Co każda matka swojej dorastającej córce powiedzieć powinna/O przeznaczeniu kobiety
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Co każda matka swojej dorastającej córce powiedzieć powinna |
Wydawca | Wydawnictwo M. Arcta |
Data wyd. | 1904 |
Druk | M. Arct |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Samo przeczytanie tego tytułu nasunie ci wspomnienie całego szeregu nudnych morałów i banalnych frazesów, z któremi się już nieraz w życiu i książkach spotykałaś, morałów i zdań, które niejedno młode dziewczę w twym wieku niesmakiem przejmują. Nie obawiaj się jednak; rozumiem ten niesmak, doskonale pojmuję jego źródło i będę się starała ci go oszczędzać.
Słyszałaś nieraz, że przeznaczeniem kobiety jest zostać żoną i matką, a — jak zwykle dodają — i gospodynią, stawiając tym sposobem zadanie rodzenia i wychowania przyszłych ludzi tuż obok umiejętności kwaszenia ogórków, przyprawiania sosów i wywabiania plam, a przez to samo obniżając poniekąd pojęcie o znaczeniu kobiety i jej roli.
Nie samo to zestawienie jednak drażni i razi ciebie i inne dziewczęta w twoim wieku, o ile mają wyższe dążenia i wyższe ambicje. Drażni je ono ze względu na to, że nigdy nic analogicznego nie mówi się ich braciom i rówieśnikom.
Podczas gdy najwyższem pragnieniem rodziców jest widzieć syna sławnym uczonym, znakomitym inżynierem, genialnym artystą lub t. p. — córkę pragną oni uczynić tylko dobrą żoną i matką, jak się nieraz dziewczęta w twym wieku z żalem i uczuciem upokorzenia odzywają.
Takie postępowanie rodziców i wychowawców zdaje się opierać na mniemaniu, że podczas gdy chłopiec i mężczyzna istnieje sam dla siebie, jest czemś sam przez się, dziewczynka i kobieta wychowuje się i żyje tylko dla mężczyzny, i do jego potrzeb, pragnień, poglądów przystosować się musi.
Stąd wynika również pojęcie, że fakt, czy dana kobieta przeznaczenie swe spełni, zależy od decyzji tego, który ją za żonę i matkę swych dzieci obierze, a zatem los jej od jego woli w zupełności czyni zawisłym, czego nawzajem o mężczyźnie nikt twierdzić się nie ośmiela. Wreszcie to zakreślanie życiu synów — celów zupełnie osobistych, i takich, do których samodzielnie zmierzać mogą, a życiu córek — celów nieosobistych i pewnemi niezależnemi od nich okolicznościami zawarunkowanych, wydaje się jakoby uznaniem niższości tych ostatnich, ich wartości względnej i zupełnie niesłusznie w nich samych wywołuje przekonanie, jakoby np. rola matki była czemś podrzędnem w zestawieniu z rolą inżyniera lub doktora.
Wszystkie powyżej scharakteryzowane poglądy, przeciw którym burzy się młoda ambicja twoja i tobie podobnych dziewcząt, które ich godność ludzką urażają i ranią, są najzupełniej błędne i wynikają z bardzo rozpowszechnionych wprawdzie, lecz zupełnie nieuzasadnionych zwyczajów patrzenia na rzeczy i oceniania ich wartości.
Nie w ten sposób bynajmniej myślę ci objaśnić przeznaczenie kobiety, gdyż wcale nie tak je pojmuję. Przedewszystkiem zaznaczyć muszę, że w mojem przekonaniu przeznaczenie kobiety i mężczyzny jest w głównych zarysach takie samo, ich cele są wspólne i zgodne, ich zależność wzajemna, a ich łączność dla obu stron konieczną.
Pierwszym celem i zadaniem każdej jednostki ludzkiej jest dojść do najwyższego stopnia swego rozwoju, do takiej pełni sił fizycznych i umysłowych, żywotności, działalności i godności ludzkiej, do jakiej tylko natura ją uzdolniła. Całe wychowanie dziecka i całe życie jednostki dojrzałej powinno do tego zmierzać, by rozwinąć w sobie człowieka w najwyższem znaczeniu tego wyrazu.
W tem określeniu mieści się wszystko to, co dotyczy wykształcenia zdrowia, charakteru, roli człowieka w rodzinie i w społeczeństwie, jego działalności naukowej, artystycznej, ekonomicznej i t. d.
Jednakże na osobistem doskonaleniu nie kończy się przeznaczenie ludzkie, bo nie na jednem pokoleniu kończy się ludzkość. Każdy z nas, czy chce, czy nie chce, świadomie lub nieświadomie, żyje dla przyszłości, bo wobec krótkości i znikomości życia, dziewięć dziesiątych czynów ludzkich nie miałyby celu ani sensu i nie dają się wytłómaczyć inaczej, jak tylko myślą o przyszłości. Ta przyszłość zawarunkowana jest istnieniem następnych pokoleń, które w naszych zdobyczach uczestniczyć mają i naszą pracę wykończać i doskonalić.
