Cyfra i Słowo
I.
Dwiema płynie drogami duch niezwalczony człowieczy
W nieskończoności świat, w otchłań tajemnic i prawd;
Dwojgiem okien pogląda w treść niewiadomą wszechrzeczy;
Z nici uplata dwóch — myśli i uczuć swych haft.
Jedna patrzy w teleskop i zbrojna w cyrkla dwa ostrze,
Zwolna, jak minut bieg — idzie za rzeczą krok w krok:
Niedba światy ogromne, czy ziarna piasku najprostsze —
Lampą rozjaśnia swą wiecznej zasłony mrok.
Druga — anioł skrzydlaty — w tęcze odziany i w gromy —
Jehowiczny ma głos — królewskich orłów ma lot:
Jednym rzutem ogarnia — światów dalekich ogromy —
Cały ogarnia świat — w jednej miłości splot.
Jedna nóż doświadczenia — druga natchnienia ma kwiaty,
Słowo i Cyfra: dwie — one potęgi są w nas:
Cyfra z ziemi ku niebu, Słowo mknie z nieba na światy,
Aż wejdą na ów szczyt, kędy spotkania ich czas!
Sfinksie! Oto nad tobą gwiazda poranna, Lucyfer,
Świeci w Edypów noc — dwojgiem promiennych swych lamp:
Lampą słów promienistych — i lampą ognistych cyfer;
Nad twą piersią jak nóż — ksiąg Euklidowych lśni jamb!
II.
Nieruchoma potęgo, wieczny, niezmienny krysztale,
Liczbo, treści bez form, duchu bez twarzy i ócz,
Córo praw wiekuistych, co w wiekuistej swej chwale
Dały ci światów rząd — i nieskończonych bram klucz!
Matko ruchów słonecznych, co po niezmiennych orbitach
Płyną w otchłanną dal — koleją elips i kół!
Złoty wieków zegarze, gwiazdami lśniący w błękitach,
W tobie zamyka duch — swej nieskończoności pół.
Fundamencie zawisłej w srebrnych obłokach wieżycy,
Ty, co w piersi masz bronz — i nieomylną masz dłoń!
Myślicieli pochodnio, lśniąca na wieków tablicy —
Oświeć badawczy mózg, światło swe zlej na ich skroń!
Gwiazdo, promieniejąca kryształem — lodem — żelazem,
Ty prowadzisz nasz duch — na walki surowy trud!
Doświadczenia bogini, tyś wiecznych prawd drogowskazem,
Twa nieomylna dłoń — do boskich prowadzi nas wrót.
III.
Słowo jest jak płynący z nieba na ziemię cherubin,
W blaskach świetlanych tęcz, w dźwiękach upojeń i arf!
Symbol ducha ludzkiego wieczystych z niebem zaślubin —
Pełny wiosennych drgań — pieśni, zapachów i barw!
W niem objawień potęga, drżąca na skrzydłach anielich,
Spływa w poetów pierś — i w złote dźwięki strun.
W słodkich wianiach zefirów, w pieśniach gołębich i pszczelich
Słyszy natury głos — wieszczbiarka bożych run!
Wiosnę — dziewicze łona — purpurę zórz i hyacynty —
Miłość — i bogów moc — i bojów ognisty żar —
Wszystkie cuda natury — i pełne tajń labirynty:
Wszystko to przelał wieszcz w pieśni natchnionej czar.
Płyną w otchłań nieznaną przeznaczeń ludzkich korable —
Huczą odgłosy walk — jęków i łez i skarg —
Błądzą ludy skrwawione, walczą Kainy i Able,
Tęsknią w potopów czas do wybawienia ark.
Oto na Helikonach śród burz i wichru potoków,
Skróś tajemnicze mgły — i krew, i łzy, i kir —
Złote arfy zabrzmiały — psalmy natchnionych proroków
I pieśni słyszał lud — i kląkł na dźwięki lir.
I słuchały narody — jak brzmiały pieśnią etery —
I poznawały tajń pierwiastki przez ich pieśń,
I wołały: Śpiewajcie swoje rapsodye — Homery!
I unieście nasz duch wzwyż ponad ziemską cieśń.
Jako bogów ołtarze są wasze słowa, o mistrze!
Wy odkrywacie nam — tajemnej prawdy świat:
W strunach lutni brzmi echo bożego Słowa najczystsze,
Wasza natchniona pieśń — to nieśmiertelny kwiat!
IV.
Czemuż te tłumy mędrców — czemuż te tłumy poetów
Z piersią gdzie huczy ból, pełni rozpaczy i łez —
Idą w świat pełny troski — grobów i turm i szkieletów,
Idą na świata kres — na niewiadomy kres? —
Nieogarniona duchem — śpi dobra matka natura;
Kryjąc istotę swych tajń, treść swą osłania w mrok;
Duch wygnany z Edenu — a wokół chmura i chmura —
Błyśnijcie lampy dwie: niechaj rozjaśni się wzrok!
Ale choć słów tysiące — i cyfr znaleźli tysiące —
Nieodsłonięta wciąż tajemna bytu mgła:
Bo nieznane im wiecznie — w istocie rzeczy żyjące
Jedyne Słowo to — jedyna Cyfra ta —
Cyfra ta, w której wszystkie cyfry wszechrzeczy się mieszczą —
Cyfra ta, w której lśni przyrody całej treść:
Słowo to, w którem wszystkie, lirą wyśpiewane wieszczą,
Słowa akordem brzmią — najwyższa Boga cześć!
Przyłóż muszlę do ucha — a wszystkie szumy fal morza
Usłyszysz w perle konch — złączone w jeden szum:
Tak też w jedynej myśli — żyje ukryta myśl boża,
Treść miliona cyfr — miliona wieszczych dum!
Jedna — jedyna Cyfro, odkryj się duchem człowieczym!
Jedno — jedyne Słowo, zabrzmij i odsłoń się nam!
Mamy cyfer tysiące i słów — i wciąż sobie przeczym:
Stańcie się! Dajcie klucz — do lazurowych bram.
V.
Sfinksie! czy nie napróżno lampy swe Edyp zapala —
Jakeś zagadką był — tak pozostajesz nią wciąż!
Próżno Słowo rozbrzmiewa — Cyfra swą treść wykrysztala —
Duchu! natchnienia żar z doświadczeń lodem zwiąż.
Cyfra z ziemi ku niebu — Słowo mknie z nieba na ziemię,
Ku sobie płyną wciąż — przyjdzie spotkania ich czas!
Tęskni za tą godziną — duch nasz, gdy niby w Edemie —
W jedną złączone moc — gwiazdą zapłoną w nas.
Jest daleka wyżyna — wyżyna duchów wybranych,
Gdzie niemasz granic już dla onych potęg dwóch:
Kędy Słowo i Cyfra — w bratnich uściskach świetlanych
Lśnią, jako wiecznych prawd jeden jedyny duch!
Tam gdzie Cyfra ze Słowem, gdzie z Cyfrą zlewa się Słowo,
Tam duchom ludzkim Bóg, tam Bóg objawia się sam!
Dobra matko, Naturo — bytu wieczysta królowo:
Prowadź nas na ten szczyt — i odkryj łono swe nam!