Cień ponurego Wschodu/Fetyszyzm słowa
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Fetyszyzm słowa | |
Pochodzenie | Cień ponurego Wschodu | |
Wydawca | Książki Ciekawe | |
Data wyd. | ok. 1923 | |
Druk | Zakłady Graficzne Zygmunt Sakierski | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Cały tekst Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Rewolucja nigdy nie daje się ująć w ramki potrzeb danej chwili, a więc potoczyła się szybko naprzód. Car zrzekł się korony za siebie i za następcę tronu Aleksego. Były to ciężkie dla niego chwile, gdyż zobaczył z jaką łatwością odstąpili go ci wszyscy, którzy „ubóstwiali“ go, gdy był carem. Było to ohydne widowisko spodlenia, tchórzostwa i chamstwa moralnego arystokracji. Przy rodzinie carskiej pozostało zaledwie kilka podrzędniejszych osób, które wytrwały do końca i podzieliły z rodziną cara jej tragiczny los aż do zamordowania jej w Jekaterynburgu.
Pierwszy rząd rewolucyjny ks. Lwowa i drugi Kiereńskiego były to rządy, uprawiające mistykę, fetyszyzm słowa.
— Było słowo i stało się ciałem! — twierdzi Biblja.
Lecz słowo Lwowa, Milukowa, Kiereńskiego i tysięcy mówców rewolucyjnych, pozostało słowem, które przebrzmiało bez echa. Był to godny politowania obraz bezsilności i nędzy inteligencji rosyjskiej.
Nareszcie przyszło ciało.
Był to bolszewizm. Utopił we krwi monarchistów. Rzucił inne hasła, podłożem których było burzenie Rosji.
Komisarze ludowi: Wołodarskij, Dzierżyński i Pawłunowskij w „Czeku“ przy ul. Gorochowej pod Nr. 2 w Piotrogrodzie czynili krwawą hekatombę, mordując tych, którzy wierzyli w wielką, potężną Rosję, w powrót do dawnego ładu.
Wojska Finnów, Łotyszów, Madziarów, Niemców i Chińczyków były na ich usługi i do ich obrony przeciw zakusom „kontr-rewolucji“.
Rozpłomienieni propagandą majtkowie floty siekierami rąbali swoich oficerów, rozrywali ich na strzępy, znęcali się, wrzucali do wody w Wyborgu, aż się z trupów porobiły tamy, burzyli i rabowali swoje pancerniki i sprzedawali maszyny, armaty, kulomioty i metal na rynkach stolicy i Finlandji.
Wszędzie lała się krew, zabarwiając na jasny krwawy kolor „niekrwawą“ rewolucję, o której marzono i rozprawiano w gmachu poselstwa angielskiego w Petersburgu.
Rzucając dla cywilizowanych państw szczytne hasła, śmiałe, nowe słowa, olśniewając je stanowczością, rzutnością i energją, — nowy władca, — bolszewizm, w ciągu pięciu lat dokonał wielkich rzeczy.
Zwyciężył wrogów zbrojną ręką, zburzył Rosję, aż legła odłogiem, umierająca, krwią brocząca zmienił polityczną konfigurację Europy: nieuznany dotychczas, zdobył oficyjalne uznanie: na gruzach monarchizmu i socjalizmu założył nowe imperjum. Tylko dla władcy jego potrzeba nie jednej korony, lecz pięciu, albo 63... Pełny autokratyzm płynie po morzu socjalno-komunistycznych haseł, pozostających pustym dźwiękiem.
Europa, zaczarowana, słucha tej cudownej pieśni słów — fetyszów, nie widzi, jak szerzy się rozpusta, choroby, głód i śmierć, nie słyszy trzasku gryzionych przez ludzi ludzkich kości, nie zagląda do lochów „Czeki“; nie chce rozumieć, że wszystko zostało po dawnemu w bolszewizmie i — zostanie, chociaż zmieniły się dekoracje, nazwy i, czasem, osobniki.
Bolszewizm toczy się dalej jak śnieżna kula i grozi już nie tylko propagandą swoich haseł, lecz miljonami zgłodniałych, zrozpaczonych i zdziczałych ludzi, których może rzucić na Zachód; grozi „obudzoną Azją“, w której wzniecił już pożar, a płomień będzie tam miał obfitą strawę: — 800.000.000 ludzi! — którzy zacisnęli zęby i pięści, gdy podstępny bolszewizm i komunizm, ukrywszy swe hasła prawdziwe, usłużnie szeptał:
— Dalejże przeciwko białej rasie! Precz z cywilizacją chrześcijańską! My — z wami!
O tem już teraz nie szepcą, lecz mówią głośno i poważnie w Tybecie, Indjach, Mongolji i Chinach.
O tym dniu zemsty śpiewają Kirgizi, Kałmucy, Dżungarzy, Buriaci, Tatarzy i wodzowie odważnych chińskich chunchuzów...
Słyszałem te pieśni ponure i grozą tchnące na płaszczyźnie Cajdamu, na spadkach Bogdo-Ułu, na leśnym Tannu-Oła i na środkowej Hwang-Ho....
Do tego dąży tymczasem niefortunnie zaczęta „walka“, rewolucja rosyjska, rewolucja koczowników, samobójców, czarowników, wiedźm, chłystów i różnych innych, „biesów“, prawie apokaliptycznych, potworów...
Zakończyła się ona prawdziwą kontr-rewolucją: — bolszewizmem, ruchem, skierowanym przeciwko socjalizmowi, państwowości i cywilizacji, a w rezultacie prowadzącym kogoś tymczasem nieznanego, na tron niewidzianych dotąd w swojem samowładztwie carów nowej dynastji.
Kogo?
Być może nowego Wielkiego Mongoła, Dżengiza — Temudżyna, lub Tamerlana Chromego...
A będzie on dla chrześcijańskiej cywilizacji Antychrystem, czarnym, czy czerwonym, antytezą ewolucji ducha i postępu, pierwszym zwiastunem zbliżającego się zaniku ludzkości.
Ten straszliwy cień już nieraz w dziejach ludzkości zjawiał się ze Wschodu, a był ponury, jak noc jesienna, jak dusza samobójcy.