Gdyby któregokolwiek dnia ogół ludzi zyskał przekonanie lub pewność, że wkrótce nastąpi koniec świata, że dzieci przestaną się rodzić, rosnąć, dojrzewać, nowemi ludźmi stawać, wówczas odrazu ustałby wszelki ruch, wszelka praca, wszelkie życie, nastąpiłaby martwota i ciężkie przygnębienie tych wszystkich, którzy mieliby być ze swego rodzaju ostatni. Przedłużenie istnienia ludzkości, utrzymanie nie siebie lecz swego gatunku, przekazywanie życia następnym pokoleniom jest więc podstawą i główną sprężyną działalności ludzkiej wogóle. Popęd do tego przekazywania życia tkwi w naturze każdej normalnej jednostki ludzkiej, jest jej przeznaczeniem naturalnem. To przeznaczenie naturalne jest wspólnem i mężczyznom i kobietom i absolutnie inaczej być nie może.
Nie dosyć na tem; jak celem każdego pojedyńczego człowieka nie jest wyłącznie podtrzymanie swej marnej egzystencyi, lecz doprowadzenie jej do najwyższego stopnia rozwoju, do pełni życia w najwyższem rozumieniu tego wyrazu, tak też celem mężczyzn i kobiet nie może być samo utrzymanie istnienia gatunku i przekazywanie marnego życia nowym, na równie liche istnienie skazanym jednostkom. Nie tylko o utrzymanie gatunku chodzi, lecz o jego udoskonalenie i rozwój, a jak ci wyjaśnię dalej, tę dążność do udoskonalenia ludzkiego typu natura wszczepiła w ludzi razem z instynktem, który ich popycha do samego przekazywania życia.
W tym punkcie oba główne cele człowieka: osobisty i nieosobisty — schodzą się i podtrzymują wzajemnie. Zdrowie, zdolności, cnoty, talenty, wykształcenie, silna wola, praca i t. p. — są mu potrzebne nie tylko na to, by sam w sobie pełnię życia rozwinął i człowieka w najwyższem znaczenia tego wyrazu w sobie wykształcił, lecz i na to także, by tym pokoleniom nowym, które z niego początek wezmą, spotęgowany zasób sił życiowych przekazał i na wyższy szczebel człowieczeństwa je wprowadził.
I to także w równej mierze odnosi się do mężczyzn jak i do kobiet. Zaniedbanie fizycznego, umysłowego, czy moralnego rozwoju kobiety, czyni ją równocześnie i lichszą istotą wogóle i zupełnie nieodpowiednim materjałem na matkę. Wszystko zaś to, co jej siły duchowe czy fizyczne potęguje i rozwija, co ją czyni wyższego rzędu człowiekiem, uzdalnia ją zarazem do lepszego spełniania macierzyńskich obowiązków.
Że jednak dzieci nie tylko po matce lecz i po ojcu wady i zalety dziedziczą, że nietylko pod jej, lecz i pod jego wpływem się wychowują, więc to samo i o mężczyznach w zupełnie równej mierze powiedzieć można: ich zdrowie i siły, ich rozum i charakter, są potrzebne nie tylko dla nich lecz i dla ich potomstwa; ich ułomności i choroby są równie szkodliwe dla istnienia przyszłych ludzi jak ułomności i choroby matek. I ich przeznaczeniem jest przekazywać życie, być ojcami i oni również do tej roli przygotowywać się odpowiednio powinni. Stąd wynika, że równie niesłusznie (czy może równie słusznie?) było by mówić, że kobieta jest stworzoną dla mężczyzny, jak odwrotnie, że mężczyzna stworzonym jest dla kobiety. Oboje bowiem zarówno są najprzód stworzeni dla siebie samych, t. j. rozwój i szczęście tak mężczyzn jak i kobiet jest równie pożądanem i ważnem, a dalej dla następnych pokoleń, czyli dla swoich dzieci.
Jeżeli dla dzieci — kobieta jako matka, jest bardziej — a raczej dłużej niezbędną, jeżeli na ich naturę w wyższym stopniu oddziaływa, w kształtowaniu nowych ludzi większy udział bierze, to by najmniej cechy jej niższości stanowić nie może. Przekazywanie życia i doskonalenie człowieka jest tak ważną sprężyną życia, tak doniosłą funkcją istoty ludzkiej, że poniżanie macierzyńskiej godności może tylko świadczyć o wielkiem spaczeniu i zwyrodnieniu pojęć i o wielkim zaniku poczucia dostojeństwa ludzkiego wogóle.
