeszcze na świat przychodząca
Córka w swym ojcu nie budziła trwogi,
Bo czas zamężcia i liczba posagu
Nieodbiegały sprawiedliwej miary.
Nie było domów z rodzeństwa wyzutych;
W nich Sardanapal nie zawitał jeszcze
Uczyć jak można używać komnaty.[9]
Uccelatoja nie wzbiła się jeszcze
Nad Montemalo, która, jak we wzroście,
Tak i w upadku prześcigniona będzie.[10]
Bellinciona Berti tam widziałem —
Nosił ozdobny kością pas rzemienny,
A żona jego nigdy od zwierciadła
Nie odchodziła z twarzą malowaną.
Widziałem mężów z Vecchio i Norli,
Zadowolonych skórzanym odzieniem.
A ich małżonki — przędzą i wrzecionem.[11]
Szczęsne niewiasty! Każda była pewna
Miejsca pogrzebu, i, z powodu Francji,
Żadna w swem łożu nie była samotną.[12]
Jedne czuwały pilnie nad kolebką
I tuląc dziatwę, używała mowy,
Co jest najpierwszą rodziców rozkoszą;
Drugie nić ciągnąc z warkocza kądzieli
Rodzinie swojej prawiły o Troji,

O Fiezole, lub o dawnej Romie...
Dziwem by jakiemś byli w one czasy
Taka Cianghella, albo Salterello,
Jak dziś Kornelja, albo Cyncynatus.[13]
Na taki żywot piękny i spokojny,
Obywatelski, w siedzibie tak lubej
W obywatelstwa prawego zwyczajach,
Jam się urodził za sprawą Maryi,
Wezwanej wielkim okrzykiem boleści;
I w starej waszej chrzcielnicy zostałem
I Cacciaguidą, i chrześcjaninem.[14]
Bracią mi byli Moront, Elizeusz;
Z doliny Padu przyszła żona moja,
Od której wziąłeś i przezwisko swoje.[15]
Byłem w orszaku Cesarza Konrada,
Który passował mnie rycerzem swoim
(Takie mi względy u niego zjednały
Zacne me sprawy), i w ślad jego szedłem
Przeciw niecnemu prawu tego ludu,
Który dziś waszą przywłaszcza dziedzinę,[16]
Z winy pasterza; tam naród ohydny
Ze zwodniczego wydzielił mnie świata,
Którego miłość dusz tak wiele szpeci;
I tu zdobyłem pokój przez męczeństwo.“







  1. Chór duchów błogosławionych, mrówiących po ramionach krzyża (ob. koniec Pieśni XIV.), zaprzestał śpiewać wiedziony uprzejmą chęcią naszego Poety.
  2. To jest: jeżeli wierzyć mamy Wirgiljuszowi, opiewającemu (Aeneid. VI., w. 680 i d.) - jak Anchizes pomknął na spotkanie syna swego Eneasza, kiedy go zajrzał na polach Elizejskich. Płomienna gwiazda obiegająca do stóp krzyża, jest to duch prapradziada naszego Poety, — Cacciaguida.
  3. To jest: „O ty krwi moja, o ty Łasko Boża
    Zbyt hojnie zlana! komuż, jako tobie,
    Dwakroć podwoje rozwarły się nieba?“
    Cacciaguida przemawia do poety w języku łacińskim, który za jego czasów był jeszcze wyłącznie językiem osób wyższej klassy. — Podwoje nieba rozwarte w tej chwili dla wędrującego Poety, miały się jeszcze rozewrzeć dla niego po śmierci.
  4. To jest: Zdało mi się, żem już dosiągł ostatniego szczebla Raju, i że tu jest granica udzielonej mi Łaski.
  5. To jest dzięki Beatriczy, która cię wiedzie, zaspokoiłeś, synu, dawną żądzę moją oglądania ciebie — żądzę, którąm powziął, czytając, odkąd jestem w niebie, w niezmiennej księdze wyroków boskich, w której napisane było, że miałeś tu zawitać.
  6. To jest: Sądzisz, że nie masz potrzeby odzywać się do mnie, że i bez tego pojmować muszę chęci twoje, albowiem wpatrując się, jako błogosławiony, w myśl Boga wszechogarniającą, czytam w niej i twoje myśli.
