... Nie mogę błądzić po mieście bezkarnie!
Mam takie dziwne miejsca, czarami zaklęte,
Co wiecznie budzą we mnie pamiątek męczarnie,
Na nowo moje rany krwawiąc niezamknięte.
Mam takie nieme okna w martwych kamienicach,
Takie ciemne aleje w ciemnych parków głuszy,
Takie zimne kamienie na pustych ulicach,
Gdzie kryją się umarłe cząstki mojej duszy.
I nieraz — kiedy błądzę — w ranki czy wieczory —
Nagle — niby z pod ziemi rośnie me wspomnienie,
Co wnet w rzeczywistości barwi się pozory:
Ach, tu jej cień pozostał — i mój cień — dwa cienie!
Widzę — widzę ją znowu. Ona nie odeszła —
Ona stoi tu ciągle — i ja z nią tu jestem —
Nanowo, zda się, żyje chwila, która przeszła:
Wionęła ku mej duszy mistycznym szelestem.

O, patrz! Za tem okienkiem na piętrze wysokiem,
Gdzie drzemie jakiś tłuścioch — z glinianym cybuchem:
Tam cień przeszłości mojej — widzę ją mem okiem,
Tam jej cień, tam jest ona! — widzę ją mym duchem!
Nieprawda! mówię — niemasz owego tłuściocha,
Ja tam jestem — i ona ze mną — dwoje cieni,
Ja tam jestem — i ona! I ona mnie kocha —
I znów jesteśmy razem — i nierozłączeni.

I błądzę — błądzę dalej bez tej cząstki duszy,
Co wsiąkła tam w mansardy puste — nagie ściany.
I czuję, jak się zwolna cały duch mój kruszy —
Rozrzucony po świecie...

Ach, oto kasztany!
Oto moje kasztany — wchodzę w mą ałeję,
Myśląc, jakie mam twardej pracy przeznaczenie,
Gdy naraz mi w gęstwinie coś tam majaczeje —
Dwie postaci znajome — dwa duchy — dwa cienie —
Ona i ja... I czuję pieszczotliwe dłonie,
Co w dłoni mej spoczęły... I zapach jej włosów,
I widzę stal jej oczu... Czuję puls jej dłoni —
I słyszę tajemniczą rozmowę dwóch głosów.
Zlewam się z moim cieniem — jesteśmy szczęśliwi:
Niewiem kto istność bierze, kto swą istność traci?...
...Tylu ludzi tu błądzi, a nikt się nie dziwi,
Że jestem, niby jeden, w podwójnej postaci!
Ach! musiałem się zmienić niepodobny wcale
Do tego, co tam stoi — do mojego cienia!...
...Bo on jest moim duchem, co popłynął w dale
Szczęśliwości wieczystej. Mój — jest dział cierpienia!...

Idźmy stąd! Gdzieś w samotną ulicę — daleko —
Gdzie nie spotkam tych cieni — gdzie mi krew nie wzbierze...
Spokoju — chcę spokoju! Jest ogród za rzeką —
Pójdę tam! I zbłądziłem — i jestem na skwerze...
Cichy skwer. Tu akacye wysmukłej kibici
Kołyszą swoje wieńce łagodnej zieleni —
Tu szemrzą w wiatru szumie traw soczyste nici —
Tu floksy!... Na Bóg żywy — znów dwoje tych cieni!

Znów? — Czyż nigdy? — O! dawno, jak codzienni goście,
Bywaliśmy w tem miejscu... Ach, każda rezeda
Znała nas. Ptaki nam swe śpiewały miłoście —
I roiłem, że sen ów zmienić się już nie da.
Minął sen, lecz tu żyje w zefiry, w promienie —
W zapach kwiatów zaklęty i w piosenki ptasie...
O, znów powstają widma moje, moje cienie!
Widzę ją — widzę znowu — w całej dawnej krasie!

Malowane kolorem jakichś mgieł błękitnych
Cienie owe, tem żywsze im bardziej umarły,
Które chciał-bym uchwycić — i z tych nieuchwytnych
Form — odtworzyć godziny, co się w nicość starły...
Te mgły — te widma senne ścigają mnie wiecznie —
I dręczą bezcieleśnie — przenikliwiej, krwawiej,
Niż twarda rzeczywistość! Ach, cierpię serdecznie,
Choć razem cienie owe duch mój błogosławi!

A bywają czasami ciepłe dni wiosenne,
Gdy jej cień — zda się w całem mieście jest rozlany —
Na ziemi i w powietrzu — jak widziadło senne
Krąży w wszystkich żywiołów treść zaczarowany.
I wtedy w każdym świeżym powiewie wietrzyka,
W każdym słońca promieniu i przechodniów słowie —
Ona jest — ona żyje — ona mię przenika —
I widzę ją — i czuję — — — ból w sercu i głowie!
I czuję pocałunki jakieś napowietrzne,
I szepty o miłości pieszczą moje uszy...
Czuję rąk niewidzialnych dotknięcia serdeczne
I wszędzie szukam cząstek mej rospierzchłej duszy.

Oto biegnie dziewczyna w rezedzie kąpana:
To były jej perfumy — cząstka jej istoty;
Idzie druga w granaty jej sukni odziana,
Trzecia ma jej kapelusz i jej warkocz złoty.
Jedna ma jej spojrzenie — druga włos jej płowy —
U tej — jak u niej — warga różą się szkarłaci,
Tamta ma jej postawę — ta jej chód królowej —-
I znajduję jej postać w tysiącu postaci.
A przechodnie wciąż, zda się, że gadają o niej —
Wszędy słyszę jej imię — widzę jej spojrzenie —
I błądzę w jej postaci — w jej uśmiechu — woni —
Widzę ją — czuję — słyszę — — —
Cienie — cienie — cienie!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Antoni Lange.