Gdy dokładniej po przeczytaniu całej książeczki zrozumiesz znaczenie słów powyższych, pewno nigdy nie przyjdzie ci na myśl z uczuciem niesmaku i wyrazem pogardliwego lekceważenia mówić o tem, że przeznaczeniem twojem i rówieśniczek twoich miałoby być — by każda z was została „tylko” matką!
Jakkolwiek twierdziłam, że przeznaczenie mężczyzny i kobiety jest w ogólnych zarysach to samo, to jednak w zadaniu, które spełniają wspólnie, istnieje pewien podział funkcji, taki sam, z jakim się spotykamy, wogóle w żyjącej przyrodzie.
Kiedy byłaś jeszcze bardzo mała, stawiałaś sobie — tak jak znaczna większość twych rówieśniczek — nieraz pytanie, skąd się biorą dzieci, a że tego bardzo ciekawego pytania sama roztrzygnąć nie umiałaś, udałaś się z niem do mnie.
Pamiętasz zapewne dobrze, że zamiast ci opowiadać bardzo rozpowszechnione bajeczki o bocianie, któremi jeszcze później próbowały zabawiać cię twoje towarzyszki zabawy, powiedziałam ci odrazu, że dziecko powstaje w łonie matki, w niem rośnie i rozwija się, jej krwią się żywiąc póty, póki wszystkie organy jego ciała nie wykształcą się do tego stopnia, by mogło rozpocząć życie samodzielne. Wówczas wydobywa się ono z macierzystego łona, narażając matkę na silne bóle i utratę krwi, i to nazywa się porodem. Jednakże i wtedy jeszcze tak ścisła przedtem łączność życia dziecka z życiem matki nie zrywa się odrazu, gdyż z piersi jej czerpie ono swe pierwsze pożywienie, bez którego trudnoby było utrzymać się przy życiu.
Mówiłam ci też, że i ty byłaś kiedyś cząstką mego własnego ciała, że nosiłam cię w mem łonie przed twem urodzeniem, że za nim oczki twoje świat ujrzały, już otaczałam cię swemi staraniami, pragnąc cały mój tryb życia w owym czasie tak uregulować, żeby tobie dać jaknajwięcej sił i zdrowia, a przyjście twe na świat uczynić o ile było w mej mocy — nie tylko dla mnie, lecz i dla ciebie jaknajmniej niebezpiecznem.
Zwracałam ci uwagę i na to, że w całej żyjącej naturze powtarza się to samo, że istoty dojrzałe dają życie istotom nowym, które z początku stanowią tylko ich cząstkę. Ta cząstka rośnie, rozwija się w organizmie macierzystym, a doszedłszy do pewnego stopnia rozwoju, odłącza się od niego, następnie żyje samodzielnie i znów daje początek nowym pokoleniom. Jak owoc jest najprzód tylko cząstką drzewa, na którem wyrasta, a gdy dojrzeje, opada, i z nasienia jego powstać może nowe drzewo, tak dziecko jest najprzód cząstką matki, a później odłącza się od niej, rośnie, dojrzewa, staje się człowiekiem i znowuż dzieci na świat wydaje.
Tak ci objaśniłam, stosując się do twego dziecinnego umysłu.
Objaśnienie to wystarczyło ci na długo. Jednakże nowe spostrzeżenia nasunęły ci nowe wątpliwości. Kiedy ci objaśniono życie roślin, dowiedziałaś się, że nasienie powstaje w słupku tylko wtedy, jeżeli pyłek z pręcików kwiatka padnie na znamię, znajdujące się na szczycie słupka, przez szyjkę przeniknie i zapłodni znajdujące się tam zalążki, które rozwijają się w nasiona. Mówiono ci także, że te dwa organy, biorące udział w rozmnażaniu: pręciki i słupki nie zawsze znajdują się połączone w jednym kwiecie i nie zawsze wyrastają na tejże samej roślinie. Kwiaty posiadające tylko pręciki, wydzielające zapładniający pyłek, nazywano męskiemi, kwiaty opatrzone tylko słupkami, które ten pyłek przyjmują i nasienie w sobie rozwijają, żeńskiemi. Słyszałaś także, że przenoszenie zapładniającego pyłku z jednego kwiatka na drugi odbywa się bądź to przy pomocy wiatru, bądź za pośrednictwem owadów, które przelatując od jednego kwiatka do drugiego, przenoszą ten pyłek i że skutkiem tego żywe barwy kwiatów grają w życiu roślin ważną rolę, gdyż nęcą owady, a przez to ułatwiają przenoszenie pyłku, zapłodnienie go i tworzenie się nasienia, a zatem rozmnażanie danego gatunku rośliny.