  7. To jest: Wy, błogosławieni, odkąd cieszycie się oglądaniem Najwyższego Boga, którego wszystkie przymioty równe są sobie, bo są zarówno doskonałe i nieskończone, posiadacie także możność, czyli umiejętność wyrażania uczucia waszego, równą samemu uczuciu; w nas śmiertelnych, nie masz tej równości: owszem, chęć i uczucie zawsze przemagają możność ich oddania, i to właśnie stanowi nieszczęście większej części ludzi.
  8. Cacciaguida wziął żonę z domu Aldighieri, albo Allighieri, z Ferrary; syn jego z tego małżeństwa nazywał się Allighiero, od niego poszedł Bellicione, a od tego Allighiero II., który był ojcem naszego Poety. — Napomyka Cacciaguida, że syn jego Allighiero I. dawno już dręczy się w Czyścu, w pierwszym jego zakresie, kędy się gładzi grzech pychy, i upomina Dantego, ażeby dobremi uczynkami starał się ulżyć i skrócić męki swojego pradziada.
  9. Sardahapal, król assyryjski, jest tu uosobieniem zbytku i rozpusty. Napomyka Poeta, że w domach florentyńskich obywateli, oddawano się rozpuście, której skutkiem było, że takie domy stały zwykle pustką — że w nich dzieci nie było (case di famiglia vote).
    Dawne mury Florencji zajmowały przestrzeń między katedrą o opactwem ś. Benedykta.
  10. Uccellatojo, góra niedaleko od Florencji, Montemalo (dziś Montemario) - góra w pobliżu Rzymu od strony Viterbo. Góry te wzięte są za same miasta, a więc Caccioguido chce powiedzieć, że za jego czasów Florencja nie przewyższała jeszcze Rzymu zbytkownością i przepychem gmachów, co mogło być za czasów Dantego; dzisiejsze pałace i budowy Rzymu, jakim podobnych nie ma prawie teraźniejsza Florencja, nie mają nad 300 lat wieku.
  11. Bellincione Berti z rodu Ravigniani, ojciec dobrej Gualdrady, o której wzmianka w XVI. Pieśni Piekła. Vecchio i Norli domy szlachetne dawnej Florencji.
  12. Każda niewiasta była pewną, że pogrzebioną będzie na cmentarzu rodzinnym; albowiem rodziny florentyńskie nie były jeszcze zmuszone, jak nieraz w późniejszym czasie, błąkać się i umierać na wygnaniu. Nie zostawały też niewiasty samotne w łożach swoich, bo jeszcze ich mężowie nie mieli zwyczaju, przez chęć zysku, opuszczać je na czas długi i przemieszkiwać we Francji dla handlu.
  13. Cianghello — z domu Tosa — owdowiawszy, słynęła z bezwstydnej rozpusty. — Lapo Salterello, sławny jurysta, matacz, pieniacz i intrygant, osobisty nieprzyjaciel Dantego. — Kornelia, matka Grakchów; Cyncynatus, sławny z cnót swoich Rzymianin.
  14. Za sprawą Maryi, których pomocy wzywała matka moja w boleściach porodu, przyszedłem na świat we Florencji i ochrzcony zostałem w chrzcielnicy kościoła św. Jana — (o której wzmianka w XIX. Pieśni Piekła), a na chrzcie dano mi imie Cacciaguida.
  15. Bracia Cacciaguidy byli Moronto i Eliseo. Żona jego była z Ferrary, a od jej rodowego imienia, jak już widzieliśmy poszło nazwisko familijne — Allighieri.
  16. Passowany na rycerza przez cesarza Konrada III., Cacciaguida, pociągnął z nim do Ziemi świętej, przeciwko Muzułmanom i zginął od ich miecza w drugiej wojnie krzyżowej, do której zagrzewał ludy chrześciańskie Berdnard św. w r. 1147. Wojna ta niepomyślnie się skończyła. Cacciaguida obwinia Pasterza (t. j. Papieża), że dziś (t. j. za czasów Dantego) Muzułmanie przywłaszczają sobie to, co należeć by powinno do chrześcian, to jest Grób Chrystusa Pana.