Będąc na wsi, słyszałaś nieraz, że jeśli w czerwcu, w porze, gdy żyta kwitną, niema wiatru, ziarno się nie tworzy i zboże potem nie sypie.
Z podobnemi faktami spotykałaś się i wtedy, gdy ci objaśniano życie owadów. Dowiedziałaś się, że zadanie trutniów w ulu polega na zapładnianiu jajek znajdujących się w ciele pszczoły-królowej, że ze złożonych przez nią jajek, przy troskliwej opiece pszczół robotnic, wylęgają się następnie nowe matki, robotnice i trutnie; te ostatnie wymierają, skoro tylko spełniły swą jedyną ważną czynność, to jest zapłodnienie jajek królowej.
Choćby przez samo porównanie ze światem roślinnym i ze światem owadów musiało ci się nasunąć przypuszczenie, że to samo zjawisko powtarzać się musi i u stworzeń wyższego rzędu, u ptaków, zwierząt ssących i u człowieka, że i tam w przekazywaniu życia muszą brać udział istoty dwojakiego rodzaju, t. j. dwojakiej płci, z których jedna wydziela pierwiastek zapładniający, jak pyłek w kwiatkach męskich czyli pręcikowych, — a druga wytwarza przeznaczone do zapłodnienia jajko, w którem rozwija się nowa, życiem obdarzona istota.
To przypuszczenie musiało ci się nasunąć tem pewniej, że podział istot żyjących na męskie i żeńskie stwierdziłaś w całem swem otoczeniu. Widziałaś, że ptaszki żyły parami, a gdy ich samiczki znosiły i wysiadywały jajka, samce ujawniały rodzicielskie swe uczucia, szukając i znosząc im pożywienie. Musiałaś też zauważyć, że u zwierząt ssących tylko samice rodzą i karmią młode.
I rzeczywiście, rozmnażanie czyli przekazywanie życia odbywa się u wszystkich wyżej wspomnianych tworów w sposób podobny, jest w swej istocie zupełnie takie samo, z tą różnicą, że podczas gdy u owadów i ptaków ciało samicy wydziela już zapłodnione jajko, u zwierząt ssących i u człowieka pozostaje ono w ciele matki dopóty, póki nowa istota z niego się nie pocznie, poczem istotą ta rozwija się, żyje, porusza, i w końcu, jako nowy, żyjący organizm w tem jaju z łona matki się wydziela.
Widzimy więc, że im wyżej się posuwamy po szczeblach wielkiej drabiny stworzenia, tem ściślejszym się staje związek między życiem matki a życiem jej potomstwa, tem silniejszem jej oddziaływanie na istoty, którym daje początek, tem większa potrzeba poświęceń i starań macierzyńskich.
Karmienie noworodków mlekiem własnej piersi przedłuża tę spójnię między organizmem dojrzałym a organizmem dziecięcym po za okres poczęcia i narodzenia, a na tle tej ścisłej spójni rozwija się instynkt, najgłębiej tkwiący w każdej żeńskiej naturze i najcharakterystyczniej ją cechujący, to jest instynkt macierzyński, który u stworzeń najwyższych, u ludzi, przechodzi w najwznioślejsze, najgłębsze uczucie — w macierzyńską miłość.
Z tego podziału funkcji między płeć męską i żeńską wynikają wszelkie różnice, jakie między fizjologicznem przeznaczeniem kobiety a mężczyzny zachodzą.
Rolą kobiety-matki jest być pierwszem schronieniem swego dziecka, żywić je swą krwią, chronić je swem ciałem od szkodliwych wpływów, któreby jego rozwojowi zagrażać mogły i w ciągu dziewięciu miesięcy, które upływają od chwili poczęcia do chwili porodu, żyć z niem życiem wspólnem i oddziaływać na ukształtowanie się jego istoty.
Jestto, jak widzimy, rola niezmiernie ważna i niekiedy rozstrzygająca o całem życiu przyszłego człowieka. Jeżeli rozważymy, że wszyscy ludzie, którzy wstąpili w życie z organizmem zdrowym, wolnym od kalectw i ułomności, obdarzeni energją życiową, normalnym systemem nerwowym, dobremi skłonnościami, żywą inteligencją, zdolnością myślenia, działania, tem wszystkiem, co ich czyni ludźmi w wyższem znaczeniu, zawdzięczają to w pierwszym rzędzie swoim matkom, bo jeden fałszywy krok ze strony matek byłby mógł ich uczynić niedołęgami, kalekami, idjotami lub cherlakami, — z tego ocenimy jak świętem i doniosłem jest macierzyńskie zadanie, jak wiele świat zawdzięczać może tym kobietom, które się przejmą powagą swej macierzyńskiej roli i wielkością swej odpowiedzialności, a powołaniu swemu godnie odpowiedzą.